Przyzwyczaiłem się, że od smartfonów Samsunga mogę wymagać wiele. Firma od lat produkuje nie tylko telefony, ale także wszelaki innych sprzęt elektroniczny. I zazwyczaj nie są to urządzenia złe. Dlatego też do testowanego A5 2016 podchodziłem z nastawieniem, że "będzie się działo". I gdyby cokolwiek było nie tak, to miałbym szereg uwag, zastrzeżeń i pretensji. A miałem... bardzo niewiele.
Telefon może się podobać. Jest bardzo ładnie wykonany, dopracowany i przemyślany. Pierwsze wrażenie robi pozytywne. Kolejne też nie są jakoś specjalnie odmienne, co powoduje, że model ten trafia na moją wirtualną półkę z napisem "z tych telefonów mógłbym korzystać na stałe".
Co oczywiście nie oznacza, że uważam ten telefon za idealny. Co więcej - nie ma w tym modelu żadnych "wodotrysków". W zasadzie nie ma też niczego przełomowego, odkrywczego i epokowego. Gdybym chciał być lekko złośliwy, mógłbym w zasadzie napisać, że wieje nudą... Ale byłaby to taka szczególna złośliwość, bo to tak samo, jakby o Agnieszce Radwańskiej powiedzieć, że mecz był nudny, bo znowu wygrała, albo że Kajetan Kajetanowicz znowu pokazał kawałek nudnej jazdy rajdowej, bo znowu dojechał pierwszy na metę... Takie nudy, to chyba mogą być, co nie? ;)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
To może zamiast słowa nuda, użyję innego: "stabilizacja". Bo to kojarzy mi się czymś dobrym pożądanym i sprawnie działającym. A taki był właśnie Samsung A5 2016. Przez kilkanaście dni testów nie zrobił mi żadnej niespodzianki. A - jak to zwykle mam w zwyczaju - dość intensywnie go męczyłem telefonując, SMS-ując, MMS-ując, fotografując, internetując i ogólnie go mocno eksploatując. Dawał chłopak radę. I bateria też! Mogłem sobie nawet pozwolić na pewien luksus - ładowałem telefon co dwa dni. Choć nie będę ukrywał, że tego drugiego dnia chodziłem z tzw. duszą na ramieniu: "wytrzyma do końca dnia, czy się rozładuje". Ale jeśli nie obciążałem telefonu bardzo intensywnymi testami byłem spokojny, że do wieczora drugiego dnia smartfon da z zasilaniem radę.
Podobnie było w kwestiach związanych z szeroko pojętą łącznością. Samsung A5 2016 łączył się z internetem korzystając z nadajników 2G, 3G lub 4G, a także Wi-Fi, i to zarówno w paśmie 2,4 jak i 5 GHz. Jakby tego było mało podczas pobierania dużych plików mogłem liczyć na to, że telefon połączy możliwości drzemiące w LTE i redakcyjnym lub domowym Wi-Fi. Wszystko po to, aby błyskawicznie pobrać jakieś tam pliki w sieci. No co tu dużo gadać - fajna sprawa!
Wiele frajdy sprawił mi także czytnik linii papilarnych. I choć jeszcze zanim dobrałem się do pudełka i zacząłem testować ten telefon wyczytałem gdzieś, że mogą się w nim pojawić problemy z jego poprawnym funkcjonowaniem, to podczas testów takowych nie odnotowałem. A może to co czytałem dotyczyło modelu A7 2016, którego działanie sprawdzała redakcyjna koleżanka Jola? Tak czy owak u mnie wszystko działało.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Śmiało mogę zatem napisać, że funkcja jest i ciekawa, i dopracowana. Podczas pierwszego uruchomienia komórki swój odcisk zapamiętałem i może jakieś pięć razy zdarzyło się, że mnie "nie poznał". Biorąc jednak pod uwagę to, że kciuk przykładałem do czytnika pewnie jakieś 30 razy dziennie, a tę liczbę należałoby jeszcze pomnożyć przez liczbę dni testów, można chyba przyjąć, że kilkukrotne nieodczytanie uznajemy za zdecydowanie nieistotne, ok? :) Telefon, owszem mylił się i to prawie zawsze kiedy miałem nie do końca wytarte dłonie, albo np. chciałem z niego skorzystać tuż po wygramoleniu z wanny.
