Samsung Galaxy S20 Ultra to największy z tegorocznych flagowych trojaczków i - moim zdaniem - najciekawszy. Lubię duże smartfony - dlatego bez wahania postanowiłem wypróbować i ocenić ten właśnie wariant.

Na recenzję przyszło wam nieco poczekać - ale tak czasem bywa. Z drugiej strony, to dobrze, bowiem nie musiałem się spieszyć i miałem więcej czasu na zapoznanie się z telefonem. Ponadto, urządzenie zdążyło otrzymać parę aktualizacji, które - jak obiecuje producent - wyeliminowały kilka początkowych niedociągnięć i wniosły trochę ulepszeń. Czy teraz telefon jest idealny? Zapraszam do lektury!
|
|||
Samsung Galaxy S20 Ultra - wideorecenzja wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Spis treści
- Budowa, ergonomia, zestaw
- Wyświetlacz
- Interfejs, bezpieczeństwo
- Dźwięk, komunikacja
- Wydajność i akumulator
- Fotografia i wideo
- Podsumowanie. Plusy i minusy
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Budowa, ergonomia, zestaw
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Stylizacja tegorocznych flagowców Samsunga wzbudza trochę kontrowersji. Nie dziwię się, bo i mnie pewne detale drażnią. W dniu premiery stwierdziłem, że to właśnie Samsung Galaxy S20 Ultra wygląda najlepiej z flagowej trójki - i wciąż tego się trzymam. Przód telefonu budzi pozytywne odczucia. Otworek na aparat do selfie jest niewielki, po pewnym czasie przestajemy zwracać na niego uwagę. Ekran otacza wąska ramka, a tafla wyświetlacza jest prawie płaska. To zapewne ukłon w stronę użytkowników, którzy nie przepadali za zagiętymi krawędziami. Mnie to nie przeszkadzało, ale przyznaję - teraz jest całkiem dobrze.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Boki telefonu tworzy wąska, metalowa ramka, z ciekawym wyprofilowaniem przy przyciskach. Ładny detal. Tył natomiast trochę krzywdzi moje poczucie estetyki. Ramka aparatu wcale nie wygląda dobrze - w poprzedniej generacji aparat był dużo ładniej wkomponowany. Zgoda, ten jest bardziej rozbudowany, ale może dałoby się go osadzić ładniej...? W wersji Ultra sytuację ratuje dwukolorowość oprawki aparatu, ale gdybym miał wybierać flagowego Samsunga wyłącznie ze względu na wygląd, pozostałbym przy Galaxy S10+...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Samsung Galaxy S20 Ultra nie jest telefonem małym i zdecydowanie odradzam jego zakup w ciemno osobom o dłoniach przeciętnej wielkości. Jeśli macie łapę jak yeti - to telefon dla was, ale w przeciwnym razie, proponuję udać się do sklepu i dokonać "przymiarki". Nie chodzi przy tym tylko o rozmiar ekranu - telefon jest stosunkowo gruby i ciężki. Dla mnie to bardziej zaleta niż wada - ale nie każdemu będzie to odpowiadać. Korzystając z Ultry - czujemy, że mamy w dłoni kawał sprzętu, a waga - podświadomie - podpowiada, że urządzenie jest solidne. Dodatkowo - telefon jest wodoszczelny, zgodnie z certyfikatem IP 68.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Z tym bym jednak nie szarżował. Sztywność obudowy jest znakomita, metalowa ramka z pewnością wytrzyma wiele, ale przecież tył i przód to szkło. Zagięte krawędzie szkiełek, mocno zachodzące na narożniki, budzą we mnie obawy związane z odpornością telefonu na upadki. I tu znów przywołam sporą masę urządzenia - sprawia ona, że odruchowo chwytamy telefon mocniej - czyli pewniej. W sumie - nie mam żadnych zastrzeżeń względem ergonomii - klawisze są tam, gdzie trzeba, telefon jest dobrze wyważony, nie ucieka z dłoni i nie zjeżdża z biurka... Ale powtórzę: przed zakupem sprawdźcie, czy nie jest dla was za duży i za ciężki.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zestaw, z jakim oferowany jest Samsung Galaxy S20 Ultra, pozostaje typowy: zasilacz, przewód, niezłe słuchawki AKG... Ponoć jest też silikonowy pokrowiec - ale w moim zestawie go zabrakło. Widać taki urok "testówek". W każdym razie - nie mam zastrzeżeń. Producent oferuje smartfon w dwóch odmianach kolorystycznych: smutnej i smutniejszej. Odrobinę zabrakło mi odważniejszego wariantu kolorystycznego. Biznesowe czernie i szarości jakoś nie wpisują się w mój gust
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wyświetlacz
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ekran S20 Ultra mierzy 6,9 cala, co zbliża go wielkością do niegdysiejszych tabletów. Tyle, że teraz urządzenie mieści się w kieszeni i można je objąć jedną dłonią (o ile mamy sporą). Duża powierzchnia robocza oznacza wysoki komfort czytania tekstu czy oglądania obrazów, ale niektórzy użytkownicy z pewnością nie będą w stanie objąć jedną dłonią całości interfejsu. Mnie na szczęście się to udaje, zatem mogę się jedynie cieszyć.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jakość obrazu jest znakomita. Ekran wykonano w technologii AMOLED, mówimy zatem o jasnych, nasyconych kolorach i głębokiej czerni. Kąty czytelności, poziomy jasności minimalnej i maksymalnej są świetne - tu nie ma się nad czym rozwodzić. Interfejs ma tryb ciemny, a dodatkowo możemy regulować intensywność braw i korzystać z układu ochrony wzroku przed nieprzyjaznym, niebieskim światłem. Telefon nie ma lampki powiadomień, ale dysponuje Always-on-display.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Producent ochoczo podkreśla, że wyświetlacz może odświeżać obraz z częstotliwością 120 Hz - dwukrotnie większą, niż typowo. Niestety, nie jest to osiągalne przy rozdzielczości QHD+. Tam mamy "zwykłe" 60 Hz, a 120 jest możliwe jedynie przy niższych rozdzielczościach. Musimy zatem wybierać. Czy warto przejść na 120 Hz kosztem rozdzielczości? Musicie sprawdzić sami. Różnica płynności obrazu jest zauważalna, ale tak naprawdę docenią to tylko gracze, w dodatku jedynie w wybranych grach. Dla mnie, do pracy - nie jest to konieczne, a trzeba pamiętać, że wyższe odświeżanie drenuje akumulator. Jeśli chcecie, by telefon pracował dłużej - nie warto korzystać ani z wyższego odświeżania, ani najwyższej rozdzielczości. Na szczęście Samsung pozwala nam wybrać te parametry.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Interfejs
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wspomniałem już w kilku słowach o interfejsie. W S20 Ultra znajdziemy najnowszą odsłonę "samsungowego" One UI, z numerem 2.1. Interfejs znamy już z wcześniejszych modeli i wraz z kolejnymi odsłonami zachodzą w nim głównie kosmetyczne zmiany. Główną cechą interfejsu jest wyraźny podział ekranu na część informacyjną i interakcyjną. To, co możemy "przyciskać" jest przeważnie gromadzone w dolnej części ekranu, aby ułatwić nam dosięgnięcie poszczególnych opcji. U góry - mamy zaś duże, czytelne opisy. Bardzo to lubię... Oczywiście nie wszędzie udało się wprowadzić ten układ, zatem mimo wszystko może się zdarzyć, że czeka was gimnastyka dłoni. Mimo to, sądzę, że One UI wydatnie ułatwia korzystanie z dużych wyświetlaczy.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
W systemie raczej niczego nie zabrakło. Mamy ciemny tryb oraz możliwość korzystania z gestów. Ci, którzy wolą trzy przyciski w dole ekranu - mogą zmienić ich układ. Można mieć zasobnik aplikacji (z dostępem klawiszem albo gestem), ale można przełączyć interfejs na płaski, z kolejnymi ekranami pełnymi aplikacji. Apki możemy zaś dowolnie grupować w foldery, zarówno na pulpicie, jak i zasobniku. Mamy spore możliwości personalizacyjne, jest też szeroko konfigurowalny Always on Display. Pomimo zmniejszenia krzywizny brzegu ekranu, wciąż mamy do dyspozycji interfejs krawędziowy (wysuwane z boku panele), pojawiła się też opcja nagrywania ekranu. Nie zabrakło praktycznych Bixby Routines, pozwalających zautomatyzować działanie telefonu według różnych scenariuszy, wciąż mamy również aplikację ułatwiającą przeniesienie danych ze starego telefonu na nowy.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Samsung ciągle proponuje trochę dodatkowego oprogramowania, ale na szczęście nie wciska nam żadnych śmieci, a to, czego nie potrzebujemy, można odinstalować. Jest też, rzecz jasna, aplikacja do konserwacji systemu i usuwania zbędnych plików, nie mogło również zabraknąć pakietu zabezpieczeń KNOX, chroniącego dane w naszym telefonie.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Bezpieczeństwo
A skoro już mowa o ochronie, czas na kilka słów o zabezpieczeniach. Mamy do dyspozycji czytnik linii papilarnych oraz rozpoznawanie twarzy. Czytnik umieszczono pod wyświetlaczem, ale nieco dalej od dolnej krawędzi obudowy, niż w ubiegłorocznych Galaxy S. Miało to ułatwić sięganie czytnika kciukiem - i zdaje się, że pomysł się sprawdza. Niestety, choć widzę wyraźny progres względem S10, czytnik wciąż nie działa tak, jak oczekiwałbym w telefonie tej klasy. Nie jest najszybszy, dość często zdarza mu się nie rozpoznać śladu palca.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Czytnik jest wrażliwy na zabrudzenie i wciąż trochę mnie irytuje. Rozpoznawanie twarzy działa dużo lepiej, szybko i skutecznie, choć nie jest to zaawansowany układ 3D. Wykorzystywany jest po prostu obraz z przedniego aparatu. Nie jest to najpewniejsze z zabezpieczeń, ale domowym sposobem raczej nie da się go oszukać. Co ważne - działa również w dość słabym oświetleniu, co w tego rodzaju systemach nie zawsze się udaje. Innymi słowy - w zakresie ochrony dostępu jest nieco lepiej, niż Galaxy S10, ale dalej narzekam na czytnik...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Komunikacja, dźwięk
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Samsung Galaxy S20 Ultra jest kompletnie wyposażony w moduły łączności. Nie było mi dane wypróbować 5G, ale pozostała łączność komórkowa nie zawodzi, urządzenie daje sobie radę nawet przy słabym zasięgu. GPS oraz Wi-Fi i Bluetooth działają niezawodnie, a z tym ostatnim wiąże się jeszcze ciekawa funkcja Music Share. Pozwala ona "udostępnić" nasz zestaw Bluetooth (np. głośnik) znajomym, bez konieczności osobnego parowania ich telefonów z naszym urządzeniem. Innymi słowy - nasz S20 staje się niejako "pośrednikiem" w tej łączności. Telefon obsługuje VoWiFi i VoLTE, a także pozwala korzystać z dwóch kart SIM (choć kosztem rozbudowy pamięci, gniazdo jest hybrydowe).
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jakość dźwięku w połączeniach głosowych jest idealna, dokładnie taka, jakiej oczekuję od flagowca. Telefon ma głośniki stereo, przy czym stereo jest "nierówne". Jeden z głośników - to po prostu ten słuchawkowy, grający dobrze, ale raczej w wyższych rejestrach pasma, zaś basy dobiegają jedynie z drugiego głośnika, położonego na dolnej ściance obudowy. Cierpi na tym efekt przestrzenności dźwięku, ale z drugiej strony - brzmienie jest poprawne, głośniki grają donośnie, ale przy tym całkiem czysto, nie syczą i nie trzeszczą, zatem końcowa ocena jest zdecydowanie pozytywna.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Negatywnie oceniam za to usunięcie minijacka. To kolejny - po designie - powód, dla którego wolę pozostać przy wcześniejszej generacji Galaxy S... W komplecie mamy słuchawki z USB-C, i to nawet całkiem dobre, ale ja mimo wszystko wolałem swobodę, jaką dawało proste gniazdko 3,5 mm. Szczególnie, że nie usłyszałem różnicy pomiędzy nowymi słuchawkami AKG z zestawu, a starszymi, z minijackiem i SGS10+.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Samsung tradycyjnie wyposażył interfejs telefonu w rozbudowany korektor brzmienia oraz funkcję Adapt Sound, pozwalającą dostosować dźwięk do możliwości naszych uszu i słuchawek. Jest też oczywiście wzbogacanie dźwięku, czyli Dolby Atmos, Samsung dodaje również własny odtwarzacz audio, wreszcie z wygodniejszym dostępem do equalizera. Wciąż możemy liczyć na dobrej jakości dyktafon, ale niestety musimy się obejść bez radia FM.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wydajność
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Kwestia wydajności flagowych Samsungów wzbudza sporo kontrowersji. Podobno modele wyposażone w procesory Snapdragon są lepsze od Exynosowych. Nie twierdzę, że nie - ale nie miałem możliwości porównania. Wiem natomiast jedno: Exynos 990 w połączeniu z 12 GB RAM-u naprawdę daje sobie radę i nie sposób go "zagiąć". Możliwe, że znajdzie się ktoś, kto uzna, że mogłoby być lepiej - ale w mojej ocenie wydajność Galaxy S20 Ultra nie pozostawia niczego do życzenia.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
To telefon świetny do pracy i do grania. Cieszy płynnym i stabilnym działaniem, w żaden sposób nie irytując użytkownika. Są chwile, że obudowa wyraźnie się nagrzewa, ale nie przekraczając granic przyzwoitości. Pomiary wykazują spadek wydajności procesora wraz ze wzrostem temperatury, ale... korzystając z telefonu jakoś ich nie odczuwamy. Może gdybym był zaawansowanym, ultrawymagającym graczem - coś bym wypatrzył... Wybaczcie, nie jestem. "Przycinki" zauważyłem raz - podczas nagrywania filmu 8K, ale o tym za moment. Oceniając całość wrażeń z użytkowania telefonu - naprawdę nie ma pola do krytyki.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ale na coś trzeba ponarzekać, to powybrzydzam na pamięć. Mamy szybką pamięć UFS 3.0, ale czemu tylko 128 GB - czyli realnie ok. 115 GB...? W tak drogim telefonie, mogącym nagrywać ogromne pliki, w dodatku przeznaczonym dla najbardziej wymagających użytkownikach, 128 GB i niehybrydowe gniazdo microSD to o wiele za mało. Przecież tyle samo znajdziemy w zdecydowanie tańszych modelach - patrz Samsung Galaxy A31!
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Akumulator
Czas pracy Samsunga Galaxy S20 Ultra zależy od sposobu jego użytkowania. Truizm, ale idealnie wpisujący się w ocenę akumulatora tego smartfonu. W weekend, który (skutkiem epidemii) spędzałem w domu, telefon wykorzystany raptem do kilku połączeń głosowych, ale ciągle zalogowany do sieci, odbierający powiadomienia itp, wytrzymał od sobotniego ranka, aż do poniedziałku. Można? Można! Ale wyłącznie, gdy niemal nie korzystacie z telefonu, a tylko pogadacie przez kilka minut i sprawdzicie, jakie powiadomienia nadeszły.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przy intensywniejszym użytkowaniu, S20 Ultra zachowuje się tak, jak typowy flagowiec: popracuje cały dzień, może półtora - ale to wszystko. Czas pracy akumulatora wydatnie wydłużymy zmniejszając rozdzielczość i odświeżanie ekranu, a także korzystając z ciemnego trybu interfejsu i aplikacji, które go mają. I nie będzie to różnica minutowa, ale liczona w godzinach. Jeśli koniecznie chcecie znać SoT, to przy odtwarzaniu filmu z Wi-Fi wynosi on ok. 6 godzin.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Czas napełniania akumulatora to nieco ponad godzina - tempo jest naprawdę dobre, nawet, jeśli korzystamy z dostarczonego w zestawie zasilacza 25 W. Swoją drogą - nie podoba mi się, że ładowarka ma wyjście USB-C, zamiast "klasycznego" USB-A. To niepraktyczne. Nie każdy ma nowoczesnego peceta z portem C, drogi Samsungu! Na pocieszenie, smartfon obsługuje również ładowanie 45 W, ale z braku odpowiedniej ładowarki nie byłem w stanie tego wypróbować.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Dużo i chętnie korzystałem natomiast z ładowania bezprzewodowego czy zwrotnego. Tu mała wskazówka - ładowaniem zwrotnym możecie nie tylko napełniać akumulator słuchawek czy zegarka - ale też ładować dwa telefony jedną ładowarką (oczywiście pod warunkiem, że drugi telefon można ładować bezprzewodowo). To przydaje się w podróży, a doceni to ten, kto choć raz zapomniał adaptera, opuszczając Eurostrefę ;) Jak zatem oceniam baterię Ultry? Neutralnie. Nie jestem ani zaskoczony, ani rozczarowany. Po prostu jest OK.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Fotografia i wideo
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Aparat Ultry to element skupiający najwięcej uwagi. Nosi dumny napis "Space Zoom 100x" którym dodatkowo rozpala oczekiwania. Czy może im sprostać? W aparacie znajdziemy kilka modułów. Główny ma 108 megapikseli, OIS i przysłonę 1.8. Szeroko ma 12 megapikseli i przysłonę 2.2, a ich działanie wspomaga jeszcze czujnik głębi obrazu. Najwięcej emocji budzi czwarty moduł, z peryskopowym teleobiektywem, matrycą 48 megapikseli i przysłoną 3.5 oraz OIS - układem niezbędnym w teleobiektywie. Jak to wszystko się spisuje?
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
W skrócie - genialnie, czyli tak, jak oczekujemy od flagowca. Zdjęcia przeważnie wychodzą znakomite i właściwie na tym mógłbym zakończyć. Tyle, że podobnie możemy ocenić każdy flagowiec, a diabeł tkwi w niuansach. I to na nich się skupmy.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zapewne najbardziej ciekawi was zoom. Hybrydowy do 10x, cyfrowy do 100x. To działa na wyobraźnię, ale rzeczywistość jest inna. Moim zdaniem, użyteczna, wykonująca ujęcia nadające się do oglądania krotność tego zoomu to najwyżej 30x. Fotki wykonane w zakresie do 10x są bardzo dobre, a te do 30x - przyzwoite. Powyżej - pojawia się masa artefaktów, znika ostrość, a kolory bledną. Owszem, narzekam, może nawet nieco przesadzam, ale z drugiej strony barykady mam oceny znajomych, którym prezentowałem możliwości zoomu Ultry i widok ich opadających szczęk. I choć moja ocena jest ostra, uważam wprowadzenie Space Zoom za genialne posunięcie marketingowe. Klientom to się spodoba, nawet, jeśli zdjęcia ze stukrotnym zoomem pozostawiają sporo do życzenia. Poniżej możecie zobaczyć kilka przykładów różnych stopni zbliżenia.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Czegokolwiek negatywnego nie napisałbym o Space Zoomie, jestem przekonany, że funkcja ta robi wrażenie, a w połączeniu z obiektywem podstawowym i szerokokątnym zapewnia niesamowitą uniwersalność aparatu. Czasem się też przyda - można podejrzeć coś z oddali. Może ujęcie nie nada się do rodzinnego albumu, ale np. sprawdzimy, czy człowieczek widziany z oddali macha do nas, czy nie... Czasem taka wiedza może być na wagę złota ;)
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zdjęcia nocne - tu właściwie niczego złego nie da się wypatrzeć, choć proponuję unikać fotografowania teleobiektywem, z racji jego przysłony i braku możliwości skorzystania z trybu nocnego. W przypadku ujęć portretowych, z rozmywaniem tła - jest zupełnie dobrze, choć czasem oprogramowanie wciąż "gubi się" przy wycinaniu pierwszoplanowego obiektu. Na plus zaliczę natomiast kilka różnych efektów do wyboru oraz możliwość rozmywania tła w filmach. To rzadkość, a tu jest i do tego nieźle działa.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
A skoro o filmach mowa - to jest świetnie. Flagowce Samsunga od lat raczą nas świetną jakością filmów, a tym razem nie jest inaczej. Możemy nagrywać nawet w 8K, jest też opcja zapisu 4K w 60 kl/s. Dodatkowo, nagrywając w Full HD mamy do dyspozycji układ super stabilizacji, działający zaskakująco skutecznie, kosztem nieznacznego obniżenia jakości obrazu. Niestety, przy filmowaniu 8K zdarza się "wypadanie" klatek, delikatne zaburzenie płynności obrazu. Chyba lepiej pozostać w 4K...
|
|||
Przykładowe filmy nagrane Galaxy S20 Ultra wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Poza wspomnianym rozmywaniem tła w filmach, warto jeszcze wspomnieć o możliwości korzystania z trybu manualnego podczas nagrywania, a także z możliwości przełączania się pomiędzy obiektywami (choć nie w 60 kl/s i nie w 8K). By było ciekawiej, możemy nie tylko skakać pomiędzy obiektywem szerokokątny, podstawowym i tele, ale również przejść jednym ruchem na przedni aparat, nie przerywając nagrywania. To spodoba się zapewne wideoblogerom...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Z pewnością polubią też oni nową funkcję "Jedno ujęcie". Przy jej użyciu, aparat robi kilka zdjęć i filmów za jednym naciśnięciem migawki, a potem może wybrać, które z ujęć najlepiej nam odpowiada. Zdjęcia wykonane w ten sposób tracą nieco na jakości, ale funkcja ta może okazać się pomocna w nagrywaniu szybkich, zaskakujących zdarzeń, które chcemy mieć uwiecznione na kilka sposobów, w różnych kadrach.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Selfie? W tym wypadku wszystko jest w normie, a na wyróżnienie zasługuje możliwość wykonywania ujęć szerokim lub ciaśniejszym kątem, a także rozmywanie tła, nie ustępujące znacząco jakością temu z tylnego aparatu. Jakość filmów z przedniej kamery również nie daje powodów do narzekania. Można nagrywać nawet w 4K, także nawet w 60 kl/s. Interfejs fotograficzny, jak to u Samsunga: prosty, przejrzysty i przyjazny. Niezmiernie cieszy mnie możliwość uszeregowania trybów pracy aparatu w dowolnej kolejności, na "przewijaku" czy też w osobnym podmenu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Co podoba mi się najmniej? Aparatem Ultry niezwykle trudno wykonać zdjęcie makro. Duża matryca niestety wymaga sporego dystansu od fotografowanego obiektu (od 10-15 cm), z kolei teleobiektyw nie obejmie ostrością bliskiego detalu. Trzeba fotografować z dystansu, a efekty nie zawsze są spektakularne. Za to jeśli już nam się uda - zdjęcie wyjdzie całkiem dobrze. Szkoda, że wymaga tyle zachodu... Problemem może być też rozmiar plików. Zdjęcia z pełnej rozdzielczości matrycy potrafią mieć rozmiar ponad 25 MB, zaś 2 minuty filmu 8K to ponad gigabajt. Już wiecie, czemu narzekałem na pojemność pamięci...?
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Możecie mi zarzucić, że fotograficzne możliwości Galaxy S20 Ultra oceniłem dość ostro. Wbrew pozorom, jestem raczej zachwycony. Wolałem jednak ocenić wszystko chłodniej, by oszczędzić wam rozczarowania, gdybyście zanadto ulegli magii marketingu producenta. Galaxy S20 Ultra ma niesamowity aparat, ale nie wszystko wygląda tak, jak na firmowych demonstracjach. Ot, po prostu nie bujajmy w obłokach.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Podsumowanie
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Ocena Samsunga Galaxy S20 Ultra nie przyszła mi łatwo. Z jednej strony, smartfon okazał się taki, jakiego oczekiwałem. Spełnił moje wymagania i jestem pewien, że nie żałowałbym jego zakupu. Jednocześnie, stając twardo na ziemi, nie zostałem przekonany do zastąpienia Ultrą mojego dotychczasowego telefonu. Ekran 120 Hz? Obejdę się! 5G? Ale gdzie? Space Zoom, Single Take? Ciekawe, ale na co dzień także mógłbym się obejść... Filmy w 8K? Ech, znów mam za słaby telewizor... I tak dalej, i tak dalej. Mnóstwo "bajerów", z których wielu z nas nigdy nie skorzysta. Tylko, że równie wielu z nas "to kręci"...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
I tu dochodzimy do sedna. To sprzęt dla gadżeciarzy! Oni są skłonni zapłacić więcej, byleby mieć najnowocześniejszy smartfon. I to jest właśnie Galaxy S20 Ultra. Moje serce mówi tak! A co mówi rozum? Że telefon jest mniej urodziwy od poprzednika, że jest duży i ciężki, że ma trochę za mało pamięci na pliki... Zgoda, ale jednocześnie ma piękny wyświetlacz, w mojej (PODKREŚLAM) dłoni leży całkiem dobrze, ma przyzwoitą wydajność i całkiem dobry, a do tego szybko ładujący się akumulator. No i ten aparat... W którym wcale nie trzeba korzystać ze Space Zoomu, by krzyknąć "łał!". Czyli (jednak) polecam - zarówno od serca, jak i rozumu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Plusy i minusy
Plusy:
- wyświetlacz 120 Hz
- IP68
- dobra jakość zdjęć i filmów
- znakomity dźwięk
- Space Zoom
- filmowanie w 8K
- szybkie ładowanie
- płynne działanie
- pełne wyposażenie w interfejsy łączności
- przyjazny interfejs
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Minusy
- brak minijacka!!!
- hybrydowy slot kart
- 128 GB pamięci w TAKIM telefonie
- spora waga
- wielkość nie dla każdego
- duży rozmiar plików 108 Mpx i 8K
- "dyskusyjna" stylizacja
- wystający moduł aparatu
- zaburzenia płynności obrazu 8K
materiał własny