Wiosną wystartował program Apple self-repair, ale był dostępny tylko dla klientów z USA. Teraz samodzielne naprawy można też dokonywać w kilku europejskich krajach i - uwaga - również w Polsce!
Albo wreszcie Polska stała się dla Apple istotniejszym rynkiem, albo amerykański koncern docenił naszą narodową zaradność i umiejętność naprawy wszystkiego za pomocą trytytki, szarej taśmy i WD-40 - ale z radością możemy to ogłosić - Apple self-repair działa także i u nas! Polska dołączyła do zaszczytnego grona krajów, w których możliwa jest samodzielna naprawa wybranych usterek w wybranych urządzeniach Apple - i mamy to! Mamy, wraz z mieszkańcami Belgii, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Włoch! W ofercie Self Service Repair Store znajduje się ponad 200 różnych części i narzędzi, a także instrukcje naprawy. Samodzielnie można naprawić iPhone 12 i iPhone 13 oraz Maki z czipem Apple. Tyle radości. A teraz zerknijmy, czy jest się z czego cieszyć...
W sumie, każdy sposób na obniżenie kosztów naprawy naszego sprzętu jest dobry - niemniej już na początku procedury w Apple dowiemy się, że oferta skierowana jest do klientów "znających się na naprawie urządzeń elektronicznych". Należy zatem przyjąć, że umiejętność obsługi młotka i szlifierki kątowej nie wystarczy. Na szczęście, nie trzeba mieć własnych narzędzi do napraw elektroniki - Apple nam je wypożyczy. Wśród fachowych narzędzi dostępnych w programie Self Service Repair są m.in. wkrętarki, specjalistyczne kuwety oraz prasy do ekranów i baterii. Kosz wypożyczenia zestawu na tydzień to "jedyne" 299 zł, ale przesyłka jest już gratis. Co więcej, Apple zapewnia, że oferowane części są takie same – i mają tę samą cenę – co te, z których korzystają autoryzowane serwisy Apple. Dla chcących skorzystać z oferty samodzielnej naprawy urządzeń z jabłkiem, uruchomiono specjalną stronę internetową.
fot. Apple
Za pośrednictwem strony Selfservicerepair sprawdziłem, ile mogłaby kosztować samodzielna naprawa paru typowych usterek. Przykładowo, zestaw do wymiany stłuczonego wyświetlacza w iPhone SE 3. generacji kosztuje niecałe 889 zł. Za to samo w przypadku iPhone 13 Pro Max trzeba już jednak zapłacić 1934,78 zł, wraz ze zniżką za zwrot uszkodzonego elementu. Robi się drogo, ale już np. wymiana baterii w tymże smartfonie będzie nas kosztować jedynie 338,34 zł, o ile nie odeślemy zużytej. Jeśli zapodziejemy szufladkę SIM, czeka nas wydatek raptem 32 zł, a charakterystyczna, "ajfonowa" śrubka kosztuje jedynie 86 gr. Wszystko zależy zatem tak naprawdę od naszych chęci - a duża część zamiennych elementów kosztuje - moim zdaniem - całkiem sensowne pieniądze, jak za element oryginalny. Samodzielnie możemy wymienić nie tylko ekran czy akumulator, ale też np. moduł aparatu fotograficznego czy głośnik albo mechanizm wibracji. By było jeszcze ciekawiej, niektórych narzędzi nie musimy wypożyczać - możemy je sobie kupić, od przecinaka do kleju za 3 złote, po podgrzewacz do klejenia obudowy za nieco ponad tysiaczek... Jak zatem widzicie, koszty samodzielnych napraw nie przerażają - szczególnie w odniesieniu do ceny samych urządzeń Apple. Pozostaje chyba bić brawo i czekać, aż kolejni producenci wdrożą u nas podobne programy...
