Samsung Galaxy Pocket
Recenzja

Opublikowane:

Mała, sprytna zabaweczka

Kiedy pierwszy raz wziąłem do ręki Samsunga Galaxy Pocket, miałem wątpliwości, czy to aby nie jest zabawka. - Przecież to takie małe... Z pewnym niepokojem instalowałem więc kartę SIM i uruchamiałem urządzenie... Ale po kilku dniach obcowania z S5300 wiedziałem już - z tym telefonem żal będzie mi się rozstawać...

Mały, zgrabny, kieszonkowy smartfon z Androidem, aparatem cyfrowym, odtwarzaczem muzycznym i 4 GB wbudowanej pamięci i przyzwoitą baterią.

Testując najnowszego Samsunga, doszedłem do wniosku, że inżynierowie koncernu dokonali czegoś, wydawać by się mogło, niemożliwego. Połączyli bowiem gabaryty małego telefonu, który spokojnie można schować wewnątrz męskiej dłoni, z możliwościami smartfonu, który może pełnić rolę przydatnego narzędzia do wszechstronnej, biznesowej, internetowej i multimedialnej komunikacji. I - co najważniejsze - połączenie to jest bardzo udane...

Nie oceniaj dnia przed zachodem słońca

Z zewnątrz Galaxy Pocket wygląda jak prosty telefon, w rzeczywistości jest jednak w pełni funkcjonalnym smartfonem. Ma wszystko, co powinna mieć współczesna komórka, ale upakowane w niewielką obudowę. Czy to dobrze, czy źle?

Przyznaję, że moje pierwsze obawy dotyczyły obsługi telefonu - zastanawiałem się, czy nie będzie on po prostu zbyt mały. Albo inaczej - czy moje palce nie będą zbyt duże... Ekran ma bowiem tylko niecałe trzy cale. - Odbieranie połączeń OK, ale co będzie z pisaniem SMS-ów? - zastanawiałem się i oczami wyobraźni widziałem, jak wściekam się, próbując coś napisać na tej maleńkiej klawiaturce... Ktokolwiek zobaczył mnie jednak piszącego SMS-y, widział, że idzie mi to szybko i sprawnie. Muszę zatem pochwalić konstruktorów z Samsunga - zdarzało mi się korzystać z komórek z potężniejszymi wyświetlaczami (a co za tym idzie, także z większymi wirtualnymi klawiszami), jednak pisanie SMS-ów czy e-maili szło mi znacznie gorzej. Nie wiem, jakie rozwiązanie zastosowano w Pockecie, ale klawiaturze nie mogę niczego zarzucić - po prostu działa. A dodam jeszcze, że pisać mogłem w sposób tradycyjny lub korzystając z metody Swype (nie trzeba wtedy odrywać palca od klawiatury, tylko pisząc określone słowo jednym ruchem, "odwiedzać" kolejne litery na klawiaturze).

Esy-floresy

Zanim zakolegowałem się z Pocketem, już w pierwszym dniu korzystania z niego myślałem, że pewna jego wada przekreśli naszą współpracę. Na szczęście okazało się inaczej... O czym mowa? O ekranie, który jest - moim zdaniem - źle zabezpieczony przed przypadkowym odblokowywaniem. Generalnie, aby tego dokonać, należało nacisnąć klawisz "power" umieszczony na prawym boku obudowy lub prostokątny przycisk funkcyjny znajdujący się pod wyświetlaczem. Na ekranie pojawiał się symbol kłódki, który należało przesunąć opuszkiem palca w którąkolwiek stronę.

Proste? Tak. Nawet zbyt proste, ponieważ wielokrotnie okazywało się, że z kieszeni spodni wyciągałem telefon z odblokowanym ekranem i uruchomionymi przypadkowymi funkcjami. Zdarzyło mi się w ten sposób do kogoś coś napisać czy też zadzwonić. Było to bardzo uciążliwe i zacząłem się już zastanawiać, czy nie przełożyć karty do innego telefonu, a z Pocketem się po prostu rozstać...

Okazało się jednak, że moją rodzącą się sympatię do S5300 można było uratować. W ustawieniach telefonu, w opcji "lokalizacja i zabezpieczenia", wystarczyło zmodyfikować parametry "odblokowania ekranu". Co się wtedy działo? Aby skorzystać z komórki, trzeba było wpisać symbol, PIN lub hasło. Wybrałem pierwszą opcję i od tej pory przed każdą próbą odblokowania ekranu moim oczom ukazywało się dziewięć punkcików, po których musiałem przejechać palcem wedle ustalonego wcześniej schematu. Czy to zabezpieczało ekran przed przypadkowym odblokowaniem w kieszeni? Owszem. Zdarzało mi się wprawdzie wyciągać z kieszeni telefon z ekranem pokazującym rzeczone kropki, ale ponieważ właściwy symbol nie został wprowadzony, to komórka nie była odblokowywana.

Nieco kłopotliwe było także to, że jeśli chciałem zakończyć prowadzoną rozmowę, najpierw musiałem dwukrotnie kliknąć w widniejącą na ekranie kłódeczkę, a dopiero później pojawiał się ekran z czerwoną słuchawką. Skąd takie rozwiązanie? Być może stąd, że Pocket zdaje się nie mieć czujnika zbliżeniowego, dzięki któremu, jeśli rozmówca zbliża telefon do ucha, to ekran blokuje się przed przypadkowym uruchomieniem.

