Komu znudził się system operacyjny Android, powinien kupić sobie Motorolę MotoLuxe. Okazuje się, że można zlecić telefonowi pamiętanie, kto jest naszym przyjacielem i do kogo najczęściej dzwonimy. Ulubione aplikacje zawsze będą w jednym miejscu.
Wypuszczając na rynek model MotoLuxe, Motorola się spóźniła. Średniej jakości parametry i trącący myszką system operacyjny Android v.2.3 nie budzą emocji wśród użytkowników. Trudno oczekiwać, że klientów przyciągnie sam tylko elegancki design.

Aplikacja MotoSwitch, która wyręczy nas w kilku zabiegach, nie zawsze musi być lubiana. Wystarczy kilka razy skorzystać z jednej gry, żeby natychmiast mieć ją na pulpicie widoczną dla każdego. Poza tym wywoływanie jej w ten sposób nie jest bardzo komfortową czynnością - zawsze może się okazać, że niechcący otworzyliśmy całkiem inną aplikację. Dzieje się tak, że poszczególne "ulubione" okienka zachodzą na siebie.
W podobny sposób na kolejnym pulpicie widoczne będą numery telefonów, które najczęściej wybieramy, a na jeszcze kolejnym - ulubione utwory muzyczne. Wystarczy jednak kilka dni wprawy i MotoSwitch może stać się ulubionym elementem systemu operacyjnego. Po paru tygodniach trudno bez niego obsługiwać telefon. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, a nawet polubić. To chyba jedyna korzyść, jaką Motorola funduje swoim klientom wraz z telefonem, który korzysta z Androida w wersji 2.3.
Telefon ten może się spodobać. Powinien kojarzyć się z luksusem, jak chciał producent, wymyślając nazwę dla tego urządzenia. Będzie to nieco trudne, bo chociaż telefon należy do klasy średniej, to jego wykończenie na pewno zasługuje na produkt z najwyższej półki.
Przede wszystkim mogą się spodobać jego wymiary - 117x60,5x9,9 mm. Jest więc cienki i niezbyt duży - wszak nie każdy potrzebuje ekranu o przekątnej ponad czterech cali. Wystarczy równie cztery, i to w rozdzielczości 480 na 854 piksele. Wszystko to zapakowane w miłą dla ręki obudowę wykonaną z gumowanego metalu. Telefon więc zawsze będzie sprawiał wrażenie ciepłego, nawet jeśli go przytrzymamy na mrozie.
Ostatnio pojawiła się moda, by tył telefonu był zaokrąglony i to ze wszystkich czterech stron. Efekt jest ciekawy. Gdy urządzenie leży na biurku, a zwłaszcza na szklanym blacie, to nie widać punktów styku z podłożem. Wygląda więc, jakby MotoLuxe lewitowała mniej więcej milimetr nad podłożem. Sprzyja temu też oszczędność w zastosowaniu klawiszy fizycznych. Znajdziemy je (wtopione w obudowę) tylko na prawej bocznej ściance. Są tam przyciski do regulacji głośności oraz zwolnienia migawki aparatu fotograficznego. Na samej górze obudowy jest włącznik i gniazdo słuchawkowe. Po lewej - wyłącznie gniazdo USB do ładowania i łączenia urządzenia z komputerem.
U góry nad wyświetlaczem na przednim panelu znajdziemy jeszcze obiektyw wielkości główki od szpilki. Jest to obiektyw drugiego aparatu (o podstawowym za chwilę), ale jego funkcja jest mało przydatna. Wersja systemu operacyjnego użytego w recenzowanym telefonie nie obsługuje rozmów wideo. Z oryginalnych rozwiązań tego modelu wymienić jeszcze można... podświetlany uchwyt na smycz. Tam właśnie w zagłębieniu ukryto diodę, która poinformuje nas o nieodczytanej wiadomości lub nieodebranym połączeniu. Taka dioda informująca o aktywności telefonu to nic nowego, ale umieszczenie jej w tak niecodziennym miejscu to ciekawe rozwiązanie.
Na pewno wielkim plusem urządzenia jest aparat fotograficzny. Ma on matrycę o rozdzielczości ośmiu milionów pikseli i MotoLuxe potrafi je wykorzystać. Zdjęcia są w całości ostre z dobrze nasyconymi kolorami. Funkcje fotograficzne wzbogacone są o flesz z diody LED i autofocus. Może również kręcić filmy z prędkością 30 klatek na sekundę. Niestety, nie ma mowy o jakości HD - maksymalna rozdzielczość klatki filmu to 800x480 pikseli. Do zalet należy zaliczyć bogate menu aparatu fotograficznego. Możemy zatem wybierać nie tylko wielkość i jakość zdjęcia, ale również wpływać na balans bieli, tryb pomiaru światła, jasność ekranu (ważne przy silnym słońcu), nasycenie, kontrast i ostrość.
Wadą jest jednak wolna praca aparatu - zbyt dużo czasu upływa pomiędzy naciśnięciem spustu aparatu, a jego fizycznym zarejestrowaniem. Kilka sekund trwa też zapisywanie pliku i w tym czasie nie można powtarzać ujęcia. Kto próbował robić zdjęcia wolnym sprzętem, ten całkowicie rozumie te zastrzeżenia.
Tak więc mamy ładny produkt wykończony całkiem niezłymi materiałami i całkiem ciekawe funkcje. Jednak całość pracuje z systemem Android 2.3 i procesorem Qualcomm MSM7227A-0 z taktowaniem 800 MHz, który bywa nazywany przez niektórych użytkowników przedpotopowym. Niestety, to się odczuwa nie tylko przy robieniu zdjęć, ale choćby przy przeglądaniu stron www. Po prostu trzeba się uzbroić w cierpliwość. To powoduje, że prawdopodobnie spora część użytkowników nabierze do tego modelu rezerwy.
Lepsza natomiast jest bateria. Jej pojemność 1400 mAh nie szokuje, ale w ogólnym rozrachunku sprawuje się o niebo lepiej niż procesor. Mamy więc prawo wyboru - czy wolimy oszczędzać prąd, czy korzystać z szybszego urządzenia.
Smartfonowi Motorola MotoLuxe nie są obce wszystkie te cechy, które powinien mieć prawdziwy telefon. Mamy więc opcje łączności Wi-Fi, HSDPA (ale tylko do 7,2 Mb/s) i HSUPA. Jest DLNA, GPS i Bluetooth 3.0 i miejsce na kartę pamięci. Wewnętrzna nie jest duża, bo to tylko 1 GB. Wszystko to jednak powoduje, że urządzenie, poza wyglądem, niewiele ma do zaoferowania. Można powiedzieć, że podobne parametry ma zdobywający szturmem rynki Samsug Galaxy S. Tyle tylko, że Samsung ujrzał światło dzienne przed dwoma laty.
Trudno też powiedzieć, by MotoLuxe miała atrakcyjną cenę - 1199 zł to ta sugerowana przez producenta. Bez względu na to, czy telefon jest w czarnej wersji kolorystycznej, czy w białej, która na rynku pokaże się nieco później, to w naszym odczuciu jest zbyt drogi.
Artykuł pochodzi z numeru 05.2012 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!