Nie pamiętam, kiedy ostatni raz trzymałem w ręku telefon Motoroli. Nie pamiętam również, kiedy ostatni raz jakiś telefon tej firmy zrobił na mnie wrażenie. Najnowszą propozycję ze słynnym logo - ale już pod skrzydłami Lenovo - Moto X - polubiłem jeszcze podczas pierwszego spotkania w Berlinie, a późniejsze użytkowanie tego telefonu upewniło mnie, że Motorola powraca w wielkim stylu.

I choć mój początkowy zachwyt nieco osłabł podczas kilkutygodniowego testu, nie waham się nazwać Moto X jednym z najlepszych telefonów z Androidem, jakie możecie obecnie kupić. I choć w zasadzie tym zdaniem powinienem zakończyć recenzję, postanowiłem uczynić odwrotnie - i opowiedzieć wam, dlaczego warto brać ten model pod uwagę.
|
|||
Moto X: szybki przegląd na żywo wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Spis treści
- Obudowa, wykonanie
- Wyświetlacz
- Interfejs, aplikacje
- Wydajność, bateria
- Fotografia
- Komunikacja
- Podsumowanie
Telefon przykuwa wzrok swym wyglądem. Ma piękną, opływową linię i metalowy korpus. Tył - w zależności od wymagań i zamożności właściciela - może być pokryty miłym w dotyku tworzywem lub materiałem naturalnym - skórą czy drewnem. Mój egzemplarz jest skórzany - i muszę przyznać, że trzymanie go w dłoni to prawdziwa przyjemność. Czuć, że trzymamy przedmiot luksusowy: smartfon nie jest najlżejszy, ale skórzany tył sprawa, że świetnie leży w dłoni i... jest ciepły. Oczywiście nie mówię o cieple wytwarzanym przez czterordzeniowy procesor Qualcomma, ale mam na myśli subiektywne odczucie. Po prostu są telefony, których trzymanie sprawia przyjemność - i już.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jakość wykonania jest absolutnie perfekcyjna, wszystkie elementy spasowano idealnie. Korpus nie trzeszczy, nie ma żadnych luzów ani szpar. Bateria jest niestety niewymienna - ale w mojej ocenie trudno uznać to za wadę. Czasy, gdy używaliśmy telefonu kilka lat, wymieniając co roku baterię, minęły bezpowrotnie. Pewnym argumentem przeciwko temu rozwiązaniu może być niemożność zastąpienia rozładowanej baterii pełną, gdy jesteśmy z dala od źródła energii - ale tu z pomocą przychodzi przenośny akumulator! W przypadku Moto X jego zakup niestety nabiera sensu - ale o tym później, wróćmy do powierzchowności telefonu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Po kilkunastu dniach użytkowania przekonałem się, że obudowa Moto X jest solidna. Upadek na beton zaowocował jedynie mikroskopijną ryską na metalowym brzegu. Szkiełko chroniące ekran wciąż wygląda idealnie, choć początkowo obawiałem się o jego trwałość. Brzegi szkła wystają nieco poza obrys metalowej ramki i są narażone na uszkodzenia. Jak widać - brutalną eksploatację znoszą jednak znakomicie.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Trochę gorzej wygląda skórzany tył - jak każdy naturalny materiał, skóra nie jest zbyt odporna na zarysowania czy otarcia. Sądzę, że z czasem powierzchnia skórzanego poszycia może się nieco wytrzeć - ale to nie wada. Uważam, że naturalne materiały zużywają się z klasą i lekka patyna tylko doda szyku.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Obudowa Moto X jest solidna i pozbawiona udziwnień. Jedyną osobliwością jest pierścieniowy flesz wokół obiektywu kamery, oparty o dwie diody LED. Ma - w założeniu - dawać lepsze, rozproszone światło. Na prawym boku znajdziemy standardowe, wygodne przyciski włącznika i głośności, zaś gniazdo microUSB powędrowało na spód.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przeciwległy kraniec telefonu zajmuje wyjście słuchawkowe minijack, obok którego ukryto solidną, metalową szufladkę na kartę nanoSIM. W tym momencie nie mogę nie wspomnieć o jednej z istotniejszych wad Moto X - braku złącza na kartę pamięci.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przód telefonu - jak wspomniałem - osłania wypukłe szkiełko, w którym swego rodzaju ozdobę tworzą dwa symetryczne wycięcia, w których ukryte są głośniki. Niestety, nie mówię o głośnikach stereo, a o typowym zestawie: słuchawka plus pojedynczy przetwornik główny. Głośnik brzmi czysto, zapewni dobrą jakość połączeń w trybie głośnomówiącym, ale do słuchania muzyki już go raczej nie polecę...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ekran - już na pierwszy rzut oka - budzi pozytywne skojarzenia. Jest jasny, wyraźny, a jedynym, na co mógłbym narzekać, jest nieco zbyt intensywne podbicie barw. Kolory są nieco za jaskrawe - ale to już kwestia indywidualnych upodobań. Wyświetlacz na pewno nie zawiedzie poziomem czytelności w świetle słonecznym, zaś w nocy z powodzeniem wypełni rolę latarki. Panel dotykowy działa znakomicie - tu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Niestety, nie mogę opowiedzieć wam wiele o zestawie, jaki otrzymacie z Moto X: do testu przysłano nam tylko sam telefon. Zakładam jednak, że w pakiecie znajdzie się przynajmniej instrukcja i kabel USB...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Interfejs Moto X to marzenie ascetów. Prosto, bez udziwnień. Zamiast przekombinowanych nakładek producenta i masy fabrycznych aplikacji, z których nigdy nie skorzystamy, mamy tu czystego Androida. Ponadstandardowym dodatkiem są jedynie dwie (dosłownie dwie!) aplikacje od Motoroli. W odróżnieniu od propozycji konkurentów - bardzo przydatne. Jedna z nich zawiaduje interfejsem sterowania głosowego - którego działanie można porównać z Siri czy Cortaną. Niestety również w zakresie ilości obsługiwanych języków...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Druga z apek pomoże w "przesiadce" na Moto X z naszego starego smartfona. I to by było na tyle? Mało? Osobiście wolę samodzielnie zainstalować tylko to, czego potrzebuję, zamiast użerać się z masą dodatków, których nie chcę i nie mogę w prosty sposób odinstalować!
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Interfejs wyposażono w standardowy pasek powiadomień i równie klasyczny panel przełączników - niestety pozbawiony możliwości edycji zawartości i układu. Podobnie standardowy jest zasobnik z aplikacjami - ale w nim zabrakło mi możliwości tworzenia folderów. Te mogą powstawać wyłącznie na pulpitach - poprzez "naciągnięcie" na siebie dwóch ikon. Edycja pulpitów jest banalnie łatwa: wystarczy przytrzymać palec na wolnej przestrzeni, by pojawiły się skróty do dodawania widżetów, zmiany tapety i ustawień Google Now. Po jego konfiguracji, zyskujemy szybki dostęp do wyszukiwania po dłuższym przytrzymaniu klawisza "Home". Przyciski systemowe wyświetlane są na ekranie, ale w odróżnieniu od telefonów LG, nie ma możliwości zmiany ich układu czy wyglądu. Szkoda...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Warto poświęcić chwilę sprytnemu ekranowi blokady. Nie znajdziemy na nim skrótów, ale za to widzimy tam powiadomienia. Co więcej, treść powiadomień można przejrzeć bez wybudzania ekranu - wystarczy przesunąć odpowiednią ikonkę, by np. przeczytać otrzymaną wiadomość. Funkcja ta jest w dodatku energooszczędna. Dzięki zastosowaniu matrycy AMOLED, podświetlane są wyłącznie piksele tworzące treść powiadomienia - reszta ekranu jest wyłączona. To, że ekran jest uśpiony, nie oznacza, że telefon nie czuwa. Wokół wyświetlacza są czujniki wykrywające ruch. Przesunięcie ręką w pobliżu ekranu powoduje wyświetlenie godziny i ikony odblokowania.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Podobnym gestem wyciszymy również dzwonek nadchodzącego połączenia. Czujniki zapobiegają ponadto wygaszeniu ekranu, gdy spoglądamy na telefon. Inny sensor pozwala z kolei uruchomić aparat poprzez dwukrotne obrócenie telefonu w dłoni. Kolejną ważną funkcją mogłoby się stać sterowanie głosowe. Niestety, działa ono tylko w kilku językach. Obsługiwane są wyłącznie angielski, niemiecki, francuski, hiszpański i włoski. W żadnym z nich nie okazałem się wystarczająco biegły, by wypróbować możliwość sterowania głosowego - ale podczas prezentacji widziałem, że funkcja działała całkiem nieźle.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ciekawym rozwinięciem interfejsu jest Moto Assist. Asysta pozwala na zdefiniowanie określonych zachowań telefonu w różnych okolicznościach: podczas spotkania, w nocy czy w czasie jazdy samochodem. Możemy zdefiniować np. wyciszenie dzwonków podczas spotkania, przygaszenie ekranu w nocy, zaś w domu - głosowy odczyt SMS-ów. Użytkownicy komputerowej przeglądarki Chrome mogą ponadto zainstalować rozszerzenie Motorola Connect, które pozwoli na zarządzanie połączeniami i wiadomościami z poziomu komputera. To jednak drobiazgi - najważniejszą cechą całego interfejsu Moto X jest płynność działania.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Możliwości telefonu dość celnie podsumował popularny benchmark AnTuTu, określając Moto X mianem potwora. I faktycznie, jest to jeden z najwydajniejszych telefonów na rynku. Tu właściwie nie ma się nad czym rozwodzić - trudno znaleźć aplikację czy grę, która wprawiłaby Moto X w zakłopotanie. O możliwościach Moto X najlepiej świadczy to, iż nawet podczas wytężonej pracy telefon nagrzewa się tylko w minimalnym stopniu. Czyżby skórzana okładzina tłumiła ciepło? A może po prostu telefon mało się nagrzewa...?
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nieco niżej muszę niestety ocenić wydajność baterii. Nawykiem użytkownika Moto X będzie zapewne ładowanie telefonu każdej nocy... Nawet przy oszczędnym użytkowaniu trudno osiągnąć czas pracy dłuższy, niż 25-30 godzin. Dlatego właśnie kilka akapitów wcześniej sugerowałem zakup power-banku. I jeszcze mała ciekawostka: nie ma możliwości wyświetlenia zasobu energii wyrażonego procentami. Dziwne...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Poza baterią, delikatne rozczarowanie zafundował mi również aparat fotograficzny Moto X. Nie chodzi mi w tym momencie o jakość zdjęć - tej nie można wiele zarzucić. Drażniło mnie przesadnie uproszczone menu aparatu - w postaci wirtualnego koła wysuwanego z boku ekranu. Jego obsługa nie jest najwygodniejsza. Brakowało mi także możliwości zmiany sposobu wyzwalania migawki - mamy do dyspozycji jedynie "tapnięcie" w dowolny punkt ekranu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ewentualnie, można jeszcze wywołać na ekranie ramkę do samodzielnego ustawienia ekspozycji i ostrości w wybranym punkcie... Aparat nie oferuje zbyt szerokich możliwości: ma funkcję panoramy, HDR (także automatyczny) oraz przełącznik lampy doświetlającej i geotagowania. To w zasadzie wszystkie funkcje, nie licząc oczywistej możliwości zmiany rozdzielczości zapisu. Producent przygotował odpowiedni "samouczek" demonstrujący sposób obsługi aparatu, ale nawet jego przejrzenie nie sprawiło, bym polubił ten przesadnie uproszczony interfejs.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Fotografując nie zauważyłem również korzyści płynących z zastosowania dwóch diod LED połączonych przezroczystym pierścieniem, który w założeniu miał rozpraszać światło. Mimo wszystko - ma ono podobny stopień skupienia jak z klasycznej, pojedynczej diody...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Aparat broni się jednak znakomitą szybkością działania oraz - jak już wspomniałem - dobrą jakością zdjęć. Kolory są naturalne, odwzorowanie szczegółów dokładne, nie widać zaburzeń w geometrii obrazu. Auotofokus reaguje błyskawicznie, ale nie radzi sobie z ujęciami makro. Nie jest w stanie złapać ostrości bliżej, niż 30-40 cm od obiektu. Aparat nie najlepiej sprawdzi się również po zmroku - ale to typowa przypadłość telefonicznych kamer... Poniżej możecie obejrzeć kilka przykładowych zdjęć oraz filmy. Więcej znajdziecie w katalogu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Dodam, że istnieje możliwość zapisu filmów nie tylko FullHD, ale również 4K i w zwolnionym tempie. Jakości klipów trudno cokolwiek zarzucać - ale proponuję nie próbować używania zoomu podczas zapisu. Trudno wykonać zbliżenie, nie poruszając telefonem. Proponuję również trzymać się uniwersalnej dla większości telefonicznych kamer zasady: nagrywamy tylko przy dobrym świetle!
|
|
|
|
|||
Moto X: Przykładowe filmy wideo: mGSM.pl przez YouTube |
|
|||
Moto X: Film w zwolnionym tempie wideo: mGSM.pl przez YouTube |
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
A jak Moto X spisuje się jako telefon? Bez zarzutu! Nie ma problemów z utrzymywaniem zasięgu sieci komórkowych czy WLAN, jakość dźwięku jest znakomita... Do kompletu mamy pomysłowy dialer łączący wpisywane znaki z wpisami z książki telefonicznej oraz domyślnie witający nas listą ulubionych kontaktów z Google... W zasadzie ideał. Czego brakuje? Może możliwości modyfikacji klawiatury SMS bez konieczności pobierania zamiennika z Google Play? Ale zaraz - zamiast tradycyjnego wpisywania możemy przecież podyktować treść wiadomości lub skorzystać z pisania gestami a'la Swype. A zatem raczej nie ma powodów do narzekania... Ważnym atutem Moto X może być również aktualność oprogramowania. Producent zapowiada, że aktualizacje będą dostępne błyskawicznie - niemal równo ze smartfonami Nexus.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ostatnią z zalet Moto X może być jej cena. W USA smartfon kosztuje niecałe 500 dolarów, u nas - poniżej 2 tys. zł. Ceny zapewne niebawem jeszcze nieco spadną, co uczyni z Moto X naprawdę atrakcyjną propozycję. Telefon ma wiele zalet: jest znakomicie wystylizowany i wykonany, ma dobry ekran i znośny aparat fotograficzny. Jest jednym z najwydajniejszych smartfonów na rynku, korzysta z niemal czystego Androida i będzie często aktualizowany. Słabszą stroną Moto X jest w mojej ocenie jedynie bateria, ponarzekał bym również na brak gniazda na kartę microSD. Ale poza tym - bomba, czy - jak twierdzi AnTuTu - potwór. Jeśli szukacie mocnego smartfonu o kompaktowych wymiarach, Motorola ma coś dla was!
|
|||
Moto X: wrażenia z użytkowania wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Mat. własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!