Sonim XP1
Recenzja

Opublikowane:

Nieśmiertelny!

Telefon komórkowy ma ze mną ciężki żywot. Podobnie jak samochód. Mam dar niszczenia i nic na to nie poradzę. Na szczęście firma SONIM postanowiła na takich jak ja zrobić interes. Wyprodukowała niezniszczalną komórkę XP1, z którą - gdyby była moja - musiałbym się zestarzeć. Oczywiście, mógłbym ją "niechcący" zniszczyć: zdetonować, rozwiercić, przejechać walcem... Doskonały telefon dla drwali, górników, robotników, uprawiających sporty ekstremalne, polarników, nerwusów... Ech! Długo by wymieniać. Świetnie sprawdzi się na plaży, wszak niestraszne mu piach i sól. Genialna bateria. Sporo zaawansowanych funkcji ułatwiających wymianę danych. Brakuje slotu kart pamięci i Wi-Fi. Dwója za wygląd! Nie nadaje się na romantyczną kolację w restauracji...

Jako pierwszy za test Sonima zabrał się mój półtoraroczny sąsiad - Julek. Nie trzeba go było długo namawiać na bardziej wnikliwe przyjrzenie się czarno-żółtej komórce. Porwał z rąk swojego taty XP1 i ku jego przerażeniu przystąpił do udowadniania nam, że klawisze potrafią wyjść tylną stroną obudowy. - Wojtek, zabierz mu go, bo Julek załatwia tak wszystkie nasze telefony! - przestrzegł sąsiad z trwogą na twarzy. Obudowa XP1 nawet nie jęknęła. Zdziwienie obu szanownych panów było spektakularne. - Spokojnie. Ten telefon jest niezniszczalny. No, przynajmniej tak twierdzi producent... - uspokoiłem adwersarza, przyglądając się przeróżnym zabiegom Julka, mającym na celu spacyfikowanie terminalu.

Brak oznak słabości ofiary jeszcze bardziej zagrzał młodzieńca do okrucieństw, jakich nie przeżyłby zwykły telefon. Piach, schody... - Spójrz, kochanie! Jest telefon dziecioodporny! - sąsiad skwitował z uśmiechem, promując aparat żonie.

Podwórkową prezentację wytrzymałości aparatu zakończył skakaniem po nim w twardych butach. XP1 zachowywał się bohatersko, jak legendarny kapitan John McCain w bolesnych relacjach z Wietnamczykami...

Hufiec pracy!

Sonim XP1 jest niemalże tak samo urodziwy, jak... ja. O ile nie mam zbyt dużych szans na rozpatrzenie przez Matkę Naturę zażaleń, tak XP1 za cepowaty wygląd powinien zrobić niezłą awanturkę wśród projektujących go inżynierów. - Jak można tak spaskudzić telefon?! - grzmiałem z wściekłości. Z drugiej strony... czy gość w kamizelce odblaskowej, kaloszach i kasku ochronnym dobrze wyglądałby pośród garniturów? No właśnie...

XP1 to telefon-robotnik. Hufiec pracy! Do wykonywania zadań w trudnym, bo mokrym, a czasem także zapylonym terenie. Na jego widok bardzo cieszyły się oczy remontujących (a raczej dewastujących) moje miasto robotników. Im także zaprezentowałem aparat. Kiedy pokazali mi swoje komórki - łzy stanęły mi w oczach nad agonią ich terminali. Dla Sonima katusze z cementem, betonem i wodą byłyby małym piwkiem przed śniadaniem.

Mokre rozmowy

Gdy ktoś do mnie dzwoni, najczęściej odbieram. Nie z racji dobrego wychowania, lecz z wyrachowania. Jeśli nie odbiorę - będę musiał oddzwonić. Czytaj: zapłacić za połączenie. Nie odbieram za to zastrzeżonych. Ale... telefony od redaktora naczelnego odbieram nawet wtedy, gdy śpię lub jestem w miejscach ustronnych, tj. np. prysznic (gdzie w podobnych okolicznościach zginął mój Sagem). - Halo! Dobrze mnie słyszysz? - spytałem, myjąc głowę. - Coś szumi - słyszę odpowiedź. - Woda. Pod prysznicem jestem! - odrzekłem. - Aaaaha! To później zadzwonię - padła propozycja. - Nie, nie... Gadamy! Co tam? - zachęciłem. Po kilku gorących minutach, w wyniku furii, w jaką wpadłem, telefon fruwał po ścianach lepiej niż zwiedzający je całkiem niedawno Samsung M110i... Bez szwanku...

Przypadki...

Nie będę więcej zdradzać przed Wami swoich sadystycznych praktyk i nerwowego usposobienia, bo i tak już zbyt dużo napisałem. Napiszę Wam, dlaczego oprócz wspomnianych atrakcji, podczas dwóch tygodni "wakacji" ze mną, XP1 wytrzymał też przypadkowe miażdżenie kołem Peugeota 405, równie niecelowe uderzenie ciężkim młotkiem pożyczonym od teścia, zupełnie niezamierzony upadek z wysokości drugiego piętra na beton, niefortunne wyśliźnięcie się z ręki wycelowanej z rozmachem w asfalt, bolesny cios w tylną część żeber redaktora Łukowskiego, odświeżającą kąpiel w misce z namoczonymi skarpetkami, i rzecz jasna - omyłkową wizytę telefonu w piecyku z termoobiegiem i zamrażarce. W mikrofalówce terminalu nie gościłem, bo choć mam skłonności sadystyczne - znam granice przyzwoitości...

Jak skorupa żółwia

Komórka dostępna jest w sieci sklepów VOBIS z trzyletnią gwarancją bezwarunkową, z opcją wymiany na nowy. Aparat nie zaskarbi sobie względów wrażliwych na piękno estetów. Czarne elementy z gumopodobnego plastiku okalające telefon wyglądają dosyć tandetnie. Ich zadaniem jest nie wyglądać, lecz amortyzować ewentualne uderzenia. Klawisze również bez finezji. Pracują jednak niezwykle precyzyjnie i bezszelestnie. Gruba, tylna pokrywa osłaniająca baterię, odpinana przy użyciu monety, sprawia wrażenie, że mamy do czynienia ze skorupą żółwia. Tak, jest paskudna. Ale dzięki niej aparat przeżył eksperymenty moje i Julka, podskoków 89 kg żywej wagi i nacisk ok. 1,2 tony Peugeota 405.

Na lewym boku obudowy straszą dwa przyciski do szybkiego wybierania adresatów z książki kontaktów i jeden - największy do komunikacji Push To Talk.

W środku telefon nie jest tak prosty, na jaki wygląda. Za wymiany danych między urządzeniami odpowiada Bluetooth. Jest też przyzwoicie działający dyktafon. Zapalonym sportowcom przyda się timer i stoper. Inżynierom - zaawansowany kalkulator. Wrażenie robi ryk dzwonków polifonicznych. Moc niewielkich głośniczków Sonima jest naprawdę godna uwagi. Postawi na nogi całą ekipę budowlaną! Telefon ma także przeglądarkę WAP, a to, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie, to piękny, wyraźny i czytelny kolorowy wyświetlacz, który pozwala na komfortowe przeglądanie mobilnych stron internetowych. Podczas testu nie brakowało mi energożernych multimediów, tj. aparatu fotograficznego czy odtwarzacza MP3. Nie poszalejemy także z upychaniem podobnych plików do naszego telefonu. Nie pozwoli na to 10 MB pamięci. To w końcu telefon do dzwonienia...

Nobla za baterię!

Telefon ładuje się przez port USB. Cykl ładowania przebiega bardzo szybko. Po niespełna dwóch godzinach ładowania przy laptopie, terminal był gotowy do pracy.

I uwaga! Bateria. Tym telefon ujął mnie najbardziej. Bite siedem dni pracy, rozmów i SMS-owania na jednym ładowaniu. Powiecie: - Program "Nie do wiary!", ale to prawda.

Drugi tydzień testu potwierdził doskonałe ogniwo litowo-jonowe, w jakie wyposażono telefon. Komórkę spełniającą normy wytrzymałości potwierdzone certyfikatem IP-54 z powodzeniem możecie zabrać na Saharę i koło podbiegunowe. Według producenta, urządzenie bez szwanku pracuje w temperaturach od -40 do +85 stopni Celsjusza. Producent nie kłamie, co potwierdziły moje eksperymenty w zamrażarce i piecyku z termoobiegiem.

XP1 wyszedł z testu dosyć solidnie podrapany. Kilka rysek na wyświetlaczu, pręgi na obudowie i klawiszach, które na otarcia są najwrażliwsze i poszarpane gumowe osłony boczne. Brak pęknięć. Twardziel! Nieśmiertelny typ...

Telefonu do testu użyczyła sieć sklepów VOBIS.

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Wojciech Andrzejewski
Ten artykuł skomentowano już 1 raz.
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A
Opinie nie są weryfikowane.
icon up
0,0% 
icon down
 100,0% 
icon unknown opinion
 0,0% 
Default user logo
piast

Opinia negatywna

internet tak ale żadne z ustawień nie dało mu oznak życia w sieci? a żaden z operatorów nie wiedział jak go w kraju ustawić
to samo z reszta softu ktoś niby gdzieś ale jak przychodzi coś zrobić to nikt nie wie jak ;(

brak regulacji głośności rozmowy pod ręka

jest toporny w obsłudze a toporność nie powinna iść w parze z wytrzymałością bo to jest cofanie się w rozwoju od kawałek gumowanego plastiku
.nott.cable.ntl.com | 12.04.2009, 18:04
R E K L A M A


mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies