Lenovo Moto Z Play Dual SIM
Recenzja

Gdyby nie Moto Mods...

Lenovo Moto Z Play to smartfonowy kameleon. Potrafi się zmieniać, zależnie od naszych potrzeb. Możliwość współpracy z wymiennymi modułami Moto Mods to najważniejsza zaleta tego telefonu. Ale są jeszcze inne...

Lenovo Moto Z Play
Lenovo Moto Z Play fot. Adam Łukowski/mGSM.pl

Moto Z Play to model z pierwszej serii modułowych telefonów, zaprezentowanych w 2016 roku przez Lenovo. Wraz z nim poznaliśmy jeszcze Moto Z oraz Moto Z Force. Moto Z Play jest najtańszy z tej trójki, stanowiąc najrozsądniejszą pod względem kosztów możliwość wejścia w świat Moto Mods.

Na razie wymiennych modułów jest tylko kilka, ale Lenovo zapowiada, że już wkrótce pojawią się kolejne - ma ich być kilkanaście. Kolejne - zapewne w drodze, bowiem Lenovo umożliwiło ich konstruowanie firmom zewnętrznym, zapowiadając jednocześnie, że rozwiązanie będzie wspierane przynajmniej przez kolejne trzy lata - co wskazuje, że trafi też do kolejnych modeli marki Moto. O modułowości - opowiem za chwilę, na razie przyjrzyjmy się Moto Z Play.


Spis treści

R E K L A M A

Budowa, wykonanie, skaner biometryczny

Moto Z Play trafia do nabywcy w estetycznym opakowaniu, w którym znalazł się odrobinę niekonwencjonalny zestaw. Wraz z telefonem otrzymujemy jeden z Moto Mods.

To najprostszy z modułów, zwany Style Mod. Najkrócej ujmując, jest to wymienny panel tylny, który możemy założyć na telefon, by nadać mu inny wygląd.

Takich Style Modów Lenovo oferuje kilka, zatem łatwo będziemy mogli nadać naszemu smartfonowi indywidualny styl. "Plecki", które znajdziemy w zestawie, są pokryte tworzywem z dość głęboko tłoczoną fakturą, zapewniającą pewniejszy chwyt telefonu. Ale nie tylko. Co jeszcze - dowiecie się za moment, a ja przejdę do pierwszego elementu, który mnie naprawdę wkurzył.

Tak, znów "przyczepię" się do USB-C - takie złącze ma oczywiście nasz telefon. Jestem w stanie pogodzić się z faktem, że to wciąż dość nowy standard i akcesoriów nie da się kupić "na każdym rogu ulicy", ale to, co zrobiło Lenovo, może nas mocno rozczarować. W komplecie nie ma przewodu do wymiany danych z komputerem! Owszem, mamy zasilacz z wyjściem USB-C, w dodatku obsługujący szybkie ładowanie - ale cóż z tego, skoro przewód jest w nim zamontowany na stałe?

Czy naprawdę nie dało się wyprodukować ładowarki z odłączanym kabelkiem, jak u większości konkurentów?! Chciałbym wierzyć, że to przypadek, że w zestawach, które trafiają do sklepów przewód jest - ale szczerze mówiąc, podejrzewam, że producent próbuje zmusić nas do dodatkowego zakupu akcesorium, które dla większości z nas jest niezbędne. Pominę już fakt, że ładowarka ma nietypowy kształt i może nie pasować do niektórych gniazd cieciowych, szczególnie w tzw. listwach.

Owszem, do wymiany plików można korzystać z chmury, można też po prostu wyjąć kartę microSD i użyć czytnika w komputerze... Ale nie zawsze jest to możliwe! Cóż, przełknijmy tą gorzką pigułkę i rzućmy okiem na gniazdo kart, skoro już o nich wspomniałem. To z kolei coś, co muszę pochwalić. Gniazdo kart bardzo mnie zaskoczyło.

Testowałem Moto Z Play w wersji DualSIM, a umieszczony na górnej ściance, szufladkowy slot kart wydał mi się początkowo rozwiązaniem hybrydowym. Wyjmowana za pomocą dołączanej do zestawu praktycznej i estetycznej igły szufladka jest niewielka i niezbyt długa. Jednak mimo swych skromnych rozmiarów mieści trzy karty - zatem nie ma mowy o hybrydowym slocie.