Bo do łazienki to trochę się bałem go zabierać! A co by było, gdybym go niespodziewanie wykąpał? A takie zdarzenie mogłoby mieć miejsce, ponieważ obudowa Samsunga A5 2016, poza tym że ładna, spasowana i elegancka, była także dość śliska. Dokładnie nie liczyłem, ale kilka razy omal nie wypadł mi z ręki. A już rozmawianie przez niego trzymając telefon między ramieniem a uchem w ogóle nie wchodziło w grę.
Ale ogólnie to bardzo lubiłem przez niego gawędzić, ponieważ osobę po drugiej stronie mogłem nie tylko słyszeć, ale także widzieć - jeśli tylko skorzystałem z funkcji wideopołączenia... Choć ktoś mógłby zapytać, po co łączyć się w ten nieco zapomniany sposób, skoro można zobaczyć się z kimś choćby przez Skype. Teoretycznie tak, ale trzeba pamiętać, że osoba do której dzwonimy musi mieć pobrany i uruchomiony (a także musi być zalogowana) we wspomnianym komunikatorze... Prościej wideopołączeniem? Niby tak, ale nasz rozmówca będzie musiał mieć telefon obsługujący wideopołączenia...
Pozostawiając decyzję o wyborze sposobu na nie tylko głosowe, ale także wizualne połączenie się z inną osobą, informuję jedynie, że wideopołączenia można wykonywać. I już! I jeszcze jedna ciekawostka - choć to nie jest żadnym ewenementem, a raczej dość często spotykanym "ficzerem" - rozmowy przychodzące (takie klasyczne, czyli głosowe) można odbierać podczas wykonywania innych czynności. Jeśli dajmy na to przeglądamy jakieś strony www, to w momencie kiedy ktoś do nas dzwoni, zobaczymy na górze belkę ze stosowną informacją. I jeśli nie chcemy odebrać, to możemy wysłać komuś wiadomość tekstową...
Ucieszyło mnie także to, że chcąc do kogoś napisać lub zadzwonić mogłem korzystać z ciekawego udogodnienia. Wystarczyło wejść na listę połączeń, położyć palce na danej pozycji i przesunąć w prawo (wtedy następowało połączenie) lub w lewo (telefon przechodził do aplikacji pozwalającej na wysyłanie wiadomości). Bardzo wygodna opcja... Polecam :)
Wygodnie korzystało mi się z telefonu podczas jazdy samochodem. Jakość rozmów była jak najbardziej zadowalająca. Wstawiałem go do uchwytu, ruszałem w trasę i sobie rozmawiałem. Zestaw głośnomówiący nie był mi potrzebny - jechałem patrząc i mówiąc przed siebie, a ci z którymi rozmawiałem chyba słyszeli mnie całkiem dobrze, bo chyba ani razu nikt nie zgłaszał kłopotów akustycznych.
A jak już telefon trafiał do wspomnianego uchwytu, to często pełnił także rolę nawigacji samochodowej. I to znowu wiało wspomnianą na początku testu nudą - ja go uruchamiałem, on łączył się z internetem i satelitami, ja mówiłem gdzie chcę jechać (albo klikałem na jedną z ulubionych lokalizacji), a on błyskawicznie informował mnie o wybranej drodze i planowanym czasie dojazdu.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
No nuda maksymalna, co nie? Ciągle wszystko działa i nie ma się do czego przyczepić? Nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie znalazł...
Wspomnę zatem o wyświetlaczu. Jego wielkość jest troszkę nietypowa, ponieważ prawa i lewa krawędź ekranu niemalże stykała się z bokiem urządzenia. Było tak blisko, że ekran niemal zakręcał i zachodził na boki. To wada? Można tak powiedzieć. Zdarzało się bowiem, że jeśli chwytałem telefon całą ręką, albo mocniej przyciskałem kciukiem na bok smartfonu, to samym koniuszkiem naskórka zawadzałem o ekran... uruchamiając przy tym jakieś funkcje. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi i podejrzewałem ten model o jakąś wadę, kiedy to nie wiedzieć skąd nagle uruchamiała mi się aplikacja, przewijał ekran lub działo się coś równie zaskakującego. Dopiero po kilku dniach zorientowałem się, co jest grane i jak uważnym trzeba być, kiedy weźmie się do ręki ten telefon.
