A co się stanie, jeśli zdefiniujemy ograniczenia, a do naszego dziecka zadzwoni ktoś z numeru, którego nie ma na liście? Nic. Telefon zabrzęczy przez sekundę, potem informacja o rozmowie przychodzącej zniknie z ekranu, dzwoniący usłyszy sygnał zajętości (ewentualnie zostanie przekierowany na pocztę głosową), a dziecko nie znajdzie w telefonie numeru połączenia przychodzącego. Niby fajnie, ale szkoda, że komórka w ogóle dzwoni. No bo jeśli nasza pociecha trzyma telefon w kieszeni, to zdąży zauważyć, że ktoś się próbował dodzwonić. Ale już nie sprawdzi - kto. Byłoby chyba lepiej, gdyby komórka po prostu milczała...
Podobnie jest z SMS-ami - dziecko nie można przeczytać wiadomości przesłanych przez kogoś postronnego, zatem rodzic może być spokojny - o czym pisałem na początku testu. Niestety, znowu mamy jedno małe "ale" - wiadomości nie można wprawdzie odczytać, ale powiadomienie o tym, że jest jakiś nieodczytany SMS pojawia się na ekranie. Choć potem już treści wiadomości nie można nigdzie znaleźć. Po co się pojawia i robi niepotrzebne zamieszanie?
Wracając na chwilę do połączeń, nie mogę nie wspomnieć o klawiszu SOS. To specjalna ikonka, klikając na którą dziecko połączy się ze zdefiniowanym wcześniej numerem - np. mamy lub taty. Nie musi już pamiętać numeru, wystarczy jedno tapnięcie w ekran.
Dla rodziców ważne może być również to, gdzie przebywa ich pociecha. Wystarczy uruchomić opcję geolokalizacji. Wcześniej rodzic powinien pobrać na swój telefon (niestety, w grę wchodzi tylko urządzenie z Androidem) specjalną aplikację. I będzie mógł otrzymywać informacje i alerty co określoną liczbę minut.
W tym momencie warto też wspomnieć o opcji geofence. Pozwala ona na dokładne określanie bezpiecznego dla dziecka obszaru. Można zatem wyznaczyć tzw. "dziecięcą strefę bezpieczeństwa", czyli np. teren szkoły i drogę do domu. Po jej przekroczeniu, na smartfonie rodzica pojawia się informacja o tym, że nasz milusiński zboczył gdzieś z trasy...
To co, ustawiliśmy już wszystko? Można dać telefon dziecku? Uruchamiamy zatem aplikację "KidsOS" i po chwili komórka wchodzi w specjalny tryb dla dziecka.
Od tego momentu telefon można ze spokojnym sumieniem podarować dziecku. Będzie się ono mogło poruszać po wyznaczonych przez nas ścieżkach, czyli będzie używało dozwolonych i wyznaczonych wcześniej opcji. Jeśli zechce uruchomić dajmy na to dostęp do internetu w niedozwolonych godzinach... po prostu tego nie zrobi. Jakiekolwiek zmiany będą - owszem - możliwe, ale dopiero po wpisaniu kodu zabezpieczającego, który powinien znać tylko rodzic. Ale tego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć ;)
Jeśli tylko mama lub tata na to pozwolą, dziecko będzie mogło skorzystać np. z aparatu fotograficznego. Niestety, obawiam się, że będzie to czynić sporadycznie. A to z powodu jakości zdjęć, jakie można rejestrować wbudowanym w Smarty aparatem.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Mógłbym napisać, że jest słabo, ale ujmę to inaczej: widziałem aparaty, które robiły lepsze zdjęcia... Prawda, że tak ładniej napisane? :)
Choć - teoretycznie - nie powinno być tak źle, wszak opcje - jak widać na powyższych zrzutach ekranu - nie są takie ubogie. No, ale rozdzielczość... Można powiedzieć, że jakoś tak jakby z poprzedniego stulecia. Czyżby konstruktorzy sądzili, że najmłodsi nie lubią robić fotek?
Pozostaje mieć nadzieję, że najmłodsi - czyli zakładani przez producenta użytkownicy tego telefonu - nie będą chcieli chwalić się wykonywanymi tym telefonem zdjęciami, ewentualnie nie umieszczą ich choćby na portalach społecznościowych... Choć w zasadzie... jeśli pojawią się jakieś wątpliwości, to zawsze można podpisać, kto jest na zdjęciu, co nie? ;)
Wspomniane portale społecznościowe można odwiedzać, ponieważ - jeśli tylko rodzice wyrażą na to zgodę - Smarty może się łączyć z internetem przez sieć komórkową (w standardzie 2 lub 3G), albo przez Wi-Fi. I o ile z połączeniami z internetem nie miałem najmniejszych problemów, to chwilę ponarzekać muszę na jakość rozmów. Niestety, dźwięk był jakiś taki strasznie szklisty. Kilka razy w słuchawce słyszałem nawet pytanie "gdzie Ty jesteś?", ewentualnie coś w stylu "wpadłeś do jakiejś studni?". Także i moje wrażenia akustyczne były co najwyżej średnie... Nie będę ukrywał, że nie lubiłem prowadzić rozmów przez Smarty'ego...
materiał własny
- Pokaż wszystkie |
- 1
- 2
- 3
- 4
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!