Funkcje specjalne
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Czujnik zanieczyszczeń powietrza Air
Aplikacja podaje mierzone na bieżąco temperaturę, wilgotność i zawartość szkodliwych substancji w powietrzu. W ustawieniach (których nazwa nie została przetłumaczona) znajdziemy możliwość ustalenia powiadomień (Notifications) przy złej i szkodliwej jakości powietrza, a także możliwość ustawienia jednostek na Farenheity albo stopnie Celsjusza. Można tu również włączyć albo wyłączyć czujnik powietrza. Nazwa domyślnej lokalizacji pomiarów: "Dom" sugeruje, że powinna istnieć możliwość ustawienia innych lokalizacji, ale jej nie znalazłem. Oprogramowanie prowadzi tygodniową historię pomiarów.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Trudno w praktyce sprawdzić dokładność mierzonych wartości, choć czujnik z pewnością działa. Szkoda że niestety wyłącznie w pomieszczeniach zamkniętych. Na potrzeby pobieżnych testów, smartfon został zamknięty w szczelnym worku foliowym z rozpuszczalnikami i farbami w niewielkich pojemniczkach. Wykazał obecność w powietrzu substancji szkodliwych w dwóch różnych zakresach skali - a zatem wykrywa na pewno zmianę stężenia. Bez trudno dostępnego specjalistycznego sprzętu trudno jednak powiedzieć cokolwiek o dokładności pomiarów. - Zresztą producent uprzedza, że czujnik nie może być uznawany za sprzęt profesjonalny, nie powinien być stosowany w sytuacjach zagrożenia życia i zdrowia, a jego wskazania są wyłącznie orientacyjne.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Zdjęcia w podczerwieni - FLIR
Zabawa ze zdjęciami i filmami w podczerwieni jest przednia. Co prawda Flir najwyraźniej nie chce zrezygnować ze znaku wodnego na każdej fotce, ale jakoś można to przeboleć. Cieszy nieco większa niż w poprzednim modelu rozdzielczość zdjęć, a także możliwość bezpośredniego dzielenia się zdjęciami i filmami w serwisach społecznościowych. Poza tęczowo kolorowymi fotkami, które wychodzą również w zupełnych ciemnościach, dostajemy również do ręki przydatne narzędzia do bardzo przybliżonych pomiarów.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Uruchomienie aplikacji trwa zauważalnie długo, ale chyba warto poczekać. Użytkownik ma do wyboru sporą ilość wizualizacji fotografowanej sceny. Można dobrać zestawy kolorystyczne według własnego gustu i potrzeb. W różnych zakresach temperatur warto nieco pokombinować, żeby uzyskać najlepsza czytelność obrazu. Być może to kwestia nie do końca dopracowanego oprogramowania: kilka razy zdarzyło się po wymianie kolorowego filtra, że na wyświetlaczu pozostawały graficzne artefakty z poprzedniego. Zjawisko sporadyczne, ale odnotowuję jego istnienie.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Świetną sprawą jest możliwość ustawienia różnych rodzajów pomiaru temperatury: punktowego albo obszarowego. Łącznie można umieścić trzy punkty pomiaru punktowego i jeden obszarowy podający średnią temperaturę mierzoną na zaznaczonej powierzchni.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Oprogramowanie wyposażono w przełącznik dwóch zakresów temperatury. Pierwszy do 100 stopni Celsjusza, a drugi od 100 wzwyż. Trzeba pamiętać, że wskazywana temperatura nie jest bezwzględna. Wskazania w przypadku np. zagotowanej wody mierzone smartfonem i termometrem potrafią się bardzo różnić. Wskazania zmieniają się również w sporym zakresie w zależności od odległości oglądanych przedmiotów. Na długości kilkunastu centymetrów wskazanie potrafi się różnić o kilka stopni. Poręczny edytor umożliwia również dodatkowe pomiary temperatury już po zrobieniu zdjęcia. - I tu też trzeba pamiętać, że wartości są względne i sugerują raczej różnice temperatur pomiędzy obszarami, niż wskazują dokładną ciepłotę obiektów na zdjęciu.