Na wstępie wspomniałem o nieco mniejszej niż w przypadku pierwowzoru pojemności baterii. I - prawdę mówiąc - daje się to odczuć. Intensywnie użytkując Galaxy Note Edge musiałem doładowywać baterię przynajmniej raz w ciągu dnia. Bateria wytrzymuje zdecydowanie mniej, niż w Note 4, którego używałem kilka miesięcy temu. Nie wiem, na ile jest to efektem zastosowania układu Qualcomm'a (mój testowy Note 4 miał Exynosa), a na ile mniejszej pojemności ogniw - ale różnica jest zauważalna.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Pamiętajmy, że w Edge mamy również minimalnie - ale jednak - większy wyświetlacz. Możliwe, że wszystko to razem przekłada się na nieco gorsze - niż w przypadku Note 4 - osiągi baterii. Na pocieszenie dodam, że Galaxy Note Edge (podobnie jak reszta topowych Samsungów) jest wyposażony w tryb ekstremalnego oszczędzania baterii, który - w awaryjnej sytuacji - może sprawić, że obejdziemy się bez ładowarki nawet przez kilka dni - oczywiście kosztem znacznego ograniczenia możliwości telefonu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Równie pocieszająca jest implementacja funkcji Quick Charge. Dołączona do zestawu ładowarka błyskawicznie stawia telefon na nogi. Już po kilkunastu minutach ładowania zyskujemy energię na dodatkowe 3-4 godziny działania. A całkowite napełnienie baterii to raptem godzina... Powinienem wtrącić jeszcze parę słów na temat jakości dźwięku podczas połączeń i wygody komunikacji tekstowej. Krótko: jest super, choć zewnętrzny głośnik mógłby mieć nieco większą moc. O wygodzie pisania SMS-ów i e-maili na dużym ekranie chyba nie muszę dodawać...
Mat. własny