W ubiegłym roku Sony Ericsson ogłosił swoją nową strategię marketingową i równocześnie zaprezentował trzy nowe modele telefonów: Satio, Aino i Yari. Pierwszy z nich już opisywaliśmy. Modele Satio i Aino można zobaczyć w telewizyjnych reklamówkach. Tym razem w nasze ręce i na nasze biurka, co wcale nie jest nieistotne, trafił telefon Yari.
Ten niewielki slider wnosi nową jakość do komórkowej rozrywki, jaką są gry. Technologia może jeszcze jest w powijakach, ale machanie i skakanie przed telefonem może dostarczyć sporo zabawy. Nie brakuje mu też wielu innych opcji, może poza modułem Wi-Fi.
Na wstępie przypomnę, że Satio to smartfon z dotykowym ekranem, pracujący z systemem Symbian S60, wyposażony w aparat o matrycy 12 megapikseli. Wprawdzie nie testowaliśmy jeszcze Aino, ale wiadomo, że jego główną rolą jest odtwarzanie multimediów. Jaką rolę przewidzieli projektanci ze Szwecji i Japonii? Otóż ma to być urządzenie do grania, ale nie tylko takiego, jakie znamy z każdej innej komórki. Aby pograć, nie musimy wcale trzymać telefonu w ręku ani też używać innego podłączonego do niego kontrolera.
Jak to możliwe? W zestawie znajduje się dziwny, plastikowy przyrząd, który można rozłożyć i postawić na stole. Wówczas można na nim ustawić telefon pod takim kątem, pod jakim przeważnie ustawia się ekran notebooka stojącego na blacie biurka. Po co to wszystko? Po to, abyśmy stojąc przed tak ustawionym Yari, byli dobrze widoczni przez wbudowaną kamerę, którą normalnie wykorzystuje się do wideorozmów. Teraz trzeba uruchomić grę, która wykorzystuje ją jako czujnik ruchu. Na pierwszy ogień idzie „Tennis”. Na wstępie pojawia się informacja na temat bezpieczeństwa. Następnie odbywa się test kamery w roli czujnika ruchu. Dalej – informacja z obrazkiem, jak ustawić prawidłowo telefon. Teraz już można rozegrać mecz wirtualnego tenisa, machając ręką przed telefonem komórkowym. Samouczek podpowiada, jak serwować, zagrywać loby czy smecze. Początki jednak nie są łatwe. Aby zagrać pierwszą piłkę, trzeba wykonać gest podrzucania nad głowę piłki tenisowej (lub po prostu machnąć ręką), a następnie w odpowiednim momencie ruch imitujący uderzenie w piłkę. Zgranie w czasie nie jest proste, choć odpowiednie ikony podpowiadają, kiedy należy wykonać ruch. Ikony te lepiej spisują się podczas wymiany piłki. Po opanowaniu podstaw zapowiadała się niezła zabawa podczas tenisowej rywalizacji. Być może to wina testowego egzemplarza (na inne rynki, bez polskiego języka), ale czujnik ruchu moich gestów czasem zwyczajnie nie widział. I choć mam pewność, że machnąłem ręką w odpowiedniej chwili, piłka przelatywała obok mojego wirtualnego ja, który nie raczył w nią nawet spróbować uderzyć rakietą. Najbardziej frustrujące były chwile, gdy w ten sposób traciłem kilka piłek i przegrywałem niezasłużenie set lub mecz.
Inną aplikacją fabrycznie zainstalowaną na testowanym Yari i wykorzystującą „Motion sensor” jest „Fitness” – dość prosty zestaw ćwiczeń dla osób chcących zrzucić kilka kilogramów. Na pierwszy rzut idą przysiady. Telefon liczy, ile ich wykonamy w wyznaczonym czasie i przyznaje gwiazdki za wynik. Podobnie jest w drugim ćwiczeniu, tyle że tam po zajęciu pozycji przedstawionej na ekranie musimy poruszać się raz na lewą, raz na prawą stronę telefonu. Trzecie ćwiczenie to joga, czyli zajęcie odpowiedniej pozycji – ręce wyciągnięte nad głową, jedna stopa oparta na udzie i tak stoimy bez ruchu. Tego trochę nie rozumiem, bo stałem prawie jak słup soli, a moja wirtualna postać nigdy nie dotrwała do końca wyznaczonego czasu i po chwili chwiania się opadała na dwie stopy. Gdy w każdym z ćwiczeń zgromadzimy wszystkie gwiazdki, przechodzimy na wyższy poziom, gdzie ćwiczenia pozostają te same, ale wymagania rosną. Postanowiłem sprawdzić kilka innych pozycji i za pośrednictwem serwisu PlayNow Arena pobrałem dwie inne gierki wykorzystujące nasze ruchy – Baseball oraz Boxing. I na początku znowu rozczarowanie. W pierwszym przypadku to nie ulubiona gra Ameryki w całej krasie, a jedynie odbijanie piłki w celu zdobycia jak największej liczby home runów, czyli wybić poza pole gry. Boks natomiast ograniczał się do obijania worka treningowego. Tyle że wcale mi to nie wychodziło. Faktem jest, że bokserem nie jestem, ale kilka spotkań z takim workiem miałem. Z tym wirtualnym nie dałem sobie rady – gdy machałem prawicą, na ekranie ruszała czasem lewa ręka (i odwrotnie), tak więc rozbujanie worka (a o to chodzi) nie było mi dane. Dużo lepiej radziłem sobie z piłką baseballową. Ogólnie sterowanie ruchem w grach to spora zabawa, choć nie we wszystkich grach się sprawdza. Może to być jednak, jak wspomniałem, wada testowego modelu. Zestaw gier do pobrania jest dużo większy, więc może i lepszy boks, czy też baseball jest do znalezienia.
O tym, że Yari jest urządzeniem nastawionym na gaming, świadczyć może też liczba zainstalowanych fabrycznie gier, których jest w sumie dziewięć. Znaleźć można znane pozycje, takie jak Quadrapop, NitroStreetRacing czy też FiFa, tym razem z numerem 10. Jest też gierka Guitar Rock Tour, nawiązująca do bardzo popularnego tytułu konsolowego, a polegająca na wciskaniu wyznaczonych klawiszy w odpowiednim momencie, aby zagrać popularny kawałek, jak np. „Smoke on the water” czy „Mesage in the bottle”. Przyznam się, że ja tego klimatu nie łapię, ale wiem, że tego rodzaju zabawa ma wielu miłośników. Inną ciekawą grą jest Bowling, czyli amerykańska wersja kręgli. Tu też wykorzystuje się ruch, ale w inny sposób. Postępując zgodnie z instrukcjami wyświetlanymi na ekranie, w pewnym momencie należy wykonać, trzymając telefon w dłoni, ruch zbliżony do rzutu kulą. W zależności od dynamiki tego ruchu tak szybko wirtualna kula będzie się toczyć. Następnie, przechylając telefon na boki, symulujemy jej rotację. W tym przypadku wykorzystywany jest czujnik położenia, przydatny też w wyścigach samochodowych do sterowania autem.
Jednak nie samym graniem człek żyje, a poza tym Yari to telefon. Ze swoich obowiązków wywiązuje się bez najmniejszych zastrzeżeń. Kompaktowa, rozsuwana obudowa nie zajmuje wiele miejsca w kieszeni i dobrze się ją trzyma w dłoni. Rozsuwanie i chowanie panelu z klawiszami odbywa się z odpowiednim oporem i sprężystością. Obie części są dobrze spasowane, wykonane z dobrej jakości materiałów – góra to twarde, gładkie plastiki, a spód jest jakby lekko gumowany, tak aby słuchawka nie wyślizgnęła się z dłoni. Układ klawiszy można uznać za dość typowy. Przycisk nawigacyjny otaczają cztery przyciski od połączeń, skrótów czy też kasowania (wstecz). Nad nimi, a tuż pod ekranem są szczupłe klawisze funkcyjne, a nad wyświetlaczem jeszcze mniejsze klawisze przydatne w grach. Lewy bok wyposażono tylko w złącze zasilacza, słuchawek bądź kabla USB. Po drugiej stronie umieszczono gniazdo kart pamięci microSD (tak, już nie Memory Stick), regulację głośności i spust migawki aparatu. Wszystko jasno, czytelnie i na właściwym miejscu. Trochę inaczej ma się z klawiaturą alfanumeryczną. Jest to prawie gładki panel i klawisze nie są od siebie odosobnione. W korzystaniu z niej pomagają dwa lekkie wybrzuszenia pomiędzy rzędami oraz wypustki na każdym klawiszu. Można się przyzwyczaić, zwłaszcza że skok przycisków jest wyczuwalny.
Wiadomo już, że Yari ma wbudowane dwie kamery. Jedna na froncie do gier i wideorozmów, a druga do zdjęć i sekwencji wideo. Ma ona matrycę 5 megapikseli wspomaganą przez doświetlającą diodę LED. Aparat robi całkiem dobre zdjęcia w świetle dziennym i nieźle radzi sobie przy sztucznym oświetleniu. Do tego zaraz po wykonaniu fotki można skorzystać z opcji poprawienia jej za pomocą opcji „Foto fix”. Oczywiście nie brakuje możliwości zmiany różnych parametrów, ustawień i gadżetów, jak np. wykrywanie twarzy czy uśmiechu. Jest tylko jedno ale...
Czasem autofocus potrzebuje paru sekund na dobranie parametrów. Zdjęcia można zapisać razem ze współrzędnymi miejsca ich wykonania dzięki wbudowanemu odbiornikowi a-GPS. Przydaje się on również przy korzystaniu z kilku aplikacji. Oczywiście jest wśród nich Google Maps, ale i program nawigacyjny WisePilot, przydatny zarówno przy wycieczkach samochodowych, jak i pieszych. Inną ciekawą GPS-ową aplikacją jest Tracker. Służy głównie do pomocy podczas treningów biegowych i podaje wiele danych, m.in.: dystans, prędkość, czas. Można analizować poszczególne wartości w różnych momentach treningu. Mnie przydała się do zweryfikowania długości trasy narciarskiej, która miała mieć 6 kilometrów długości, a okazało się, że ma „zaledwie” cztery. Zmierzyłem też na innym stoku osiągane prędkości w poszczególnych fragmentach stoku. Fajnym gadżetem jest możliwość podłączenia do treningu ulubionej Playlisty, która uprzyjemni czas treningu.
Skoro mowa o Playlistach, jak przystało na produkt Sony Ericssona, nie mogło zabraknąć dobrego odtwarzacza plików muzycznych. Wyposażono go w korektor o szerokich możliwościach oraz technologię SensMe, która dostosowuje muzykę do naszego nastroju. Można ich słuchać na będących w zestawie słuchawkach lub też skorzystać ze stereofonicznych głośniczków. Grają one dość dobrze i głośno, do tego stopnia, że mogłem słuchać muzyki, będąc pod prysznicem – telefon oczywiście znajdował się poza kabiną.
Jest też stereofoniczne radio z RDS-em oraz, oczywiście, aplikacja TrackID, która rozpoznaje utwory muzyczne. Gdy emitowany np. przez radio utwór muzyczny nam się spodoba, a nie wiemy, kto jest wykonawcą, wystarczy przy uruchomionym programie zbliżyć telefon do głośnika. Aplikacja połączy się z bazą GraceNote i po chwili na ekranie pojawią się dane utworu, wykonawcy albumu, a nawet opcja jego kupna. Innym sposobem na wykorzystanie muzyki, dostępnej w telefonie jest odtworzenie utworu podczas rozmowy telefonicznej. Jakość muzyki na drugiej słuchawce traci sporo, ale mimo to – fajna rzecz.
Wspomniałem o połączeniu z internetem – telefon wykorzystuje technologię HSPA i pozwala pobierać dane z prędkością do 3,6 Mbs. Przyda się to również do przeglądania internetu i pobierania poczty elektronicznej. I to musi wystarczyć, bowiem Yari nie ma modułu łączności bezprzewodowej Wi-Fi. Jest natomiast Bluetooth z A2DP. Jak z tym wszystkim radzi sobie bateria? Jeżeli nie używamy nawigacji, można obejść się bez ładowarki 2-3 dni, co jest całkiem niezłym rezultatem.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet