Moduł Moto Mods Hasseblad True Zoom
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Najbardziej wyczekiwanym przeze mnie modułem był Hasseblad True Zoom. To dodatkowy aparat fotograficzny, przygotowany we współpracy z legendarną firmą, zajmującą się fotografią od 76 lat. Moto Mod Hasseblad True Zoom daje smartfonowi możliwości, jakich nie znajdziemy nawet w najlepiej fotografujących telefonach. Mam na myśli przede wszystkim obiektyw z 10-krotnym zoomem, o zakresie ogniskowej 25-250 mm i jasności zmieniającej się od f/3,5 do f/6,5.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Za obiektywem znalazła się matryca BSI CMOS o rozmiarze 1/2,3", mieszcząca 12 megapikseli. Aparat może pracować z czułościami od 100 do 3200 ISO i rejestrować zdjęcia w formacie RAW.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Mamy do dyspozycji optyczną stabilizację obrazu podczas fotografowania, zaś przy nagrywaniu wideo - cyfrową. Oprócz tego, dzięki temu modułowi zyskujemy mechaniczny klawisz migawki, pierścieniowy regulator zoomu oraz grip, umożliwiający stabilne trzymanie telefonu z modułem.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Wyposażenie uzupełnia ksenonowa lampa błyskowa z niewielkim reflektorkiem. Niestety, w module fotograficznym zabrakło osobnej baterii, zatem robiąc zdjęcia, warto zabrać także ze sobą moduł Incipio OffGrid...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Interfejs aparatu Hasselblad nie różni się znacząco od standardowego interfejsu kamery, jaki mamy w Moto Z. Zyskujemy osobny tryb fotografii czarno-białej, a także zapisu RAW+JPG.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Oprócz tego, mamy kilka programów tematycznych (sport, nocny portret, portret pod światło, nocny pejzaż, pejzaż), a także tryb manualny i w pełni automatyczny. Interfejs jest surowy w formie, ale dość intuicyjny.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jakość zdjęć mnie nie zaskoczyła, powiedziałbym nawet, że w niektórych przypadkach nawet delikatnie rozczarowała. Zdjęcia robione przy dobrym świetle są znakomite - tu nawet nie ma o czym dyskutować. Pełne detali, barw, bez zniekształceń i wad typowych dla mikroobiektywów... Ale spodziewałem się, że padnę z wrażenia - a nie padłem.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zdjęciom niczego nie mogłem zarzucić, ale fotografowanie wcale nie było czystą przyjemnością. Dokuczy nam słabo wyczuwalny, podwójny skok klawisza migawki. Wciskając go do połowy powinniśmy "łapać" ostrość, a zdjęcie wykonywane jest po pełnym wciśnięciu. Sęk w tym, że niełatwo odróżnić połowiczne wciśnięcie od pełnego.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Suwak zoomu również nie należy do najprecyzyjniejszych - mechanika reaguje nerwowo, trudno ustawić pożądany przez nas stopień zbliżenia. Zauważyłem również, że autofokus słabo radzi sobie z korektą ostrości przy dużym zbliżeniu. Po "zzomowaniu" do pożądanego kadru, aparat po prostu gubił ostrość, nie mogąc jej odzyskać. Wracała po dłuższej chwili, czasem pomagało "cofnięcie" zoomu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Zdjęcia dzienne były świetne, ale im bliżej był wieczór, tym aparat Hasselblada radził sobie gorzej. Trzeba pamiętać, że podczas korzystania z zoomu, jasność obiektywu, czyli ilość chwytanego przezeń światła, dość mocno spada. Gdy jest mniej światła - trzeba zwiększyć czułość, a wtedy rośnie ilość szumów.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Receptą może być wydłużenie czasu otwarcia migawki, wszak mamy stabilizację optyczną. Owszem, spisuje się ona świetnie, ale im większy zoom, tym efekty jej działania stają się słabsze. Innymi słowy - duży zoom, na który tak czekałem, nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Może by tak spróbować RAW-ów? Ale tu z kolei, przy szerokim kącie ujęcia zauważymy efekt winiety i deformacje obrazu, które w przypadku zapisu JPG skorygowała elektronika aparatu. W RAW-ie musimy to zrobić sami. A zatem - chyba trzeba fotografować, jak zwykłym smartfonem - unikając dużej ogniskowej, słabego światła i do tego - w trybie automatycznym.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przy fotografowaniu we wnętrzach pomoże nam dość mocna, zdecydowanie lepsza niż smartfonowe LED-y, lampa błyskowa. Pozwala zachować w miarę neutralny, akceptowalny balans barw, ale w plenerze sprawdzi się już gorzej. Jej realny zasięg to mniej więcej 3-4 m.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
W przypadku wideofilmowania - również nie dostałem tego, czego spodziewałem się po aparacie z logo Hasselblad. Moto Z może nagrywać filmy 4K, a Moto Mod True Zoom - jedynie Full HD, w 30 klatkach na sekundę. W dodatku, jakość filmów jest przeciętna, nie wyróżnia się na tle nagrywanych smartfonem bez modułu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przy wideofilmowaniu kolejny raz dokuczy nam zoom. Nie uzyskamy płynnego zbliżenia na filmie - autofokus momentalnie gubi ostrość, a jej ponowne ustawienie trwa jeszcze dłużej, niż w przypadku fotografowania. Co więcej, w zapisie dźwięku wyraźnie słychać pracę mechanizmu. A zatem - główny atut modułu Hasselblada traci na znaczeniu.
|
|||
Film nagrany aparatem Moto Mods Hasselblad HB4116 wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Aparat wyceniono na 1199 zł. W pewnych warunkach pozwoli on zrobić zdecydowanie lepsze zdjęcie, niż jakikolwiek smartfon, ale w innych - może zawieść. Gdyby był bezpłatnym dodatkiem do Moto Z, chwaliłbym go pod niebiosa. A tak, cóż... Zabrakło lepszych możliwości filmowych, pewniejszego autofokusa i wyższej jakości zdjęć z zoomem. Mówiąc wprost - za taką cenę liczyłem na więcej. Ale jeśli pieniądze nie mają dla was znaczenia... kupujcie!
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
materiał własny