Jeszcze przed pojawieniem się na rynku model ten został okrzyknięty bezpośrednim konkurentem iPhone?a. Ponieważ ze słynnego amerykańskiego urządzenia korzystam na co dzień, z tym większym zainteresowaniem postanowiłem porównać oba urządzenia i do drugiej kieszeni spodni zapakować najnowszego Samsunga. Sam byłem ciekaw, po który telefon będę sięgał chętniej...
Rewelacyjny wyświetlacz, imponujące możliwości komunikacyjne, wygodna obsługa i... niestety, słaba bateria.
Pierwsze spostrzeżenie, jakiego dokonałem, związane jest z wagą telefonu - Galaxy S jest bardzo lekki! Nie dało się także nie zauważyć napisu "with Google" umieszczonego z tyłu obudowy. Cóż... pomyślałem sobie, że może wreszcie zapoznam się z tym, jak pracuje Android w wersji 2.1. I nie rozczarowałem się. Okazja była, a jakże...
Zanim jednak przystąpiłem do pracy, zabrałem się do personalizacji. Przyznaję bowiem, że - korzystając z wielu nowoczesnych telefonów - jednego się już nauczyłem - obowiązkowej wstępnej konfiguracji. I nie mam tutaj na myśli ustawiania punktów dostępu do MMS-ów lub też internetu. Mówię raczej o dostosowaniu telefonu do tzw. indywidualnych preferencji użytkownika. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że w zwykłych telefonach - czyli nie w smartfonach - niewiele mogłem konfigurować. W grę wchodziła zmiana tapety, czasami wielkość oraz rodzaj czcionki i - ewentualnie - dostosowanie układu menu. Przykładowo, opcję dżojstika "w dół" starałem się zawsze ustawić na dostęp do książki telefonicznej, ponieważ tak mi było wygodniej. Ale znałem osobę, która - jeśli tylko była taka możliwość - w tym samym miejscu ustawiała sobie skrót do aparatu cyfrowego. Skoro tak jej było wygodnie...
W bardziej zaawansowanych telefonach, a Samsung Galaxy S jest tutaj reprezentantem tzw. najwyższej półki, użytkownik może sobie zdefiniować i ustawić niemal wszystko. Zacząłem więc od pulpitu, a dokładniej - pulpitów. W tym modelu mogłem ich zdefiniować siedem, ale aż tylu nie potrzebowałem i zmieściłem się w pięciu. Na pierwszym umieściłem najbardziej potrzebne mi programy i skróty, na kolejnych te, z których korzystałem nieco rzadziej.
Nie omieszkałem także ustawić sobie tapety. A skoro wspomniałem, że Galaxy S to urządzenie z najwyższej półki, to dodam, że także tapeta nie była zwyczajna, tylko animowana i interaktywna. Nie dość, że po ekranie rozmywały mi się fale, to jeszcze kliknięcie w dowolne miejsce powodowało, że na wodzie pojawiały się charakterystyczne koła. Jak po puszczeniu tzw. kaczki. Jedna z redakcyjnych koleżanek po mojej krótkiej prezentacji najnowszego Samsunga stwierdziła, że ona by nie mogła mieć takiego telefonu, ponieważ nic by nie robiła, tylko klikała w ekran...
Trudno się dziwić, że ekran zrobił na niej takie wrażenie. Mnie też się podoba... Jest to 4-calowy pojemnościowy Super-AMOLED o rozdzielczości 800x480 pikseli. Przyznaję, że kolory (pod warunkiem, że nie przebywamy w pełnym słońcu) pokazuje wręcz rewelacyjnie.
Żeby nie być gołosłownym, wspomnę, że podczas pisania tego tekstu nasz redakcyjny grafik, Marek Urbańczyk, wysłał na adres e-mail propozycję okładki bieżącego numeru. Na początku zobaczyłem ją na ekranie Galaxy S, a dopiero później na moim laptopie. Można się chyba domyślać, że na tym pierwszym urządzeniu wyglądała ona znacznie, znacznie lepiej. Kolory aż biły po oczach, były żywe, radosne, wręcz tęczowe. Ten sam plik na komputerze prezentował się... ot, po prostu, zwyczajnie...
