Choć pozycja Nokii wśród telefonów jest mocna, od kilkunastu miesięcy Samsung podbija nasze serca. Do początkowych atutów tej marki: atrakcyjnego wzornictwa, lepszych niż u konkurencji wyświetlaczy czy polifonicznych dzwonków, dołączył najważniejszy - rozsądna cena. Najnowsza komórka - model SGH-X660 - też stara się "trzymać" ten kierunek.
						Na początek garść podstawowych informacji o telefonie, by łatwiej zrozumieć, o czym mówimy. SGH-X660 jest trzyzakresowym telefonem z klapką. Ma dwa wyświetlacze: zewnętrzny i wewnętrzny. Telefon ma wbudowany cyfrowy aparat fotograficzny z funkcją nagrywania wideo, oferuje funkcję głośnego mówienia, obsługuje WAP, GPRS, Javę i wiadomości SMS, EMS i MMS. Ma też rozbudowaną i funkcjonalną książkę telefoniczną, m.in. ze zdjęciową identyfikacją rozmówcy. Telefon wyposażony jest w port podczerwieni (IrDA), nie ma natomiast modułu bezprzewodowej łączności Bluetooth czy gniazda kart pamięci.
Jak z tego zestawienia widać, jest to aparat, który można zaliczyć do tzw. średniej półki. Świadczy o tym również cena w granicach 590 zł (bez dotacji operatorów sieci komórkowych), choć w mojej ocenie telefon powinien być przynajmniej o 100 zł tańszy. Ale o tym później.
Tymczasem, moim skromnym zdaniem, X660 na tle innych komórek Samsunga wygląda trochę jak niepozorna, szara myszka. Co wcale nie znaczy, że telefon jako taki jest brzydki. Może się nawet podobać, właśnie z racji oszczędnego wzornictwa. Tył i boki obudowy wykonane są z czarnego półmatowego tworzywa, co ładnie harmonizuje z wykończonym na wysoki połysk przednim panelem klapki, który rozjaśnia szaro-grafitowa ramka. Zarówno zewnętrzny wyświetlacz, jak i znajdujący się nad nim obiektyw aparatu cyfrowego nie rzucają się zbytnio w oczy. Właściwie, poza logo Samsunga umieszczonym między tymi dwoma elementami, na obudowie X660 nie znajdziemy żadnych przykuwających wzrok akcentów. Całość jest stonowana, jakby wyciszona. Może to i dobrze, bo większość komórek Samsunga rzucała się w oczy różnymi "chromowanymi" zdobieniami.
Czerń klawiatury i panelu z wyświetlaczem ożywia matowo-srebrny klawisz nawigacyjny. Po jego bokach znajdują się dwa klawisze funkcyjne, a poniżej klawisz do kasowania. Tradycyjnie środek klawisza nawigacyjnego zajmuje dodatkowy klawisz "OK/i". Za jego pomocą w trybie czuwania uruchamiamy przeglądarkę WAP, a w trakcie nawigacji po menu - zatwierdzamy wybrane opcje. Starsi czytelnicy "Mobile Internet" pewnie pamiętają, jak przed laty pomstowaliśmy na to, że tym klawiszem nie można było potwierdzać wyboru...
Wspominałem wcześniej, że choć cena tego telefonu nie odstrasza, to powinna być niższa. Głównie ze względu na zewnętrzny wyświetlacz. Nie jest on kolorowy i na dodatek ma tylko 4 odcienie szarości, co właściwie przekreśla jego przydatność jako podglądu do kadrowania autoportretów czy prezentacji zdjęciowej identyfikacji numerów. Ale trzeba oddać sprawiedliwość zewnętrznemu wyświetlaczowi i odnotować, że prezentowany na nim cyfrowy zegar jest czytelny nawet bez podświetlenia.
Natomiast nic nie można było zrobić, by uzyskać dobrej jakości obraz na wyświetlaczu w trybie aparatu cyfrowego. Na ekranie i na zdjęciach cały czas było widać pasy, kojarzące się trochę z transmisją lądowań wypraw Apollo na Księżycu. To kolejny punkt, który powoduje, że uważam, iż telefon powinien być jeszcze tańszy.
Jeśli chodzi o aparat VGA, który jest zainstalowany w tym telefonie, to teoretycznie jest OK, bo do MMS-ów i identyfikacji zdjęciowej rozmówców nie potrzeba większej matrycy. Do tego dochodzą liczne efekty (np. sepia, tłoczenie), ramki oraz samowyzwalacz o trzech czasach opóźnienia wykonania zdjęcia. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te pasy na zdjęciach... O dziwo, są one znacznie mniej widoczne na klipach wideo. Ale to pewnie wynika ze znacznie mniejszej rozdzielczości filmów.
Nie mam zamiaru narzekać na brak Bluetootha, obsługi EDGE-a czy UMTS-u, bo to nie ten segment rynku. Cieszyć może, a właściwie mogłaby cieszyć obecność portu na podczerwień, gdyby nie to, że w X660 nie można wysłać zrobionego zdjęcia przez port IrDA. Powiedzieć, że to irytujące, to chyba za mało.
Chwila uwagi należy się wewnętrznej książce teleadresowej. W przeciwieństwie do X200, opisywanego w poprzednim numerze "MI", X660 ma książkę mieszczącą 500 wpisów, z których każdy może zawierać wiele telefonów i innych danych (przypomnijmy, że w X200 wewnętrzna książka pozwalała na zapisanie 1000 numerów). Innymi słowy, gdyby każdy z naszych kontaktów miał po 5 telefonów, to w X200 zapisalibyśmy tylko 200 kontaktów z 5 numerami każdy, podczas gdy w X660 każdy z 500 wpisów może mieć po kilka telefonów, adres, e-mail, własny dzwonek i zdjęcie. Porównuję te dwa różne "modele" książek telefonicznych z pełną świadomością, bo uważam zarówno X200, jak i X660 za telefony podobnej klasy, a różnica w funkcjonalności spisu kontaktów jest dla mnie zasadnicza.
Jakoś tak bez większego entuzjazmu podszedłem do SGH-X660, a w sumie to przecież całkiem funkcjonalny telefon. Ma dyktafon, zegar światowy, alarm, wygodny kalkulator, przelicznik jednostek i walut, minutnik, stoper, kalendarz z listą zadań. A że wzorniczo X660 prezentuje się nieco skromniej od większości Samsungów? Cóż, nie przez każdego musi to być odczytane jako wada.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
                
                
                
                
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!