Konstrukcja, zestaw, jakość wykonania
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nim zaczniemy, zwrócę waszą uwagę na to, że Samsung Galaxy S10+ występuje na świecie z dwoma różnymi procesorami i ma całkiem sporo wersji pamięciowych. Nam przypadł w udziale wariant z układem Exynos 9820, 8 GB pamięci operacyjnej i 128 GB pamięci wewnętrznej - wcale nie topowy. Występuje też wariant z pamięcią 512 GB, a nawet 1 TB, który do tego ma aż 12 GB RAM-u.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Cena tej odmiany jest już jednak nieco szalona, natomiast wybierając przystępniejszy model - mocno zastanawiałbym się nad 512 GB pamięci flash. W moim egzemplarzu, podczas targów, 128 GB skurczyło się błyskawicznie... Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o pozostałych odmianach S10, zapraszam do lektury relacji z premiery lub po prostu do obejrzenia filmu:
|
|||
Samsung Galaxy S10 prosto z premiery wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Skoro wiecie już coś-nie-coś o serii S10, zajmijmy się konkretnym egzemplarzem. Co kryje opakowanie? Poza telefonem, w pudełku znajdziemy 15-watowy zasilacz Adaptive Fast Charge (zgodny z QC2) i przewód USB o rozsądnej długości. Mamy ponadto (znane z poprzednich generacji) przejściówki z USB i microUSB na USB-C - pomogą choćby przy transferze danych z poprzedniego telefonu za pomocą aplikacji Smart Switch.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
To świetnie działające rozwiązanie i polecam skorzystanie z niego, celem przyspieszenia konfiguracji telefonu. Ja - za pomocą tej aplikacji - uczyniłem z nowego S10+ klon mojego poprzedniego Samsunga, wraz ze wszystkim ustawieniami, układem ikon etc. Aplikacja działa poprawnie praktycznie z każdym telefonem na Androidzie czy iOS.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do pudełka, bowiem znajdziemy w nim jeszcze słuchawki podpisane przez AKG. Są naprawdę porządnie wykonane i grają nader przyzwoicie. Jak na słuchawki dodawane fabrycznie, określiłbym je wręcz mianem wybitnych, co oczywiście nie oznacza, że nie warto zastąpić ich jeszcze lepszymi.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Spójrzmy w końcu na sam telefon. Jeśli lubicie stylizację Samsunga - nie będziecie zawiedzeni. Galaxy S10+ jest podobny do modeli z poprzedniej generacji. Ma podobny kształt metalowej ramki nośnej i zaokrąglone krawędzie. Krągłości są już jednak mniej wyraźne, niż u poprzednika, krzywizny mają mniejszy promień, co wychodzi wyglądowi urządzenia raczej na dobre.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Kształty obudowy są raczej proste, pozbawione udziwnień, choć muszę przyznać, że kolorystyka tyłu jest dość efektowna i rzuca się w oczy. Mój egzemplarz był perłowo biały, ale wersja czarna jest równie ciekawa, wpadając w odcienie fioletu. Jeśli wybieracie czystą biel lub czerń, musicie niestety zapłacić więcej - kolory te zarezerwowano tym razem dla wersji z ceramicznym tyłem, z największą pamięcią - czyli również ceną.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jak wspomniałem, linia S10 kontynuuje styl poprzednika - ale wnosi też wiele nowości. Jedną z nich jest oprawa tylnego aparatu, mieszcząca trzy obiektywy, diodę i czujniki. Bez względu na kolor obudowy, jest ciemna, rzuca się w oczy, a co najgorsze - wystaje. Odłożony na "plecy" telefon, opiera się na brzegu owej ramki, co budzi obawy o jej trwałość. W moim egzemplarzu, pomimo intensywnej eksploatacji, wygląda dobrze - niemniej proponuję rozważyć zakup pokrowca...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Kolejną nowość mamy na froncie, ale by lepiej ją dostrzec, musimy rozświetlić ekran. Samsung oparł się modzie na notch, ale pokonał go pęd ku bezramkowości. Efektem jest ekran z dziurką na przedni aparat. O ile w bazowych modelach, otwór jest okrągły i w sumie niewielki, o tylne w Galaxy S10+ mamy już pokaźne wycięcie, które z miejsca nazwałem "lornetką".
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nie potrafię tego ocenić jednoznacznie. Z jednej strony - nie jest to ładne. Z drugiej - o niebo lepsze od notcha... Zyskujemy bezramkowy ekran, mamy podwójny aparat, a jeśli "lornetka" naprawdę kłuje nas w oczy, warto poszukać odpowiedniej tapety. Samsung zadbał o takie, które skutecznie zamaskują ów detal.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Obudowa jest naprawdę solidna, a pokrywające ją szklane tafle - trwałe. Mój egzemplarz miał kilka przygód w ferworze pracy na targach, ale wciąż wygląda jak nowy, nie ma ani ryski, co - przyznam - nieco mnie zaskoczyło, bowiem moim zdaniem, powinien mieć ;) Muszę docenić wodoszczelność, ale jednocześnie zganię podatność na zabrudzenia. Jest naprawdę wysoka, ale doprowadzenie obudowy do porządku nie jest problemem. Jeśli będzie naprawdę źle, to przy próbie zrobienia zdjęcia telefon poinformuje nas o konieczności wyczyszczenia osłon obiektywów.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Sztywność korpusu jest przyzwoita, a jakość montażu i materiałów - perfekcyjna, jak przystało na smartfon z najwyższej półki. Ergonomia - bez zarzutu, choć dotarły do mnie opinie o niewłaściwym umiejscowieniu klawisza włącznika. Dla mnie - jest położony perfekcyjnie, ale na wszelki wypadek proponuję, abyście "przymierzyli" waszą dłoń do telefonu (lub chociaż jego atrapy) przed zakupem.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Szybki rzut oka na rozmieszczenie elementów. Wspomniany włącznik znajduje się na prawym boku, zaś na lewym mamy klawisze głośności i Bixby (któremu tym razem możemy przypisać różne działanie). Na dolnej ściance znajdziemy głośnik, port USB-C, minijacka i główny mikrofon, zaś na górnej - dodatkowy mikrofon oraz szufladę na karty. Możemy ją wypełnić dwoma kartami nanoSIM, lub jedną SIM i pamięcią microSD - niestety, hybryda... A gdzie czytnik palca? - zapytacie... Zaraz odpowiem.
materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!