Do grona "galaktycznych" Samsungów dołączają kolejne modele. Tym razem Koreańczycy proponują nam model Gio. Na pierwszy rzut oka wydaje się bratem bliźniakiem telefonu Galaxy Ace. Czy to podobieństwo okaże się wadą, czy zaletą? Zaawansowany telefon dla miłośników mobilnego internetu i dotykowej obsługi. systemu Android i korzystania z multimediów.
Telefon dotarł do redakcji zapakowany w niewielkie pudełko, mieszczące jednak nie tylko sam aparat, baterię, ładowarkę i kabelek USB, ale także kartę pamięci. Szybka instalacja poszczególnych elementów i...
Komórka okazała się tzw. nówką sztuką nieśmiganą. Aby móc normalnie pracować, musiałem pozdzierać z niej ochronne folie, a także odpakować i zainstalować baterię. Przez chwilę szukałem włącznika na górze telefonu, ale znalazłem tam tylko gniazdo słuchawkowe. Szybki ogląd aparatu pozwolił zorientować się, że klawisz "Power" konstruktorzy zdecydowali się umieścić na prawym boku telefonu, nieco poniżej linii napisu Samsung. Później - podczas kilkudniowych testów Gio - okazało się, że to bardzo wygodne i poręczne rozwiązanie, tym bardziej że klawisz ów służy także do wygaszania i blokowania ekranu.
Wcisnąłem zatem wspomniany klawisz "Power", a komórka przywitała mnie najpierw logotypem i nazwą telefonu, później zaś zobaczyłem znajomy pulpit systemu operacyjnego Android (nieco bardziej zaawansowanym użytkownikom mogę napisać, że mamy tutaj do czynienia z wersją 2.2.1).
Układ menu, rozłożenie przycisków i bardzo dobrej jakości wyświetlacz sprawiał, że (nawiązując do myśli zawartej we wstępie) trzymany w dłoniach telefon od razu określiłem mianem bliźniaka modelu Ace, który miałem okazję testować na łamach "Mobile Internet" w numerze bodaj kwietniowym. Podobieństwa były tak duże, że musiałem się posiłkować zaprzyjaźnioną stroną internetową msgm.pl, aby porównać oba modele.
Okazało się, że Gio jest nieco bardziej opływowy, przez co zmieniają się minimalnie jego wymiary oraz waga. Tyle z zewnątrz. A w środku? Użytkownik może się spodziewać nowoczesnej konstrukcji z równie nowoczesnymi rozwiązaniami.
Aparat potrafi komunikować się z siecią komórkową GSM i UMTS. Niestety, nie będzie się można nacieszyć wideorozmowami, lecz tylko szybkim dostępem do internetu. Poruszając się z Gio w obrębie Łodzi, prawie zawsze widziałem na górnej belce ekranu literkę "H", oznaczającą, że komórka łączy się z siecią w technologii HSDPA. Modem zainstalowany w telefonie pozwala na pobieranie danych z prędkością do 7,2 Mb/s. Nie wiem, czy aż tyle udało mi się osiągnąć, ale ilekroć korzystałem z telefonu, prędkości zawsze były co najmniej satysfakcjonujące.
Muszę przyznać, że telefon służył mi nie tylko do przeglądania "małego" internetu na ekranie komórki, ale także "dużego" internetu na ekranie netbooka. I jak na użytkownika zaawansowanych technologii przystało, podczas łączenia się z siecią nie korzystałem ani z kabelka, ani z dość starej technologii Bluetooth, tylko uruchomiłem w Gio tzw. ruter Wi-Fi. Telefon pełnił od tego momentu rolę podwójną: modemu do komunikacji z internetem i routera rozsyłającego sygnał Wi-Fi. Zabezpieczyłem rzecz jasna swoją mobilną sieć, aby nikt postronny nie mógł nadszarpywać limitu megabajtów na karcie SIM, potem w komputerze wybrałem opcję szukania sieci bezprzewodowych, podałem wymyślone przed chwilą hasło i mogłem surfować.
W tym momencie uwidoczniła się pięta achillesowa Samsunga Galaxy Gio - bateria. W sumie nie byłem tym faktem zaskoczony, choć spodziewałem się, że od czasów Ace i innych modeli z serii Galaxy konstruktorzy popracowali nieco nad ogniwem. Niestety, zwłaszcza podczas uruchomienia wszelkich dodatkowych prądożernych rozwiązań, wskaźnik naładowania baterii dosłownie topnieje w oczach.
Któregoś dnia, tak powiedzmy ok. godz. 17, potrzebowałem skorzystać z Gio jako modemu. Wskaźnik naładowania akumulatora pokazywał mniej więcej połowę, kiedy jednak odpaliłem Wi-Fi i połączyłem się z internetem na nie więcej niż 10 minut, komórka bardzo zdecydowanie zaczęła się domagać kontaktu z prądem. Awaryjne wysyłanie tekstu do redakcji na szczęście wytrzymała, ale do końca dnia chodziłem z duszą na ramieniu, a wszelkie dłuższe rozmowy prowadziłem przez inny telefon. Dla porządku dodam, że tego dnia Gio odłączyłem od ładowarki nie później niż ok. godziny 8 rano. Podsumowując - wynik słaby, żeby nie powiedzieć, że bardzo słaby...
Kolejne dni nauczyły mnie, aby w telefonie używać opcji "korzystaj tylko w sieci 2G". Dzięki temu aparat nie musiał przełączać się pomiędzy sieciami 3G a 2G, przez co oszczędzał baterię. Przy umiarkowanym korzystaniu z telefonu, czyli odbyciu kilkunastu minut rozmów i sporadycznego spoglądania na skrzynkę poczty elektronicznej, udawało mi się kończyć dzień z wynikiem ok. 30-40% baterii. Gdybym jednak zdecydował się na bardziej intensywne korzystanie, odblokowanie możliwości logowania się do sieci 3G, uruchomienie Bluetooth lub włączenie GPS-u, musiałbym się poważnie liczyć z tym, że wieczorem mógłbym zostać bez telefonu. A konkretnie z telefonem rozładowanym...
Tak duże obciążenie baterii spowodowane jest tym, że Galaxy Gio w zasadzie cały czas jest podłączony do internetu. Podczas pierwszego uruchomienia wpisałem login i hasło do konta pocztowego Gmail, co spowodowało, że miałem online'owy dostęp do e-maili - komórka co chwilę informowała mnie: "nowa wiadomość e-mail". Przy okazji warto dodać, że konto to przechowuje także część moich kontaktów, dzięki czemu nie musiałem niczego przepisywać i chwilę po uruchomieniu komórki książkę teleadresową miałem zapisaną w pamięci telefonu: kontakty, zdjęcia, e-maile, telefony, a czasem nawet adresy... pełen luksus!
Jakby e-mailowego online było mało, korzystając z Android Marketu pobrałem i zainstalowałem sobie kilka innych programów służących do komunikacji, takich jak np. Palringo lub Facebook. I byłem online na kilku płaszczyznach. A bateria się wyczerpała...
Być może ktoś zauważył, że podczas wymieniania moich aktywności telefonicznych na Gio nic nie wspomniałem o SMS-owaniu. Wszystko dlatego, że dość niewygodna klawiatura powodowała, że wolałem zadzwonić, niż napisać. Przy okazji wspomnę o poręcznym sposobie wykonywania połączeń, z którym spotkałem się po raz pierwszy bodajże w modelu Ace. Jeśli jakiś numer miałem wyświetlony na ekranie, czy to w ramach listy połączeń czy książki adresowej, mogłem na niego kliknąć i dostać się do dodatkowych informacji o ostatniej aktywności tego numeru z możliwością wykonania połączenia lub wysłania wiadomości tekstowej. Ktoś powie, że trzeba się dużo naklikać? A można przecież prościej - wystarczy przesunąć palcem po nazwisku lub numerze telefonu. Ruch w prawo to połączenie, w lewo - SMS. Sprytne rozwiązanie!
Wróćmy jednak do niewygodnego pisania SMS-ów. Nie wydaje mi się, abym miał jakieś szczególnie grube kciuki, ale klawisze były dla mnie po prostu zbyt małe. Wiele razy zdarzało się więc, że nie trafiałem w klawisze i na ekranie tworzyłem jakieś dziwne treści, mimo iż telefon dość umiejętnie podpowiadał mi słowa. Jeśli zatem pisałem jakieś wiadomości, to robiłem to, obracając telefon do układu poziomego.
W tym samym układzie robiłem także zdjęcia. I na aparat nie narzekałem. Fotki wychodziły naprawdę ładne, nie miałem zastrzeżeń ani do kolorów, ani do ostrości, ani do autofocusu, ani... do niczego innego. Po prostu nic, tylko można fotografować! Albo nagrywać filmy - wystarczy tylko zapewnić miejsce na karcie pamięci...
Skoro zatem zacząłem chwalić Samsunga Galaxy Gio, to wspomnę o pojemnej pamięci wewnętrznej 160 MB, szybkim procesorze sprawnie zarządzającym telefonem i sympatycznej aplikacji ThinkFree Office, dzięki której mogłem czytać, przeglądać i edytować pliki np. Worda, Excela i Power Pointa. Dobre słowa należą się także wyświetlaczowi - za rewelacyjne kolory i to, że - w kontekście dotykowej obsługi - nie miałem z nim najmniejszych kłopotów.
Ogólnie kilkudniową przygodę z Samsungiem Galaxy Gio oceniam bardzo pozytywnie. Gdyby nie słaba bateria, poważnie zastanawiałbym się, czy nie zaprzyjaźnić się z Gio na dłużej. A może nawet "do końca świata i jeden dzień dłużej"...
Artykuł pochodzi z numeru 06.2011 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!