Konstrukcja, wytrzymałość, jakość wykonania
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
W porównaniu z poprzednikiem, pierwszym składakiem Samsunga, Galaxy Z Fold 2 zdecydowanie zyskał na urodzie. Jest odrobinę cieńszy od poprzednika, a do tego nie razi już paskudnym, szerokim obramowaniem zewnętrznego wyświetlacza. Zewnętrzny, mniejszy ekran zajmuje teraz niemal całą połówkę obudowy, dzięki czemu urządzenie wygląda mniej topornie, a zarazem o wiele nowocześniej. Aparat do selfie jest umieszczony w otworku, który może trochę kłuje w oczy, ale właściwie nie wpływa na komfort użytkowania urządzenia.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wewnętrzny, elastyczny wyświetlacz również urósł. Jest o 12% większy, zaś jego ramki - o 27% mniejsze. Tak twierdzi producent, a ja nie bawię się w obliczenia, tylko stwierdzam krótko: zmiany na lepsze aż biją po oczach. Zastosowano powłokę z materiału Ultra Thin Glass. Dzięki temu wyświetlacz powinien być odporniejszy. Wyświetlacz osiąga maksymalną jasność do 900 nitów, zaś typowa, stała - wynosi 700 nitów. Z narożnika ekranu zniknął duży, szpecący go notch, ustępując miejsca otworkowi na aparat do selfie. Niestety, wciąż widać i czuć pod palcem załamanie, w miejscu, w którym ekran się składa. Okazuje się jednak, że można tą cechę zgrabnie "ograć" - o tym za chwilę. Czuć i widać również zagłębienie na wysokości otworka z aparatem - ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Samsung Galaxy Z Fold2 nie należy do najlżejszych telefonów - ale kładę to na karb specyficznej, skomplikowanej konstrukcji.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Odmieniając wygląd telefonu, zmodyfikowano również mechanizm zawiasu. Ma on lepsze uszczelnienia, dzięki czemu do wnętrza przedostaje się mniej zanieczyszczeń. Czy to działa? Nie odważyłem się rzucić Folda w piach, ale przy codziennej eksploatacji, wiążącej się z noszeniem smartfonu w kieszeni, uszczelki zdają się spełniać swe zadanie. Przy otwieraniu obudowy nie słychać charakterystycznych trzasków, a mechanizm działa płynnie - czyli nic zbędnego tam nie przeniknęło. Jedynym niepokojącym dźwiękiem jest odgłos prostującego się wyświetlacza.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nie widzę jednak, by pojawienie się go zwiastowało usterkę. Jest tak od momentu, kiedy otrzymałem telefon. Minęło kilka tygodni - i nic. Warto dodać, że podczas testów nawiedziła nas "bestia ze wschodu", czyli kilka mroźnych dni, z temperaturą nawet poniżej -20 stopni. Po niedawnych doniesieniach z Korei, dotyczących pękających ekranów Foldów i Flipów, korzystałem z telefonu na zewnątrz z lekkimi obawami - ale nic się nie stało. Zatem - nie demonizujmy kwestii wytrzymałości składanego ekranu - ale oczywiście nie zachęcam, abyście mocno dźgali go paznokciami czy innymi twardszymi przedmiotami. Jeśli będziecie traktować Folda po prostu jak smartfon o normalnej, nie podwyższonej wytrzymałości - nic się nie powinno stać.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zawias pozwala rozchylić obudowę całkowicie, ale też pozostawić ją otwartą jedynie o pewien kąt. Po co - opowiem za moment. Na razie jeszcze parę słów o reszcie obudowy. Korpus połówek telefonu, podobnie, jak zawias, wykonano z metalu. Włącznik i klawisze głośności umieszczono klasycznie, na prawym boku, są wygodne w użyciu, gdy telefon jest złożony i zdecydowanie mniej wygodne po otwarciu obudowy. Po złożeniu urządzenie jest dosyć grube, a między zamkniętymi połówkami widać niewielką szczelinę - ale mniejszą, niż w poprzednim modelu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Złożony telefon jest sporo grubszy od klasycznego smartfonu, ale i węższy, dzięki czemu spokojnie da się go trzymać i korzystać z pomocniczego ekranu jedną dłonią. Oczywiście - ciężko sięgnąć w górną partię ekranu, jeśli mamy krótkie palce, ale na szczęście interfejs Samsunga uwzględnia ten problem i istotniejsze rzeczy prezentowane są w dolnej części ekranu. Obudowę można otwierać i zamykać jedną dłonią. To czynność tak uzależniająca, iż przyłapywałem się na tym, że wykonuję ją bezwiednie i do tego niepotrzebnie. Ot, bawiłem się, zapominając, że elastyczna matryca nie jest przecież wieczna.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Tył obudowy pokryto szkłem, które przecina wystająca oprawka aparatu fotograficznego, bardzo podobna do zastosowanej w modelu Note 20. Z Note'a przejęto też jeden z kolorów, miedziany, zwany też brązowym. Bez względu, jak określicie ten kolor - uznaję go za cudowny. Całość podoba mi się tym bardziej, że plecki telefonu są matowe, przez co mniej się brudzą. Do tego mat pięknie łączy się z błyszczącą ramką aparatu oraz obramowaniem zawiasu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Dla tradycjonalistów jest też wersja czarna, z błyszczącymi pleckami, moim zdaniem dużo mniej atrakcyjna. W niektórych krajach, przy zakupie, można było też wybrać kolor osłony zawiasu - ale niestety nie u nas. Z racji budowy, smartfon nie jest niestety wodoszczelny. Trudno, coś za coś. Do wanny trzeba zabierać Galaxy S... Jakość użytych materiałów i montażu jest przednia - ale w tak drogim flagowcu nie może być inaczej.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
materiał własny