Opakowanie i akcesoria
W kolorowym pudełku znalazł się dość typowy zestaw akcesoriów, wzbogacony o jeden moduł - Style Shell, czyli po prostu plecki. Jest on w kolorze czarnym i ma ciekawy wzór - zdecydowanie dodaje smartfonowi wyrafinowanej elegancji i wyróżnia go z tłumu. Faktura panelu sprawia też, nie urządzenie nie wyślizgnie się przypadkowo z dłoni. W testowanym zestawie dostałam panel Herringbone Nylon, ale dostępne są jeszcze inne ciekawe wzory: brązowy drewniany panel o nazwie Charcoal Ash Wood, srebrny o nazwie Silver Oak Wood, beżowy Washed Oak Wood i czarny, skórzany o nazwie Leather. Cena plecków to 80-100 złotych.
A pozostała zawartość opakowania, obok Moto Z2 Plus, to ładowarka sieciowa, kabel USB-USB-C oraz papierowe instrukcje i metalowy element do otwierania tacki na karty SIM/microSD.
fot. Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
fot. Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
R E K L A M A
Budowa i ekran
Urządzenie możemy kupić w różnych wersjach kolorystycznych, które uwidaczniają się w kolorze metalowej ramki oraz tylnego panelu (który i tak najpewniej zostanie schowany pod którymś z modułów). Dostępne kolory to Lunar Gray, Nimbus Blue oraz Fine Gold - w moje ręce trafił ten pierwszy. Budowa, kształt i rozmieszczenie poszczególnych elementów, a także rozmiary urządzenia nie zmieniły się względem poprzednika - wynika to z konieczności zachowania kompatybilności między modelami z serii Z i modułami. I zapewne nie zmieni się przez kilka następnych generacji modeli z serii Z (obiecane 3-letnie wsparcie dla Moto Mods).
Moto Z2 Play nie jest małym telefonem (ekran ma 5,5 cala, a do tego solidne ramki nad i pod ekranem), ale zadziwiająco smukłym i lekkim. Niestety cechy te nie przekładają się na ergonomię - trzymanie samego smartfonu, nie "ubranego" w któryś Mod, nie jest wygodne, przede wszystkim przez zbyt ostre krawędzie i chudość urządzenia. Założenie choćby dodanych w zestawie plecków Style Shell diametralnie poprawiają komfort użytkownika (tudzież jego dłoni). Jak więc prezentuje się smartfon w wersji bezmodułowej? To oczywiście rzecz gustu, design Moto Z może się podobać lub nie, ale jest na tyle charakterystyczny, że jest jednym ze znaków rozpoznawczych tej serii. Trudno wobec niego przejść obojętnie i o ile zalicza dużo punktów za smukłość i jakość wykonania, nie sposób zignorować połaci niezagospodarowanej przestrzeni na dolnej ramce. Albo mocno sterczącego aparatu.
fot. Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
Ekran zasługuje na duży plus za sprawą sporych rozmiarów (5,5 cala), rozdzielczości 1920x1080 pikseli), świetnych kolorów, w tym naprawdę głębokiej czerni (w końcu to Super AMOLED) i wysokiego kontrastu. Maksymalna jasność jest na dobrym poziomie, minimalna również - na pewno nie oślepi w nocy. Użytkownik może wybrać standardowy lub jaskrawy tryb wyświetlania kolorów. Pokrywa go szkło Gorilla Glass 3, zapewniające ochronę przed zarysowaniami, ale nie przed brudem - łatwo łapie odciski palców. Nad ekranem umieszczono frontowy aparat, diodę doświetlającą, czujniki oraz głośnik rozmów (który jednocześnie jest głośnikiem zewnętrznym), z kolei pod nim - otwór głównego mikrofonu oraz czytnik linii papilarnych. W ten sposób Lenovo zmarnotrawiło wiele przestrzeni, którą można było wykorzystać w lepszy sposób - choćby umieścić tu dotykowe pola przycisków systemowych. No może nie do końca - dzięki aplikacji Moto skaner można wykorzystać do nawigacji po systemie - o tym napiszę w w dalszej części testu. Dodam jeszcze zdanie na temat samego czytnika - nie pobije rekordów szybkości, palec trzeba relatywnie długo przytrzymać na skanerze, ale poza tym działa solidnie i precyzyjnie.
fot. Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
Pora przejść do tego, co dzieje się na krawędziach. Są one metalowe, lekko zaokrąglone i zeszlifowane. Zacznijmy od dolnej - tutaj producent nadrukował oznaczenia oraz umieścił port USB-C i gniazdo słuchawkowe. Na prawej zlokalizowane są przyciski do regulacji głośności, o gładkiej powierzchni, oraz włącznik/przycisk blokady, którego powierzchnia ma wyraźne żłobienia. Przyciski są relatywnie niewielkie, ale w praktyce nie miałam najmniejszego problemu z korzystaniem z nich na co dzień. Na górnej krawędzi zauważymy otwór kolejnego mikrofonu i tackę na karty SIM (w rozmiarze nano) i kartę microSD. I, co najważniejsze, ze wszystkich tych kart można korzystać jednocześnie.
fot. Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
Obudowę wykonano z metalu, wobec czego nie zabrakło tez pasków antenowych. Dwa przecinają górną i dolną krawędź, ale główny, o największej powierzchni, biegnie wokół tylnego panelu - wygląda to jak wygląda, producent założył, że użytkownik i tak zakryje tylny panel obudowy którymś modem - jest to nawet wskazane, bo "goły" telefon wygląda po prostu dziwnie. Dostępne są różne wersje kolorystyczne obudowy, w moje ręce trafiła szara.
Co prócz pasków antenowych znalazło się na tylnym panelu? Najbardziej w oczy rzucają się dwa elementy - mocno wystający ponad powierzchnię okrągły moduł z aparatem, laserowym autofocusem i diodami oraz zestaw pinów, poprzez które podłączane są poszczególne moduły. Podobno piny są wykonane z 23-karatowego złota (aby zapobiec korozji) i w pewnym stopniu mają być odporne na zarysowania. Wbudowane magnesy umożliwiają łatwe połączenie elementów, a sterczący aparat pozwala w prosty sposób odpowiednio zamontować moduł - nie ma szans, by coś połączyć krzywo czy niedokładnie spasować. A w kwestii sterczącego aparatu - jeśli założymy plecki z zestawu, aparat wciąż będzie trochę sterczał. Ale przy zamontowaniu innych modułów, choćby relatywnie chudego moda z bezprzewodowym ładowaniem, element ten przestaje wystawać. W dolnej części znalazł się też kolejny, trzeci mikrofon - aby zapewnić do niego dostęp każdy mod ma stosowne wycięcie w obudowie.
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!