Dawno już komórka firmy Nokia nie przypadła mi tak do gustu. Choć jak głosi tradycyjne przysłowie: "nie ma róży bez kolców". Całe szczęście, że tych kolców "ubrany" w metalową obudowę slider Nokii nie ma zbyt wiele. Nokia 6500 Slide to UMTS-owy elegancki, solidny i efektownie wyglądający slider z bardzo dobrym wyświetlaczem, dobrym aparatem cyfrowym z autofocusem. Wśród morza plastikowych telefonów 6500 wyróżnia się odporną na zarysowania obudową ze stali nierdzewnej. Podczas testu największym mankamentem telefonu okazał się dość szybko rozładowujący się akumulator.
Nokia 6500 to wielozakresowy telefon komórkowy z rozsuwaną obudową wykonaną m.in. z tzw. szczotkowanej stali nierdzewnej. Z tego samego materiału są duże i wygodne klawisze funkcyjne i przycisk nawigacyjny. Klawiatura alfanumeryczna ukazująca się po rozsunięciu obudowy zrobiona jest z twardego i dość śliskiego tworzywa.
Bardzo pozytywne wrażenie wywołuje wyświetlacz telefonu. Jest duży i ma odpowiednią do wielkości rozdzielczość. Obrazy są na nim wyświetlane w palecie ponad 16 milionów kolorów. Osoby o słabszym wzroku nie powinny więc mieć żadnych kłopotów.
Telefon wyposażony jest w dobrej jakości aparat cyfrowy (na tylnym panelu) z autofokusem i matrycą 3,2 megapiksela, który ma również funkcję wideo. Jest też druga kamerka (nad wyświetlaczem) używana do połączeń wideo. Na pozytywną ocenę aparatu, a właściwie zdjęć nim robionych, spory wpływ ma zastosowanie optyki firmowanej przez Zeiss'a. Jednak aparat Nokii 6500 Slide idealny nie jest. Głównie przez duże opóźnienie migawki. Szkoda też, że zamiast ksenonowej lampy błyskowej, rolę flesza powierzono dwóm białym diodom. Całkiem nieźle prezentują się klipy wideo maksymalnej rozdzielczości. Przy 640x480 pikseli Nokia rejestruje 15 klatek na sekundę, a w połowę niższej - nawet 30 klatek na sekundę.
W skład dodatkowego wyposażenia telefonu wchodzą słuchawki stereofoniczne pełniące rolę anteny podczas słuchania radia, kabel USB do łączenia z komputerem oraz kabel pozwalający prezentować multimedialną zawartość telefonu na ekranie telewizora. Trochę szkoda, że w dobie telewizorów HD zdjęcia można pokazać tylko w rozdzielczości VGA, a wideo - o połowę mniejszej. Na ekran telewizora można też "wysłać" obraz podczas połączenia wideo.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę po wyjęciu telefonu z pudełka, była metalowa obudowa telefonu i jego spora waga. Obudowa Nokii okazała się bardzo odporna na zarysowania. Za to esteci będą cierpieć katusze, bo przez pierwsze dni, na obudowie będzie widać każde, choćby najdelikatniejsze muśnięcie palcem. Na szczęście po kilku dniach używania kolejne ślady przestają już być tak widoczne.
Metalowa obudowa wygląda bardzo efektownie, ale niezbyt ją polubiłem. Być może przez to, że mam suche ręce. Już w pierwszym tygodniu używania telefon dwa razy wysunął mi się z dłoni i wylądował w śniegu. Raz, gdy jedną ręką próbowałem rozsunąć go, by napisać SMS, a drugim razem, gdy chciałem dziecku zrobić zdjęcie. Nie da się ukryć, że Nokia miała wyjątkowego pecha. Przecież tej zimy śniegu prawie wcale nie było, a tu 6500 Slide od razu zaliczyła dwa lądowania w białym puchu.
Ale przynajmniej mogę przez to potwierdzić solidne jej wykonanie. Po pierwsze telefonowi nic od tych upadków się nie stało, pokrywa akumulatora nie odpadła, wyświetlacz się nie potłukł, telefon dalej gładko się rozsuwa, choć przy upadkach nieco się zabrudził. Śnieg także urządzeniu nie zaszkodził.
W styczniowym numerze "Mobile Internet" opisywaliśmy Nokię 6500 Classic. Choć testowany przeze mnie slider ma również oznaczenie 6500, to funkcjonalnie różni się od "klasyka". Nie tylko aparatem cyfrowym o większej matrycy, ale również drugą kamerą. Kolejna różnica to pamięć. 6500 Classic ma wewnętrzne 1 GB bez możliwości powiększania jej kartami pamięci. 6500 Slide ma gniazdo kart MicroSD (256 MB dostajemy wraz z telefonem), ale za to wewnętrzną pamięć telefonu ograniczono do 20 MB.
Wprowadzenie gniazda kart pamięci do 6500 Slide teoretycznie powinno być potraktowane na "plus" dla telefonu, a tymczasem... Na licznych forach internetowych użytkownicy skarżą się na kiepski mechanizm mocowania karty pamięci. I, niestety, mają rację. Wystarczy nieznacznie tylko odchylić tylny panel obudowy, a telefon przestaje widzieć kartę i "gubi" ustawienia. Co gorsze, po ponownym zamocowaniu tylnego panelu (który ma nawet specjalną blaszkę, która dociska MicroSD do styków gniazda) telefon nie przywraca tych ustawień, takich jak np. tapeta czy dzwonek.
Kolejną funkcją odróżniającą 6500 Slide od 6500 Classic jest stereofoniczne radio. Przykładów świadczących o tym, że nie można traktować tych dwóch telefonów jako tego samego urządzenia, tyle że w różnych wersjach obudowy jest więcej. Zainteresowanych odsyłam jednak na stronę producenta, bo w końcu "Mobile Internet" nie jest z gumy.
Osobom, które dużo SMS-ują, a myślą o nabyciu 6500 Slide, radziłbym przed zakupem poćwiczyć w sklepie tę czynność. Jak dla mnie, klawisze są zbyt śliskie, a do tego mają tendencję do lekkiego przechylania się w górę i w dół. Brakuje mi także oddzielnego klawisza do kasowania. Oczywiście w trakcie pisania wiadomości rolę tę pełni prawy klawisz funkcyjny, jednak kasowanie wiadomości czy plików wymaga użycia kilku klawiszy i przynajmniej pięciu kliknięć. Osobiście preferuję rozwiązanie z klawiszem "c", dzięki któremu skasowanie wymaga tylko dwóch czynności: naciśnięcia "c" i "OK".
Testowany telefon wyposażony był w aplikację "Blueconnect" Ery. Trzeba przyznać, że wszystko działo sprawnie i szybko, ale... wczoraj dostałem fakturę... Połowa wierszówki za ten tekst, niestety, powędruje do kasy Ery, choć wcale filmów z sieci nie ściągałem. Najwięcej z Blueconnectu "korzystał" mój niespełna trzyletni synek. A to dlatego, że po wejściu do menu, kursor ustawia się akurat na centralnie umieszczonej ikonie Blueconnect.
Choć przez trzy tygodnie testowania tego telefonu znalazłem kilka mankamentów, do których można zresztą się dość szybko przyzwyczaić, to ostatecznie tylko pod jednym względem Nokia 6500 Classic naprawdę mnie rozczarowała: zbyt szybko rozładowywał się akumulator. I nie chodzi mi o to, że czasem nawet co 2 dni ładowałem slidera Nokii, bo inne komórki mnie już do tego przyzwyczaiły. Problem polegał na tym, że wychodząc rano z domu z wskaźnikiem pokazującym połowę akumulatora, wcale nie miałem pewności, że 2-3 rozmowami nie rozładuję go do końca.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!