Seria E fińskiego producenta nigdy nie miała gadżeciarsko-rozrywkowego charakteru (aczkolwiek multimedialnych funkcji jej nie pozbawiono) – to przede wszystkim solidne i niezawodne narzędzie pracy. Nowy model – Nokia E52 – będący następcą popularnego smartfonu E51, kontynuuje tę tradycję, zachwycając przede wszystkim parametrami oraz eleganckim i ergonomicznym designem.
Model, który kiepsko wystartował i dopiero teraz zyskuje pozytywne opinie. Ma trochę wad, niemniej doskonale sprawuje się jako solidne narzędzie pracy o imponujących możliwościach i długim czasie pracy na baterii.

Nokia E52 nie miała dobrego startu w Polsce. Wadliwa partia telefonów zmobilizowała niezadowolonych internautów do wzmożonej aktywności opiniotwórczej, skutkiem czego utwierdził się pogląd, że nie warto inwestować czasu i pieniędzy w ten model. Głównymi objawami tego, że natrafiono na awaryjny model, było częste resetowanie się urządzenia, gubienie sygnału, zawieszanie się przy każdej okazji, aż wreszcie całkowity zgon... Felerne telefony zostały już wycofane ze sprzedaży (albo zalegają w serwisach), ale opinia wciąż jest żywa, krąży w sieci i negatywnie wpływa na decyzje zakupowe potencjalnych nabywców E52. Dlatego postaram się zaprezentować to, co faktycznie Nokia ma do zaoferowania, bazując na posiadanym od listopada w 100 procentach sprawnym modelu tego smartfonu. Nie taki diabeł straszny, jak go malują... i prawdę mówiąc, nie pożałowałam jeszcze ani jednej wydanej na E52 złotówki.
Co w tym urządzeniu jest najlepsze? Na podkreślenie zasługuje przede wszystkim ergonomiczna i bardzo wygodna klawiatura alfanumeryczna – nie pamiętam telefonu, w którym była ona równie komfortowa. Blok klawiatury funkcyjnej, składający się z wygodnego D-Pada i 8 otaczających go przycisków, jest prawie tak samo wygodny – tylko przyciski do odbierania i rozłączania połączeń mogłyby być nieco większe (przypuszczam, że osobom z większymi palcami może być trudno je obsługiwać). Pod wyświetlaczem są dwa przyciski wyboru oraz bardzo funkcjonalne klawisze skrótów do aplikacji – jak na telefon biznesowy przystało. Jest tu dostęp do menu (po lewej) i klawisz backspace (po prawej), mamy także przycisk kalendarza i wiadomości – tutaj użytkownik może ustawić własne skróty (jedne na aplikacje uruchamiane pojedynczym wciśnięciem, dodatkowe – naciśnięciem i przytrzymaniem klawisza). Ciało urządzenia ubrano w metalową obudowę (bodaj aluminium), co korzystnie wpływa nie tylko na wygląd, ale także na solidność urządzenia. Do tego trzeba podkreślić smukłą budowę E52 oraz jego wymiary – bardzo wygodnie trzyma się go w dłoni i obsługuje jedną ręką. I na pewno przypadkowo nie wysunie się z ręki, tylna pokrywa (pod którą umiejscowiono baterię i wejście na karty pamięci i SIM) ma bowiem szorstką fakturę, której dodatkową zaletą jest całkowita odporność na zabrudzenie odciskami palców.
W budowie nie zauważyłam większych wad, niemniej gdzieniegdzie na klawiaturze (w szczelinach pomiędzy klawiszami) widać świecące diody. Trudno stwierdzić, na ile urządzenie to będzie wytrzymałe – wydaje się dość delikatne, ale absolutnie nie mam zamiaru rzucać własnym telefonem (albo „przypadkowo” go upuszczać), by sprawdzić, czy coś się z nim stanie. Wyświetlacz sprawuje się znakomicie, zaś jego obraz jest całkiem dobrze widoczny nawet w pełnym słońcu. Ale i tak pewnie większość użytkowników doceni coś innego – mianowicie pojemną baterię, która może nie wystarczy na tak długo, jak deklaruje to producent, ale przy standardowym korzystaniu (codziennie po kilkanaście minut rozmów, 10-20 SMS-ów, 2 godziny multimediów i sporo zużytych bajtów na e-maile i internet) bez problemu trzyma 5-6 dni. Wiadomo, szybciej wykańcza ją włączony stale Bluetooth czy Wi-Fi oraz używanie nawigacji, ale i tak oferowany czas pracy powinien zadowolić większość użytkowników (choć malkontenci zawsze się znajdą).
Nokia E52 to prawdziwy komunikacyjny szatan. Posiada niemal wszystko, co pozwala użytkownikowi na różnorodną komunikację i transfer danych. Jest to i Wi-Fi, i Bluetooth, i szybkie transfery oferowane dzięki obsłudze 3G – tak, to się naprawdę czuje podczas korzystania z internetu... Który, swoją drogą, zaliczam do zalet urządzenia – rendering stron działa znakomicie, problemów nie sprawia poruszanie się po stronie za pomocą wirtualnej myszy (sterowanej D-Padem), przeglądarka oferuje również mini-mapę, pasek zadań, obsługuje Flash i umożliwia odtwarzanie filmów z YouTube, które oglądać można w trybie pełnoekranowym. Dodatkowo dołożono aplikacje (skróty) do Facebooka, MySpace’a i YouTube’a. Symbianowe menu można ustawić w formie siatki lub listy – charakterystyczne kółko obok ikony wskazuje, że dana aplikacja działa w tle (dłuższe przytrzymanie klawisza z piktogramem domu uruchamia menedżer procesów). Zabrakło możliwości ustawienia animowanych ikon, ale wątpię, by to komuś przeszkadzało. Jedyne, co mnie zdziwiło, to mało intuicyjne porozrzucanie aplikacji po menu – raczej wypadałoby to nazwać chaosem – ale po pewnym czasie do wszystkiego można się przyzwyczaić. No i preinstalowano tyle dodatków, że czasem można się pogubić – z dużej ich części i tak się nie korzysta, więc tak naprawdę po prostu zaśmiecają telefon.
Aktywny tryb gotowości to znane w telefonach Nokii rozwiązanie, które znacznie upraszcza korzystanie z telefonu – można ustawić szereg 6 skrótów oraz 14 różnych powiadomień na ekranie głównym (od skrzynki e-mailowej i poczty głosowej, poprzez kreatory, kalendarz, zadania, aż po radio i odtwarzacz muzyczny – tutaj wszystko leży w gestii użytkownika. Dodatkowe możliwości personalizacji zapewnia możliwość przełączania się między trybami: biznesowym i osobistym. Każdy z nich może mieć własne motywy i odmienny tryb gotowości. Można ewentualnie skorzystać z motywu głośnomówiącego.
Wykonywanie połączeń głosowych, czyli to, co jest pierwotnym przeznaczeniem każdego telefonu, nie sprawia problemów w E52. Telefon mógłby być jedynie nieco głośniejszy – nie jest źle, ale powinno być lepiej. Lista kontaktów jest wygodna w użyciu, zaś dla każdego wpisu można dodać imponującą ilość dodatkowych informacji – zabrakło jednak możliwości przypisania dzwonka do pojedynczego kontaktu. Dodatkowe funkcje pojawiają się dzięki aplikacji Advanced communication manager – można akceptować lub blokować kontakty i wiadomości, wybrać tylko te, które są w książce adresowej, odrzucać telefony od numerów prywatnych. A także zdefiniować własne filtry, np. stworzyć czarną listę i zablokować próby kontaktu z osobami, które się na niej znajdą. Absolutnie nie mam żadnych zastrzeżeń co do funkcjonalności wiadomości tekstowych i multimedialnych czy klienta e-mail. Bez problemu, za pomocą kreatora, udało się ustawić skrzynkę WP i gmail, firmowa skrzynka MI wymagała nieco więcej zachodu...
Smartfon spisuje się również całkiem dobrze w roli odtwarzacza muzycznego (MP3, AAC, eAAC+, WMA) – dźwięk jest zaskakująco dobrej jakości, czy to przez słuchawki, czy przez głośnik. Plusem jest też uniwersalne wejście słuchawkowe oraz, dla fanów rozwiązań bezprzewodowych, profil A2DP modułu Bluetooth. Z kolei osoby, które lubią literaturę w wersji audio, powinny być zadowolone z wgranego na kartę pamięci audiobooka – książki Paula Coelho „Zwycięzca jest sam” oraz aplikacji przeznaczonej dla tego typu plików, czyli audioteka.pl audiobook player. Odtwarzacz wideo może pracować w pionowej lub poziomej orientacji ekranu i spisuje się całkiem nieźle, odtwarzając typowe komórkowe formaty (MP4, 3GP), ale nie wspiera DivX ani XviD – dla większej funkcjonalności należałoby raczej zainstalować alternatywny player. Kontynuując nie całkiem biznesowy wątek, trzeba napomknąć o grach – mamy dwie preinstalowane aplikacje: Block Cascade Fusion (wariacja Tetrisa) oraz Top Hit Solitaires – można także zainstalować N-Gage (co, niestety, nie jest darmową opcją).
Użytkownik ma możliwość otwierania, przeglądania oraz edytowania plików Worda, Excela i PowerPointa, włącznie z dokumentami w wersji Office 2007. Do tego czytnik PDF, ZIP manager i doskonały kalendarz, plus garść niezbędnych, typowych aplikacji użytkowych. Fajnym gadżetem jest akcelerometr, dzięki któremu można wyciszać dzwonki i ustawiać drzemkę alarmu – poprzez obrócenie telefonu. Osoby o wysokiej świadomości ekologicznej powinny być zadowolone z Nokii E52, jako że obok trybu oszczędzania energii, czujnika oświetlenia i przypomnienia o odłączeniu ładowarki telefon można poddać recyklingowi w 80 procentach.
Osoby wymagające pilotażu na drodze z pewnością zainteresuje nawigacja – mamy tutaj wbudowany moduł GPS oraz preinstalowaną aplikację Ovi Maps, nadającą się i do nawigacji samochodowej, i do pieszej. Mapy są wygodne w użyciu i prezentują się atrakcyjnie na przyzwoitym wyświetlaczu smartfonu. Jest tu nawet wirtualny kompas. Jest jeszcze jedna kwestia – możliwość stosowania innego programu do nawigacji. Niestety, aby korzystać z wielu funkcji, niezbędne jest wykupienie licencji. Urok Symbiana polega na tym, że można zainstalować coś innego – u mnie przyzwoicie sprawował się McGuider. Odbiornik GPS prezentuje znaczną czułość i szybko łapie fixa (z użyciem aGPS). Generalnie nie sprawiał najmniejszych problemów podczas „eksploatacji”.
Jakie wady przychodzą mi na myśl? Przede wszystkim są one związane z nieco upośledzonymi funkcjami multimedialnymi. Nie ma co ukrywać, aparat robi kiepskie zdjęcia (brak autofocusu jest tu wyjątkowo bolesny), z jakość nagrywanych klipów wideo, przy maksymalnie 15 klatkach na sekundę, jest podobnie. Zaakceptować można ewentualnie zdjęcia robione na zewnątrz, przy dobrym oświetleniu.
Zastrzeżenia mam też do radia – pomimo dobrego zasięgu transmisja czasem chwilowo zanika, jakby były przerwy w nadawaniu, nie mówiąc o tym, że dwukrotnie radio spowodowało zawieszenie telefonu. Ale w gruncie rzeczy mówimy przecież o telefonie biznesowym, w nim multimedia mają być przyjemnym dodatkiem – jak komuś to przeszkadza, powinien raczej wybrać model z serii N. Niemniej funkcjonalność aplikacji obsługujących radio i aparat jest całkiem wysoka: użytkownik ma do dyspozycji wszelkie opcje edycji oraz ustawienia, które faktycznie upraszczają i ułatwiają korzystanie z multimedialnych dodatków. Trochę można przyczepić się też do budowy – wyjęcie karty microSD wymaga zdjęcia pokrywy baterii (ale przynajmniej nie trzeba wyjmować samego ogniwa), aparat może zostać szybko zadrapany z racji braku jakiejkolwiek osłony, zaś port microUSB i mini-jack nie są w żaden sposób chronione przed brudem. No i ten nie do końca przemyślany blok klawiszy funkcyjnych pod wyświetlaczem, chaos w menu...
Na koniec najistotniejsza dla wielu osób kwestia – cena. Uwzględniając kwoty, jakie pojawiają się w sklepach internetowych, rozpoczynające się od 875 zł (na ceneo.pl), można uznać, że będzie to całkiem korzystny zakup, zwłaszcza biorąc pod uwagę stosunek ceny do możliwości.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!