Moto pokazuje konkurentom, że jednak można zaprojektować złącza kart tak, by ułożyć je warstwowo i - zachowując niewielkie wymiary gniazda - dać nabywcy możliwość skorzystania z dwóch kart SIM i rozszerzenia pamięci jednocześnie. Brawo! Co więcej, gniazdo i szufladkę zaprojektowano w sposób sprawiający, że montaż kart jest naprawdę łatwy. Czyli jednak można...

Nie wspomniałem jeszcze o stylizacji telefonu - a ją również muszę pochwalić. Moto Z Play jest urodziwym smartfonem. Obudowę oparto o metalową ramkę otoczoną błyszczącą fazą, natomiast przód i tył pokryto taflami szkła. Tylne szkło otrzymało ciekawy deseń układający się w koncentryczne kręgi i pięknie mieniący się w słońcu. Niestety, możliwość korzystania z wymiennych modułów Moto Mods została tu okupiona dodatkowymi elementami, szpecącymi nieco telefon.

W dole tylnej ścianki znajduje się dość duży zespół kilkunastu styków, zapewniających mocowanie modułu i połączenie go z telefonem. Wyżej mamy natomiast mocno wystającą, okrągłą ramkę, w którą wkomponowano obiektyw aparatu fotograficznego oraz towarzyszącą mu podwójną diodę LED. Zwykle krytykuję wystające aparaty - zaburzają bowiem linię telefonu, a w dodatku są narażone na uszkodzenia...

Tym razem będzie inaczej. Wystający aparat stanowi dodatkowy element mocujący wymienne moduły, a do tego jest bardzo charakterystycznym znakiem rozpoznawczym modułowych Moto. Ponadto, po założeniu wspomnianego już panelu Style Mod - przestaje wystawać, "znikając" w obrysie dodatkowych "pleców". A te warto mieć z trzech powodów.

Po pierwsze, śliczne tylne szkiełko - jak zauważyłem - można zarysować. Mój testowy egzemplarz zdążył się już przewinąć przez ręce kilku innych testerów - i niestety udało im się go zarysować. Po drugie, szklany tył dość obficie "kolekcjonuje" ślady palców. Po trzecie - Moto Z Play z dołożonym panelem zdecydowanie lepiej leży w dłoni!

Tak, moim zdaniem, trzymanie "gołego" telefonu nie jest zbyt wygodne. Obudowa jest smukła, ale płaski tył z wyraźną, ostrą krawędzią nie zapewnia dobrego chwytu. Po założeniu Style Mod to już inna bajka, a jeśli wybierzecie tył wykonany np. z drewna - telefon wciąż będzie wyglądał szałowo i niecodziennie.

Tylna ścianka skrywa jeszcze jedną tajemnicę. Na dole, przy samym brzegu, zauważymy otworek mikrofonu. Producent miał zapewne powody, by umieścić go właśnie tam, ale nie jest to chyba najszczęśliwsza lokalizacja.

Mikrofon wymaga wycięcia w Moto Modach, a do tego - dość łatwo o nieświadome zasłonięcie go dłonią. Efekty możecie "podziwiać" w jednym z filmików, które publikuję w rozdziale na temat fotografii i wideo. Sytuację ratuje drugi mikrofon - na górnej ściance - ale nie zawsze daje radę.

A skoro już zaglądamy na boki... Lewa strona telefonu jest całkowicie gładka, zaś na dolnej ściance znajdziemy port USB-C i wyjście minijack, a nieopodal nich wygrawerowano dane, które musiały znaleźć się na obudowie telefonu.

U góry, jak już wiecie, mamy mikrofon i szufladkę kart, zaś na prawym boku zamontowano klawisze włącznika i głośności. Są podobnej wielkości, w równych odstępach - ale łatwo jej odróżnić, bowiem włącznik otrzymał rowkowaną powierzchnię. Klawisze są wygodne i pracują znakomicie.

