LG L5100
Recenzja

Opublikowane:

Urocza cegiełka

Podczas dwóch ostatnich edycji targów CeBIT w Hanowerze, oprócz wizyt na stoiskach firm doskonale znanych polskim użytkownikom telefonów komórkowych, zawsze z ciekawością oglądałem ofertę komórek firmy LG. Za każdym razem zastanawiałem się, kiedy w końcu komórki LG zaistnieją w Polsce na większą skalę.

Wygląda na to, że czas podchodów się skończył, bo w naszych sieciach komórkowych można już kupić kilka modeli z logo LG. A najbardziej zaawansowanym z nich jest LG L5100 z obracaną klapką. To dość podobne rozwiązanie do tego, jakie zastosowano w Nokii 6260, której test również prezentujemy w tym numerze.

Nie oznacza to jednak, że dwuzakresowy (GSM 900/1800 MHz) L5100 jest kopią wspomnianej Nokii. Pierwsze, co w przypadku LG można zauważyć, to dość typowy dla dalekowschodnich producentów wzorniczy przepych i dbałość o detale. Jednym to się podoba, innym nie, ale o gustach trudno dyskutować. Mnie w każdym razie LG L5100 od razu bardzo się spodobał, choć ma spore rozmiary, a jeden z kolegów nazwał go cegiełką. Obudowa w trzech odcieniach szarości i satynowanego srebra, do tego kilka elementów na wysoki połysk sprawiają, że telefon wygląda naprawdę efektownie.

Nawet potężny zawias, na którym obraca się klapka, wygląda OK. Widać, że projektanci LG doszli do wniosku, że skoro nie da się, bez szkody dla trwałości komórki, zrobić małego i delikatnego „zawiaska”, to trzeba go powiększyć i wyeksponować. Niech będzie elementem harmonijnie łączącym klapkę z główną częścią telefonu. Dzięki powiększeniu zawiasu udało się w nim zmieścić obiektyw aparatu i lampkę do zdjęć w ciemnościach. A wracając do połączenia klapki z telefonem – chyba jeszcze żaden telefon po otwarciu klapki nie wyglądał tak zgrabnie. Klapka otwiera się pod nieco mniejszym kątem niż w innych telefonach, ale dzięki temu w czasie rozmowy telefon znacznie lepiej przylega do twarzy. Według mnie to zaleta.

Na wierzchu klapki znajduje się kolorowy wyświetlacz (96x96 pikseli, 65 tys. kolorów). W trybie spoczynku, po naciśnięciu klawisza regulującego głośność dźwięku (umieszczony jest na lewym boku obudowy), na kilka sekund włącza się podświetlenie zewnętrznego wyświetlacza. Widać wtedy na nim aktualną godzinę oraz ikony informujące o stanie telefonu (sieć, akumulator, budzik itp.). Prezentowane są na nim numery lub opisy z książki telefonicznej, a nawet zdjęcia z nimi powiązane. Wyświetlacz zewnętrzny sygnalizuje też nieodebrane połączenia i odebrane wiadomości. Jednak informacja o nieodebranym połączeniu widoczna jest na zewnętrznym wyświetlaczu zaledwie przez kilka sekund po próbie połączenia. Później wyświetlacz gaśnie i telefon w żaden sposób nie sygnalizuje, że ktoś się do nas „dobijał”. Podobnie z informacją o nowej wiadomości. Dla porównania w Samsungu SGHY-E330, również wyposażonym w zewnętrzny wyświetlacz, informacja o nieodebranym połączeniu czy wiadomości wyświetlana jest duuuużo dłużej. Choć jeśli się zastanowić, to czas wyświetlania takiej informacji praktycznie nie ma znaczenia, poza... dodatkowym zużyciem prądu.

Gdy LG leży z zamkniętą klapką, obiektyw aparatu spogląda do tyłu, a po otwarciu klapki widzimy go wycelowanego w naszą twarz. Wszystko dlatego, że połączony jest on z klapką. Trudno jednoznacznie ocenić, czy takie rozwiązanie to niepotrzebna komplikacja, czy rzecz praktyczna i użyteczna. Powiedzmy, że przez chwilę chcemy poużywać LG L5100 jako aparatu cyfrowego. Zachęcać może do tego duża matryca licząca niemal 1,3 miliona pikseli. Maksymalna wielkość zdjęć, jakie można wykonać tym aparatem, to 1280x960 px. Bierzemy go w dłoń niczym kieszonkowy aparacik i nawet bez obracania klapki, na zewnętrznym wyświetlaczu, możemy oglądać obraz z obiektywu. Wystarczy tylko nacisnąć klawisz oznaczony ikoną aparatu. W normalnym, komórkowym położeniu urządzenia znajduje się on na prawym boku, a teraz na górze – mniej więcej tam, gdzie w większości aparatów jest spust migawki. Po chwili można już cykać fotki. Żeby lepiej widzieć to, co fotografujemy, można otworzyć klapkę, obrócić ją o 180 st. i ponownie zamknąć – wtedy mamy ekran większy niż w niejednym prawdziwym aparacie cyfrowym.

LG L5100 to kolejna komórka, której wbudowany aparat cyfrowy pod względem oferowanych funkcji wypada nie gorzej niż tanie aparaty cyfrowe. Mamy 6-stopniową regulację jasności ujęcia i 5 ustawień balansu bieli. Oprócz zdjęć w pełnym kolorze, możemy zrobić fotki w odcieniach szarości, sepii, błękitu i jako negatyw. Jest też możliwość wykonywania zdjęć w ramkach – do zabawnych MMS-ów jak znalazł. Dostępna jest też funkcja zdjęć seryjnych oraz samowyzwalacz z regulowanym czasem opóźnienia.

