
Stało się: zapoczątkowana przez Apple "moda" na pozbawianie smartfonów ładowarek dodawanych w komplecie zatacza coraz szersze kręgi! Co gorsze, dociera już do segmentu budżetowego!
Pierwsza na taki pomysł wpadła w 2013 roku Motorola. Potem, szczęśliwie, na kilka lat zapomniano o tej koncepcji, ale po jakimś czasie na ten bezsensowny krok zdecydowało się Apple. I przetarło szlak. Później dołączyły Xiaomi, Google i Samsung, który przestaje dodawać ładowarki nawet do tańszych smartfonów. Najgorsze jest to, że moda na rugowanie ładowarek z zestawów zatacza coraz szersze kręgi. Teraz ładowarki z opakowań usunęła marka Redmi, uchodząca za budżetową i nie zaniedbująca dotąd tego drobnego, acz istotnego elementu.
Wczoraj w Indiach zadebiutował Redmi Note 11 SE. Bez ładowarki! Informację o jej braku podano, ale oczywiście nie wśród najbardziej podkreślanych atutów urządzenia. To zrozumiałe - nie ma się czym chwalić. By dowiedzieć się, co zawiera zestaw Redmi Note 11SE, trzeba przewinąć całą specyfikację. Na jej końcu zobaczymy to:
fot. Xiaomi
Widzicie ładowarkę? Bo ja nie... Niniejszym, Redmi dopisujemy do grona firm, które należy potępić za zubażanie zestawów i przerzucanie kosztu zakupu ładowarki na klienta - w dodatku pod płaszczykiem "ekologii". Dlaczego słowo ekologia ująłem w cudzysłów? To proste! Usuwanie ładowarek ze smartfonowych kompletów ma tyle wspólnego z ekologią co gitara z gotowaniem. W dobie różnych standardów ładowania, przyspieszających z niemal każdym kolejnym modelem smartfonu, klient i tak prędzej czy później zostanie zmuszony do zakupu nowej "kostki". A ta przyjedzie do klienta osobnym kontenerem, wiezionym osobnym statkiem, potem pociągiem, na koniec ciężarówką (olaboga, z dieslem!), w dodatku zapakowana w osobny kartonik lub - o zgrozo - w plastikowy blister. Produkujemy kolejne tony dwutlenku węgla i kolejne odpady w postaci opakowań!
Ale przecież możemy używać poprzedniej ładowarki - powiedzą miłośnicy "ekologii"... Jasne, pod warunkiem, że działa i ma odpowiednią moc, by ładować nasz nowy smartfon w miarę szybko. Kolejnym warunkiem jest to, że poprzedniego smartfonu nie zamierzamy używać, produkując kolejny odpad. Ale przecież stary smartfon często odsprzedajemy lub przekazujemy członkom rodziny czy znajomym do dalszego użytkowania! Mamy im odebrać ładowarkę?
A koszty, jakie ponosimy w związku z tą eko-modą? O ile w przypadku flagowca za 5 czy 6 tysięcy stówka czy dwie wydane na ładowarkę to faktycznie "grosze", o tyle już w przypadku budżetowego smartfonu za powiedzmy 800-900 zł - to już spory ułamek ceny urządzenia. Ułamek, jaki zostaje w kieszeni producenta... Myślicie, że to dobra droga? Czy może zgadzacie się z moim zdaniem...? Dajcie znać w komentarzach!
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!