Samsung GT-B2100

Recenzja

"To nie będzie zwykły test!" - krzyknąłem, porywając z redakcji pudełko z telefonem. Zanim dotarłem do domu, miałem już ułożony w głowie spis tortur, jakim zamierzałem poddać najnowszy model Samsunga. Dlaczego chciałem torturować telefon? O tym poniżej.

Wytrzyma więcej, niż obiecuje producent. Telefon trudny do zniszczenia, choć o niezbyt porażającej urodzie. Słaby wyświetlacz i aparat fotograficzny z powodzeniem rekompensuje niesamowicie wydajna bateria. Wymarzony telefon dla miłośników aktywnego trybu życia, sprawdzi się też w pracy, szczególnie tej cięższego kalibru.

Koreański koncern uraczył nas niedawno modelem SOLID B2700, mającym znieść zabójcze dla zwykłych telefonów warunki. B2100 jest jego uboższym krewnym - skromniej wyposażonym, tańszym, ale według zapewnień producenta - równie wytrzymałym. Telefon spełnia wojskowe i cywilne normy dotyczące odporności na wodę, kurz czy uderzenia. Jest przy tym jedną z najmniejszych konstrukcji tego rodzaju. Ale to tylko liczby. Jaka jest realna wytrzymałość SOLIDA B2100? Sprawdziłem to, poddając konstrukcję szeregowi prób, mających w zamierzeniu "zamordować" produkt Samsunga.

Według zapewnień Samsunga, B2100 wytrzyma bez uszczerbku półgodzinne zanurzenie na metrowej głębokości. Uznałem, że to wersja dla mięczaków i opuściłem zawieszony na sznurku telefon do studni. Na dwukrotnie większą głębokość i dwukrotnie dłuższy czas. Po wyjęciu z wody wciąż działał! Zachęcony owym pokazem możliwości, potraktowałem SOLIDA strumieniem z myjki ciśnieniowej (choć producent przed tym przestrzegał!). Następnie telefon powędrował do wanny z ciepłą wodą. A potem spokojnie zadzwoniłem do kolegi...

Tak wysoki stopień odporności na wodę jest zapewne zasługą doskonale opracowanych uszczelek. Miałem początkowo pewne obawy co do szczelności dość delikatnej z pozoru pokrywy złącza wielofunkcyjnego - ale wynik testu momentalnie je rozwiał.

SOLID ma także wytrzymywać upadki i uderzenia. "Producencki" test lotu z metrowej wysokości był formalnością... 5 metrów to dopiero wyzwanie! Wytrzymał... Pewnie dlatego, że ma korpus z uretanu - bardzo twardego, ale przy tym nieco elastycznego tworzywa, które spotkamy na przykład w kółkach łyżworolek. Uderzenie o ziemię nie wpłynęło bynajmniej na wodoszczelność SOLIDA - sprawdziłem.

Zainspirowany przygotowanymi przez producenta folderami, prezentującymi zabłoconego B2100 z odciśniętym bieżnikiem, uznałem, że warto ową reklamę sprawdzić. SOLID wylądował w błocie, a następnie pod kołami mojego roweru. Choć nie jestem ułomkiem, na próbie tej poległem. Ja, nie telefon. Przyszła pora na atak frontalny - telefon trafił pod koła mojej alfy. Zagłębił się nieco w błoto, po czym wydał z siebie jęk... dzwonka! I znów przegrałem, to była rozmowa przychodząca...

Aby wypróbować działanie SOLIDA w warunkach silnego zapylenia, udałem się do zaprzyjaźnionego stolarza. Tam telefon został poddany atakowi pyłu wydobywającego się z wyciągu maszyny tnącej drewno. Po kilku minutach wyglądał okropnie - ale wystarczyło szybkie opłukanie w umywalce, by odzyskał urodę. Nie stwierdziwszy żadnego uszczerbku, zniechęcony wróciłem w domowe pielesze, gdzie umieściłem telefon w lodówce. Nie pomogło - nazajutrz wciąż działał! Nie wytrzymałem i dałem upust swej frustracj i, ciskając SOLIDEM o ścianę.

