To miał być prawdziwy hit sezonu - telefon długo oczekiwany i głośno zapowiadany. Kiedy trafił na redakcyjne testy, spisywał się, owszem, bardzo dobrze. Czy jednak, zgodnie z zapowiedziami producenta, mamy do czynienia ze smartfonem wyjątkowym i rewolucyjnym?
Bardzo szybki i dopracowany smartfon z potężnym procesorem, mocną baterią, rewelacyjnym wyświetlaczem, modułem GPS.
Na początek ważna wiadomość dla wszystkich, którzy chcieliby skorzystać z Samsunga Galaxy S III: proszę zaopatrzyć się w kartę microSIM - malutką, niewiele większą od paznokcia. Telefon współpracuje bowiem tylko z takimi właśnie kartami. "Zwykłego" SIM-a, takiego, jaki przywykliśmy instalować w większości innych telefonów dostępnych na rynku, włożyć się po prostu nie da.
...było bardzo obiecujące. - Ładny - pomyślałem, biorąc telefon do ręki. - Fajny, płaski, miły w dotyku - mimowolnie komplementowałem go w myślach, oglądając komórkę z zewnątrz. Szybko znalazłem umieszczony na prawym boku klawisz "power" i już po chwili zwiedzałem zakamarki menu, wpisywałem kod PIN dla karty SIM i hasło do redakcyjnego Wi-Fi.
Pozytywne wrażenia spotęgowały się, kiedy zobaczyłem, że będę miał do czynienia z Androidem w wersji 4.0. Wcześniej system ten znałem już z modelu Galaxy Note, tam spisywał się bardzo dobrze, miałem więc nadzieję, że nie zawiodę się w przypadku S III. Już teraz mogę powiedzieć, że rozczarowania nie było.
System zdaje się idealnie pasować do telefonu, działa szybko, sprawnie i nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń. A ekran? Super AMOLED o rozdzielczości 4,8 cala. Przyznaję - robi wrażenie! Obraz jest jak żyleta, kolory są żywe i soczyste, daje się także zauważyć bardzo szybki czas reakcji, a co za tym idzie - S III bez problemu radził sobie np. z mobilną telewizją Cyfrowego Polsatu (opisywaną w tym numerze przez Wojtka Andrzejewskiego), i to w rozdzielczości HD. Z przyjemnością oglądałem na nim także filmy czy to z internetu, czy też zapisane na dysku lub przygotowane wcześniej wbudowaną kamerą.
I przyznam się bez bicia, że kiedy zobaczyłem film zapisany fabrycznie w pamięci S III, pokazujący jego możliwości, z pewną nutką żalu spojrzałem na mój domowy telewizor. Kupiony już kilka lat temu nie pochodził wprawdzie z najwyższej, chyba jednak dość przyzwoitej półki, ale nie ma już takiego ekranu i nie pokazuje tak kolorów i kontrastu jak ten ekranik nowego Galaxy. Tylko ta niewielka przekątna ekranu uratowała życie telewizora i nadal pozostaje on na swoim miejscu, a telefon na swoim, czyli w kieszeni. Jest płaski, nie wypycha jej zatem, ma mocną wibrację, więc nie przegapię żadnej wiadomości, czy to przesłanej e-mailem, czy to na GG, czy też zostawionej na tablicy na Facebooku (o tradycyjnym przesłaniu SMS-a nie wspomnę). System operacyjny Android pozwala bowiem na pobieranie dodatkowych, niemalże dowolnych aplikacji, i uczynienie z S III prawdziwego centrum dowodzenia czymkolwiek. Czy to do celów biznesowych, czy bardziej rozrywkowych telefon nadaje się bowiem bardzo dobrze. Procesor wyposażony w cztery rdzenie umożliwia jednoczesną pracę wielu aplikacji, nie zamyśla się, błyskawicznie reaguje na wydawane komendy, czy to głosowe (o czym będzie później), czy przez wspomniany bardzo dobry dotykowy ekran.
... dzięki czemu chyba nawet otworzyłem lekko usta ze zdziwienia, to możliwość jednoczesnego oglądania filmów (w rozdzielczości HD) i np. wysyłania e-maili i SMS-ów lub też surfowania po internecie. Jak to jednoczesnego? - zapyta ktoś, wiedząc, że kiedy coś oglądamy na wyświetlaczu, to przecież nie można na tym samym ekranie pisać wiadomości. Otóż można. Wystarczy tylko - tak jak na komputerze stacjonarnym lub laptopie - zmniejszyć okienko z filmem i przeciągnąć w któryś róg ekranu. W tym czasie można korzystać z innych funkcji, np. z pisania SMS-ów. Coś pięknego...
Kolejny powód do szczerego uśmiechu na twarzy dostarczyła mi funkcja Direct call. Dzięki niej, jeśli otrzymamy od kogoś wiadomość, ale nie będziemy chcieli na nią odpisywać, tylko zapragniemy pogadać z nadawcą, wystarczy... podnieść smartfon do ucha. Telefon lekko "zapika" lub zawibruje i wybierze numer do tej osoby. Można już rozmawiać! Genialne! Strasznie mi się to spodobało, zacząłem przeszukiwać skrzynkę odbiorczą i oddzwaniać po kolei do wszystkich, którzy do mnie tego dnia napisali...
A jeśli już się dodzwoniłem, to ze wszystkimi słyszałem się bardzo dobrze, do jakości połączeń nie miałem absolutnie żadnych zarzutów. Zresztą cały interfejs związany z wybieraniem połączeń działał szybko i bardzo sprawnie. Kłopotów nie miałem także ani z SMS-ami, ani z MMS-ami, ani z pocztą elektroniczną. Wszystko po prostu sprawnie działało i już!
...pojawiło się podczas próby uruchomienia opcji pozwalającej na głosowe komunikowanie się ze smartfonem, czyli aplikacji "S Voice". "Wydaj mu polecenie pobudki! Co więcej, możesz powiedzieć swojemu S III, aby wyłączył na chwilę budzik i pozwolił Ci pospać jeszcze kilka minut" - czytamy na stronie internetowej. Brzmi rewelacyjnie, a jak działa w praktyce?
Podstawowym kłopotem, na jaki natrafi polski użytkownik, jest brak obsługi naszego języka ojczystego. I nie mam tutaj na myśli tylko tego, że ktoś nie będzie znał angielskich komend. Nawet jeśli potrafi powiedzieć do telefonu krótkie żołnierskie "Send message", lub nieco bardziej elegancko sformułuje polecenie, wypowiadając zdanie: "I would like to send a message", bardzo łatwo może polec na zadanym przez telefon pytaniu "Who would you like to send a message to?". No bo jeśli poda imię i nazwisko, to telefon - z dużą dozą prawdopodobieństwa - nie poradzi sobie z jego rozpoznaniem. Postanowiłem zadzwonić do redakcyjnej koleżanki Karoliny. Grzecznie zatem odpowiadam "Karolina", a S III mi na to, że on nie wie, co to "caroline". Przy drugiej próbie stwierdził, że "catarine" też nie ma w spisie moich telefonów. No bo nie ma... Z nazwiskiem wspomnianej koleżanki tym bardziej sobie nie poradził... Głosowo nie dało się zadzwonić... Jako tako "łapał" powiedzmy bardziej międzynarodowe imiona, jak choćby Adam. Tutaj pokazywał mi listę osób i grzecznie pytał "Which one?". I jak tu go przekonać, że ma wybrać innego kolegę - Łukowskiego? Próbowałem kilka razy, ale zadanie okazało się niewykonalne...
Z nowym Galaxy S III nie mogliśmy się także zrozumieć w kwestii komunikacji wzrokowej. Dlaczego? Przeglądając stronę WWW producenta, dowiedziałem się, że "dzięki innowacyjnej funkcji ?Smart stay? Samsung automatycznie wykrywa wzrok skierowany na jego ekran", a "przednia kamera patrzy głęboko w oczy użytkownika i utrzymuje jasność ekranu". OK, wchodzę na jakąś stronę WWW, zaczynam czytać i po chwili widzę... czarny wygaszony ekran. - Halo, telefonie, widzisz mnie - zapytałem nieco retorycznie. Kolejna próba - to samo. - Czyżby chodziło mu o to, że mam na nosie okulary? - zrodziła się w głowie błyskotliwa myśl. Jak pomyślałem, tak uczyniłem, okulary odłożyłem i nie bez trudu zacząłem się wpatrywać w ekran nieuzbrojonym okiem. I wiecie co? Zadziałało! Niby fajnie, ale - niech mi szanowny Samsung Galaxy S III - wybaczy, z noszenia okularów, zwłaszcza podczas czytania czegoś na ekranie telefonu, to ja jednak nie zrezygnuję...