R E K L A M A

Wyświetlacz, system

Czas spojrzeć na przód telefonu. Mamy tu ciemną taflę, przeciętą kilkoma elementami. Nad wyświetlaczem zauważymy logo oraz jedyny głośnik telefonu, a obok niego, symetrycznie rozmieszczone elementy przedniej kamery - obiektyw i diodę doświetlającą. Pod ekranem umieszczono natomiast kwadratową płytkę skanera biometrycznego.

Niestety, czytnik ten ma tylko jedną rolę - ochronę telefonu przed niepowołanym dostępem. Można nim wygaszać oraz wybudzać interfejs, ale by skorzystać z klawisza "home" musimy już "tapnąć" nieco wyżej, w roboczą powierzchnię ekranu.

Klawisze systemowe są na wyświetlaczu, co - w połączeniu z umiejscowieniem czytnika palca - powoduje niewielki zamęt.

Dość długo oswajałem się z tym, że płytka sensora nie jest jednocześnie klawiszem systemowym. W tym wypadku - chyba wolałbym, by klawisze systemowe trafiły pod ekran, a czytnik miał podwójną funkcję. Byłoby wygodniej.

Na pocieszenie - sensor działa szybko i pewnie, do jego funkcjonowania nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie mam ich również w odniesieniu do jakości wykonania i montażu Moto Z Play.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym znów na coś nie ponarzekał: Brak diody powiadomień! Warto również zwrócić uwagę na masę telefonu. Jest słuszna i wynosi 165 g.

Wyświetlacz w Moto Z Play jest rozwiązaniem kompromisowym, pomiędzy wysoką rozdzielczością a energooszczędnością. Innymi słowy, zastosowano tu 5,5-calową matrycę full HD. To naprawdę wystarczy! Po co nam QHD, skoro FHD zapewnia naprawdę dobrą ostrość i gładkość krawędzi obrazu? Nie ma na co narzekać, ale miłośnicy wielkich liczb mogą być nieco zawiedzeni.

Ekran wykonano w technologii AMOLED, dzięki której - poza niskim zapotrzebowaniem na energię - możemy się cieszyć dobrym nasyceniem barw i głębią czerni. Nie będę narzekał ani na poziomy jasności, ani na kąty czytelności, choć zauważyłem lekkie przebarwienie bieli, ale dopiero w pobliżu 160-170 stopni.

Nikt nie patrzy na telefon pod takim kątem. Szkło ekranu jest odporne na zarysowania i zapewnia dobry poślizg palca, ale z drugiej strony - dość łatwo się brudzi. Na pocieszenie - równie łatwo je oczyścić, a panel dotykowy nie powoduje irytacji - pracuje znakomicie.

Znakomicie pracuje również system operacyjny. Pomimo tego, że Moto Z Play nie ma ambicji bycia demonem wydajności, system pracuje aksamitnie gładko. Nie zauważyłem żadnych przycinek, większość gier działała bez zarzutu, nie mówiąc już o czysto użytkowych aplikacjach. Moto daje nam interfejs Androida w czystej postaci.

Bez aplikacji - śmieci, bez nakładek, bez zbędnych bajerów. Lubię to podejście - nie musimy "oczyszczać" nowego telefonu, ale jeśli będziemy chcieli coś w nim zmienić - pobierzemy tylko to, czego naprawdę potrzebujemy.

Wszystko pozostawiono w nietkniętej postaci, a jedyne braki, które odczuwałem - to niemożność edycji układu skrótów w wysuwanym z góry panelu oraz tworzenia folderów w zasobniku aplikacji.

Wspominając o "czystości" interfejsu pominąłem jednak pewien detal, który mimo wszystko producent "przemycił" do niego. Chodzi o aplikację Moto, w której zgrupowano kilka dodatkowych funkcji, ułatwiających obsługę telefonu. Mamy w niej m.in. sterowanie gestami. Można np. przełączać latarkę poprzez odpowiednie potrząśnięcie telefonem, albo uruchomić aparat ruchem nadgarstka.

Przewidziano także możliwość pomniejszenia ekranu do obsługi jedną ręką, wprowadzono także specjalny, energooszczędny sposób wyświetlania powiadomień. Te mogą być prezentowane na wygaszonym ekranie, ujawniając się w momencie, gdy zbliżymy rękę do telefonu.

Powiadomienia są monochromatyczne, dzięki czemu podczas ich wyświetlania ekran pobiera minimalną ilość energii. Nie trzeba podświetlać go w całości, co wprost przekłada się na czas pracy baterii. Aplikacja Moto pozwala także na sterowanie za pomocą komend głosowych i oczywiście na zarządzanie ilością wyświetlanych powiadomień.

R E K L A M A

Wydajność, bateria, komunikacja

Jak już wspomniałem, Moto Z Play nie jest mistrzem w dziedzinie wydajności. Zastosowano tu procesor Snapdragon 625, który nad możliwości obliczeniowe przedkłada energooszczędność. Mimo to, nie mogę powiedzieć, że Z Play jest telefonem powolnym.

Wręcz przeciwnie - "lekki" i dobrze zoptymalizowany system sprawia, że mamy wrażenie obcowania ze zdecydowanie mocniejszą maszyną. Nie trzeba obawiać się spowolnień pracy, choć oczywiście niektóre, bardziej wymagające gry mogą spowodować zadyszkę i - o ile jest taka możliwość - warto użyć trybu z niższą ilością detali w grafice.

Moto Z Play nie ma absolutnie żadnego problemu z obsługą aplikacji systemowych czy użytkowych - tu wydajność jest sprawą drugorzędną. Co ważne - telefon nagrzewa się tylko nieznacznie - i to dopiero przy większym obciążeniu.

Nie można narzekać na ilość pamięci przeznaczonej na dane. System bez dodatków "kradnie" niewiele, a wbudowany nośnik 32 GB zawsze można rozbudować kartą microSD - przypominam: Bez rezygnowania z DualSIM.

Warto dodać, że port USB-C w Moto Z Play pracuje w standardzie USB-C 3.1 - dzięki czemu oferuje szybki transfer plików. Sęk w tym, że - jak pamiętamy - w zestawie brakuje odpowiedniego przewodu i musimy kupić go osobno.

Jest jeszcze jednak coś, w czym Moto Z Play jest prawdziwym mistrzem. To czas pracy akumulatora.

Telefon ma niewysiloną specyfikację, mało "łakomy" system, a do tego - pomimo smukłości obudowy - udało się w niej zmieścić baterię o pojemności 3510 mAh. Niby nic imponującego - a jednak! Moto Z Play w normalnym trybie użytkowania może pracować nawet do 3 dni!

Tak, to jeden z nielicznych, długodystansowych smartfonów z baterią o średniej pojemności. Przy intensywnym użytkowaniu, z włączonymi wszystkimi modułami, z dwoma kartami SIM i częstym wykorzystywaniem aparatu fotograficznego, Moto Z Play i tak wytrzyma ponad dobę. Jeśli spróbujemy kilku sztuczek odciążających urządzenie - telefon będzie w stanie popracować nawet ponad 4 dni.

Po prostu rewelacja - a pamiętajmy, że nie ma tu żadnych czarów w rodzaju powiększonego akumulatora czy mocno zaawansowanych rozwiązań zarządzania zasilaniem. Baterię można ładować w trybie przyspieszonym, ale bezprzewodowo - już niestety nie.

W roli narzędzia komunikacji Moto Z Play sprawdza się idealnie. Telefon zapewnia bardzo dobrą jakość dźwięku podczas rozmów, nie ma problemów z utrzymywaniem zasięgu, a do tego dysponuje skutecznym algorytmem eliminacji szumów. W trybie głośnomówiącym jest nieznacznie słabiej - głośnik mógłby mieć większą moc. Niestety, jest jeden - trudno zatem oczekiwać tu cudów.

Generalnie, wystarczy do prowadzenia rozmowy podczas jazdy samochodem, ale w gwarniejszym otoczeniu lepiej użyć słuchawki. Nie polecałbym też tego głośnika do słuchania muzyki.

