Kilka lat temu kolorowy ekran telefonu był szczytem techniki. Nieco później zachwycaliśmy się możliwością robienia zdjęć komórką... A dziś? Dziś trzymam w ręku telefon, który nagrywa filmy w wysokiej rozdzielczości! A to tylko jedna z wielu możliwości Sony Ericsson Vivaz...
Tym razem z przymrużeniem oka. Designerska kamera z wbudowanym aparatem fotograficznym i funkcją telefonu. Przypadkiem ktoś dodał do tego zestawu odtwarzacz muzyczny...

Pierwszym zaskoczeniem jest niecodzienna stylizacja obudowy. Jej kształt zdominowały półkola i owale. Telefon oglądany z boku ma formę płaskiego owalu, podobnie jak widoczne na bokach przyciski. Górna i dolna ścianka oraz biegnące wzdłuż nich brzegi szybki wyświetlacza są z kolei półkoliste. W półkole wpisuje się też trójprzyciskowa klawiatura główna i mało urodziwa zaślepka portu USB. Trochę to zaskakujące, zważywszy, że gniazdo mini-jack udało się projektantom ukryć bardzo zgrabnie... Zatrzymajmy się w tym miejscu - czy nie dziwi was obecność USB w telefonie tej marki? Wszak Sony Ericsson lansował do niedawna swój FastPort, podobnie jak karty MemoryStick, które w przypadku Vivaz także odsyłamy do lamusa. Zamiast nich, równie zaskakujący jak USB - format microSD!
Tylna ścianka jest równie niekonwencjonalna, jak front urządzenia. Jest gładka, a jej centralny punkt stanowi obiektyw kamery, otoczony dodatkowym, jaśniejszym pierścieniem kryjącym doświetlającą lampę LED. Ogólnie stylizacja jest bardzo udana i niesztampowa, a jakość montażu - bez zarzutu. Warto wspomnieć o drobnym szczególe - zarówno front, jak i tył terminalu są bardzo podatne na zarysowania ? warto zatem skorzystać z pokrowca, który przewidziano w zestawie. Oprócz estetów, producent chciał również zadowolić indywidualistów. Telefon można nabyć w jednym z trzech kolorów obudowy.
Vivaz zaskoczył mnie również znakomitą ergonomią. Mimo niewielkich wymiarów obudowy, aparat bardzo wygodnie leży w dłoni - głównie za sprawą zaokrąglenia tylnej ścianki. Dotykowy ekran - choć wcale nie pojemnościowy - spisuje się bez zarzutu. Nieliczne przyciski, jakie Vivaz posiada, mają wystarczająco duże wymiary i pracują z przyjemną sprężystością. Ciekawostką są klawisze aktywujące z osobna aparat fotograficzny oraz kamerę wideo. Denerwującym detalem może być jedynie umieszczenie włącznika telefonu w najwyższym, skrajnym punkcie obudowy i niezbyt łatwy demontaż pokrywy baterii - jej zatrzaski są dość oporne. Nim zajmiemy się możliwościami Vivaz, warto wcześniej rzucić okiem na ekran. Choć nie szokuje wymiarami, plasuje telefon w rynkowej ekstraklasie. Jest wyraźny, równomiernie podświetlony i prezentujący szerokie spektrum barw. Wprost wymarzony do oglądania filmów... A wszystko to niejako wbrew zastosowanej tu technologii - czyli TFT.
Jeden z moich znajomych, po obejrzeniu Vivaz, określił go mianem gadżeciarskiego. I właściwie miał rację. Nowy SE wyposażony został chyba we wszystko, co współczesny telefon może mieć. Znajdziemy w nim dyktafon, odtwarzacz, kalendarz z notesem, kalkulator z przelicznikiem jednostek, radio, budzik, przeglądarkę plików biurowych i inne rozmaite aplikacje. Wśród nich - znane z poprzednich modeli TrackID i PlayNow, jak również czat czy narzędzia synchronizacyjne. Nie zabrakło także powiązanej z modułem GPS aplikacji GoogleMaps oraz nawigacji Wisepilot - które wymagają połączenia z internetem. Telefon ma też szereg skrótów do serwisów internetowych. Połączymy się z nimi nie tylko przez sieci GSM, ale także za pośrednictwem Wi-Fi. Wszystko w dość dyskretny sposób kontrolowane jest przez system operacyjny Symbian.
Możemy skorzystać z nakładki graficznej producenta, jak i "czystego" systemu bez graficznych ozdobników. Symbian pozwala nam na bardzo szeroką personalizację naszego Vivaz. Zmienimy schematy dźwiękowe i skorzystamy z wielu motywów graficznych, nie zapomniano też o możliwości dostosowania pulpitu do naszych wymagań. Mogą trafić tam nie tylko skróty, ale i informacje o statucie urządzenia, zapisach z kalendarza czy odtwarzanej muzyce. Jak to w Symbianie, możemy również modyfikować układ menu. Przesuwając ikony po ekranie, ułożymy menu tak, by było dla nas jak najwygodniejsze. Niestety, w odróżnieniu od kilku konkurentów, w Vivaz niektórych pozycji nie da się przesuwać pomiędzy katalogami. A szkoda, bo czemuż np. skrót do usług PlayNow nie miałby się znaleźć w zakładce "Multimedia"?!
Spacerując po menu, napotkałem jeszcze parę innych kwiatków. Nie rozumiem, czemu Sony Ericsson zaliczył radio do aplikacji, zamiast multimediów, czemu menedżer plików zapisano jako "Menedż", by menedżer aplikacji ukryć już pod językowym potworkiem "Mndżr"?! To wszystko jednak drobiazgi, ponieważ interfejs S-series wyewoluował do niezwykle intuicyjnej, wygodnej postaci i błędy w tłumaczeniu oraz drobne potknięcia logiczne nie są w stanie tego zburzyć. Praca systemu jest stabilna, ale w niektórych przypadkach mogą dokuczyć nam krótkie przestoje. Im bardziej obciążamy procesor, tym są dłuższe i częstsze. Lekarstwem jest... restart.
Słowo się jednak rzekło, czas wrócić do gadżetów! Zacznijmy od muzyki. W Vivaz znajdziemy prosty odtwarzacz, znany z wcześniejszych modeli koncernu. Tu jednak otrzymujemy go w wersji pozbawionej korektora brzmienia, za to na pocieszenie mamy odczyt podcastów.
Korektor możemy pobrać z internetu - ale czyż nie powinien być w standardzie?! Patrząc na dołączone do zestawu słuchawki, stwierdzam jedno - muzyka nie jest żywiołem tego telefonu. Może zatem w fotografii pójdzie mu lepiej?
Tak! Jest lepiej! Vivaz dysponuje świetnym aparatem fotograficznym! Co prawda 8 megapikseli nie robi już wrażenia, lecz muszę przyznać, że smartfon ten jest jedną z czołowych "fotokomórek" na rynku. Aparat zaskakuje możliwościami niekojarzącymi się raczej z telefonami. Ma tryb panoramowania - z automatycznym łączeniem trzech ujęć - oraz opcję makro. Skorzystamy także z układu wykrywania twarzy i wyzwalania migawki uśmiechem. Nie zabrakło dotykowego sterowania ostrością oraz powszechniejszych już elementów, jak np. programów tematycznych czy samowyzwalacza. Autofocus jest bardzo szybki, podobnie jak zapis ujęcia. Nawet cyfrowy zoom jest tu znośny... W parze z wyposażeniem idą efekty pracy aparatu. Zdjęcia są wyraźne, ostre, o dobrze nasyconych barwach. Po przeniesieniu fotek na ekran komputera nie doskwiera nam nadmierna ziarnistość, choć kolorystyka jest raczej chłodna. Efekt ten potęguje się, gdy w słabszym oświetleniu użyjemy LED-owego flesza. Wówczas lodowaty chłód bijący ze zdjęcia mamy wręcz zagwarantowany. Nie zmienia to jednak faktu, że na tle konkurentów Vivaz reprezentuje znakomity poziom.
Ostatnim punktem gadżeciarskiej sekcji jest vivazowa kamera wideo, stanowiąca rynkowy ewenement. Umieszczone na obudowie literki HD nie są wcale marketingowym chwytem. Vivazem nagramy filmy o rozdzielczości 720p z prędkością 24 klatek na sekundę. Dzięki temu obraz jest płynny, nie widać także ząbkowania krawędzi. Podobnie jak w przypadku zdjęć, także i przy filmach możemy korzystać z lampy LED, a także płynnie regulować zoom w trakcie zapisu. W trybie wideo autofocus działa w trybie ciągłym, szybko reagując na zmiany kadru. Obraz jest świetny, ale dźwięk już tylko poprawny - a w dodatku monofoniczny. Powinienem jeszcze ponarzekać na konieczność oddalenia się przynajmniej na pół metra od filmowanego obiektu. Jeśli zanadto się zbliżymy, obraz straci ostrość... Ale przecież trzymam w ręku "tylko" telefon, a nie kamerę - więc o co chodzi?
Napisałem telefon? No cóż, z Vivaz możemy też zadzwonić;) Numer wybierzemy z panelu dotykowego, równie łatwo przewiniemy listę kontaktów, a SMS wyślemy, korzystając z wygodnej (choć wirtualnej) klasycznej klawiaturki, lub z jeszcze wygodniejszej, pełnowymiarowej klawiatury QWERTY, którą aktywuje akcelerometr. Jakość rozmów bez zarzutu, a bateria? Cóż, Vivaz zawitał do mnie tylko na kilka dni, zatem moja opinia o wydajności ogniw może nie być miarodajna. Fakt, że intensywnie eksploatując telefon, nie zaprzątałem sobie głowy poszukiwaniem ładowarki, pozwala z ufnością spojrzeć na deklarowane przez producenta czasy pracy...
Podsumowując - Vivaz jest przecudnej urody, bogato wyposażonym smartfonem, ze znakomitą kamerą wideo i równie dobrym aparatem fotograficznym. Ma też porządny wyświetlacz i udany interfejs, ale za to marny odtwarzacz muzyczny. Jeśli drzemie w was Fellini czy Tarantino - wpiszcie ten model na listę zakupów!
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!