Wybierając niedrogi smartfon, nie można oszczędzać na ekranie. Porządny wyświetlacz warunkuje wygodę użytkowania. W ZTE Blade III producent nie poskąpił dobrego ekranu. Przekonajmy się, czy był równie szczodry w przypadku pozostałych parametrów.

W styczniu 2013 roku ZTE Blade III był dostępny jedynie w sieci Play. W ofercie na kartę kosztował 519 zł, a w abonamentach w cenie powyżej 39 zł można było go dostać za 1 zł. Mamy więc do czynienia z jednym z najtańszych na rynku smartfonów i, ze względu na cenę, musimy się liczyć z pewnymi kompromisami.
Ograniczony budżet nie wpłynął negatywnie na wyświetlacz, który z przekątną 4 cali i rozdzielczością 480x800 pikseli trafia do puli najpopularniejszych ekranów w świecie Androida. Na ekranie z 256 tys. kolorów wyświetlany obraz jest bardzo soczysty i kojarzy się bardziej z ekranami AMOLED niż z tym, co do zaoferowania mają konkurenci w podobnej cenie. Na pochwałę zasługują kąty widzenia, czytelność pod gołym niebem i dobry kontrast. Czerń zaczyna nam świecić w oczy dopiero w ciemnym otoczeniu, ale nie przeszkadza to przesadnie w wieczornym oglądaniu filmów na ekranie telefonu.
W niewielkim pudełku znajdziemy oprócz telefonu przewód USB, ładowarkę z krótkim przewodem zakończonym żeńskim złączem USB i słuchawki typu pchełki o bardzo mizernej jakości.
Choć na zdjęciach nowy Blade prezentuje się okazale, to po wzięciu go do ręki czar pryska. Tandetnie srebrzona ramka wokół ekranu, bardzo delikatne srebrzenia boków, które łatwo zarysować, i pokryty gumopodobnym tworzywem wypukły tył telefonu, który ugina się pod naciskiem, trzeszcząc sobie radośnie. Nie jest dobrze.
Wątpliwości wzbudza kolebiący się przycisk regulacji głośności. Przyznać natomiast należy, że tył telefonu nie zbiera rys, podobnie jak szkło chroniące wyświetlacz. Za sprawą masy 130 gramów nowy ZTE jest dość łatwo wyczuwalny w kieszeni, ale nie ciąży przesadnie.
Ponad ekranem próżno szukać kamerki do rozmów wideo, nie zabrakło za to diody sygnalizującej zaległe zdarzenia. Poniżej wyświetlacza mamy nie trzy, lecz aż cztery dotykowe podświetlane przyciski. Do standardowego zestawu Menu, Home i Wróć dołączyła Lupa usprawniająca wyszukiwanie plików i informacji w internecie.
Podobnie jak w przypadku przetestowanego w poprzednim numerze modelu ZTE Grand X In, producent nie zasypał urządzenia nadmiarem autorskich dodatków. Odblokowanie smartfonu odbywa się za pośrednictwem menedżera Mi-EasyAccess, który wyświetla wianuszek skrótów do sześciu aplikacji, możliwych do uruchomienia już z ekranu blokady. Pięć z nich wybieramy sami, jedynie włącznik dźwięku umieszczony jest tu na stałe.
Za wprowadzanie tekstu odpowiada aplikacja TouchPal. Niestety, jej polskojęzyczny słownik pozostawia wiele do życzenia. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z systemowej klawiatury Androida. Pakiet biurowy Documents To Go zainstalowany w telefonie umożliwia szybki podgląd plików w formatach Worda, Excela, PowerPointa oraz PDF-ów, nie ma jednak trybu edycji czy tworzenia plików. Cieszy dostęp do aż dziewięciu skrótów konfiguracyjnych widocznych po zsunięciu górnej belki ekranowej. Włączenie transmisji danych, uruchomienie GPS-u czy regulacja jasności dostępne są dzięki temu bez wchodzenia do menu głównego smartfonu. Pracować przyjdzie nam na maksymalnie dziewięciu pulpitach, na których umieszczać możemy widżety czy skróty do aplikacji. Mile zaskoczyła mnie lista ośmiu dostępnych do wyboru animacji przejść między pulpitami - to rzadkość nawet w smartfonach z górnej półki. Zazwyczaj producenci z góry narzucają nam jedną domyślną animację.
Choć z zasięgiem telefon nie ma większych problemów, to już z jakością rozmów bywa różnie. Rozmówcy zazwyczaj słyszą nas dobrze, za sprawą zastosowania dodatkowego mikrofonu służącego to tłumienia hałasu otoczenia. W drugą stronę już idealnie nie jest. Dźwięk mógłby być wyraźniejszy i głośniejszy. W aplikacji telefonicznej nie zabrakło funkcji smart dial, która znacznie przyspiesza wyszukiwanie kontaktów. Kontakty z łatwością posegregujemy w grupy, nie ma problemów z szybkim ich importem z kont e-mail (Gmail czy MS Exchange), a przytrzymanie i przesunięcie palca na liście powoduje wyświetlanie się liter alfabetu ułatwiających nawigację. Obsługa wiadomości e-mail niczym się nie różni od tego, co możemy spotkać w droższych smartfonach z Androidem - dostajemy dedykowanego klienta Gmaila i dodatkową aplikację umożliwiającą skonfigurowanie wielu kont pocztowych. Oba programy działały w czasie testów bez zarzutu.
Choć producent zapewnił nam rozsądne minimum, czyli prędkość pobierania danych pakietowych do 7,2 Mb/s i ich wysyłania z prędkością do 5,76 Mb/s, a do tego Wi-Fi b/g/n, to jednak ani przeglądarka systemowa telefonu, ani tym bardziej Chrome nie działają na ZTE Blade III płynnie. Przeglądanie stron internetowych na testowanym smartfonie kojarzyło mi się bardzo z doświadczeniami z dotykowym Symbianem - w złym tego słowa znaczeniu. Na wszystko trzeba czekać, nawet na wyświetlenie się klawiatury po dotknięcia pola adresu. Koszmar. Na otarcie łez producent proponuje Wi-Fi Direct, czyli możliwość szybkiego przesyłania plików między urządzeniami za pomocą Wi-Fi - rzadkość na tej półce cenowej.
ZTE po macoszemu podszedł do multimedialnej strony Blade?a III. Słuchawki dołączone do zestawu nadają się tylko do sporadycznego prowadzenia rozmów, nawet po podpięciu lepszych słuchawek i zabawach w korektorze dźwięku wiele z Blade?a III wycisnąć się nie da. Dźwięk jest płaski, dudniący, z koszmarnym basem i wiercącymi dziurę w mózgu wysokimi tonami. Gdy muzyka nie jest odtwarzana, słychać rozmaite szumy i buczenie. Aż szkoda dobrze przygotowanej aplikacji muzycznej - słuchanie muzyki na ZTE Blade III bardzo szybko mnie męczyło. Nie zabrakło zgrabnego i bardzo czułego przy okazji radia, w którym w oczy rzuca się aż 27 pól do zapisania ulubionych stacji - aż tylu w Lublinie i Krakowie złapać za jednym razem nie byłem w stanie.
Odtwarzacz wideo nie radzi sobie z plikami o rozdzielczości większej niż VGA i do tego najlepiej, żeby były one zapisane w formacie MP4. Do innych potrzebne są już dodatkowe aplikacje - np. MXVideo, w której bez zarzutu działały mi filmy jakości SD zapisane w formatach DivX i XviD. Dało się nawet uruchomić pliki HD czy Full HD, ale problemy z synchronizacją dźwięku i płynnością obrazu były tak wielkie, że trudno tu mówić o jakimkolwiek komforcie.
Nieporozumieniem okazała się aplikacja aparatu fotograficznego. Liczba opcji została ograniczona do absolutnego minimum, a mimo to obsługa programu do wygodnych nie należy. Najbardziej irytujący w czasie korzystania z aparatu jest przełącznik zmiany trybu aparat/kamera. Zamiast po dotknięciu zmienić tryb, najpierw przycisk wyjeżdża do góry, zasłaniając spust aparatu. Przypadkowe zasłonięcia spustu zdarzają się na tyle często, że odechciewa się robienia zdjęć. Niewielka to jednak strata - możliwości zastosowanego obiektywu i matrycy są mizerne, autofocus jest nieprecyzyjny, a sprane kolory dopełniają nijaką całość. Filmy o rozdzielczości VGA nie ratują sytuacji.
Gigahercowy Qualcomm MSM7227A Snapdragon, grafika Adreno 200 i 512 MB pamięci RAM jeszcze kilka lat temu pozwalały na uruchamianie absolutnie wszystkich dostępnych na Androida aplikacji. W ZTE Blade III to za mało do płynnej pracy samego systemu. Sytuacja jest o tyle dziwna, że wyposażony w bliźniacze podzespoły Sony Xperia J działa o niebo szybciej i równiej. W smartfonie ZTE nigdy nie wiemy, kiedy spotka nas nagłe spowolnienie menu, a zdarzyć może się ono w dowolnym miejscu - nawet podczas pisania wiadomości czy wchodzenia do menu głównego. Z drugiej jednak strony, ślamazarność telefonu nie obciąża baterii - ładować musiałem ją co drugiego wieczoru.
W ogólnym rozrachunku ZTE Blade III nie przekonał mnie do siebie. Po mile rozpoczynającym przygodę z "ostrzem" ekranie, potem było już tylko gorzej. Lepiej jednak dopłacić do szybszej i dużo ładniejszej Xperii J.
Dobry wyświetlacz to podstawa, jednak nie załatwia on wszystkiego. Producent nie zoptymalizował oprogramowania tak dobrze jak konkurenci bazujący na tym samym sprzęcie.
Trzecia generacja "ostrza" od ZTE zachwyca ekranem, odrzuca jednak jakością wykonania i szybkością działania. O ile dwie pierwsze generacje Blade?a cieszyły się olbrzymią popularnością, o tyle trójce sukcesu nie wróżę.
Artykuł pochodzi z numeru 02.2013 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!