Po raz pierwszy mieliśmy okazję dotknąć Xperię w czasie lutowego Mobile World Congress w Barcelonie. Polska jeszcze przed nami. My wiemy, dlaczego Sony Ericsson przez te miesiące nie mógł dopracować swojego modelu i co mu do dziś nie wyszło.

Sony Ericsson Xperia X1 to pierwszy produkt tej firmy z systemem operacyjnym Microsoft. A dokładniej, z wersją 6.1. Wydawać by się mogło, że ten system w telefonie to już nic nadzwyczajnego, tymczasem X1 ewidentnie ma problemy ze współpracą z "okienkami". Być może część winy trzeba zrzucić na dotykowy ekran, który w czasie użytkowania nie wykazywał chęci do współpracy. W każdym razie obsługa tego urządzenia to istna gehenna i - jak rzadko kiedy - już po kilku minutach testowania miałem szczerą ochotę rzucić Xperią o ścianę. Trudno bowiem korzystać z telefonu, który co rusz wymaga resetowania.
Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, X1 warto trochę szerzej przedstawić. Telefon ma wysuwaną w bok, po łuku, klawiaturę. Gotowy jest do pracy w całkiem miły i sympatyczny sposób. Klawiatura QWERTY jest bardzo wygodna, poszczególne klawisze są bardzo dobrze opisane i podświetlone białym lub niebieskim światłem. Na niebiesko podświetlone są tylko te funkcje które wymagają jednocześnie wciśnięcia niebieskiego klawisza. Odpowiednika Fn w notebooku. Nieźle prezentuje się też trzycalowy ekran (choć jak wykażemy potem, to może być za mało). I wcale mu nie przeszkadza fakt, że jest w stanie rozróżnić tylko 65 tys. kolorów.
Całość zamknięta jest w obudowie wykonanej z wysokiej klasy metalu. Wszystko to prezentuje się całkiem dobrze i wcale nie odczuwa się sporej wagi X1 - 146 gramów. Apetytu na ten telefon dodaje też fakt, że ma olbrzymią pojemność baterii - 1500 mAh, która na dodatek sprawdza się w praktyce i telefon potrafi zaskoczyć długością działania bez doładowania.
Dla mnie bardzo ważne jest jeszcze to, że Sony Ericsson w tym modelu zrezygnował z kilku swoich kluczowych rozwiązań. Mianowicie X1 można już łączyć z komputerem za pomocą zwykłego kabla USB (w telefonie jest wejście na miniUSB) i w czasie połączenia bateria urządzenia jest ładowana. Do tej pory końcówki kabli w telefonach były charakterystyczne tylko dla Sony Ericssona. Szerokie stosowanie miniUSB skutkuje tym, że przy komputerze można mieć tylko jeden kabel, bez względu na to, czy korzystamy z połączenia z telefonem, odtwarzaczem MP3, aparatem fotograficznym, urządzeniem GPS itp. Podobnie w samochodzie - wystarczy tylko kabel z jedną końcówką wetknięty w gniazdo zapalniczki.
No i w końcu do Xperii można włożyć kartę pamięci... microSD. Wszelkie próby włożenia do slotu kart pamięci karty M2 zakończyły się niepowodzeniem. Czyżby więc odwrót od "jedynie słusznych" rozwiązań proponowanych i usilnie, wbrew rynkowi, forsowanych przez korporację Sony? Niestety, na to się nie zanosi, bo X1 nie jest klasycznym produktem Sony Ericssona, lecz jedynie wyrobem znanej Wam choćby z naszych łamów tajwańskiej firmy HTC, opatrzonym jedynie innym logo.
No tak - obiecałem pomarudzić, a chwalę. Więc do rzeczy. Telefon, który do redakcji dotarł na testy, miał chyba uszkodzony... rysik. Oczywiście, to ironia - w każdym razie ów stylus okazał się całkowicie nieużyteczny. Bo dotykowy ekran nie chciał z nim absolutnie współpracować. Po menu X1 dało się nawigować dotknięciem (ale dość mocnym) opuszka palca, który jednak często okazywał się zbyt gruby do precyzyjnych wskazań. Jednak ekran o rozdzielczości 800x480 pikseli jest zbyt mały do obsługi palcami. Poruszać się po menu można jeszcze, korzystając z kilku innych sposobów, ale zaskakujący jest fakt, że w momencie, w którym rozpowszechnione są już panele dotykowe do pierwszej Xperii, zamiast malutkiego rysika powinien być dołączony przecinak z młotkiem.
W menu jest oczywiście okienko przeznaczone do kalibracji wyświetlacza. I chętnie je wykorzystaliśmy. Raz, dwa... z dziesięć razy. Skłamię jednak, jeśli powiem, że tak się z telefonem męczyłem przez cały okres testów. Po pięciu dniach, po dwudziestym ósmym resecie i worku wyrażeń powszechnie uznanych za obelżywe X1 nagle pogodził się z rysikiem i zaczął z nim normalną współpracę.
Skoro nie zawsze można korzystać ze stylusa, a palce są za grube, to pozostaje jedynie dżojstik. Na szczęście mamy do dyspozycji jego dwa rodzaje - tradycyj-ny "mechaniczny" i nowocześniejszy, bardzo czuły, optyczny. Niby od nadmiaru głowa nie boli, ale po co w jednym miejscu aż dwa bliźniacze rozwiązania, to nie potrafię odgadnąć. Przynajmniej dobrze, że oba działały.
Istotą systemu operacyjnego zaadaptowanego przez Sony Ericssona jest nakładka graficzna. Pozwala ona na graficzne definiowanie swoich preferencji w telefonie i szybki dostęp do najczęściej wykorzystywanych funkcji. Jeśli często łączymy się z internetem lub ściągamy pocztę, to jako panel startowy możemy wybrać taki jak strona Google. Inny panel pokazywał kalendarz, jeszcze inny ułatwia dostęp do plików multimedialnych. Na kilku z nich mamy zaznaczone ikony szybkiego dostępu do map, funkcji Wi-Fi, włączenia lub wyłączenia Bluetootha, ustawienia zegara.
Jak bardzo posługiwanie się panelami ułatwia życie, opowiem na przykładzie zmiany czasu. Okazało się, że fabrycznie telefon ustawiony jest na Nowy Jork i pokazuje czas cofnięty o 6 godzin. W końcu zmiana to betka - klikamy paluszkiem w ikonę zegara i ukazuje się nam obszerna lista wszystkich chyba miast świata - wystarczy wybrać to odpowiednie, żeby mieć właściwą strefę czasową. Jeśli nie chcemy szukać w tej długiej liście, to możemy oczywiście wpisać Lodz i Poland z klawiatury. Okazuje się, że to nic nie daje, bo po akceptacji dalej zakreślony mamy Nowy Jork. Po trzecim razie zaprzestaliśmy tego sposobu i postanowiliśmy ręcznie wyszukać miasto z alfabetycznej listy. Przyznajemy, zabrakło nam cierpliwości i zamiast na Lodzi zatrzymaliśmy się na Częstochowie. W końcu to jedna strefa czasu. Zaakceptowaliśmy i... na krótko pokazał się panel z czasem nowojorskim, a potem nastąpiło zawieszenie systemu. Tuż po resecie znów wykonaliśmy podobną operację (z wyszukaniem Częstochowy i resetem). Za trzecim razem już się udało, ale ze zdziwieniem skonstatowaliśmy, że prosta czynność pożarła nam niemal dwie godziny z dnia pracy. Po chwili okazało się tylko, że ustawiony jest czas letni, a nie zimowy. Na próbę poprawienia czasu zabrakło nam odwagi, ale i tak prozaiczna czynność zmiany czasu zajęła nam zdecydowanie za dużo czasu.
Dostęp do paneli ułatwia specjalnie dedykowany do tego celu klawisz. Ze strachem próbowaliśmy też zabawy z innymi ikonami. Okazało się na szczęście, że łatwo udało się połączyć z internetem przez Wi-Fi i z drugim telefonem przez Bluetooth. Telefon szybko łączył się z GPS i prawidłowo wskazywał lokalizację, choć znajdował się pod dachem. Szkoda tylko, że to wyznaczanie aktualnej pozycji nastąpiło po pobraniu ponad 800 kb danych.
Trudno wyobrazić sobie Sony Ericssona bez aparatu fotograficznego. Xperia X1 ma matrycę o rozdzielczości 3,2 megapiksela. Niestety, funkcje aparatu zostały nieco okrojone. Przy filmowaniu możemy wybrać tylko pomiędzy ustawieniami automatycznymi lub zdjęciami w nocy. Mamy jednak tryb makro. Przy fotografowaniu jest więcej możliwości wpływania na ostateczny wygląd zdjęcia. Do wyboru jest pięć programów tematycznych (plus auto). Na uwagę zasługuje program przewidziany do fotografowania tekstu. Jest też tryb makro, wybór serii i... na tym koniec. Do oryginalnych rozwiązań należy ręczny wybór ostrzenia autofocusu. Na czym to polega? Gdy mamy już wybrany na wyświetlaczu kadr, palcem dotykamy fragment, na który chcielibyśmy mieć nastawioną ostrość. Po wciśnięciu migawki ta właśnie część zdjęcia na pewno będzie ostra.
Sony Ericsson Xperia X1 to pierwszy produkt z nowej linii produktowej. Nic więc dziwnego, że pojawiło się kilka niedoskonałości. Ot, takie choroby wieku dziecięcego, na które cierpią niemal wszystkie nowości, z najdroższymi samochodami włącznie. To współpracy z firmą HTC zawdzięczamy możliwość połączenia Xperii z komputerem za pomocą popularnego kabla USB czy zastosowanie kart pamięci microSD. Skoro jednak Sony Ericsson uznał, że nawet kosztem swoich podstawowych rozwiązań warto pokusić się o wprowadzenie do swojej oferty smartfonu z Windows Mobile, to znaczy, że koncern ocenił rynek na takie produkty jako perspektywiczny.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!