A jednak jest coś, czego Sony Xperia PRO-I nie ma
Nie wiem czy wypada, ale wspomnę może, że działa tu wszystko tak jak powinno we flagowcu, choć obecność Snapdragona 888 musi być okupiona grzaniem się smartfona przy nieco większym obciążeniu: podczas intensywnej wymiany danych, nagrywania filmów, robienia zdjęć, grania w bardziej wymagające tytuły. Bateria nie jest tytanem wytrzymałości i, choć jest w stanie wytrzymać ponad dobę, przygotowałbym się na obowiązkowe codzienne ładowanie.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Ku mojej niezmiennej irytacji Sony Xperia PRO-I to smartfon wszystkomający. Ma wydajny procesor, pamięci że ho-ho, 1-calową matrycę fotograficzną, teleobiektyw z OIS, optykę Zeissa, Victusa na wyświetlaczu, wodo- i pyło-imponujące IP65 i IP68, a nawet diodę powiadomień i gniazdo audio 3,5 mm. Wiem! Radia FM nie ma. Wiedziałem, że czegoś niezwykle istotnego nie ma. Ale serio, mam mu do zarzucenia 2 rzeczy: wymaga ode mnie zbyt dużo wysiłku i czasu, żeby zrobić zawsze dobre zdjęcie i nie stać mnie na niego. W przeciwnym wypadku byłby poważnym kandydatem na liście moich ulubionych urządzeń.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Być może żadna z tych dwóch rzeczy normalnemu użytkownikowi nie przeszkadza, ale dla mnie są one zbyt poważnym problemem, by traktować Sony Xperia PRO-I jako coś więcej, niż smartfona z półki, która jest tak wysoko, że już do niej nie dosięgam. Są na niej jeszcze tylko najdroższe smartfony Apple i Samsung Galaxy Z Fold3. To dobrane i bardzo elitarne grono. Mogę zatem tylko zakończyć ten miły i krótki okres testów następującym podsumowaniem: Sony Xperia PRO-I to smartfon niecodzienny, unikalny, a dla mnie i każdego innego kowalskiego prawdopodobnie nieosiągalny. Trochę zazdroszczę tym, którzy będą mogli codziennie go używać - głównie ze względu na aparat.
Materiał własny


Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!