Bardzo chciałbym doczekać się prostego, ładnego telefonu do dzwonienia z wygodną klawiaturą i logicznie zorganizowanym wyświetlaczem. Motorola ROKR WX395 spełniła, niestety, tylko dwa z tych oczekiwań, niemniej okazała się telefonem, który można, przymknąwszy jedno oko, polubić.
Telefon oferuje podstawowe możliwości głosowe, tekstowe i multimedialne, bezprzewodowy przesył danych, obsługę kart pamięci - i może służyć jako odtwarzacz MP3. Nade wszystko ma zaś w tej klasie telefonów bardzo rozsądnie wykonaną klawiaturę. Dobre wrażenie skutecznie psuje, niestety, jakość oraz nieprzyjemna inercja wyświetlacza.

Telefon jest mały, lekki i plastikowy. Dopóki go nie włączyłem, miałem nadzieję, że mógłby się stać klejnocikiem wśród zalewu ekonomicznych słuchawek. Kompaktowe rozmiary, proporcjonalny wyświetlacz i klawiatura, a do tego wypukłe, wyraźnie zaznaczone przyciski oraz klawisze funkcyjne przedzielone takimi odstępami, że nawet hipopotam sobie poradzi.
Producent do minimum zredukował wagę, unikając zbędnych elementów. Metal jest tam, gdzie być powinien: w złączach i ścieżkach drukowanych oraz w elektronice. Plastikowa obudowa nie trzeszczy, nie rozpada się podczas upadków czy obić, a dzięki matowej fakturze nie brudzi się od palców.
W całej bryle zamontowano jedno uniwersalne gniazdo obsługujące ładowarkę, słuchawki oraz kabel do danych. Drugie naruszenie integralności obudowy to wgłębienie na szczycie telefonu służące zamocowaniu smyczy, a także stanowiące uchwyt do podważenia pokrywy baterii. Z tyłu mieści się jedynie przezroczysta osłona obiektywu aparatu.
Klawiatura mogłaby być wzorem dla innych telefonów. Co prawda część numeryczna składa się z czterech jednolitych pasków przypominających gumę, ale każdy przycisk wyraźnie się wyróżnia i jest wypukły. Dwuczęściowe kółko nawigacyjne ułatwia obsługę odtwarzacza, oferując bezpośredni dostęp do funkcji startu, pauzy oraz przewijania do przodu i do tyłu.
Czar poręcznego drobiazgu pryska, gdy uruchomimy telefon. Wyświetlacz nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. Chodzi mi tu o wrażenia estetyczne. Pomijając kwestię odwzorowania grafiki, pasywny obszar wyświetlacza jest nieco za duży w stosunku do powierzchni roboczej. Domyślnie na ekranie wyświetlana jest data, godzina, informacje o stanie baterii i zasięgu. W zależności od rodzaju uruchomionych aplikacji, ich ikonki pojawiają się u góry ekranu.
Wszystkie wyświetlane informacje ukazują się z opóźnieniem, podczas zwykłego użytkowania nie da się we znaki, ale wystarczy uruchomić jedną z gier, żeby przekonać się, że np. latanie samolotem w takich warunkach nie licuje z godnością pilota.
Całkiem nieźle sprawuje się aparat. Matrycę ma niewielką, oko obiektywu jest niewiele większe od łebka szpilki, ale zdjęcia są czytelne i wyraźne, choć przy słonecznej pogodzie wychodzą najlepiej. Niemniej przypominam, że nadal mówimy o prostym telefonie i bardzo ekonomicznym aparacie.
Telefon nie ma dużej pamięci wewnętrznej, ale producent zapewnia obsługę kart microSD do 2 GB. To pozwalałoby na zgromadzenie całkiem sporej ilości plików multimedialnych, gdyby nie to, że przy niespełna połowicznym zapełnieniu karty Motorolka zaczyna się krztusić.
Dane można przesyłać za pomocą Bluetootha albo USB, co jest niby proste, ale długo szukałem w menu sposobu na wyłączenie bezprzewodowego interfejsu. A wystarczyło kliknąć pozycję "aktywacja"...
Pośród aplikacji telefonu znajdziemy terminarz z listą zadań, kalkulator z obsługą działań poprzez kółko nawigacyjne, przelicznik jednostek i walut, oraz dyktafon. Przydatną opcją jest możliwość eksportu wpisów z książki telefonicznej. Użytkownik może wybierać spośród pięciu profili, w tym samolotowego, a także zajrzeć na strony WAP.
Miło zaskakuje odtwarzacz plików audio; na dołączonych do zestawu testowego słuchawkach jakość odsłuchu dobrze kodowanych MP3 jest do przyjęcia, a i bezwzrokowa obsługa odtwarzania jak najbardziej możliwa dzięki dedykowanym przyciskom.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!