Jakość dźwięku na wyjściu słuchawkowym jest poprawna, podobnie jak działanie modułów Wi-Fi, Bluetooth czy GPS. Nie narzekam również na komfort komunikacji tekstowej - fabryczna (a właściwie - systemowa) klawiatura działa pewnie, bez zarzutu.

Obsługa DualSIM jest łatwa - temu trybowi przypisano dedykowaną pozycję w menu ustawień. Każdej z kart możemy oczywiście przypisać domyślne działanie, ale opcje wzbogacono o możliwość automatycznego wyboru optymalnej karty do rozmów - czyli tej, której sieć zapewni lepszą jakość w danym momencie.

R E K L A M A

Fotografia, wideo

Moto Z Play sprawdzi się również w dziedzinie fotografii. Telefon robi zdjęcia o naprawdę dobrej jakości, choć nie dysponuje optyczną stabilizacją obrazu. Mimo to, zdjęciom nie brak szczegółów, a barwy są odwzorowywane poprawnie.

Do zdjęć wykonywanych w świetle dziennym nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń, natomiast w ujęciach nocnych może już niestety pojawić się szum, a algorytmy oczyszczania obrazu zgubią po drodze sporo detali na ujęciu. Mimo to, zdjęcia wciąż cieszą oko i trudno im wiele zarzucić. Wady ujawniają się dopiero przy dużym powiększeniu.

Nieco bardziej dokuczliwe jest niepewne ustawianie ostrości. Pomimo zastosowania zaawansowanego, hybrydowego systemu AF (PDAF + laser), Moto Z Play dość często ma problemy z poprawnym ustawieniem ostrości za pierwszym podejściem. Czasem trzeba niestety kilku prób, by układ AF zadziałał tak, jak oczekujemy.

Rzadko - ale jednak - zdarzają się również problemy z balansem bieli, tu również automatyka nie zawsze "złapie" za pierwszym podejściem. Receptą na to jest tryb manualny, który znajdziemy w interfejsie aparatu. Obsługa jest łatwa, wszystkie opcje ułożono w czytelne półkola, ułatwiające ustawienie pożądanych parametrów.

Interfejs aparatu jest prosty - ustawienia niezwiązane z samym zdjęciem zgrupowano w wysuwanym z boku menu, zaś przełączniki trybu pracy aparatu znajdziemy pod ikoną w dolnym rogu ekranu.

Mamy również do dyspozycji "kursor", który poza wybieraniem punktu ustawienia ostrości, pozwala nam również na korekcję przysłony. Przy pierwszym uruchomieniu aparatu, zostanie nam wyświetlony "samouczek", wyjaśniający sposób obsługi interfejsu foto.

Przednia kamera również daje obraz o dobrej jakości, aczkolwiek o mniejszej ilości detali i słabszej ostrości, niż w głównym aparacie. To zrozumiałe i oczywiste - ale i przednia kamera może sprawić niespodziankę.

Ma diodę LED, która w całkowitej ciemności sprawdzi się przeciętnie, ale za to rewelacyjnie zadziała podczas robienia selfie na jasnym, nawet prześwietlonym tle. W trybie wideo - bez niespodzianek. Możemy nagrywać w 4K, a także w full HD czy w zwolnionym tempie.


Filmy nagrywane Lenovo Moto Z Play
wideo: mGSM.pl przez YouTube

Przy zapisie wideo mamy cyfrową stabilizację, a jedynym, na co mogę ponarzekać jest ścieżka dźwiękowa. Jak wspominałem wcześniej, mikrofon łatwo zasłonić dłonią, a do tego - jest on dość podatny na szum wiatru, który rejestruje z lekkim przerysowaniem.

Ogólnie jednak, w dziedzinie fotografii i filmowania Moto Z Play wypada zupełnie dobrze - choć bez problemu znajdziecie smartfony radzące sobie lepiej.

R E K L A M A

Moto Mods, czyli modułowe sedno sprawy. Projektor Insta-Share

Najlepsze zostawiłem na koniec. Modułowość! Moto Z Play (oraz jej droższe rodzeństwo) to chyba pierwsze na świecie modułowe telefony, które naprawdę mają sens. Jak to działa? Jak już wspominałem, Moto Z Play ma na tyle obudowy zestaw styków. To właśnie do nich podłączane są dodatkowe, zewnętrzne moduły.

Ich zespolenie z telefonem zapewniają magnesy, a w odpowiednim ułożeniu modułów pomaga wystająca oprawka aparatu fotograficznego. Moduły trzymają się na smartfonie naprawdę pewnie - choć początkowo mocno się o to obawiałem.

Niemal przez cały czas używałem Style Mod - czyli ozdobnej nakładki na tył telefonu. Ani razu nie zdarzyło się, by magnesy puściły - chyba, że sam tego chciałem. To dziwne - ale zdejmowanie modułów nie sprawia żadnego trudu, choć w trakcie użytkowania zdają się być przytwierdzone do telefonu niczym posłowie do swych foteli.

Lenovo oferuje obecnie kilka dodatków, ale jak wspomniałem, kolejne są niemal gotowe do sprzedaży. Aktualnie mamy do wyboru wspomniane Style Mods, a także zewnętrzny głośnik JBL, dodatkową baterię od Incipio oraz projektor Insta-Share, który miałem okazję wypróbować. Firma oferuje także aparat fotograficzny z 10-krotnym zoomem, przygotowany we współpracy z firmą Hasselblad, ale ten Moto Mod jest oferowany jedynie na wybranych rynkach.

Korzystałem tylko z jednego Moto Moda, projektora - ale generalnie zasada działania wszystkich pozostałych jest podobna. Właściwie, nie trzeba robić niczego, poza przypięciem dodatkowego modułu do telefonu.

Zostaje on automatycznie rozpoznany i od razu jest gotowy do pracy. Nie potrzeba żadnych dodatkowych aplikacji, niczego nie trzeba przełączać czy konfigurować. Po prostu rewelacja!

Jak wyglądało korzystanie z projektora Insta-Share? Po pierwszym połączeniu projektora z telefonem na wyświetlaczu pojawił się "samouczek", a po kolejny telefon wyświetlał tylko krótkie powiadomienie o połączeniu. Potem wystarczyło włączyć projektor osobnym klawiszem, "wycelować" w ekran, ustawić ostrość obrazu pokrętłem... i już. To wszystko.

Konfigurację projektora ograniczono do minimum, w menu możemy jedynie podregulować geometrię obrazu oraz jasność. Projektor ma wbudowaną podpórkę, dysponuje również automatyczną korekcją geometrii obrazu, która jednak działa z minimalnym opóźnieniem - ale na ogół skutecznie.

Nie ma żadnych dodatkowych ustawień - wszystko, co widzimy na ekranie telefonu, jest wyświetlane przez projektor - łatwiej się już chyba nie da. Dodatkowo, możemy sprawić, by powiadomienia nie były wyświetlane na dużym ekranie - i pozostały tylko na smartfonie.

Jakość obrazu jest zaskakująca, zważywszy na rozmiary urządzenia. Obraz pozostaje widoczny nawet w świetle dziennym, choć wówczas warto zbliżyć się do ekranu, rezygnując z większej przekątnej. Jeśli wolimy oglądać w większym formacie - trzeba pomieszczenie nieco zaciemnić. Lampa projektora ma jasność 50 lumenów, ale umówmy się - przy tak małych rozmiarach urządzenia nie powinniśmy oczekiwać więcej. Obraz jest naprawdę niezły, bez problemu można wyświetlać zdjęcia, strony internetowe czy prezentacje.

Rozdzielczość WVGA przy kontraście 400:1 nie zapewni oczywiście oszałamiających doznań - ale nie o to tu chodzi. Najważniejsze, że projektor jest w stanie wyświetlić coś, co widać, a po skończonej projekcji zmieści się w naszej kieszeni. Warto wspomnieć, że urządzenie nie wymaga dodatkowego zasilania - ma własną baterię o pojemności 1100 mAh, która wystarczy na ok. półgodzinną projekcję bez konieczności połączenia zasilacza. Dla mnie - bomba, dawno nie testowałem tak ciekawego gadżetu.

Niestety, modułowość ma swoją cenę. Kupując Moto Z Play moduły trzeba dokupić osobno. Najtańsze są Style Mods, kosztują w granicach 100 zł. Nieco droższe są głośniki i powerbank (odpowiednio 450 i 300 zł.), natomiast projektor to już wyższa półka cenowa - 1299 zł. Aparat Hasselblad jest jeszcze nieco droższy. Do tego musimy doliczyć cenę samego telefonu, wynoszącą w przypadku Moto Z Play 2199 zł. Czy warto?

Jeśli lubicie gadżety, a takie wydatki nie stanowią dla was problemu - zdecydowanie warto. Pamiętajcie, że rodzina Moto Mods będzie się powiększać, a telefon wraz z wymiennymi modułami stanie się naprawdę praktycznym i użytecznym sprzętem.

I - o ile przekonuje was koncepcja Moto Mods - nie macie innego wyjścia. Jesteście skazani na Moto Z Play, która stanowi najtańszy sposób na wejście do świata modułów. Oczywiście, możecie też kupić Moto Z, czyli flagowy model. Ten jednak kosztuje już niemal 3000 zł.

R E K L A M A

Podsumowanie, wideorecenzja

Czy Moto Z Play jest dobrym smartfonem? Zdecydowanie tak. Telefon przekonuje eleganckim wyglądem, ale przede wszystkim - imponującym czasem działania akumulatora. Urządzenie ma także przyzwoity aparat fotograficzny i wyświetlacz, a do tego oferuje naprawdę znakomitą jakość rozmów.

Mankamenty Moto Z Play są raczej drobne. Drażni skaner papilarny, sprawiający wrażenie dołożonego przypadkiem i w ostatniej chwili. Cóż z tego, że działa poprawnie, skoro komplikując nawigację po interfejsie telefonu zmusza nas do zmiany przyzwyczajeń?

Kolejnymi drobiazgami, które dokuczą, są: Brak diody powiadomień przy ekranie telefonu oraz przewodu USB w zestawie. Wytknąłbym jeszcze przeciętną wydajność - ale to akurat niespecjalnie nam dokuczy, bowiem Moto nadrabia stratę dobrą optymalizacją.


Lenovo Moto Z Play: Wideorecenzja
wideo: mGSM.pl przez YouTube

Moto Z Play jest porządnym, dopracowanym smartfonem, ale - szczerze mówiąc - najważniejszą cechą tego urządzenia pozostaje możliwość współpracy z Moto Mods.

Gdyby nie to - model ten musiałby mierzyć się w swym segmencie cenowym z naprawdę silną konkurencją, kusząc jedynie możliwościami baterii. Gdyby nie moduły, byłoby "zaledwie" poprawnie. A tak - oceniam ten model naprawdę pozytywnie!

PLUSY:

  • Współpraca z Moto Mods
  • Estetyczny wygląd
  • Niezły wyświetlacz
  • Prosty interfejs
  • Mocna bateria
  • DualSIM bez hybrydy

MINUSY:

  • Brak przewodu USB w komplecie
  • Brak diody powiadomień
  • Niepraktyczny w użyciu skaner biometryczny
  • Pojedynczy głośnik

materiał własny

O autorze
jacek-filipowicz.jpg
Jacek Filipowicz

Dziennikarz specjalizujący się w rynku urządzeń elektronicznych, ze szczególnym uwzględnieniem urządzeń przenośnych, telefonów, smartfonów i tabletów. Związany z katalogiem mGSM.pl od początku istnienia serwisu. Od 2012 roku pełni funkcję redaktora naczelnego. Autor testów, recenzji, aktualności.

Artykułów: 2027

Ten artykuł skomentowano już 1 raz.
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A
Opinie nie są weryfikowane.
icon up
0,0% 
icon down
 0,0% 
icon unknown opinion
 100,0% 
Default user logo
Marek

Opinia neutralna

Chciałem tylko dodać, ze tylna tafla szkła fabrycznie jest pokryta folią ochronną i to ona się rysuje. Po jej zdjęciu mamy dostęp do szkła Corning Gorilla i tego już tak łatwo się nie porysuje
.17.28.78.cable.dyn.petrus.com.pl | 17.03.2017, 12:03
R E K L A M A


Ostatnio przeglądane

mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies