Rzadko spotykam telefon, o którym mogę powiedzieć: "zrobił na mnie wrażenie". W przypadku nowego clamshella SE - tak właśnie jest. Wprost nie mogłem się doczekać, by chwycić go w dłonie i dzwonić, dzwonić, dzwonić... Nie sposób mu się oprzeć.
Sony Ericsson Z610i wy stę pu je w trzech odmianach kolorystycznych: Luster Black, Airy Blue i Rose Pink - dla każdego coś miłego. Czarna elegancja dla panów, róż dla pań, niebieski dla... każdego. Mnie przypadł w udziale "męski" model. Telefon prezentuje się znakomicie: połyskująca stalowo szara pokrywa, srebrzyste wstawki po bokach, klasyczna, ładnie nakreślona klawiatura. Niestety! Są i minusy. Piękne, niemal lustrzane powierzchnie łatwo się brudzą, ponadto są podatne na zarysowania. Niestety, producent nie dołącza ściereczki do ich polerowania - a powinien. Telefon po prostu jest piękny!
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie ponarzekał - obudowa, choć powala urodą, nie zachwyca jakością montażu. Telefon nieprzyjemnie trzeszczy przy otwieraniu, przy pisaniu na klawiaturze, przy telefonowaniu... zawsze. Ma się to nijak do jego eleganckiej stylizacji.
Na bocznej krawędzi słuchawki znajdziemy przyciski obsługujące wbudowany odtwarzacz muzyczny oraz slot dla kart pamięci. Obok niego - nietypowo - umieszczono diodę sygnalizacyjną. Nietypowo, a do tego bez sensu. Prawie jej nie widać!
Klawiatura ma klasyczny układ, jest typowa dla większości "sonyeryków". Zaprojektowana została, podobnie jak cały telefon - ponadprzeciętnie udanie. Jest też wygodna - jednak z małym wyjątkiem. Jest nim klawisz kursora. W sumie dość spory... mógłby być jednak jeszcze większy i mieć nieco większy skok. Obecnie - robi wrażenie pozbawionego "czucia". Dziwne, ponieważ pozostałe klawisze mają nieźle dobraną wielkość i skok, pracują pewnie.
Bez wątpienia smaczkiem Z610i jest pomocniczy wyświetlacz, umieszczony na zewnętrznej powierzchni klapki. W stanie spoczynku - nie ma go. Tak, nie pomyliłem się. Jest całkowicie niewidoczny. Gdy już się rozświetli - zaskakuje. Po pierwsze, nietypowym, obróconym o 90 stopni, układem. Po drugie - kiepską czytelnością. Jest dość jasny, litery mają wyraźną czcionkę... Jednak wszystko widzimy potrójnie. Szybka kryjąca displej daje odbicia, wydatnie pogarszające jego czytelność. Niemniej - wszystko razem jest szalenie efektowne, choć nie do końca wygodne. Coś za coś.
Nie można narzekać natomiast na wewnętrzny wyświetlacz. Jest duży, wyraźny i znakomicie oddaje kolory.
...czyli menu. Tu nie ma żadnych rewolucji, ten układ znamy już od dawna z innych konstrukcji firmy. Kosmetyczne zmiany objęły jedynie ikonki i animacje. Menu Z610i posiada dwie nietypowe funkcje. Po pierwsze, po każdym włączeniu telefon pyta nas, czy ma uruchomić się w trybie zwykłym czy... samolotowym. W tym drugim przypadku, skorzystamy z większości funkcji - jednak nie zadzwonimy. By nie zakłócać czułej aparatury samolotu, telefon nie będzie próbował wyszukiwać sieci.
Po drugie, po każdej zmianie karty powita nas kreator konfiguracji, który pomoże nam "uzdatnić" telefon do pracy. Obie funkcje można naturalnie wyłączyć. Są naprawdę dobrym pomysłem.
Menu podzielono na 12 działów, po których poruszamy się, wykorzystując przycisk kursora i otaczające go cztery klawisze funkcyjne. Prosto, rzeczowo i bez fajerwerków. Obsługa telefonu nie wymaga wertowania opasłych instrukcji.
Producent dodaje do telefonu kilka kompozycji ekranu, trochę ciekawych i nieźle brzmiących dzwonków, trochę tapet... Jedna, średnio ciekawa gra i znakomita aplikacja "Konwerter" - czyli przelicznik różnych jednostek. Są także aplikacje z serii DJ, pozwalające dać upust naszej wenie. Do kompletu dołączono funkcjonalny organizer, wyposażony m.in. w porządny kalendarz z przypomnieniami, notatnikiem, sprytną pamięcią kodów, alarmami i dopracowanym budzikiem.
Producent nie poskąpił Z610i "bajerów". Mamy tu odtwarzacz multimedialny, dwie kamerki, dostęp do internetu oraz jeszcze kilka drobiazgów umilających życie z komórką.
Odtwarzacz udostępni nam pliki muzyczne, zdjęcia oraz wideo. Pliki możemy dowolnie segregować, zapisując w pamięci telefonu lub na karcie Memory Stick Micro (64 MB w zestawie). Muzyka odgrywana przez telefon brzmi znośnie. Niezłą zabawką jest również wbudowany aparat fotograficzny. Co prawda, napis na obudowie dumnie głosi "2 megapixels", trudno jednak oczekiwać cudów. Do zabawy czy MMS-ów - wystarczy. Kiepska optyka aparatu robi jednak swoje - zdjęcia są niedoświetlone (flesza brak) i przebarwione - w żadnym wypadku nie jest to aparat z prawdziwego zdarzenia! Raczej - dodatek "for fun". Drugi aparat - a właściwie kamerka - służy do wideorozmów. Interesującym dodatkiem jest zestaw aplikacji umożliwiających edycję zdjęć, filmików czy muzyki. Można się pobawić...
Naturalnie, można posurfować po sieci, można odbierać e-maile - wszystko dostępne łatwo i szybko. Telefon obsługuje również kanały RSS. Przeglądarka działa szybko i stabilnie, najlepiej radzi sobie z prostszymi witrynami, tworzonymi specjalnie dla komórek. O starym dobrym WAP-ie także nie wolno zapomnieć. Ten osiąga prędkość niemal odrzutową.
Jakość rozmów nie daje powodów do narzekań. Wyraźnie, bez szumów... gdyby jeszcze ta obudowa tak nie trzeszczała!
Możemy również nawiązać wideopołączenie. Tu sporo zależy od jakości kamerki w aparacie naszego rozmówcy - warto jednak zaznaczyć, że obraz wychodzący z naszego 610i jest akceptowalny.
Czasy, kiedy telefony z wbudowaną anteną sprawiały problemy przy słabym zasięgu, minęły chyba bezpowrotnie. Testowany egzemplarz dobitnie to potwierdził. "Zbiera" aż miło!
Bateria to litowo-polimerowe ogniwo o pojemności 950 mAh. Jest - najkrócej ujmując - wystarczająca. Zaskakuje dość krótkim czasem ładowania.
Obsługa pozostałych funkcji także nie stwarza żadnego problemu. W pisaniu SMS-ów pomaga nam słowniczek T9, rzadko używane funkcje przezornie ukryto, menu ustawień nie straszy nadmiarem pozycji, drażni natomiast dość długi czas reakcji telefonu na niektóre polecenia. Bywało, że zaczynałem już wyjmować baterię celem restartu;).
Nie można nie wspomnieć o dołączonym oprogramowaniu, umożliwiającym nie tylko synchronizację z komputerem, ale i zgrywanie muzyki na MP3. Ostatnim punktem "tour de 610i" jest instrukcja. Rzeczowa, opatrzona ilustracjami, przystępna.
Czy zatem Sony Ericsson Z610i jest bardziej efektowny, czy raczej efekciarski? Biorąc pod uwagę prostotę obsługi, brak skomplikowanych dodatków, niesamowity design, nagromadzenie funkcji rozrywkowych oraz przeciętną jakość montażu - nazwałbym go raczej efekciarskim. Piękny, ale jednak efekciarski. Mimo to - strasznie mi się spodobał!
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!