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Każde zdjęcie robione w podczerwieni jest powielane również przez zwykły aparat. W każdej chwili przesuwając palcem po wyświetlaczu można porównać obraz konturowo-termiczny ze zwykłą wizualizacją. Niestety w testowanym egzemplarzu po kilku zrobionych zdjęciach rozjeżdżały mi się obrazy: termiczny i konturowy.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
- Oprogramowanie aparatu oferuje na tę okoliczność zgrabną funkcję nakładania obrazów. Wystarczy umieścić dłoń w odległości pół metra od aparatu, zrobić stop-klatkę i palcem nałożyć obraz termiczny na konturowy. Teraz tylko zapis i... wszystko wraca do stanu sprzed kalibracji. Wyłączałem i włączałem aplikację. Przywracałem ustawienia aplikacji. Synchronizacja obrazów wraca do normy, by po kilku zdjęciach znów się rozkalibrować. Nie jest to jakiś wielki błąd, ale powoduje dyskomfort użytkowania. Przy czym chciałbym zaznaczyć: kamera termowizyjna była testowana przed pierwszym zanurzeniem w wodzie i przed upadkami. To nie jest uszkodzenie mechaniczne, czy spowodowane zalaniem. To prawdopodobnie błąd oprogramowania. Mam nadzieję, że pierwsza aktualizacja go naprawi.
Wideo nagrywane kamerą Flir
Dalmierz
Aplikacja dalmierza nosi nazwę: Aparat. To nie kłopot - tu także pierwsza aktualizacja powinna to naprawić, podobnie jak kilka innych kiksów w tłumaczeniach opcji. Żeby dokonać pomiarów, trzeba zrobić zdjęcie. Różne typy miarek ułatwiają pomiary odcinków, czworokątów i trójkątów. Kształty możemy dowolnie modyfikować chwytając wierzchołki figur i dopasowując je do obiektów na zdjęciu. Dokładniejsze dopasowanie ułatwia malutka lupka powiększająca punkt, którego dotyka na wyświetlaczu nasz palec. To działa.
Wskazania dalmierza są dosyć dokładne, ale nie urządzenie wypadałoby za każdym razem skalibrować, bo są zależne np. od jakości oświetlenia i rodzaju powierzchni, na którą pada światło lasera. Jeśli jest czym skalibrować, to po co używać dalmierza - zapytacie i będzie to bardzo dobre pytanie. Narzędzie nada się wszędzie tam, gdzie panują względnie dobre warunki oświetleniowe, a pomiar nie musi być aptekarsko dokładny. Warto także pamiętać, że aparat zniekształca obiekty na zdjęciu, dlatego pomiar zdjęciowy i rzeczywisty mogą różnić się dodatkowo właśnie z powodu tych zniekształceń.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Sporą pomocą jest tu dotykowe pokrętło regulacji czułości matrycy, ale nie załatwia ono sprawy kalibracji w sposób uniwersalny, bo to po prostu niemożliwe.
Pojawiają się również problemy natury praktycznej. Żeby w miarę dokładnie zmierzyć odległość, przydałoby się przyłożyć smartfon pleckami do jakiejś stałej prostej powierzchni. Można to zrobić tylko w jeden sposób: jednym z dłuższych boków - tym, na którym nie ma aparatów i lasera. Problem w tym, że na ekranie mamy wtedy odwrócony obraz aplikacji, która najwyraźniej nie reaguje na wskazania czujnika grawitacji i nie odwraca właściwie interfejsu. Nie uniemożliwia to pomiarów, ale jest bardzo niewygodne. Nie przyłożymy smartfona także żadnym z krótszych boków: na jednym mamy aparat niezbędny do wykonania pomiaru, a na drugim laser - równie niezbędny.