Jak już jesteśmy przy kłopotach, to spieszę donieść, że fiaskiem zakończyły się także próby skorzystania z technologii NFC. Na tej samej stronie WWW wyczytałem, że "wystarczy przyłożyć telefony tyłem do siebie, połączyć je ze sobą i... rozpocząć wymianę danych!". I co się okazało? Sony Xperia S jakoś nie chciała niczego przyjąć, równie oporny był smartfon z logotypem BlackBerry. Z dziennikarskiego obowiązku sprawdziłem, czy Sony zobaczy "Jeżynkę" - zobaczył. Cóż... widać ta usługa działa tylko pomiędzy Samsungami... A że innego z NFC nie miałem - jak to mówią - musiałem obejść się smakiem...
...po kilkudniowych testach nasuwają się same. To faktycznie może być telefon, który zrobi prawdziwą furorę. Czy jest rewolucyjny? Tutaj można by dyskutować, ale z pewnością wart jest uwagi. A połączenie dopracowanego Androida 4.0 i dobrze zaprojektowanego Samsunga Galaxy S III może być tym, co "tygrysy lubią najbardziej".
Weźmy choćby opcje muzyczne. Zaawansowany odtwarzacz pozwala uruchomić nie tylko pliki zapisane w pamięci urządzenia, ale także te umieszczone na Dropboksie! Nie działa wtedy np. korektor graficzny, ale muzyki można słuchać. Jeśli nie będzie ona odtwarzana zdalnie, dostajemy pełen dostęp do odtwarzacza, w tym do opcji pozwalającej na wybór albumów, artystów czy też stylów muzycznych... A jak brzmienie? Z wbudowanego głośnika - przyzwoicie. Na słuchawkach, znacznie lepiej!
Złego słowa nie można także powiedzieć o wbudowanych kamerach. Ta umieszczona z przodu ma mniejszą rozdzielczość, ale przeznaczona jest raczej do wideorozmów lub wykonywania autoportretów. Odbyłem kilka rozmów, zarówno korzystając z opcji wideo dostępnej w sieci komórkowej operatora, jak i używając do tego zewnętrznych aplikacji. Widoczność i słyszalność po obu stronach - bez zarzutu.
Testując Galaxy SIII, wykonałem także kilkadziesiąt zdjęć i nagrałem kilka filmików. Aparat zazwyczaj radził sobie bez problemu, a ostrość czy też odwzorowanie barw były jak najbardziej właściwe. Choć przyznać muszę, że zdarzyła się sytuacja, kiedy wbudowany aparat sobie nie poradził i - jak to mawia dziś młodzież - nie był w stanie ogarnąć dwóch 9-tygodniowych yorków biegających po mieszkaniu moich rodziców. Spośród kilkunastu fotek tylko na jednej wyszły one w miarę wyraźnie. Na pozostałych były, niestety, rozmazane... A tak prosiłem, żeby usiadły i zapozowały do zdjęcia... Galaxy S III sprawdza się także, znakomicie zresztą, jako narzędzie do grania. Duży, czytelny ekran pozwala na szaleństwa zarówno w przypadku "Angry Birds", jak i dowolnych pamięciożernych wyścigów samochodowych.
Jest wreszcie "klasyczne" radio z RDS-em (działające, to chyba nie zaskoczenie, tylko z podłączonymi słuchawkami) i wbudowany GPS (co w smartfonach jest już chyba standardem), a także technologia DLNA, dzięki której możliwe jest oglądanie plików zapisanych w telefonie na ekranie telewizora (pod warunkiem, że takowy także wspiera tę technologię)...
A bateria? Z uruchomionym Wi-Fi, czasem Bluetoothem i NFC, przy dość intensywnym wykorzystaniu, wielu minutach rozmów, wielu SMS-ach i nieprzerwanej transmisji danych po 12 godzinach pokazywała zazwyczaj ok. 40%. Nigdy nie udało mi się zamęczyć telefonu, tak aby wyzionął akumulatorowego ducha. A wierzcie mi - kilka razy usilnie się starałem...
Na zakończenie - podobnie jak na początku - będzie apel do czytelników. Zabawa telefonem i jego ciągłe bycie online z jednej strony dostarcza wiele radości, z drugiej zaś dużo "kosztuje" - w sensie transferu danych. Na karcie SIM instalowanej do S III proszę uruchomić duży, naprawdę duży pakiet danych...
Artykuł pochodzi z numeru 07.2012 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!