Opakowanie i akcesoria
W zestawie ze smartfonem, w charakterystyczny żółtym pudełku, otrzymujemy ładowarkę 18 W, kabel USB-A do USB-C, szpilkę do otwierania tacki kart SIM i microSD oraz silikonowe, przydymione etui, które całkiem dobrze zabezpiecza urządzenie - nie tylko lekko wystaje ponad wyświetlacz, a nawet ma klapki zapobiegające przedostaniu się brudu do portu USB i gniazda słuchawkowego.
R E K L A M A
Budowa i ekran
Smartfon jest największym przedstawicielem serii 8 od realme. Ma 6,6-calowy ekran, a jego wymiary to 164,1 x 75,5 x 8,5 mm przy wadze 194 g. Obudowa jest wykonana z tworzywa, co w zasadzie nie dziwi w niższo-średniej półce cenowej. Jakość plastiku, wykonania i spasowania jest na bardzo dobrym poziomie, a błyszczące plecki gładko przechodzą w matowe krawędzie. Szkoda tylko, że całość nie może pochwalić się pyło- i wodoodpornością. Ale, co najważniejsze, budowa urządzenia jest przemyślana i ergonomiczna, a telefon świetnie układa się w dłoni.
realme 8i wyposażony został w ekran FHD+ (2412 x 1080 pikseli) o przekątnej 6,6 cala, wykonany w technologii LCD IPS i cechujący się częstotliwością odświeżania 120 Hz. Ekran jest chroniony szkłem AGC DragonTrail, a jego maksymalna jasność to 600 nit (średnio 480 nit). Tyle możemy przeczytać w komunikacie producenta. Jak się to przekłada na codzienne korzystanie z telefonu? Muszę przyznać, że naprawdę zadowalająco. Obraz jest odpowiednio ostry i kolorowy, nie ma tu mowy o dostrzeżeniu pojedynczych pikseli, wysokie odświeżanie przekłada się na komfort użytkowania, a na dodatek obraz nie ciemnieje w żadnej orientacji gdy patrzymy na niego przez okulary z polaryzacją. Szkoda, że nie jest to AMOLED - wtedy zyskalibyśmy lepsze czernie i barwy - ale gdzieś jednak musiały pojawić się oszczędności. Chciałabym też, by wyświetlacz był trochę jaśniejszy - w większości sytuacji nie było problemu, ale w słoneczne dni musiałam szukać cienia, by dojrzeć, co dzieje się na ekranie.
Ekran otaczają relatywnie niewielkie ramki (zajmuje 90,8% frontu telefonu), a w lewym górnym narożniku znalazł się otwór mieszczący aparat do selfików. W górnej części, na granicy ekranu i ramki, znalazła się ponadto szczelina głośnika rozmów. Dodatkowo mamy tu fabrycznie naklejoną folię.
Tylny panel jest trudny do zignorowania. A to za sprawą efektownego wykończenia tylnej obudowy - jest ona błyszcząca (i z chęcią przyjmuje odciski palców) oraz daje mocne, fioletowo-srebrne refleksy w zależności od padającego światła. Na panelu tym znalazło się niewielkie logo (na szczęście porzucono napis Dare to Leap, mam nadzieję że na zawsze) oraz obowiązkowe oznaczenia i certyfikacje, ale najważniejszy jest prostokątny moduł fotograficzny. Napis głosi, iż mieści on jednostkę 50 MP MATRIX AI CAMERA. Widoczne są też cztery oczka, w których oprócz wymienionego aparatu jest jeszcze makro, aparat do pomiaru głębi oraz dioda doświetlająca. Moduł lekko wystaje ponad obudowę, ale w zestawie jest przecież etui. Jego założenie może nie zniweluje różnicy wysokości, ale na pewno uchroni aparaty przed uszkodzeniem.
Krawędzie urządzenia są spłaszczone, ale w takim stopniu, że nie zmniejsza to komfortu jego trzymania. Po prawej stronie urządzenia znajduje się przycisk zasilania, zintegrowany ze skanerem linii papilarnych, zaś po lewej stronie umieszczono przełącznik głośności. Przyciski są odpowiednio uniesione nad krawędź i nie miałam z nimi najmniejszych problemów. Na lewej krawędzi znalazła się też tacka z trzema slotami, która pomieści jednocześnie dwie karty nanoSIM i kartę microSD. Dolna krawędź to miejsce dla głośnika zewnętrznego, portu USB-C, mikrofonu oraz gniazda słuchawkowego 3,5 mm. Czytnik odcisków palców jest szybki i bezbłędny i nie mam do niego uwag. Dodatkowym zabezpieczeniem biometrycznym jest funkcja rozpoznawania twarzy.
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!