Tym bardziej, że ekran reagował także wtedy, kiedy palec miałem bardzo blisko, i niemal dotykałem szybki. Czary? Tylko ja tak potrafię? Zostanę polskim Copperfieldem? ;)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Żarty żartami, ale jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz dotycząca ekranu. Jak klikamy palcami po telefonie, dla wielu osób istotne jest, czy te ślady na telefonie zostają. Zdarzało mi się korzystać z komórek, które musiałem czyścić jakieś 15 razy dziennie. A tu? Dziś go nie czyściłem... wczoraj też nie... czy ja robiłem to kiedykolwiek?
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Proszę mi wierzyć, że podczas testów wielokrotnie starałem się go ubrudzić. Niestety, gdyby ktoś chciał pobrać moje odciski palców z testowanego Samsunga A5 2016 musiałby chyba poprosić o pomoc policjantów, ewentualnie zaprzyjaźnionego detektywa...
A skoro o wyglądzie zewnętrznym A5-tki mowa, to model ten jest nieco podobny do iPhone'a 6S. A to za sprawą opływowych i zaokrąglonych wszystkich kształtów. Obudowa A5 2016 nie ma ani jednego ostrego elementu, ani jednej niezaokrąglonej krawędzi.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
A jeśli patrzyłem na obie komórki leżące na redakcyjnym biurku, to nie sposób było nie zauważyć, że obie klawisz "home" z wbudowanym czujnikiem linii papilarnych mają w tym samym miejscu, dokładnie pod nim na dolnej krawędzi są zlokalizowane gniazda ładowania, a w jednym i w drugim przypadku po prawej stronie umieszczono głośniczek, a po lewej - gniazdo mini-jack. Czy to koniec podobieństw? Niekoniecznie... Na górnym boku i tu i tam niczego nie znajdę, na prawym zaś są klawisze "power" i szufladki na karty nanoSIM, a po przeciwnej stronie - dwa osobne klawisze "ciszej" i "głośniej". Czyżby designerzy obu modeli chadzali do tej samej szkoły? ;)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Tego nie rozstrzygniemy, ale pewni być możemy, że o ile oglądając telefon ktoś niewprawny mógłby pomylić oba modele, to już po uruchomieniu różnice widać "gołym okiem".
W testowanym A5 2016 mamy system operacyjny Android. I muszę przyznać, że Koreańczycy zastosowali tu bardzo sprawną kompilację tegoż. Działał sprawnie i bez najmniejszych zastrzeżeń. I do tego bardzo płynnie. Banałem będzie, jeśli napiszę, że wszystko było bardzo logicznie i użytecznie rozplanowane? Oczywistą oczywistością, że nie miałem najmniejszych problemów, aby zorientować się jak co działa i gdzie dane opcje lub aplikacje uruchomić? No to tego nie napiszę :)
Wspomnę zatem o tym, że twórcy oprogramowania poważnie wzięli sobie do serca to, że w nowoczesnych smartfonach zazwyczaj uruchamiamy jakąś opcję, potem odpalamy inną i tak dalej, i tak dalej. W rezultacie korzystamy z jednej aplikacji, a reszta - uruchomiona dziś, wczoraj, a może przed kilkoma dniami - "wisi" sobie i czasem nawet coś robi, obciążając czy to nasze łącze internetowe, czy po prostu pamięć i procesor urządzenia.
Nie mam co ukrywać, że także ja nie zawsze pamiętam, aby zamknąć dany program, kiedy to zaczynam korzystać z innego. I jeśli w którymś momencie przypominało mi się, że "coś ten telefon wolno działa", to zaglądałem do uruchomionych aplikacji i "killowałem" te, z których już w danym momencie nie korzystałem. Robiłem to albo pojedynczo, albo grupowo. I tu dochodzimy do sedna sprawy, o której chcę wspomnieć.
Otóż używając A5 2016, wystarczyło, że w dowolnym momencie wybierałem klawisz funkcyjny znajdujący się po lewej stronie wspomnianego już "home", a na ekranie widziałem listę uruchomionych aplikacji i klawisz "zamknij wszystko". Czyli mogłem "killować" grupowo. "Francja - elegancja" - jak to się kiedyś mawiało.
To jednak nie koniec opcji pozwalających na sprawne zarządzania pamięcią, baterią i bezpieczeństwem urządzenia. Kilka razy dziennie korzystałem także z aplikacji "smart menedżer", dzięki której mogłem kliknąć na "wyczyść wszystko", co powodowało ewentualną wolniejszą pracę telefonu, czyli usunąć niepotrzebne dane przechowywane w pamięci, programy "wiszące" na procesorze, tudzież obciążające akumulator.
Wspominam o tym, ponieważ - patrząc z pozycji użytkownika - to ważne udogodnienie. Pozwala na szybkie uporządkowanie sytuacji na telefonie. A jeszcze ważniejsze jest to, że narzędzie to jest łatwo dostępne i szybkie w użyciu. A przy okazji bardzo ładnie się prezentuje...
Pozostając przez chwilę przy wrażeniach użytkownika, muszę wspomnieć o tym, że twórcy A5 2016 zapewne wyszli z założenia, że jeśli ktoś ma ten telefon kupić, to musi się on mu spodobać. A to może mieć miejsce, jeśli będzie mógł dostosowywać go do swoich wymagań i oczekiwań estetycznych przez zmianę kolorystyki menu, układu ikonek na ekranie. I to się tym twórcom udało. Modyfikować możemy układ ikonek i ich liczbę - porządkując je w trzech wersjach: 4x4, 4x5 lub 5x5.
Zmienimy również kolorystykę, czyli tzw. motyw. Standardowo dostępne są bodaj cztery, ale w każdej chwili można pobrać szereg dodatkowych bezpłatnych. I od razu telefon wygląda zupełnie inaczej...
Motywów nie da się zainstalować w jednym przypadku - kiedy to użytkownik uruchomi tryb ekstremalnego oszczędzania energii. I choć nigdy nie miałem potrzeby włączania takowego (jak już wspominałem wcześniej - bateria jest w tym modelu zdecydowanie więcej niż przyzwoita), to dla celów testowych kilka razy do odpaliłem.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Miałem dzięki temu takie połączenie telefonu ze smartfonem ;) Ów tajemniczy tryb oznacza, że otrzymujemy czarno-biały ekran i nieco ograniczone możliwości łączności. SMS-y, połączenia głosowe (a nawet wspomniane wcześniej wideopołączenia) działają, komórka połączy się również z internetem, ale domyślnie nie zadziała np. Wi-Fi, Bluetooth lub NFC (co za tym idzie nie skorzystamy z płatności telefonem w technologii HCE).
Dwie pierwsze funkcje możemy ręcznie uruchomić, innych, niestety, nie. Możemy także zapomnieć o szeregu aplikacji, które pomagają nam w codziennym życiu. Na krótkiej liście w swoim testowym modelu znalazłem dyktafon, kalkulator, notatkę i zegar, jak również aplikacje: Twitter, Facebook i WhatsApp. A jak chciałbym uruchomić kalendarz? Albo radio? Muszę opuścić tryb bardzo niskiego zużycia energii...
- Po co komu taki tryb - mógłby ktoś zapytać. - Aby oszczędzić baterię - odpowiedziałbym niezwłocznie. Gdy piszę te słowa na leżącym przede mną A5 2016 leżącym mam 75% baterii i "szacowany czas użytkowania: 3,1 dni".
Można wtedy gadać, gadać i gadać... Niestety, trzeba liczyć się z tym, że można zostać posądzonym o niekulturalność, lekceważenie innych. No bo co ktoś pomyśli o tym, który nie odbiera się połączeń od innych? W przypadku A5 2016 może się tak stać, jeśli... będziemy korzystali z wibracji. Testuję wiele telefonów i w większości przypadków uruchamiam właśnie taki tryb informowania mnie o połączeniach przychodzących. Z dwóch powodów - po pierwsze nie zawsze mogę szybko i łatwo zainstalować jakąś ulubioną melodię jako dzwonek, po drugie - zazwyczaj nie chcę denerwować otoczenia dźwiękiem mojej komórki i przełączam się na wibrację.
Wibracji w tym telefonie nie uruchamiałem ponieważ była zdecydowanie zbyt słaba. Bodaj przez pierwsze dwa dni miałem ją włączoną, ale okazywało się, że byłem w stanie odebrać połączenia tylko wtedy, kiedy komórka leżała przede mną na biurku, ewentualnie właśnie coś w niej grzebałem, sprawdzałem i testowałem. Jeśli lądowała w kieszeni - nie byłem w stanie wyczuć, że ktoś do mnie dzwoni.
Drugim powodem, dlaczego nie korzystałem z wibracji było to, że mogłem szybko i sprawnie wyposażyć komórkę w ulubiony dźwięk zapisany na Dropboksie. Fajnie? Tym fajniejsze, że nie we wszystkich Androidach jest to możliwe. Tutaj problemów nie miałem.
Bo to w ogóle był raczej bezproblemowy telefon. I choć miewałem - rzecz jasna - szybsze urządzenia w rękach, to A5 2016 działał naprawdę bardzo płynnie. A dokładnie jak? Z pomocą przyszła mi znana zapewne także naszym czytelnikom, aplikacja benchmarkowa.
Wyniki - jak widać nie są może jakieś imponujące, ale zapewniam - w codziennym korzystaniu z komórki w zupełności wystarczające.
Zastrzeżenia mogą się pojawić wśród tych, którzy lubią bawić się aparatem fotograficznym. No nie powaliła mnie jakość fotek, jakie pstrykałem Samsungiem A5 2016. Owszem, ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że pewnie zdjęć nie umiem robić (i ja w zasadzie jestem skłonny się z nim zgodzić), ale... mając w dłoniach inne komórki moje fotki wyglądały zdecydowanie bardziej przyzwoicie...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Niezależnie od pogody i warunków oświetleniowych mogłem sprawdzić, czy i jak działa w tym telefonie zoom...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Nie zabrakło również lampy błyskowej...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Jak w każdym aparacie, także i tu nie zabrakło szeregu opcji pozwalających na wybór trybów, scenerii lub ustawień odnoszących się np. do jakości zdjęć lub filmów.
Przeglądając zdjęcia i filmy, jakie nagrałem tym telefonem skłonny jestem wygłosić opinię, że Samsung A5 2016 nagrywa lepsze filmy, niż robić zdjęcia...
Filmy, jak na współczesny smartfon przystało, można nagrywać w rozdzielczości 1080 p.
|
|||
Możliwości filmowe Samsunga A5 2016 wideo: mGSM.pl przez YouTube |
No to wiemy już coś o robieniu zdjęć, wiemy też o kręceniu filmów. Przy okazji zauważyłem, że Samsung A5 2016 bardzo ładnie radzi sobie z nagrywaniem stereofonicznego dźwięku podczas kręcenia. Ktoś zauważył? Jeśli nie, to polecam założyć słuchawki i jeszcze raz "rzucić uchem" na ten filmik, w szczególności na fragmenty "komunikacyjne" :)
A jak już będziemy mieli słuchawki na uszach, to może posłuchamy jakiejś muzyki?
Warto zaznaczyć, że muzyki można słuchać z wielu źródeł, jak choćby z radia, pamięci w telefonie lub plików zapisanych w chmurze, ewentualnie zewnętrznych aplikacji oferowanych w sklepie Google Play.
Jeśli chodzi o słuchawki, to korzystałem z zewnętrznych, znaczy się nie takich, które oferuje nam producent. Tamte są wciskane do uszu, a ilekroć to czynię czuję się jakoś... nieswojo. Wolę zatem klasyczne słuchawki na uszy :) Ale trzeba podkreślić, że w ogóle takowe - oferowane przez producenta - są, bo - proszę mi wierzyć - nie zawsze jest to standardem. Można je znaleźć w firmowym pudełku razem z kabelkiem USB i kostką do ładowania - i tu kolejna dobra wiadomość - do szybkiego ładowania!
Czy to już koniec dobrych wiadomości? Nie, na deser zostawiłem sobie jeszcze coś - cenę. Wiem, że w przypadku testów konsumenckich kwot nie powinniśmy podawać, bo to zahacza już o treści reklamowe, ale w tym przypadku podanie stawki, za jaką można kupić ten telefon jest bardzo istotne. Bo aby wyposażyć się w model A5 2016 trzeba mieć w portfelu lub na koncie mniej więcej 1500 zł. Czy dużo to czy niewiele za tak sprawnie działający telefon, ocenę pozostawiam Wam, Szanowni Czytelnicy...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Ze swojej strony mogę tylko napisać, że będzie mi tego modelu brakowało. Jakoś się polubiliśmy... I teraz, po kilkunastodniowej zabawie, mogę potwierdzić to, co napisałem wcześniej w tytule: to wyjątkowo dobry smartfon, za wyjątkowo przyzwoitą cenę.
materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!