Małe jest piękne

Kiedy już się okazało, że problem z odblokowującym się ekranem został opanowany, mogłem spokojnie korzystać z telefonu. Spokojnie i z przyjemnością, miałem bowiem w kieszeni malutkiego smartfona i nie musiałem rezygnować m.in. z dostępu do poczty elektronicznej, przeglądania stron WWW czy też rozmów na komunikatorach internetowych.

Za wszystkie działania odpowiadał system operacyjny Android w wersji 2.3.6. Mimo iż ekran - jak już wspominałem - miałem niewielki, to wszystko było standardowe - jak w nieco większych urządzeniach. Do dyspozycji miałem kilka pulpitów, które mogłem zapełniać ikonami, skrótami i widżetami zainstalowanych w telefonie programów.

Pocket bez kłopotów połączył się z moim kontem Gmail, pobierając nie tylko pocztę elektroniczną, ale także kontakty i wpisy do kalendarza. Problemów nie miałem także z instalacją dodatkowego oprogramowania pochodzącego ze sklepu Google Play. Wszystkie czynności wymagające łączności z internetem odbywały się zazwyczaj przez sieć UMTS lub HSDPA, ewentualnie domowe lub firmowe Wi-Fi. Warto także dodać, że w Pockecie jest możliwość udostępniania internetu, telefon może zatem służyć jako przenośny modem.

Coś za coś

Być może ktoś z czytelników nadal zadaje sobie pytanie, czy taki mały ekranik jest aby na pewno wystarczająco komfortowy, aby swobodnie z niego korzystać? Odpowiem przewrotnie - i tak, i nie. Nie ma co ukrywać, że pojawiające się w nazwie urządzenia słowo Pocket (w języku angielskim: kieszeń, kieszonkowy) oznacza, że jest to urządzenie małe. Czasem, aby coś dojrzeć na ekranie, musiałem więc wytężać wzrok. A przeglądanie np. stron internetowych, nawet tych lekkich, było - nie ma co się oszukiwać - mało komfortowe. Ale trudno się dziwić, skoro komórka ma taką samą szerokość jak karta kredytowa i jest od niej tylko nieznacznie większa...

Zupełnie przypadkiem, mniej więcej w tym samym czasie co Pocket, na moim redakcyjnym biurku zagościł inny Samsung - model Galaxy Note, czyli urządzenie będące w zasadzie minitabletem o przekątnej 5,3 cala. Oczywiście, ze względu na wielkość ekranu bardziej komfortowo korzystało mi się z Note?a, ale w wielu przypadkach wygodniej mi było zabierać ze sobą Pocketa. Malutkiego, ale spełniającego swoje zadania.

Czy wszystkie? W zasadzie tak. Choć chyba najrzadziej korzystałem z aparatu fotograficznego. Rozdzielczość 2 Mpix nie powalała na kolana, brakowało mi trochę lampy doświetlającej, poza tym zdjęcia wychodziły... powiedzmy, że poprawnie. Kilka fotek jednak wykonałem, mogłem je wysłać e-mailem, MMS-em, opublikować np. na Face­booku, czy też udostępnić poprzez Bluetooth. Chwilę pobawiłem się także muzyką, ale nie ma co ukrywać - słuchanie czegokolwiek polecam wyłącznie przez zewnętrzne słuchawki...

Samsung Galaxy Pocket przekonał mnie do siebie jeszcze jednym - akumulatorem. Zazwyczaj testując współczesne telefony, narzekam, a wręcz bluźnię na baterie. Zwykle wystarczają ledwo na dzień pracy. A tutaj, niespodzianka, ponieważ na model S5300 nie mogłem narzekać. Rano wyciągałem telefon z ładowarki, poczta cały czas sprawdzała się w tle, przychodziło kilka SMS-ów, ja także coś tam wysyłałem, dzwoniłem i odbierałem połączenia, wchodziłem na Facebooka i rozmawiałem na GG... A wieczorem bateria miewała się zazwyczaj całkiem dobrze. Owszem, większość z jej porannej pojemności była skonsumowana, ale co powiecie na to, że do dyspozycji pozostawało mi nadal jakieś 40 proc.? Według mnie - to bardzo dobry wynik.

Artykuł pochodzi z numeru 08.2012 miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Adam Owczarek
Ten artykuł skomentowano już 2 razy.
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A
Opinie nie są weryfikowane.
icon up
100,0% 
icon down
 0,0% 
icon unknown opinion
 0,0% 
Default user logo
hwrhw

Opinia pozytywna

Jakie znowu brak qwerty?! Ma wszystko! Mały wielki! Co prawda baterię żre, ale co zrobić, nie jest amoled. Wszystko co napisane wyżej-prawda. Ale MA qwerty! Wszystko, wszystko ma. Oprócz mieszadełka do drinów, ale to można sobie doinstalować. Jest tak: mały, szybki. Jak komuś potrzeba smartfona bez rozmiarów tabletu i nie korzystającego ciągle z przeglądarki- to jak najbardziej.
Przedmówca wyraża zawód i żal, że nie ma sprzętowej klawiatury QWERTY. Jak ja lubię tłumaczyć świat... (jf)
.dynamic.chello.pl | 10.07.2013, 22:07
R E K L A M A
Default user logo
Zbierający

Opinia pozytywna

Bardzo fajna recenzja. Mój kolega ma ten telefonik. Gdyby nie to, że ma tylko 256 tys. kolorów i brak qwerty to uzbierałbym sobie na niego ;). Ale niestety...
Więc zbieram na SE Xperia Mini Pro ;).

Ale czekam na więcej recenzji, bardzo dobrze napisane ;)
.netpower.pl | 26.01.2013, 19:01


mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies