Amerykański potentat w dziedzinie łączności przyjął specyficzny sposób nadawania nazw swym wyrobom. Przedrostek CD oznaczał, że mamy do czynienia z telefonem dualnym, a 9xx - że nie jest to najuboższa klasa.

Nie inaczej było w przypadku opisywanej CD930. Design Motoroli nigdy nie rzucał na kolana, nieważne, czy mieliśmy w ręku telefon komórkowy, czy radiotelefon dla służb.
Prosta owalna obudowa z zewnętrzną anteną i kompletem przycisków na obu bocznych krawędziach - tak prezentował się nasz "kompakt". Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że klapka chroniąca baterię nie przetrwa nawet okresu gwarancyjnego i dotknie nas syndrom wypadającej baterii rodem z Nokii 9110.
Czarne sny nikły po dokładnym przyjrzeniu się mechanizmowi. Chciałoby się powiedzieć, że twórcy wyciągnęli wnioski z poprzednich słuchawek i tutaj nie będzie im można nic zarzucić. Jednak rzeczywistość była nieco odmienna - osoby nieuznające pokrowców na telefon i noszące go w kieszeni, często po dość niedługim okresie użytkowania mogły zapomnieć o czytelnej klawiaturze, która stawała się biało-czarnym obrazem Picasso. W późniejszej fazie produkcji zastąpiono ją plastikowymi przyciskami.
Nie samym wyglądem człowiek żyje, tak więc pora na meritum - jak telefon spisywał się na co dzień? Pewną przypadłością firmyz "M" w herbie była kombinacja blokady klawiatury - "*" + "#", która uniemożliwiała jego odblokowanie jedną ręką, szybkim pewnym ruchem.
Naturalnie, nie muszę wspominać o tym, że blokada klawiatury nie chroniła nas przed niespodziewanym wyłączeniem aparatu, gdyż tu przycisk "Power" zachowywał się niczym główny bezpiecznik prądowy.
Co dobrego było w CD930? Użytkownicy dostawali datownik i zegar nad paskiem ikon - mała rzecz, a jak cieszyła (mając na uwadze dotychczasowe drwiny ze strony innych użytkowników). Dyktafon z trzyminutowym czasem zapisu, aktywowany przyciskiem z prawej strony obudowy stanowił alternatywę dla kalendarza, którego, niestety, zabrakło.
W celu ułatwienia poruszania się po gąszczu opcji menu telefon miał wysokokontrastowy (wpadający w jasną zieleń) ekran, któremu wystarczała niewielka ilość światła, by mógł pokazać zawartość. Całości dopełniała dioda informująca o osiągalności sieci lub jej nieobecności - na czerwono. W standardzie występował także alarm wibracyjny, który był wtedy główną atrakcją reklamówki telewizyjnej bratniego modelu - CD920. Wraz z przyzwoitą litowo-jonową baterią i solidną obudową (ileż to razy "zwiedzał" podłogi) jest bardzo miłym, choć niepozornym aparatem.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!