Nokia N900
Recenzja

Opublikowane:

Konsola do internetu w kieszeni

Po długim oczekiwaniu Nokia wprowadziła do sprzedaży urządzenie N900. Celowo piszę „urządzenie”, bo po kilku tygodniach użytkowania nie do końca wiem, czym tak naprawdę jest N900 z systemem Maemo. Za mało na komputer, za dużo na smartfon. Firmowa nazwa „tablet” nie mówi bowiem wszystkiego.

Tablet o wielkich możliwościach przeznaczony do pracy w internecie. Może pełnić rolę telefonu, ale kupowanie go jako telefon będzie wyrzuceniem pieniędzy w błoto.

Zacznijmy od wyglądu. Dość duże pudełko, wymiarami zbliżone do konkurencyjnego iPhone’a z wyjątkiem... grubości. Tablet Nokii jest ponad dwa razy grubsze od Apple’a, ale nic dziwnego – Nokia N900 ma wysuwaną pełną klawiaturę QWERTY. To jest podstawowa różnica dzieląca te dwa urządzenia. N900 jest mniej smartfonem, a bardziej tabletem ze stałym połączeniem z internetem za pomocą sieci bezprzewodowych. Oprócz klawiatury N900 ma tylko cztery klawisze: wyłącznik, regulację głośności i przycisk migawki aparatu fotograficznego na górnej ściance oraz suwak do blokady urządzenia na bocznej. Nie ma chociażby znanych z innych rozwiązań – klawisza czerwonej czy zielonej słuchawki. Powtórzę – N900 nie jest telefonem, a możliwość wykonywania połączeń głosowych jest jedną z wielu – i wcale nie najważniejszą – z opcji. W zestawie znajdujemy kilka podstawowych akcesoriów: ładowarkę, niezłej jakości słuchawki oraz kable USB i wideo. Jest jeszcze jedno – rysik, ale umieszczony w specjalnym wycięciu obudowy.

Telefon pracuje pod kontrolą systemu Maemo 5. W środku znajdziemy procesor ARM Cortex A8 600 MHz, 256 MB pamięci RAM (z pamięcią wirtualną razem do 1 GB) i akcelerator graficzny PoverVR SGX. Ekran wyposażono w oporowy panel dotykowy z przekątną 3,5 cala i rozdzielczością 480x800 pikseli. Wykonanie mechaniczne można śmiało ocenić jako bardzo dobre. Zarówno sama obudowa, jak i detale mechaniczne: klapka baterii, klawiatura, osłona obiektywu – wszystko wygląda i działa perfekcyjnie. Przednia ścianka z ekranem szybko się brudzi od palców, ale wystarczy przetrzeć ją szmatką (też w zestawie) i jest jak nowa. Czułość ekranu dotykowego jest w większości przypadków wystarczająca. Nigdy nie musiałem użyć rysika. Natomiast – jak w zasadzie we wszystkich urządzeniach – w silnym słońcu ekran był praktycznie nieczytelny.

Świat jest okrągły

Po uruchomieniu N900, na własne oczy przekonujemy się, że to nie jest telefon. Nie ma żadnych klawiszy związanych z obsługą rozmów, takich jak klawisz zielonej i czerwonej słuchawki. Jest tapeta smartfonu, zawierająca cztery ekrany, przewijana w obie strony, i – co najważniejsze – przewijana w koło. W odróżnieniu od konkurentów Nokia zauważyła, że świat jest okrągły. Po to, by z ostatniego ekranu wrócić na pierwszy, nie musimy przewijać wszystkiego z powrotem. Zdecydowany plus. Na tapecie możemy umieszczać widżety. Jest ich dużo: od kalendarza, pogody czy poczty elektronicznej do Facebooka, Twittera czy odtwarzacza multimedialnego. Położenie widżetów na każdym z czterech ekranów można ustawić dowolnie. Na jednym z nich można np. ułożyć funkcje multimedialne, na drugim te związane z pracą, a na kolejnym wszystkie mieszczące się w kategorii social networking. Można się spodziewać, że liczba ekranów nie wystarczy jednak na to, by zaawansowany użytkownik poukładał sobie rzeczywiście wszystko to, co sobie zamarzy. Po prostu zabraknie miejsca.

Fabrycznie mamy zainstalowane kilka aplikacji, na przykład Facebook. Jakie jednak jest rozczarowanie, gdy po naciśnięciu ikonki z „F”, zamiast aplikacji pojawia się okno przeglądarki z linkiem do strony internetowej Facebooka. Podobne zaskoczenie spotka nas dla Twittera czy wyszukiwarki Google’a. Być może z czasem pojawią się programy dedykowane Maemo. Na razie trzeba powiększać sobie ekran, logować do poszczególnych usług... Słowem – minus. Uderzył mnie brak możliwości powiązania widżetu z aplikacją lub nawet z powyższym linkiem do twittera. Widżet (na przykład parametry logowania do twittera) należy ustawić oddzielnie, aplikację oddzielnie. To irytuje. Minus.

Dzwonimy?

Na pulpicie znajdziemy gdzieś aplikację telefonu. To taka mała ikonka z symbolem słuchawki. Jednak tu logika nieco zawodzi. Po wywołaniu programu mamy okno z listą ostatnich połączeń, a wybór klawiatury bądź kontaktów wymaga naciśnięcia przycisku. Ale dla zaawansowanego użytkownika wszystkie wady znikną, gdy uruchomi funkcję „konta” w ustawieniach. Miłośnicy alternatywnych środków łączności znajdą ustawienia dla Skype’a, Jabbera, Google Talk, Ovi czy starego normalnego SIP-a (niestety, tylko dla jednego konta).

Kontakty dostępne są w kilku miejscach: z aplikacji telefonu, z widżetu na pulpicie lub bezpośrednio z „dużej” klawiatury. Rozpoczęcie wpisywania nazwy przypisanej do kontaktu powoduje wywołanie aplikacji kontaktów i wyszukanie wszystkich nazw pasujących do wpisanego tekstu. Według producenta kontakty można importować na różne sposoby, m.in. z serwerów kompatybilnych z MS Exchange, jednak ta sztuka mi się nie udała. Podobnie fiasko poniosłem przy próbie synchronizacji z Google, zadziałało natomiast Ovi oraz bezpośrednie przesłanie danych z innej Nokii poprzez Bluetooth. Do dyspozycji mamy moduł GPS pracujący w standardzie A-GPS. Dostępne Ovi Maps pozwala na odnalezienie swojej pozycji na mapie, wyznaczenie drogi, ale... nie jest to prawdziwa nawigacja, nie ma bowiem poleceń głosowych. Powinniśmy móc je dokupić, jednak nie ma gdzie, gdyż sklep Ovi nie ma jeszcze aplikacji dla Maemo w swojej ofercie.

Korzystając z kabla microUSB, możemy podłączyć tablet do komputera. I tu niespodzianka: oprócz normalnego podłączenia do fabrycznej aplikacji PC Suite, możemy wykorzystać go jako pamięć masową. Można również połączenie z tabletem wykorzystać jako modemowe, bez żadnych ograniczeń. Kontakty są funkcją dostępną też w innych aplikacjach, chociażby poczty elektronicznej czy ogólnie komunikacji. I tu dla konserwatystów będzie twardy orzech do zgryzienia, bowiem i SMS-y, i wbudowane komunikatory są potraktowane w ten sam sposób i w tym samym miejscu, nazwanym czatem. Nie ma natomiast MMS-ów, co dziwi.

Multimedia

Multimedia są prezentowane przez odtwarzacz wideo, muzyczny i radio internetowe. Mamy również kamerę fotograficzną o niezłych parametrach wraz z diodami doświetlającymi, zwykły odbiornik radiowy (ale chwilowo ukryty, trzeba bowiem zainstalować odpowiednie oprogramowanie) oraz... nadajnik radiowy, pozwalający na słuchanie muzyki z tabletu, np. na radiu samochodowym. Rozdzielczość matrycy wynosi 5 megapikseli, aparat ma automatyczną regulację ostrości (od 10 cm!) i lampę błyskową. Soczewka Carl Zeiss jest chroniona przesuwaną osłoną, a wokół niej znajduje się coś, co na pierwszy rzut oka przypomina ramkę, a w rzeczywistości jest podstawką pozwalającą na postawienie tabletu z nachyleniem pod kątem ok. 45 stopni, co pozwala na przykład na wygodne oglądanie filmu. Wbudowane wyjście wideo pozwala na podłączenie do wejścia analogowego telewizora pracującego w standardzie NTSC lub PAL.

Potęgą tabletu jest przeglądarka internetowa, zbudowana na tym samym silniku, co popularny Firefox, z możliwościami nieustępującymi dużemu bratu, z odtwarzaniem mediów strumieniowych i plików flash, obsługą Ajaksu czy Javascriptu włącznie. Są też dostępne pluginy typu AdBlock, które pozwalają na blokowanie reklam. Jednym słowem, pierwsza klasa wśród urządzeń tej klasy i właściwie każda strona internetowa jest odwzorowana na ekranie tabletu w prawidłowy sposób. Generalnie wszystkie funkcje wiązane z obsługą urządzenia są dostępne jedynie w trybie poziomego ustawienia ekranu. Jedynym wyjątkiem jest aplikacja telefonu, która może pracować i w poziomym, i w pionowym położeniu. Czujnik położenia można wykorzystać do uruchamiania aplikacji telefonu, jednak po kilku próbach wyłączyłem tę opcję, bowiem zbyt często następowało automatyczne przełączanie do funkcji telefonu. W zasadzie cała moc urządzenia leżeć będzie w aplikacjach. Na dedykowanym serwisie maemo.org pojawiły się już pierwsze programy rozwijające moc tabletu. Są aplikacje typowo desktopowe, pomagające umieścić zdjęcia swojego kotka, para oczu śledzących ruchy rysika, ale również takie, które wyświetlają numer IP czy polskie, hiszpańskie albo chorwackie imieniny na dany dzień. Niewiele jest aplikacji biurowych czy nawigacyjnych, w zasadzie w ogóle ich nie ma. Są obiecywane, tylko nie wiadomo na kiedy.

Grzechy młodości

Gdyby to, co już jest, i to, co się obiecuje, było w pudełku, mielibyśmy genialną konsolę do internetu. Jednak oczekiwania na razie rozmijają się z rzeczywistością. Prawdopodobnie Nokia liczyła bardziej na wsparcie ze strony niezależnych programistów i nieco się rozczarowała. Zresztą i aplikacje „firmowe” pozostawiają czasami dużo do życzenia. W telefonie nie możemy wybrać tzw. krótkiego kodu – czyli kodu USSD. Ładowanie i rozładowanie baterii urządzenia pozostanie chyba słodką tajemnicą projektantów i programistów. Pierwsze ładowanie trwało w nieskończoność. Okazało się, że po kilkunastu godzinach ładowania wyjęcie i włożenie wtyczki ładowarki wywołało na ekranie informację o zakończeniu ładowania, czyli najprawdopodobniej zawiodło oprogramowanie. Następne ładowania w zasadzie przebiegały poprawnie, tylko raz zdarzył się podobny problem. Jednak pobór prądu podczas pracy nie wykazywał żadnych reguł. Przy włączonym module Wi-Fi i naprzemiennej transmisji przez 3G, raz bateria wystarczała na pół, a drugi raz na dwie doby, bez żadnych regularności (zachowane zbliżone warunki radiowe). Oficjalne dane urządzenia mówią o dwudziestoczterogodzinnej pracy online, jednak moim zdaniem, jest to wartość przeszacowana.

Na koniec rzecz, którą można uznać za ewidentną pomyłkę Nokii. W każdym innym urządzeniu reset do ustawień fabrycznych wymazuje całą zawartość pamięci, włącznie z kontaktami, zdjęciami czy historią połączeń. W każdym, ale nie w tym. Szukając pomocy, znalazłem na maemo.org informację, że taki reset będzie możliwy przy tzw. flaszowaniu urządzenia, czyli wgraniu specjalnym programem nowego oprogramowania. Prawda okazała się częściowa – wiele ustawień rzeczywiście uzyskało wartości, jak w fabryce, ale nie te wspomniane wyżej! Czyli przekazując swój telefon innej osobie, musimy zakładać, że część naszych danych może wpaść w niepowołane ręce. Nie sprawdzałem, czy podobny los czeka np. ściągniętą pocztę elektroniczną czy czaty, ale też istnieje takie ryzyko. Dane wrażliwe można (podobno) wykasować jedynie z poziomu konsoli systemu operacyjnego, czyli praktycznie należy się do niego włamać.

Podstawowym wnioskiem wynikającym z testów mogłoby być określenie „za wcześnie”. Przedstawiony produkt trudno nazwać urządzeniem, które z czystym sumieniem można wprowadzić do masowej sprzedaży. Na pewno setki zapaleńców kupią go z radością, aby móc wprowadzać dziesiątki poprawek, instalować aplikacje, poprawiać to, czego zabrakło w fabrycznej instalacji. Jednak jeżeli ktoś myśli poważnie nad wykorzystaniem N900 do pracy czy nawet rozrywki i nie ma duszy hakera, a przynajmniej biegłego użytkownika Linuksa, powinien zapomnieć i poczekać na kolejne wersje tego urządzenia. W tym stanie, w jakim jest obecnie sprzedawany, można go nazwać wersją beta, i to jeszcze przedprodukcyjną.

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Maciej Bębenek
Ten artykuł nie ma jeszcze opinii. Bądź pierwszy i zapoczątkuj dyskusję!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A

 Niestety, ale nie ma jeszcze żadnych opinii.

 Dodaj swoją opinię!


mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies