Opakowanie i akcesoria
Zestaw sprzedażowy jest raczej podstawowy i obejmuje sieciową ładowarkę o mocy 30 W, kabel z podwójnym złączem USB-C, transparentne etui, szpilkę do otwierania tacki na karty SIM i garść papierów. Na niektórych rynkach dodawane są dodatkowo słuchawki oraz adapter z mini-jacka 3,5 mm do USB-C.
Budowa i ekran
Edge 20 jest jednym ze smartfonów Motoroli, w którym nie sposób nie zwrócić uwagi na design, smukłą budowę i atrakcyjny wygląd. Moim zdaniem to jeden w najładniejszych smartfonów w portfolio marki i jeden z ładniejszych w średniej półce cenowej. Relatywnie niewielka waga (163 g) i smukłość telefonu (zaledwie 6,99 mm nie licząc modułu fotograficznego) sprawiają, że trzymanie go w dłoni to sama przyjemność. Niestety taka budowa wymusiła pewne kompromisy - nie dostajemy slotu na karty microSD ani gniazda słuchawkowego, moduł fotograficzny mocno sterczy ponad obudowę, a bateria jest - jak na dzisiejsze standardy - niezbyt pojemna. Warto dodać, że smartfon zapewnia pyło-i wodoodporność na poziomie IP52 - czyli taką samą, jak budżetowa seria G. W modelach z wyższego przedziału cenowego Motorola powinna zaoferować lepsza ochronę. Urządzenie łączy w sobie aluminiowy korpus, szklany front z Gorilla Glass 3 oraz plastikowe plecki (konkretnie jest to PMMA, czyli plexiglas).
Ekran Max Vision znakomicie sprawdza się podczas "konsumpcji" wszelakich multimediów, a także podczas grania. To 6,7-calowy ekran OLED o częstotliwości odświeżania do 144 Hz (można wybrać też 60 Hz lub tryb auto) i rozdzielczości Full HD+. Wspiera HDR10+, jest jasny oraz zapewnia wspaniały kontrast i głębokie kolory. Jest jedną z większych zalet recenzowanego urządzenia, ale trzeba dodać, że nie nadaje się do obsługi jedną ręką - jest na to z duży. Co więcej, brakuje tu trybu ułatwiającego jednoręczną obsługę urządzenia. Warto zauważyć, że ekran jest zupełnie płaski - a przecież to od krągłości wyświetlacza Motoroli Edge wzięła się nazwa serii... Osobiście mi to nie przeszkadza, jest bardziej praktyczne i po prostu lepiej wygląda. Dodatkowo proporcje 19,5:9 znakomicie sprawdzają się podczas surfowania po internecie oraz oglądania filmów. Generalnie jest to smartfon z jednym z najlepszych wyświetlaczy w swojej półce cenowej.
Na ekran nie naklejono żadnej folii zabezpieczającej, ale jest on chroniony przez warstwę szkła Gorilla Glass 3 - to informacja od producenta. Zwracam na to uwagę gdyż, firma Corning twierdzi, że Edge 20 ma na froncie, GG 5, a na pleckach GG 3. Aparat do selfików znalazł się w centralnie umieszczonym otworze, a ramki otaczające ekran są na tyle wąskie, by nie zwracać na siebie uwagi. Zabrakło diody powiadomień, ale jest funkcja, która świetnie sprawdzi się zamiast niej - Moto Display. Wystarczy delikatny ruch, by ekran wyświetlił datę, godzinę, stan naładowania baterii oraz ikony powiadomień. Dodam też, że ze smartfonu bez problemu można korzystać nosząc okulary z polaryzacją.
Plecki telefonu pokryto zmatowioną warstwą plastiku, która jest bardzo przyjemna w dotyku i daje fajne refleksy w zależności od padającego światła. Jest jednak dość śliska i widać na niej zatłuszczenia oraz odciski palców. Dlatego warto ubierać smartfon w etui - a także po to, by lepiej zadbać o aparaty.
Aparaty są trzy, a każdy z nich świetnie sprawdza się w określonych zadaniach. W zasadzie cały element ma trzy poziomy. Na pierwszej warstwie znalazła się dioda doświetlająca, mikrofon oraz informacje o aparacie. Następne "piętro" to uwypuklenie z aparatami, z których każdy dodatkowo wystaje jeszcze bardziej ponad obudowę.
Motorola Edge 20 jest bardzo smukłym urządzeniem, nic więc dziwnego, że wystający moduł fotograficzny zwraca tu uwagę bardziej niż w większości smartfonów. Różnicy poziomów nie wyrównuje nawet dołączone do zestawu etui - by chronić najmocniej oddalone od powierzchni obiektywy, samo etui ma wokół modułu fotograficznego spory garb. Na pleckach urządzenia zauważymy też logo producenta.
Smartfon ma dość kanciastą ramkę z typowym zestawem elementów. Po lewej stronie widnieje klawisz Asystenta Google, na górnej samotnie tkwi otwór mikrofonu, po prawej znalazły się przyciski do regulacji głośności oraz włącznik/blokada ekranu, połączona ze skanerem linii papilarnych. Na dolnej krawędzi upchano głośnik zewnętrzny, port USB-C oraz tackę na dwie karty SIM - niestety po zamontowaniu dodatkowego nośnika pamięci można zapomnieć.
Przyciski na prawej krawędzi nie do końca odpowiadają mi pod względem lokalizacji. Gdy trzymam urządzenie w prawej dłoni kciuk ląduje znacznie poniżej przycisku zasilania, zintegrowanego ze skanerem linii papilarnych, zaś aby sięgnąć do regulacji głośności, trzeba się trochę nagimnastykować. Podobnie jest z przyciskiem po lewej stronie, uruchamiającym Asystenta Google. Wszystkie są generalnie zbyt wysoko. Oczywiście jest to coś, do czego można się przyzwyczaić, niemniej warto zwrócić na ten aspekt uwagę. Sam skaner linii papilarnych jest szybki i dokładny. Praktycznie nie miałam błędnych odczytów, a odblokowanie ekranu było w zasadzie natychmiastowe. Z kolei przycisk Asystenta Google, który uważam za zupełnie zbędny, jest irytującym elementem, którego nie sposób dezaktywować ani zmienić jego działania na coś bardziej przydatnego/spersonalizowanego.
Materiał własny

