Część interfejsu dalmierza (dział ustawienia - informacje oraz kalibracja) jest w języku angielskim. Z ustawień kalibracyjnych można wyjść tylko poprzez podanie odpowiedniej długości zmierzonej np. linijką. Gorzej jeśli wejdziemy w nie przypadkiem i bez miarki pod ręką. Wtedy jedyna możliwość wyjścia to zamknięcie aplikacji albo podanie niewłaściwej długości albo zamknięcie i ponowne otwarcie aplikacji.
Czy dalmierz jest narzędziem profesjonalnym? Raczej nie. To miły dodatek, który pozwala orientacyjnie zorientować się w wymiarach. Jeżeli odległość ~50 cm mierzymy w centymetrach - pomiar powinien być w miarę dokładny. Jeśli szykujemy przemeblowanie w pokoju i operujemy na metrach - sugeruję mimo wszystko wykorzystanie dodatkowej miarki.
Wodo- i wstrząsoodporność
Jako się rzekło, smartfon potrafi wytrzymać dosyć dużo dzięki wojskowej normie MIL-STD 810G i stopniowi ochrony IP68. Pierwsze w tym wypadku mówi o tym, że urządzenie powinno funkcjonować poprawnie po swobodnym upadku i uderzeniu o beton z wysokości 1,5 metra, a drugie, że CAT S61 jest pyłoszczelny i powinien wytrzymać ponad pół godziny zanurzony niezbyt głęboko w wodzie. Dlaczego nie podaję dokłądnych parametrów? Dlatego, że IP68 to norma określana przez producenta. Wiadomo, że smartfon powinien wytrzymać warunki gorsze niż w normie IP67, ale są one określane przez "umowę pomiędzy producentem a użytkownikiem" - innymi słowy: są określone w warunkach użytkowania, które powinny być załączone do pakietu sprzedażowego.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Przykro mi, ale nie do końca mogłem wypróbować upadki na płaską betonowa powierzchnię. Nie dostałem zgody na ewentualne uszkodzenie smartfona, a po mnie trafi zapewne do kolejnego recenzenta. Przetestowałem jednak upadek na powierzchnię nieco bardziej przyjazną - na dywan z wysokości ok. 1,5 metra. Po kilku upadkach urządzenie nadal działało i nie miało uszkodzeń. Warto jednak pamiętać, że odporności nie za każdym razem zadziałają bez niespodziewanych awarii. Szkło Corning Gorilla 5. generacji to kompromis pomiędzy odpornością na zarysowania i kruchością. Na twardej płaskiej powierzchni powinno poradzić sobie dzięki wzmocnionej obudowie, która dodatkowo amortyzuje upadek. - Wystarczy jednak wystający kamień i nieszczęście gotowe. Szkło przetrwa albo nie. Podobnie jest z zarysowaniami: nie warto wkładać smartfona do kieszeni z nieco lepszej jakości metalem: np. hartowanym. Wystarczą niektóre rodzaje kluczy. Rysy po prostu mogą się pojawić.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Po doświadczeniach z poprzednim modelem - CAT S60 wiedziałem, że nie muszę obawiać się zalania, dlatego włożyłem S61 pod kran i do nieco głębszej wody pamiętając o tym, żeby szczelnie zamknąć zaślepki. Żadne przecieki nie zostały odnotowane, a smartfon nadal działa. Trzeba mu jednak było dać nieco czasu na dokładne przeschnięcie, szczególnie w zagłębieniach obudowy - tam gdzie mieści się słuchawka i przyciski. Jeżeli chcemy robić pod wodą zdjęcia, warto również pamiętać o włączeniu trybu podwodnego w oprogramowaniu aparatu jeszcze przed zanurzeniem - aparat przełącza się wtedy wyłącznie na mechaniczne przyciski, a wyświetlacz staje się nieczuły na dotyk.
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!