Aparat cyfrowy w L5100 ma również opcję nagrywania sekwencji wideo. I tu również mamy podobne możliwości rozjaśniania lub ściemniania, wyboru balansu bieli czy kolorystyki. Sekwencje wideo można kręcić w trzech trybach: QCIF (176x44 pikseli) S-QCIF (128x96 piks.) oraz jako wideo MMS.

Dość sporo miejsca poświęciłem fotograficznym aspektom LG L5100, ale nie powinno to dziwić, szczególnie gdy urządzenie położymy wyświetlaczem do dołu – okazuje się wtedy, że to, co chcielibyśmy nazwać tyłem telefonu, jest przodem aparatu cyfrowego. Wzornictwo nie pozostawia żadnych wątpliwości. Podobny patent na takie komórko-aparaty zastosował już Sony Ericsson w kilku opisywanych na naszych łamach urządzeniach (m.in. S700i czy K700i).

Ale na fotografowaniu możliwości L5100 się nie kończą. Telefon obsługuje też WAP i GPRS. Komfort surfowania gwarantuje duży wewnętrzny wyświetlacz – to prawdziwa ekstraklasa i chyba najmocniejszy punkt telefonu. Ma wielkość 176x220 pikseli i wyświetla obrazy aż w 262 tys. kolorów. Naprawdę miło na niego popatrzeć. Wyśmienicie prezentuje się na nim menu złożone z dziewięciu animowanych ikon. Dalsze poziomy to listy opcji. Dzięki dużemu rozmiarowi wyświetlacza jednocześnie widzimy aż siedem z nich, pasek z opisem działania klawiszy funkcyjnych, a u góry mieści się jeszcze wyraźne oznakowanie (ikona i tekst) menu, w którym akurat jesteśmy. Struktura menu nie odbiega raczej od standardów, więc obsługa telefonu możliwa jest w zasadzie bez studiowania instrukcji.

Ciekawiło mnie, czy programiści LG, tak samo jak fachowcy z Samsunga, uraczą nas koniecznością wyłączania słownika T9 za każdym razem, gdy zaczynamy pisać nowego SMS-a. Początkowo wyglądało, że w L5100 można wyłączyć słownik na stałe. W ustawieniach T9 jako ostatnia opcja występuje: Funkcja T9 wyłączona. Tylko źle wróżyło jej umieszczenie w opcjach nowo otwartej wiadomości. No i rzeczywiście, zaczynając nowego SMS-a, znów trzeba wyłączyć T9. Nie pojmuję, dlaczego zmusza się mnie do korzystania z tego słownika. Bynajmniej nie chcę, żeby słownika nie było, chodzi mi tylko o to, by użytkownik telefonu mógł sobie wybrać odpowiadające mu ustawienie. A tak, wygląda jakby ktoś chciał zagrać na nosie tym, co tradycyjnie wklepują wiadomości. A duża i wygodna klawiatura L5100 aż sama się prosi o wklepywanie SMS-ów po staremu.

LG L5100 jest wyposażony w duży klawisz nawigacyjny z umieszczonym w środku klawiszem OK. To jest to, czego brakuje mi w komórkach Samsunga. Klawisz nawigacyjny oraz klawisze funkcyjne działają pewnie i precyzyjnie. Generalnie obsługa tego telefonu to czysta przyjemność. Co prawda, niektórym może „opaść szczęka”, gdy wystukując numer telefonu na wyświetlaczu, zobaczą cyferki we wszystkich kolorach tęczy. Toż to patent świetny do komórki dla przedszkolaka. No, chyba że L5100 kierowany jest do tej grupy użytkowników, ale jakoś wzornictwo i oferowane funkcje świadczą o czymś innym.

Dużo więcej spodziewałem się po wewnętrznej książce telefonicznej tego telefonu z pamięcią 24 MB. Tymczasem w telefonie można zapisać tylko 255 kontaktów. Każdy może składać się z trzech numerów telefonów, adresu e-mail, notatki oraz zdjęcia wyświetlanego przy identyfikacji przychodzących połączeń. Wpisy można przyporządkowywać do grup (np. rodzina, przyjaciele), a grupom można przypisać indywidualne dzwonki. Korzystanie z L5100 ułatwiają m.in. modyfikowane przez użytkownika profile, funkcja głosowego wybierania numerów, kalendarz, alarmy czy przelicznik walut i jednostek oraz dyktafon.

Na koniec zostawiłem największy minus tego telefonu – za słaby akumulator. Już po dniu intensywnego używania telefonu użytkownik zaczyna się zastanawiać, czy akumulator Li-Ion 950 mAh wytrzyma kolejny dzień. Podawany przez producenta czas rozmów rzędu 150 minut optymistycznie nie nastraja. To raczej telefon dla osób umiarkowanie rozmawiających. Za mniej istotną wadę można uznać brak gniazda na kartę pamięci. Z drugiej strony, w zestawie są kabelki (USB i szeregowy) pozwalający szybko połączyć telefon z komputerem i przełożyć zdjęcia na dysk.

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Wojciech Markos Markiewicz
Ten artykuł nie ma jeszcze opinii. Bądź pierwszy i zapoczątkuj dyskusję!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A

 Niestety, ale nie ma jeszcze żadnych opinii.

 Dodaj swoją opinię!


mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies