Wrocławska spółka myPhone, znana z produkcji niewyszukanych komórek Dual-SIM i modeli dla seniorów, postanowiła spróbować swych sił na rynku tabletów. Powołuje w tym celu nową markę - myTab - pod którą pojawią się trzy modele o przekątnych 7, 8 oraz 9,7 cala. Na początek postanowiłem przyjrzeć się topowemu - i niestety również najdroższemu - myTab 10. Nazwa jest trochę myląca - jego przekątna ma 9,7, a nie 10 cali. Przyjmijmy jednak, że rozmiar można podawać w przybliżeniu, krótsza nazwa lepiej brzmi ;)
Skromne opakowanie tabletu zawiera równie skromną instrukcję. Dzięki wydrukowanej mikroskopijną czcionką książeczce zapoznamy się z rozmieszczeniem portów i przycisków, dowiemy się także, jak obsługiwać dotykowy ekran i nauczymy się podstaw obsługi systemu operacyjnego. To na początek wystarczy... Wraz z tabletem otrzymamy jeszcze ładowarkę sieciową, kabel microUSB i przejściówkę z micro na pełnowymiarowe gniazdo USB. O jej zastosowaniu opowiem później, bowiem teraz muszę wspomnieć o pierwszym elemencie, który mi się nie spodobał. To specyficzne, nietypowe gniazdo ładowania, które przysporzy nam kłopotów w przypadku awarii fabrycznego zasilacza. Wtyk przypomina nieco złącze stosowane niegdyś przez Nokię - ale jest o ułamek milimetra grubszy, co skazuje nas wyłącznie na fabryczne akcesoria. Nie odpowiada mi taka polityka, a fakt, że konkurenci postępują podobnie wcale nie rozgrzesza polskiej firmy.
Tablet - pod względem stylizacji - nie wyróżnia się niczym szczególnym. Prosty front z ciemnym obramowaniem, plastikowa obwódka i jednolity tył raczej nie porwą estetów, choć jakości wykonania niczego nie mogę zarzucać. Wszystko zostało naprawdę starannie wykończone i zmontowane, a tylna ściana wykonana z aluminiowego płata poza sztywnością konstrukcji, wróży wysoką trwałość obudowy. Wszystkie złącza powędrowały na prawy bok, ale mimo to, nie odczujemy dyskomfortu podczas ich wykorzystywania. Umieszczono je w sporych odstępach i opisano, grawerując napisy nieopodal - na aluminiowym tyle. Mogły by być lepiej widoczne, ale z drugiej strony, znam konstrukcje zupełnie ich pozbawione. Patrząc od góry, mamy do dyspozycji wyjście audio minijack, microUSB, czytnik kart pamięci, kolejne microUSB z funkcją host, HDMI i gniazdko ładowania. Za nim przyczaił się jeszcze niezbyt duży klawisz włącznika. Wspomniałem o USB host. To przydatny i niestety niezbyt powszechny element, który pozwala poprawić funkcjonalność tabletu, umożliwiając podłączenie do niego modemu 3G lub zewnętrznej pamięci flash. Działanie złącza jest proste - tablet sam wykrywa modem, my musimy jedynie wprowadzić ustawienia operatorskie w menu systemu. Gdy podłączymy pendrive z multimediami - automatycznie zaktualizują się odpowiednie biblioteki w tablecie. Niestety, do hosta nie podłączymy przenośnego dysku HDD - chyba, że będzie miał własne, osobne zasilanie. Choć system Android Ice Cream Sandwich obywa się bez mechanicznych przycisków, na dłuższym boku tabletu mamy jeszcze klawisze regulacji głośności i powrotu, opisany tu jako "ESC". Przyciski głośności są dwu funkcyjne. Podczas odtwarzania faktycznie zmieniają głośność, ale gdy poruszamy się po interfejsie systemu dublują działanie ekranowych przycisków "Menu" i "Home". Do ich działania musiałem się chwilę przyzwyczajać - ale na dłuższą metę pomysł okazał się całkiem trafny. To ukłon w stronę użytkowników starszych wersji Androida, przyzwyczajonych do "mechaniki".
Pokryta szkłem matryca tabletu jest fabrycznie zabezpieczana dwoma foliami. Po ich usunięciu niestety pozostają ślady, które znikają dopiero po przetarciu ściereczką (brak w zestawie). Nie sądzę, by szkiełko ekranu pochodziło z fabryk Corninga, ale obiektywnie oceniając, do jego odporności nie można mieć zastrzeżeń. Nie da się go zbyt łatwo zarysować. Po dłuższym przytrzymaniu włącznika, w ciągu kilkunastu sekund startuje system i już możemy cieszyć się barwnym interfejsem Androida 4.0.4. Ekran robi pozytywne wrażenie. To matryca IPS o proporcjach i rozdzielczości takich samych, jak w dwóch pierwszych generacjach iPad-a. Faktycznie, pomiędzy ekranami leżących obok siebie iPada i myTaba trudno wskazać widoczne gołym okiem różnice. Oba cechuje dobre nasycenie barw i szerokie kąty czytelności. Polski tablet musi jednak uznać wyższość "wzorca z Cupertino" pod względem wrażeń - nazwijmy je - dotykowych. Ekran myTaba ma nieco zbyt mało śliską powierzchnię, co może pomaga podczas pisania na ekranowej klawiaturze, ale potrafi drażnić podczas przesuwania zawartości ekranu. Przewijanie dłuższych list czy www w myTabie nie jest zbyt wygodne. Może z czasem ekran nabierze jednak gładkości? Mam tu pewne nadzieje, bowiem po kilkakrotnym, solidnym przetarciu ściereczką "pożyczoną" od Apple zauważyłem niewielką poprawę.
Nie sposób natomiast skrytykować czułości panelu i jego reakcji na dotyk. Ta jest błyskawiczna i precyzyjna. Równie wysoko oceniam podświetlenie matrycy. Równomierne, bez przejaśnień, o wystarczającej, choć nie najwyższej intensywności.
Pora sprawdzić, jak ta maszyna zadziała w praktyce. Specyfikacja techniczna nie pozostawia wątpliwości - myTab 10 nie jest konstrukcją z najwyższej półki, ale też nie najsłabszą. Procesor o taktowaniu 1,2 GHz zestawiony z gigabajtem RAM-u powinien być wystarczający do większości zadań. Niestety, w próbach benchmarkowych urządzenie wypadło zaledwie przeciętnie, lokując się daleko w tyle za liderami. Codzienna eksploatacja nie potwierdziła jednak tych pomiarów, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie warto bawić się w benchmarki, a testować urządzenie normalnie je eksploatując. Tablet bez problemu obsługuje przeglądarkę internetową z otwartymi w kilku kartach złożonymi stronami. Nie zacinał się podczas odtwarzania filmów z YouTube, co zachęciło mnie do uruchomienia filmu w wysokiej rozdzielczości z zewnętrznego nośnika. Obraz w rozdzielczości 720p odtwarzany był bez problemu, tablet uciągnął nawet FullHD, przesyłany przez HDMI na telewizor. Nawet wtedy nie zauważyłem, by tablet nabrał zbyt wysokiej temperatury. Owszem, tylna ścianka była ciepła, ale do uczucia dyskomfortu było daleko. Gry - również te wykorzystujące g-sensor - także obsługiwane były bez zająknięcia. Interfejs systemu działał szybko i stabilnie, a jedynym objawem wysokiego obciążenia elektroniki było szybsze wyczerpywanie się baterii. Producent zadeklarował, że ogniwa o dość wysokiej pojemności (8000 mAh) zapewnią nawet 10-godzinne działanie. Po kilkunastu dniach własnych obserwacji mogę stwierdzić, że czasu tego w żaden sposób nie osiągniemy przy normalnym użytkowaniu myTaba. Mimo to, baterii nie ośmielę się zganić. Bez względu na wykonywane przez tablet zadania nie poddała się szybciej, niż po czterech godzinach. Przeglądając strony www czy wykonując inne podobne zadania, popracujemy nawet 6 godzin z dala od ładowarki. Nieźle, choć oczywiście są lepsi...
Wielu z was zapewne zainteresuje kwestia możliwości późniejszej aktualizacji tabletu do nowszych wersji Androida. Producent zapewnił mnie, że w przyszłości taka możliwość niemal na pewno się pojawi, ale nie będzie dostępna w trybie over-the-air. Grunt, że będzie - trzymam za słowo!
Polubiłem myTaba za zaskakująco małą wagę i dobre wyważenie: obudowa znakomicie leży w rękach, a na dłuższą metę przeszkadzać nam będzie jedynie pokraczne umiejscowienie klawisza włącznika. Bez względu na to, jak trzymamy tablet, nie będziemy go mieli pod ręką. Krytyce poddam również położenie przedniej kamery. Obiektyw jest w prawym górnym rogu ramki ekranu, co wydatnie utrudnia korzystanie z wideopołączeń. Rozdzielczość VGA sprawia, że zastosowanie tej kamery do jakichkolwiek innych zadań mija się z celem. Niestety, fakt, iż znajduje się ona w rogu, zmusza nas do pochylenia tabletu, jeśli chcemy, by rozmówca nas widział. Lepszym pomysłem byłoby umieszczenie kamery nad ekranem, w połowie jego szerokości. Zdecydowanie lepiej umieszczono główną, tylną kamerę o dwóch megapikselach. Trzymając urządzenie zarówno poziomo, jak i pionowo, nie ma obaw o zasłonięcie obiektywu, nawet ekranowy klawisz migawki przeszkadzał mi mniej, niż w przypadku smartfonu. W położeniu poziomym trafiał idealnie pod kciuk, co było bardzo komfortowe. Przyjemność korzystania z kamery podnosił jeszcze zmodyfikowany w nowym Androidzie interfejs, dostosowany do obsługi jedną ręką. Niestety, zdjęcia wykonywane przez tablet nie zwaliły mnie z nóg. Oceniłbym je jako poprawne - ale bez rewelacji. Zobaczcie sami:
Dodam, że zdjęcia w oryginalnym rozmiarze znajdziecie w galerii na karcie katalogowej.
Widać problemy z ostrością, a na kontrastujących krawędziach pojawia się wyraźne "ząbkowanie". Śmiem podejrzewać, że 2-megapikselowy rozmiar zdjęcia uzyskiwany jest na drodze interpolacji, a faktyczna rozdzielczość matrycy to VGA - choć specyfikacja mówi coś innego. Nie czyńmy jednak z tego istotnej wady - wiele tabletów robi marne zdjęcia, a ponadto - czy znacie kogoś, fotografującego na co dzień tabletem?! Jako opcja awaryjna, do zeskanowania kodów QR czy jakiegoś dokumentu - taka kamera wystarczy... Na tylnej ściance, obok obiektywu, znajdziemy jeszcze siatkową osłonę pojedynczego głośnika. Jak na tablet - gra nieźle, zdecydowanie lepiej, niż głośnik przeciętnego smartfonu.
Pora na podsumowanie. W debiutanckim tablecie myPhone'a nie doszukałem się znaczących mankamentów. To i owo dałoby się oczywiście poprawić, ale w konstrukcji trudno znaleźć ewidentne wady. Urządzenie jest poręczne, dobrze zmontowane, solidnie zbudowane. Ma naprawdę dobry ekran, a moc obliczeniowa okazuje się wystarczająca do typowych zadań. Bateria jest niezła, Wi-Fi działa stabilnie, paleta złącz jest bogata... ale czego zabrakło? Nie ma GPS, nie ma także Bluetooth, w systemie nie znajdziemy też żadnych ponadstandardowych aplikacji. Z tym ostatnim poradzimy sobie korzystając z Google Play, a dzięki obecności USB host możemy nawet liczyć na łączność 3G - oczywiście o ile mamy modem. myTab 10 ma dwuletnią gwarancję - a czy warto go kupić, przeważy cena. Ta na chwilę powstawania recenzji wynosi 750 złotych. To korzystna oferta, choć znawcy tematu zapewne wskażą kilka podobnych modeli za nieco niższą kwotę. Tyle, że w ich przypadku trudno liczyć na jakiekolwiek wsparcie posprzedażne, a myPhone dysponuje nawet własnym serwisem. Jestem pewien, że znajdą się czytelnicy, którzy wytkną myTabowi dalekowschodnie korzenie. Owszem nie ma sensu ukrywać, że urządzenie powstaje w Chinach. Ale czy znacie tani tablet, który nie jest tam montowany?!
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!