Gdy fiński koncern wprowadzał biznesowego następcę modelu 6210, nikt nie przypuszczał, że rynek przyjmie go z tak ogromnym entuzjazmem, a telefon stanie się ulubieńcem nie tylko ludzi interesu.

Jak na owe czasy "sześć trójka" stanowiła wielki krok milowy wśród słuchawek Nokii. Wiązało się to z przejściem dotychczasowej platformy DCT3 (która już nie mogła udźwignąć coraz to większej liczby funkcji) na DCT4. Zaowocowało to dużą stabilnością i szybkością urządzenia, czyli tym, na czym poległa 7110 oraz 6210.
Model 6310i, jako jeden z pierwszych telefonów na rynku, został wyposażony w moduł Bluetooth (o przydatności którego dziś nie ma żadnych wątpliwości). Słuchawka wzbogaciła się także o obsługę midletów JAVA (niestety, ograniczoną ilością pamięci ok. 200 kB, co patrząc na gigabajtowe karty pamięci we współczesnych terminalach, jest kroplą w morzu potrzeb).
Naturalnie poza możliwością przeprowadzania rozmów czy wysyłania długich SMS-ów (3x160 znaków) wprowadzanych już za pomocą polskiego słownika T9, mieliśmy do dyspozycji także szybką transmisję danych HSCSD oraz to, co zrewolucjonizowało internet bezprzewodowy - GPRS. Telefon mogliśmy podłączyć do komputera (w charakterze modemu) na wiele sposobów - przez kabel COM, podczerwień oraz wspomniany wcześniej Bluetooth.
Trzeba przyznać, że w tej roli słuchawka czuła się jak ryba w wodzie, a to za sprawą fantastycznej baterii litowo-polimerowej o dużej pojemności (przy zachowaniu niewielkiej wagi), która stała się symbolem rozpoznawczym tego modelu. Naturalnie to nie wszystkie możliwości. Dyktafon, portfel elektroniczny, notatnik, polecenia głosowe, obszerny kalendarz czy przeglądarka WAP to kolejne atuty fińskiego biznesmena.
Użytkownicy wraz z upływem czasu i "poparzenia" się nowymi, kolorowymi telefonami, niejednokrotnie wracali do sprawdzonej Nokii 6310i z wygodną klawiaturą, czytelnym ekranem (o każdej porze dnia) czy baterią, która potrafiła wytrzymać bez gniazdka więcej niż dwa, trzy dni. Na jej korzyść przemawiała także kompatybilność akcesoriów z poprzednimi telefonami serii 51/61/62/7110. Doprowadziło to w pewnym momencie do interesującego zjawiska, jakim był ogromny wzrost cen nieużywanych (jak i używanych) egzemplarzy - niewiele urządzeń elektronicznych może pochwalić się takim wyczynem. Ponieważ były one niedostępne u operatorów, w serwisach aukcyjnych ceny nierzadko przekraczały magiczną barierę 1000 zł. Mało tego, rozkwitł proceder odnawiania starych egzemplarzy poprzez wymianę baterii, obudowy, a nawet przelutowywanie gniazda systemowego/ładowania... Myślę, że to jest najlepsza rekomendacja dla tego jakże kultowego modelu.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!