Dobry humor powrócił mi momentalnie, gdyż na obudowie SOLIDA dostrzegłem pierwszą rysę. Euforia była jednak krótkotrwała, ponieważ na ścianie powstała rysa znacznie większa, aw dodatku w gipsokartonie pojawiło się delikatne pęknięcie.

Po tym jakże smutnym doświadczeniu poddałem się i zacząłem traktować B2100 jako zwyczajny telefon. I znów mnie zaskoczył. Testując kilka wcześniejszych modeli Samsunga, dość mocno krytykowałem słabą wydajność baterii. A w SOLIDZIE wytrzymała ona tydzień dość intensywnej eksploatacji. Sprawdziwszy jej pojemność, przestałem się dziwić. 1000 mAh w telefonie o raczej skromnym wyposażeniu musi wystarczać na długo. A skoro o wyposażeniu mowa, przyjrzyjmy się jego składnikom. Do dyspozycji mamy kalendarz, zegar światowy, kalkulator i przelicznik. Jest też lista zadań, budzik i przeglądarka WAP. Możemy ponadto umilić sobie czas, słuchając muzyki z odtwarzacza MP3 lub wbudowanego radia o dość przeciętnej, niestety, czułości.

Dźwięk nie rzuca na kolana, ale jest poprawny, nie męczy uszu. W menu odnajdziemy jeszcze kreator motywów ekranowych oraz możliwość zabezpieczenia kodem osobistych elementów w telefonie, jak choćby skrzynki z wiadomościami, terminarza czy plików użytkownika. Bardzo przydatna opcja.

Rzut oka na górną ściankę telefonu ukaże nam kolejne dwa praktyczne dodatki. Pierwszym z nich jest potężne, solidne ucho do przewleczenia smyczy. A obok niego - latarka! Wielu z Was skrzywi się zapewne na widok pojedynczej diody LED. Ale okaże się, że jest ona taka, jak cały telefon: mocna, choć niepozorna. Światło latarki SOLIDA okaże się wystarczające, by odnaleźć drogę w ciemności. B2100 otrzymał również aparat fotograficzny o rozdzielczości 1,3 megapiksela. Zadowoli on raczej tylko minimalistów. Nie ma flesza, możliwości korekty ustawień nie są zbyt obszerne... Ot, zwykły telefoniczny "pstrykacz". Aparat ten, przy całej swej prostocie, robi jednak przyzwoite, zaskakujące niekiedy swą jakością zdjęcia. Warunek jest jeden - musi być jasno! Ewentualne obawy dotyczące miejsca na zdjęcia czy pliki muzyczne rozwiewa obecność gniazda na kartę microSD.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie "przyczepił" się do jakiegoś elementu wyposażenia. W przypadku B2100 jest to wyświetlacz. Ekranik ten ukryty jest pod niemal pancerną, niebywale odporną na zarysowania szybką. I prawdopodobnie właśnie dlatego w pełnym słońcu jego czytelność staje się z lekka dyskusyjna. W słabszym świetle jest już lepiej, choć widoczne gołym okiem piksele połączone z dość małą przekątną cofają nas w czasie o dobre 2-3 lata...

Na szczęście, menu telefonu jest na tyle proste, że marny wyświetlacz nie da nam się zbytnio we znaki. Czcionka ekranowa jest spora, a i możliwości personal izacj i nie pozwalają na krytykę. Nie będziemy mieli również problemu z usłyszeniem dzwoniącego B2100. Jego głośnik ma sporą moc, a przy tym brzmi dość czysto, przyjemnie.

Przyznam, że nad konkluzją tego testu nie zastanawiałem się zbyt długo. I muszę powiedzieć to głośno: TO JEST TO! Zawsze chciałem mieć telefon, o który nie trzeba się martwić. Upadnie? Trudno! Zamoczy się? - i co z tego! Zamiast nadmiaru rzadko używanych funkcji da mi to, czego potrzebuję - odtwarzacz, kalendarz i oczywiście - telefon! Powiecie, że nie jest zbyt ładny, że ma skromne wyposażenie? W takim razie spróbujcie przejechać samochodem po smartfonie ;)

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet