"O! Przesiadłeś się na Samsunga? Nie! To jakiś Huawei? No powiedz, co to?". Mniej więcej w ten sposób reagowali moi znajomi na widok najnowszego smartfonu ZTE, który testowałem przez kilka tygodni. Dużym rozczarowaniem dla nich była informacja, że to nie Samsung z rodziny Galaxy, do którego Atrial jest bardzo podobny, lecz ZTE. Dla mnie przygoda z tym telefonem również była miłym zaskoczeniem... Bardzo solidnie wykonany i elegancko wykończony smartfon obsługujący najpopularniejsze standardy teleinformatyczne w zakresie usług i aplikacji. Z drobnymi wadami.

Ubaw miałem nieprawdopodobny z tych wszystkich min zdziwienia. Z tego usilnego dociekania nazwy producenta eleganckiego cacka, na którego pokrywie baterii widnieje jedynie logo Google. I nic więcej, co by zdradzało stwórcę tego solidnego i - jak się okazało - bardzo przyzwoitego smartfonu z Androidem. Połysk fortepianowej czerni, posrebrzane obwódki dotykowego wyświetlacza TFT mierzącego 4,3 cala, który wyświetla 65 tys. kolorów i pracuje w rozdzielczości 800x480 pikseli. Ekran, czyli coś na co zwracamy uwagę tuż po włączeniu urządzenia, swoją jakością i jasnością zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie jest to jakość ekranów Samsunga, ale prezentuje się przyzwoicie. Jasność możemy kontrolować manualnie lub automatycznie. O ile całkowite rozjaśnienie ekranu skutkuje ekstremalnym zużyciem baterii, która nie wytrzymuje wówczas nawet jednego cyklu dobowego, o tyle automatyczny dobór jasności przedłuża życie telefonu nawet do dwóch dni. Oczywiście piszę o sytuacji, kiedy oprócz maksymalnie rozjaśnionego ekranu telefon pracuje z aktywnymi modułami Wi-Fi oraz Bluetooth. Podczas moich testów okazało się, że ekran bardziej obciąża gigantyczny akumulator Li-Ion o pojemności 1400 mAh niż wspomniane moduły komunikacyjne. Wspomnę o tym, że telefon cały czas pracował w sieci GSM. Obsługuje pasma 900/1800/1900 MHz, a UMTS w paśmie 900/2100 MHz.
Dodam, że zasilanie telefonu w energię odbywa się za pośrednictwem portu microUSB i przebiega stosunkowo długo. Pełny cykl ładowania baterii trwał ponad dwie godziny.
Na "plecach" telefonu znajduje się optyka kamery, która fotografuje w rozdzielczości 5 Mpix. Nagrywa filmy w maksymalnej rozdzielczości 640x480 pikseli w formacie MPEG-4. Obsługuje pięciokrotny zoom cyfrowy, który w znaczący sposób pogarsza jakość wykonywanych zdjęć. Niestety, z autofocusem w tym modelu nie jest najlepiej. Pomiar i ustawienie ostrości trwały czasami kilka sekund i zniechęcały mnie do podejmowania dalszych prób fotograficznych. Aparat umożliwia stosowanie popularnych efektów - np. sepii. Zdecydowanie lepiej spełnia się jako kamera niż aparat fotograficzny. Filmy nagrywane smartfonem są żywe, dynamiczne, nie tracą ostrości. Do tego mikrofon w aparacie wyraźnie zbiera dźwięk, więc nie ma dysproporcji w relacji audio-wideo. Dioda flash mająca doświetlać zdjęcia, zdecydowanie lepiej sprawdza się w roli zwykłej latarki...
Pod pokrywą znalazłem nieinwazyjny z akumulatorem slot kart SIM oraz microSD. Smartfon był w stanie obsłużyć kartę pamięci 8 GB, jaką z ciekawości włożyłem do gniazda, licząc, że nie odczyta tej pojemności. Telefon widzi karty o maksymalnej pojemności 32 GB. Posiada 512 MB wbudowanej pamięci operacyjnej. Producent pozostawił użytkownikowi do "zapchania" aż lub zaledwie 150 MB. W dobie kart to chyba nieistotne...
Jak na telefon z Androidem przystało, wystarczy mieć konto Google, a większość usług dostępnych w postaci aplikacji w telefonie będzie spersonalizowana względem użytkownika. Mam na myśli Google Docs, kalendarz, Picasa, Gmail, Maps. Aktywne widżety do tych i innych aplikacji rozmieszczamy na czterech pulpitach, pomiędzy którymi przełączamy się jednym ruchem kciuka - w lewo lub w prawo.
Kilka słów o pisaniu na klawiaturze ekranowej, łudząco podobnej do tej, jaką Apple zaprojektowało w iPhone'ach. System XT9 w wersji 2.0 odpowiadający za edytowanie treści pozwala użytkownikowi na spersonalizowanie ustawień wprowadzania tekstów. Można np. określić, czy po wciśnięciu przycisku z konkretną czcionką telefon będzie delikatnie wibrować na znak jednorazowego użycia litery. Można także dopasować wygląd klawiatury ekranowej lub określić preferencje głosowego wprowadzania treści. Dla użytkowników, którzy dużo piszą - e-maili czy innych tekstów - takie elastyczne podejście do trybu edycji jest dużą zaletą aparatu. Pisanie przy pionowym ustawieniu telefonu jest wygodne, lecz użytkownik odczuwa komfort w momencie, gdy zmieni położenie smartfonu na poziome. Wówczas połowę ekranu zajmuje klawiatura - bardzo wygodna w użyciu.
Użytkownicy, z którymi rozmawiałem, chwalili sobie jakość rozmowy głosowej. Ponieważ nie zawierzam ludziom na słowo, sprawdziłem, zamieniając się telefonami. Rzeczywiście, jakość słów docierających do mojego ucha była bardzo zadowalająca. Co ciekawe - nawet w naszej redakcyjnej windzie, gdzie z racji stalowej "puszki" tnie się zasięg i słychać w słuchawce trzeszczenie, Atrial w drodze na trzecie piętro zachował zimną krew i utrzymał wysoką jakość połączenia. Co prawda zrobił się przy tym ciepły i w wyniku wytężonego wysiłku związanego z utrzymaniem sygnału GSM zeżarł więcej baterii, ale plamy na honorze nie ma!
Mimo że na jednym z dostępnych pulpitów znajduje się widżet do odtwarzacza audio, daje się zauważyć, że producent zdecydowanie przyoszczędził na wbudowanym głośniczku. Użytkownikom z usposobieniem audiofilskim szczerze odradzam słuchanie muzyki w trybie głośnikowym. Słychać trzaski i szum. Bas jest płytki jak Zatoka Gdańska. Co innego w słuchawkach, do których użycia zachęca gniazdo mini-jack. Tu jakby lepiej, lecz głębia basu bez rewelacji. Do słuchania radia FM, jakie umożliwia telefon, lub stacji internetowych nadaje się bez dwóch zdań. Do delektowania się pięknem muzyki polecam jednak nieprzenośny system audio...
W odróżnieniu od jakości dźwięków emitowanych przez Atriala, dużym zaskoczeniem dla mnie była jakość odtwarzanych materiałów wideo. Jest to możliwe zarówno w małym okienku widżetu, kiedy telefon pracuje swoim trybem i możemy podglądać na niewielkim ekraniku, co się dzieje w filmie, jak i w trybie pełnoekranowym. Wysoka jakość kontrastu głębi i nasycenia kolorów. Tylko to audio...
ZTE jest nowym graczem na rynku smartfonów i - jeśli zamierza zarzucić go produktami tej klasy, co testowany Atrial - konkurencja w postaci HTC, Huawei czy Samsunga może czuć oddech nowego konia na swoich plecach. Telefon bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Stabilny system Android, wydajny chipset. Brak, niestety, danych o procesorze, który bardzo przyzwoicie radził sobie z obsługą licznych aplikacji. Sporo pamięci operacyjnej, wbudowany moduł GPS i pełna obsługa najpopularniejszych usług teleinformatycznych za - jak deklaruje producent - niewielkie pieniądze, które trzeba będzie wydać na smartfona, może to oznaczać ciekawą ofertę dla konsumentów.
Nie miałem powodów do narzekań na testowanego Atriala. Nie zawiódł mnie. Podczas kilku tygodni testów ani razu nie wywrócił mi się system. Telefon się nie zawiesił. Działał stabilnie. Denerwowały mnie jedynie ślady palców, jakie pozostawiałem na błyszczącym "eleganciku", zwyczajnie używając smartfonu. Kłopotliwe było także pierwsze kwietniowe słońce, które utrudniało widoczność tego, co dzieje się na wyświetlaczu. Smartfony Samsunga zdecydowanie radzą sobie z tym lepiej. Atrial to udany telefon. Ciekaw jestem, jak przyjmie się na rynku i jak zareaguje na niego konkurencja.
Artykuł pochodzi z numeru 05.2012 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!