Nokia Lumia 1020

Recenzja

Dotarła do mnie właśnie Nokia Lumia 1020. Wraz z topowym smartfonem z Finlandii otrzymałem dodatkowe akcesoria: bezprzewodową ładowarkę i współpracujący z nią pokrowiec na telefon oraz "Camera Grip", przeistaczający Lumię w wygodny, kompaktowy aparat fotograficzny.

Na pełną recenzję Lumii 1020 zaproszę was za kilkanaście dni, a dziś podzielę się pierwszymi wrażeniami.

Lumia 1020 przypomina wyglądem model 920. Oba modele utrzymane są w podobnej stylistyce, oba mają 4,5-calowe wyświetlacze HD i procesory Snapdragon S4 o taktowaniu 1,5 GHz oraz baterie 2000 mAh. Lumia 1020 ma jednak dwukrotnie więcej RAM-u, ale jest nieco lżejsza.

Nokia Lumia 1020 fot: Adam Łukowski/mGSM.pl

W odróżnieniu od Lumii 920, w 1020 zastosowano wyświetlacz AMOLED. Barwy wyglądają na żywsze, ale pozostał dobry poziom czerni. Ekran prezentuje się dobrze, panel dotykowy - także. Podobnie, jak w innych Lumiach, tu także można obsługiwać go w rękawiczkach czy przygodnym rysikiem. Przednia kamera w Lumii 1020 jest nieco słabsza, za to główny aparat jest imponujący: to 41-megapiksleowy PureView, zaopatrzony w ksenonową lampę błyskową i stabilizację. Jak fotografuje - dopiero sprawdzę.

Nokia Lumia 1020 fot: Adam Łukowski/mGSM.pl

Smartfon może się podobać. Ma gładką obudowę z matowym tyłem i bokami. Do wyboru jest kilka kolorów obudowy, warto wspomnieć, że poza ładowarką sieciową, wszystkie akcesoria dostępne są w kolorach takich, jak telefony. Wygląda to świetnie. Lumia 1020 nie ma gniazda na kartę microSD, obudowa jest nierozbieralna. Kartę microSIM montujemy w szufladce wysuwanej z górnej ścianki za pomocą dołączonego narzędzia - igły. Obok gniazda SIM jest wyjście słuchawkowe i dodatkowy mikrofon do układu redukcji szumów. Na dolnej ściance znajduje się pojedynczy głośnik, port microUSB oraz zaczep do smyczy. Co ciekawe, tym razem logo Nokii na tylnej ściance jest niemal niewidoczne. Rzucają się w oko natomiast dwa metalowe styki do akcesoriów. Lewy bok jest gładki, zaś na prawym są przyciski aparatu, włącznika i głośności. Jakość tworzyw i montażu - znakomita. W zestawie są: instrukcja, gwarancja, ładowarka 1,5 A, kabel microUSB oraz dokanałowe słuchawki WH-208.

Nokia Lumia 1020 fot: Adam Łukowski/mGSM.pl

Wraz z nową Lumią zawitała do mnie podstawka ładowania bezprzewodowego DT-900 i współpracujący z nią pokrowiec CC-3066. Podstawkę miałem już okazję wypróbować - ale wówczas była wyposażona w dodatkową "poduszkę" i zwała się Fatboy. Teraz mam tylko podkładkę z tworzywa, kabel i zasilacz do kompletu. Niestety, kabel ma wtyki starego typu, zamiast microUSB. Dziwne... Nie podoba mi się również to, że do bezprzewodowego ładowania trzeba założyć na telefon dodatkowe "plecki", które to umożliwią, wykorzystując wspomniane wcześniej styki na tyle telefonu. Moim zdaniem - ładowanie Qi to w tym modelu zbędny gadżet, nie warto za to dopłacać. Warto natomiast kupić kolejne akcesorium, które będę testował: Camera Grip.

Nokia DT 900, CC-3066 oraz Lumia 1020 fot: Adam Łukowski/mGSM.pl

Camera Grip PD-95G to także pokrowiec, ale zapewniający wiele więcej, niż opisany powyżej CC-3066. Jak sama nazwa wskazuje, poprawia on fotograficzne możliwości telefonu. Po pierwsze - pozwoli nam zamontować Lumię na statywie. Po drugie - wydłuży czas pracy telefonu, zawiera bowiem wbudowaną baterię o pojemności 1020 mAh (zbieg okoliczności?). Baterię tę ładujemy popzez microUSB na pokrowcu, możemy także sprawdzić jej stan na diodowym wskaźniku, naciskając niewielki przycisk. Camera Grip da nam również dodatkowy przycisk migawki i - zgodnie ze swą nazwą - wygodny grip z gumową nakładką. Dzięki temu łatwiej będzie stabilnie trzymać telefon podczas robienia zdjęć. Zadbano nawet o to, abyśmy fotografując nie dotknęli przypadkowo ekranu telefonu i nie przełączyli czegoś niezamierzenie. Tego brakowało mi w Samsungu S4 Zoom...

Nokia Camera Grip PD-95G oraz Lumia 1020 fot: Adam Łukowski/mGSM.pl

Pora zatem sprawdzić, czy w innych aspektach fotograficzna Nokia również będzie lepsza od koreańskiego konkurenta. Biegnę robić zdjęcia, zapraszając was na recenzję za mniej więcej dwa tygodnie.

Mat. własny