Niemal wszystkie telefony z klapką pochodzące z fabryk Samsunga mają charakterystyczne, owalne wzornictwo. Niewątpliwie te aerodynamiczne kształty mogą się podobać i uchodzić za uniwersalne, jednak nie brak głosów, że do tej pory brakowało wśród klapkowych Samsungów prawdziwie męskich telefonów. Najnowszy Samsung SGH-X200 wypełnia tę lukę.

Wzornictwo Samsunga SGH-X200 jest na tyle odmienne od pozostałych klapkowych telefonów tego producenta, że gdyby zasłonić duże logo na przednim panelu klapki, mało kto wpadłby na to, że to komórka Samsunga. Ale jak dobrze się nad tym zastanowić, to może być to tylko zaletą tego telefonu, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że Samsung sprzedaje w Polsce coraz więcej komórek, a w planach ma dalszą ekspansję. Oczywiście to punkt widzenia osoby, która choć trochę chce wyróżniać się z tłumu.
Jak wspomniałem na wstępie, projektanci SGH-X200 zerwali z opływowymi kształtami charakterystycznymi niemal dla wszystkich Samsungów z klapką. Można by się za to doszukać pewnych podobieństw do innego nieco kanciastego Samsunga SGH-E760 (to ta komórka z interfejsem rozpoznawania ruchu, gdzie potrząsając telefonem, można było aktywować niektóre funkcje - jej opis zamieściliśmy w lutowym numerze "Mobile Internet"). W porównaniu z pozostałymi Samsungami SGH-X200 jest płaski i zadziorny. Jego wyrazisty charakter podkreślają też np. skośnie skierowane do środka zakończenia klapki i głównego modułu terminalu czy potencjometr w kształcie rombu.
Nieco inaczej niż w większości klapkowych Samsungów wygląda mocowanie klapki z telefonem. Jest ono jakby bardziej wyeksponowane, szczególnie gdy telefon jest złożony. Ale o ile ocena wrażeń "artystycznych" zawsze obarczona jest elementem subiektywizmu, o tyle bezsporny i obiektywny pozostaje fakt, że "zawiasy" Samsungów są solidne, nie trzeszczą, nie mają nieprzyjemnych luzów, a obawy niektórych użytkowników, że telefon z klapką jest mniej trwały, są nieuzasadnione.
W przeciwieństwie do znacznie droższego Samsunga SGH-E760, kosztujący ok. 400 zł SGH-X200 nie ma zewnętrznego wyświetlacza. Nie ma też bezprzewodowego łącza Bluetooth, ale ma za to wciąż popularny wśród wielu użytkowników port na podczerwień. Obsługujący trzy zakresy GSM (900, 1800 i 1900 MHz) SGH-X200 ma kolorowy wyświetlacz i choć jego wielkość jest zbliżona do wewnętrznego wyświetlacza zastosowanego w E760, to różnica między nimi jest, można powiedzieć... zasadnicza. Wyświetlacz X200 ma 128x160 pikseli i wyświetla 65 tysięcy kolorów, podczas gdy wyświetlacz E760 ma 176x220 pikseli i 262 tysiące kolorów.
Mój znajomy profesor z łódzkiego uniwerku, który - podobnie jak ja - drobnych literek z bliska bez okularów nie odszyfruje, mówi, że woli wyświetlacz Samsunga X200, bo są na nim większe literki. To prawda, bo skoro wyświetlacze w obu telefonach mają niemal identyczną wielkość, to siłą rzeczy piksele tworzące obraz w E760 muszą być sporo mniejsze niż te z wyświetlacza X200. A że w obu telefonach literki np. w menu składają się z podobnej liczby pikseli, to... osobom ze słabszym wzrokiem łatwiej odczytać literki z wyświetlacza X200. Oczywiście grafika (np. ikony menu czy tapety) w E-760 jest znacznie ładniejsza, ale ta komórka kosztuje "trochę" więcej.
Samsung SGH-X200 nie ma zewnętrznego wyświetlacza, co chyba bez większego bólu można zaakceptować. Brak bezprzewodowego łącza Bluetooth też chyba nie będzie doskwierał zbyt wielu potencjalnym nabywcom, wszak wciąż mało kto - biorąc pod uwagę miliony użytkowników komórek w Polsce - korzysta z bezprzewodowych słuchawek. Można też, o czym pisałem przed chwilą, w skrajnych przypadkach nawet cieszyć się ze "słabszego" wyświetlacza.
Ale jedna rzecz, której brakuje X200, nie daje mi spokoju... Mam na myśli brak aparatu cyfrowego. Wiem, że takie cięcie to efekt dążenia producenta do zaoferowania atrakcyjnego telefonu za naprawdę przyzwoitą cenę. Jednak wydaje mi się, że prosty aparat cyfrowy (żadne tam 2 megapiksele z autofokusem i mnóstwem efektów specjalnych) w czasach gdy MMS-y zdobywają coraz większą popularność, byłby jak najbardziej na miejscu. Może nieco przesadzam, ale chyba się rozumiemy.
Sporym zaskoczeniem na minus jest czas czuwania tego telefonu. Producent określa go na 150 godzin. To dość mało, bo niektóre klapkowe Samsungi z dwoma wyświetlaczami, aparatem i innymi gadżetami mają po 200 i więcej godzin czuwania. Inna sprawa, że gdy nie rozmawia się zbyt wiele, telefonu nie będzie trzeba ładować częściej niż co dwa dni.
Pomijając kwestię akumulatora, to większych mankamentów w Samsungu X200 nie znalazłem. Co prawda zabrakło mi w tym telefonie w miarę normalnych dzwonków telefonicznych, choć ich ocena to sprawa subiektywna. Być może te melodyjki, jakie Samsung od pewnego czasu pakuje do swoich telefonów, cieszą się ogromnym powodzeniem wśród jego dalekowschodniej klienteli, ale dla mnie są one coraz mniej atrakcyjne. I nie chodzi tu o brzmienie melodyjek (40-tonowa polifonia), bo pod tym względem Samsung od dawna trzyma klasę, tylko o dobór melodii. Może Samsung powinien wyposażyć swoje telefony w taką prostą i skuteczną aplikację do tworzenia dzwonków, jaką można znaleźć w komórkach Sony Ericssona? Za jej pomocą w kilka chwil potrafię przygotować sobie atrakcyjny dzwonek do sygnalizowania połączeń czy subtelnie brzmiącą melodyjkę dla budzika.
W Samsungach brakuje mi też opcji stopniowego narastania głośności dzwonka. Nie do końca potrafię oswoić się z rzadko spotykanym u innych producentów komórek łączeniem dzwonków i alarmu wibracyjnego. Otóż możemy używać samego dzwonka, samego alarmu wibracyjnego bądź włączyć sygnalizację połączeń najpierw alarmem wibracyjnym, a po chwili dzwonkiem. Brakuje najczęściej spotykanego w innych komórkach równoległego sygnalizowania dzwonkiem i alarmem wibracyjnym. Czasem może to być kłopotliwe. Np. czasem moi rodzice, dzwoniąc do mnie, rozłączają się po 1-2 dzwonkach i czekają aż oddzwonię. Gdy akurat testuję Samsunga bywa, że dość długo muszą czekać, bo jeśli akurat telefonu nie mam w kieszeni, to nie mam szansy "usłyszenia" alarmu wibracyjnego. W innych znów sytuacjach, gdy np. jestem na gwarnej ulicy, nie mam szansy na usłyszenie dzwonka, a alarm wibracyjny wyłącza się po krótkiej chwili, ustępując miejsca dzwonkowi. W obu sytuacjach nie byłoby kłopotu, gdyby dzwonek i alarm wibracyjny działały równolegle, gdy telefon dzwoni.
Kilka słów o menu i funkcjach telefonu. Menu główne składa się z dziewięciu animowanych ikon. Są one bardzo czytelne i intuicyjne, a gdyby ktoś miał kłopot z odgadnięciem co może oznaczać np. ikona skrzynki z kopertą, to u góry wyświetlacza mamy jej opis. Dalsze poziomy menu to już lista opcji - na ekranie mieści się ich aż sześć. Jeśli dodamy do tego pasek z nazwą menu (u góry ekranu) oraz opisem klawiszy funkcyjnych (u dołu), to w sumie mamy osiem linijek czytelnego tekstu!
Od pewnego czasu w Samsungach użytkownik może zmieniać wielkość i kolorystykę czcionki wybieranego z klawiatury numeru telefonu. Dobrze, że już nie jesteśmy skazani na ogromne cyfry mieniące się kolorami tęczy. Do własnych potrzeb możemy dopasować także schemat kolorystyczny menu.
Czytelnicy "Mobile Internet" z większym stażem pewnie pamiętają, że dawniej Samsung lansował wysyłanie SMS-ów z polskimi znakami, co narażało nas na dodatkowe koszty, a odbiorcom czasem utrudniało odczytywanie wiadomości. Oczywiście, można było przed wysłaniem wiadomości wyłączyć polski alfabet, ale nie dało się tego zrobić na stałe i pisanie każdego SMS-a trzeba było zaczynać od przełączenia alfabetu. Teraz w Samsungu mamy pełną kulturę. Alfabet wybieramy w ustawieniach na stałe, a oprócz alfabetu GSM i Unicode mamy jeszcze opcję automatycznego wyboru alfabetu w zależności od używanego w wiadomości języka. Z ciekawych opcji dostępnych w wiadomościach jest możliwość wyboru: wysyłki bez zapisywania wiadomości w telefonie oraz z pozostawieniem kopii wiadomości w telefonie. Dla SMS-owych maniaków przydatne mogą okazać się listy gotowych emotikon, choć z drugiej strony, więcej trzeba naciśnięć klawisza, by wybrać emotikonę niż zajmuje jej wystukanie na klawiaturze.
Wewnętrzna książka telefoniczna Samsunga SGH-X200 mieści aż 1000 wpisów, a dla każdego nazwiska można podać kilka numerów telefonów. Ale tu jest pewien haczyk: wewnętrzna książka mieści, tak jak napisałem, 1000 wpisów, a nie 1000 nazwisk czy nazw z wieloma numerami. Innymi słowy, gdy dodamy znajomego, który ma 4 telefony i 3 e-maile, to z puli tysiąca wpisów ubywa nam ich siedem. Inna sprawa, że nawet gdybyśmy zapisywali średnio po 4 numery telefonów na osobę, to książka X200 pomieści aż 250 znajomych.
Moim zdaniem, SGH-X200 to miła odmiana, przynajmniej jeśli chodzi o wzornictwo, wśród dużej liczby klapkowych komórek Samsunga.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet