Telefon przykuwa wzrok swym wyglądem. Ma piękną, opływową linię i metalowy korpus. Tył - w zależności od wymagań i zamożności właściciela - może być pokryty miłym w dotyku tworzywem lub materiałem naturalnym - skórą czy drewnem. Mój egzemplarz jest skórzany - i muszę przyznać, że trzymanie go w dłoni to prawdziwa przyjemność. Czuć, że trzymamy przedmiot luksusowy: smartfon nie jest najlżejszy, ale skórzany tył sprawa, że świetnie leży w dłoni i... jest ciepły. Oczywiście nie mówię o cieple wytwarzanym przez czterordzeniowy procesor Qualcomma, ale mam na myśli subiektywne odczucie. Po prostu są telefony, których trzymanie sprawia przyjemność - i już.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jakość wykonania jest absolutnie perfekcyjna, wszystkie elementy spasowano idealnie. Korpus nie trzeszczy, nie ma żadnych luzów ani szpar. Bateria jest niestety niewymienna - ale w mojej ocenie trudno uznać to za wadę. Czasy, gdy używaliśmy telefonu kilka lat, wymieniając co roku baterię, minęły bezpowrotnie. Pewnym argumentem przeciwko temu rozwiązaniu może być niemożność zastąpienia rozładowanej baterii pełną, gdy jesteśmy z dala od źródła energii - ale tu z pomocą przychodzi przenośny akumulator! W przypadku Moto X jego zakup niestety nabiera sensu - ale o tym później, wróćmy do powierzchowności telefonu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Po kilkunastu dniach użytkowania przekonałem się, że obudowa Moto X jest solidna. Upadek na beton zaowocował jedynie mikroskopijną ryską na metalowym brzegu. Szkiełko chroniące ekran wciąż wygląda idealnie, choć początkowo obawiałem się o jego trwałość. Brzegi szkła wystają nieco poza obrys metalowej ramki i są narażone na uszkodzenia. Jak widać - brutalną eksploatację znoszą jednak znakomicie.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Trochę gorzej wygląda skórzany tył - jak każdy naturalny materiał, skóra nie jest zbyt odporna na zarysowania czy otarcia. Sądzę, że z czasem powierzchnia skórzanego poszycia może się nieco wytrzeć - ale to nie wada. Uważam, że naturalne materiały zużywają się z klasą i lekka patyna tylko doda szyku.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Obudowa Moto X jest solidna i pozbawiona udziwnień. Jedyną osobliwością jest pierścieniowy flesz wokół obiektywu kamery, oparty o dwie diody LED. Ma - w założeniu - dawać lepsze, rozproszone światło. Na prawym boku znajdziemy standardowe, wygodne przyciski włącznika i głośności, zaś gniazdo microUSB powędrowało na spód.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przeciwległy kraniec telefonu zajmuje wyjście słuchawkowe minijack, obok którego ukryto solidną, metalową szufladkę na kartę nanoSIM. W tym momencie nie mogę nie wspomnieć o jednej z istotniejszych wad Moto X - braku złącza na kartę pamięci.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Przód telefonu - jak wspomniałem - osłania wypukłe szkiełko, w którym swego rodzaju ozdobę tworzą dwa symetryczne wycięcia, w których ukryte są głośniki. Niestety, nie mówię o głośnikach stereo, a o typowym zestawie: słuchawka plus pojedynczy przetwornik główny. Głośnik brzmi czysto, zapewni dobrą jakość połączeń w trybie głośnomówiącym, ale do słuchania muzyki już go raczej nie polecę...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Mat. własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!