Podobnie było ze wszystkim, co pokazywało się na ekranie. Czy to zdjęcia, filmy, strony internetowe, czy też gry - można się było gapić w ekranik i gapić... i słuchać? i czytać...
Telefon wyposażono w aplikację, pozwalającą na czytanie eBooków. Po uruchomieniu programu użytkownik - tak jak ma to miejsce w tradycyjnej bibliotece - widzi półki z książkami. Będąc w bibliotece, wystarczy wyciągnąć rękę, tutaj - trzeba jedynie kliknąć palcem.
Kiedy po raz pierwszy korzystałem z tej aplikacji, zmartwiłem się, albowiem na ekranie zobaczyłem jedynie dwie pozycje. Po chwili okazało się jednak, że mogę sobie szybko i bezpłatnie ściągnąć kolejne książki. Wystarczy wybrać z menu odpowiednią opcję i wyszukać dostępną pozycję. Był wieczór, zaryzykowałem i zdecydowałem się na "Przygody Sherlocka Holmesa". Po chwili mogłem już poczuć się niemal jak dr Watson... Szkoda tylko, że musiałem się nagłowić językowo - polskich książek na razie się bowiem nie uświadczy.
Aby użytkownikowi zapewnić maksimum wygody, twórcy oprogramowania także w tym przypadku nie zapomnieli o personalizacji. Podczas czytania dowolnej książki klikanie na prawy bądź lewy brzeg strony skutkowało przewróceniem kartki. Jeśli jednak ktoś kliknął na środek, pojawiało się specjalne menu. Można było m.in. zapoznać się z informacją o autorze, uzyskać dostęp do opcji "szukaj", czy też zmienić rodzaj i wielkość czcionki (dostępne to: Arial, Georgia, Courier, Times New Roman i Verdana). Jeśli ktoś sięgał do danej książki kolejny raz - dwoma kliknięciami (korzystając z opcji spis treści) - mógł się dostać na żądaną stronę lub do ostatnio czytanego rozdziału.
Domyślnie wszystkie książki wyświetlane są w układzie czarne litery na białym tle. Ale w każdej chwili można to zmienić. Podobnie układ tekstu - domyślnie ułożony jest rozciągnięty od prawej do lewej (wyjustowany - tak jak np. ten tekst), ale w można to zmienić, wyrównując go do prawej lub lewej strony. Można także ustawić szerokość marginesów, odstęp pomiędzy poszczególnymi linijkami. Książkę można rzecz jasna czytać, trzymając telefon poziomo lub pionowo - tekst dopasuje się automatycznie.
Tak jak podczas klasycznego czytania, również podczas wertowania poszczególnych stron eBooka może się zdarzyć, że coś nas odciąga od pochłaniania kolejnych stron. Trzeba zadzwonić, wysłać e-mail, ewentualnie zrobić cokolwiek innego. Gdyby Galaxy S był zwykłym telefonem, pojawiłby się problem, ponieważ konieczne byłoby zamknięcie programu i przejście do innej aplikacji. Ale ponieważ mamy do czynienia ze smartfonem, czyli urządzeniem pozwalającym na instalowanie dowolnych programów i jednoczesną na nich pracę, w każdej chwili można odpuścić czytanie i potem do niego powrócić. Wystarczy dłużej przycisnąć środkowy klawisz pod ekranem.
To jedyny przycisk znajdujący się na przednim panelu. Obok niego umieszczono dwa dotykowe klawisze - prawy służy jako powrót, lewy umożliwia dostęp do dedykowanego menu - za każdym razem innego, w zależności od opcji lub programu. Na prawej stronie obudowy znajduje się klawisz "Power", na lewej - "ciszej/głośniej".
Wracając do środkowego klawisza, warto wspomnieć, że jednokrotne jego naciśnięcie powoduje wyjście z programu i powrót na pierwszy pulpit. Dłuższe - pokazuje listę uruchomionych programów.
Jeśli komuś się wydaje, że uruchomienie kilku aplikacji może zaszkodzić Samsungowi, jest w błędzie. W środku znajduje się procesor 1 GHz, który z powodzeniem radzi sobie niemal ze wszystkimi zadaniami. Jedyne miejsce, w którym czasami się "zamyśla", to opcja wyszukiwania.
Nie gubił się ani podczas robienia zdjęć (5-megapikselowy aparat z autofokusem, z możliwością kręcenia filmów HD, choć bez lampy błyskowej, stabilizacją obrazu, detekcją uśmiechu i samowyzwalaczem), ani podczas przeglądania stron WWW, czy też w czasie słuchania muzyki.
Sprawnie działała także aplikacja "ThinkFreeMobile", czyli pakiet biurowy zgodny z Microsoft Office. Korzystając z niego, można przeglądać i edytować dokumenty biurowe. Przyznaję, że zabrałem się do tego z pewną nieśmiałością... Wcześniejsze moje doświadczenia - może nie tyle z przeglądaniem, co z edycją dokumentów - nie były najlepsze. Porzuciłem jednak stare uprzedzenia i jeden ze znajdujących się w tym numerze tekstów edytowałem właśnie na Galaxy S. I nie żałuję... Pracowało się bardzo przyjemnie, szybko i sprawnie naniosłem kilka poprawek, także w języku polskim (aby uzyskać literkę "ę", wystarczyło dłużej przycisnąć "e" i wybrać polski ogonek z listy liter okraszonych wszelakimi narodowymi ozdobnikami). Dokument zapisałem potem w telefonie, w formacie.docx, a chwilę później wysłałem do dalszej "obróbki" redakcyjnej. Może ktoś zgadnie, który to był tekst?
Podczas poprawiania wspomnianego tekstu korzystałem z tradycyjnej metody pisania. Ale mogłem także zdecydować się na opcję Swype. Co to takiego? To nowy sposób wprowadzania tekstu. Użytkownik nie wpisuje żądanych słów, klikając w klawisze, tylko przesuwa palcem po przyciskach, tak jak pionki poruszają się na szachownicy. Przyznaję bez bicia, że choć używałem samouczka pokazującego, jak korzystać z nowej metody, i metoda nawet mi się spodobała, to podczas wprowadzania tekstu pozostałem przy starej, sprawdzonej metodzie... Ale... może się jeszcze przekonam...
Przy okazji warto wspomnieć, że Galaxy S ma program "Napisz i wyślij". Klikamy w ikonkę, wpisujemy tekst, a dopiero później decydujemy, czy będzie to e-mail, SMS, czy może aktualizacja statusu na Facebooku...
A skoro mowa o Facebooku, a co za tym idzie - o zewnętrznych programach, to warto zaznaczyć, że korzystając ze sklepu Android Market oraz zasobów Samsung Apps, w telefonie można instalować dowolne aplikacje, od prognozy pogody, poprzez przeglądarki, na grach skończywszy.
A to, rzecz jasna, nie koniec możliwości Samsunga Galaxy S. Jest choćby opcja All Share, która pozwala na łączność między urządzeniami dzięki technologii DLNA. Jest także nawigacja A-GPS, opcja prowadzenia wideorozmów, Bluetooth w standardzie 3.0, Wi-Fi b/g/n, czy też USB 2.0. Telefon potrafi również odtwarzać filmy (np. z portalu YouTube) w jakości 720p. Czyli robi się z tego mały telewizorek... I to z jakim obrazem!
Opcji i możliwości jest naprawdę wiele. Tak wiele, że na dokładne ich opisanie potrzebowałbym chyba kolejnych trzech stron... A odpowiadając na postawione na początku pytanie, przyznaję, że częściej sięgałem do kieszeni z telefonem amerykańskim. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że miał w środku kartę SIM z numerem, który znało o wiele więcej osób - i tam do mnie dzwoniło. Troszkę żałowałem, że nie znali tego drugiego numeru... Chociaż... zaraz, zaraz? przecież mogę zamienić miejscami karty SIM...
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!