LG BL-40 to czwarty telefon z serii Black Label i następca niezwykle popularnego kilka lat temu modelu Chocolate. Został zaprojektowany, by powtórzyć ten sukces, czy jednak mu się uda? Z pewnością ma i potencjał, i możliwości, jednak kilka „ale” też się pojawiło. Choć są one raczej do zaakceptowania.
Doskonały, jedyny w swoim rodzaju telefon o imponujących możliwościach i opcjach personalizacji. Nietypowy w kształcie, ze wspaniałym wyświetlaczem. Przydałaby się tylko bardziej pojemna bateria.

Dla kogo właściwie przeznaczony jest BL-40? Z jednej strony uznać go można za telefon damski, z racji przynależności do stylowej, ekskluzywnej serii Black Label – zdecydowanie lepiej komponuje się z damską torebką niż z kieszenią męskich spodni, zwłaszcza gdy umieścimy go w dedykowanym etui. Ale z drugiej strony panie przywiązują dużą wagę do gabarytów, stąd niekoniecznie spodoba im się wydłużony kształt urządzenia – co z kolei ma swoje uzasadnienie, jeśli chodzi o inną grupę docelową – kinomaniaków. BL-40 wyposażono bowiem w imponujący, 4-calowy ekran o panoramicznych proporcjach 21:9. Jest to format zbliżony do kinowego 2,35:1, więc z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom filmów w tym standardzie. Producent dołożył 3 trailery filmowe i trzeba przyznać, że jakość wyświetlanego obrazu robi wrażenie. Ale wyświetlacz to nie wszystko, na unikalny charakter urządzenia składają się także inne czynniki.
Wyświetlacz to olbrzymia zaleta BL-40. Wspaniała kolorystyka i nasycenie barw sprawiły, że początkowo pomyślałam, iż to ekran typu OLED. Okazało się, że jest to „tylko” matryca TFT LCD. No cóż, brawa dla producenta, osiągnięto bowiem naprawdę wspaniałą jakość obrazu. 4-calowy panel zajmuje niemal cały front urządzenia (wraz z kamerą do wideorozmów i czujnikiem oświetlenia). Wykorzystano dotykową technologię pojemnościową, która cechuje się dużą wytrzymałością i precyzją działania. Do tego dołożono multi-touch – efekt końcowy po prostu zachwyca.
Tylna część to monolityczna pokrywa z błyszczącego plastiku (z otworem na aparat), którą zdejmuje się poprzez zsunięcie całości w dół. Ale spokojnie, na pewno nie zdarzy się to podczas normalnego użytkowania. W konstrukcji modelu wszystko jest bowiem bardzo dobrze dopasowane, nie uświadczymy także żadnych luzów, skrzypienia itp. Pod pokrywą zlokalizowano baterię, wejście na kartę SIM i microSD (działa w trybie hot swap).
Nie ma co ukrywać, że BL-40 reprezentuje bardziej segment multimedialny niż biznesowy. Zacznijmy od muzyki – mamy tu nie tylko dedykowany klawisz do odtwarzacza multimedialnego, ale także wygodną regulację głośności i uniwersalne wejście słuchawkowe, które pozwoli na podłączenie ulubionych słuchawek. Odtwarzacz jest na wysokim poziomie i pozwala na przeglądanie czy sortowanie zasobów muzycznych, tworzenie playlist i wybór spośród 22 zdefiniowanych ustawień equalizera (niestety, nie da się ustawić własnego). W prosty sposób, poprzez przycisk w szczycie listy utworów, można wymieszać piosenki – dobre wyjście dla osób, które nie bawią się w playlisty. Nie zabrakło też radia z RDS-em. Można go słuchać zarówno przez słuchawki, jaki przez głośnik. Ustawianie stacji jest banalnie proste, do tego radio może umilać czas użytkownikowi, grając w tle, a kontrolować je można poprzez dedykowany widżet.
Teoretycznie potencjał fotograficzny BL-40 ma spory. Telefon wyposażono w 5 Mpix matrycę, autofocus, optykę Schneider-Kreuznach, flash LED oraz masę dodatkowych funkcji (m.in. zoom, Geotagging, stabilizację obrazu, wykrywanie twarzy, balans bieli). Fotkę można od razu po wykonaniu wysłać przez e-mail, Bluetooth, MMS albo konto Bloger(w przypadku nagrań wideo można je przesłać na YouTube). Autofocus spisuje się perfekcyjnie, tak samo jak stabilizacja obrazu. Na ekranie telefonu fotki wyglądają znakomicie, ale ich wady wychodzą na jaw na pecetowym desktopie. Spore ziarno, dyskusyjna ostrość i, przy zbliżeniu, efekt taki, jaki się osiąga po zastosowaniu „oilpainting” w jakimkolwiek programie graficznym... Nie ma jednak co się czepiać, to w założeniu nie miał być fotograficzny gigant. Trzeba też uważać na obiekty w aparatu, który pozbawiony jest osłony.
BL-40 jest kolejnym modelem, w którym LG zastosował interfejs S-Class. Wykorzystuje on trójwymiarowy sześcian z czterema panelami głównymi, które, wedle uznania, może zapełnić użytkownik. Jest więc panel na widżety (i 10 do wyboru, bez możliwości dogrania kolejnych), na skróty aplikacji, na kontakty i na skróty do stron internetowych. Stały mi elementami są ikony odpowiadające za wybieranie połączeń, dostęp do książki kontaktowej, wiadomości i menu głównego oraz wielozadaniowość (taki menedżer procesów – ale technicznie BL-40 to nie smartfon) oraz powrót do głównego panelu (albo sześcianu z wyborem paneli).
Menu główne można przeglądać na dwa sposoby. W pionowej orientacji ikony są ustawione w czterech rzędach po trzy ikony, wraz z podpisami, do czego każda się odnosi. Niestety, listy trzeba przewijać w prawo lub w lewo, co jest już mniej wygodne. Z kolei w widoku poziomym wszystkie ikony są widoczne w czterech rzędach po osiem ikon. Tym razem jednak zabrakło podpisów, a umieszczenie takiej ilości ikon na ekranie na raz po prostu przytłacza. Sporo skrótów jest dostępnych (przy zablokowanym ekranie) poprzez gesty użytkownika. Wystarczy np. palcem narysować literę C, a pojawi się okno z kontaktami, albo M – wtedy wyświetli się skrzynka SMS-ów. Ciekawostką, choć dostępną w nielicznych aplikacjach, jest także interfejs użytkownika Dual Screen, który wyświetla różne typy treści jednocześnie w dwóch obszarach ekranu. Jest to faktycznie wygodne np. podczas przeglądania skrzynki nadawczej wiadomości tekstowych lub e-maili.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na menu, które pokazuje się po dotknięciu górnej części ekranu – tam, gdzie zazwyczaj zerkamy na stan baterii lub zasięg telefonu. Wysuwa się wtedy lista do najczęściej uruchamianych funkcji telefonu: włączenia Bluetooth i Wi-Fi, alarmu, odtwarzacza muzyki, zdarzeń i zmiany profili.
Telefon nie sprawiał najmniejszych problemów,jeśli chodzio jakość rozmów – dźwięk był czysty i pozbawiony zakłóceń z każdej strony „linii”. Komfort użytkowania zwiększała przemyślana lista kontaktów z wygodną wyszukiwarką, ustawieniami szybkiego wybierania i możliwością przeglądania historii interakcji z danym numerem (połączenia, SMS-y, e-maile). Pisanie SMS-ów jest nieco mniej wygodne. W orientacji pionowej mamy do dyspozycji klawiaturę naśladującą typową alfanumeryczną klawiaturę komórki, ale w poziomie pojawia się wspaniała QWERTY, o dużych, wygodnych, wirtualnych klawiszach... Wtedy wpisywany tekst widać tylko w jednej linijce. Ale nie chodzi o ergonomię samej klawiatury, tylko tempo wpisywania – jak w każdym dotykowym telefonie pisanie jest dość powolne (pomimo że ekran reaguje bez zarzutu) – po naciśnięciu klawisza trzeba sprawdzić, czy dana litera została już zarejestrowana przez telefon. No a reszta opcji komunikacji i transfer udanych? Specyfikacja obejmuje całą masę akronimów, które zapewniają szybką i wieloraką łączność ze światem: Wi-Fi, DLNA, BT2.1, HSDPA, GPS... Problemy sprawiał tylko program do nawigacji WisePilot, który nie chciał ściągnąć map. Zgłaszał błędy połączenia, pomimo że połączenie internetowe było dobrze skonfigurowane.
Nie zabrakło oczywiście garści aplikacji użytkowych (m.in. alarm, terminarz, notatki, dyktafon, QuickOffic) i gier (m.in.Ryby, Bubble Breeze, Bubble Bash, Monopoly, Tetris, Brain Challenge). Część z nich wykorzystuje akcelerometr, który ogólnie sprawdzał się znakomicie i płynnie przełączał się pomiędzy poziomą i pionową orientacją. Szkoda, że działa tylko w jedną stronę. Przeglądanie stron internetowych jest wyjątkowo przyjemne, nie trzeba przewijać stron w poziomie i bardzo dobrze działa rendering. Na duży plus zasługuje funkcjonalność przeglądarki, oferującej m.in. zakładki, historię, przeglądanie w wielu kartach, wyszukiwanie słów na stronie...
Trochę lepiej mógłby jednak działać zoom i przewijanie, które przy przesunięciu palcem najpierw jakby zastyga, potem nagle pędzi w górę lub w dół. No i trzeba dodać, że przeglądarka nie obsługuje Flasha. Absolutnie żadnych problemów nie przysporzył klient poczty (protokoły POP3,IMAP4). Skonfigurowanie poczty, w moim przypadku gmail, wymagało tylko wpisania loginu i hasła– ustawienia zostały wprowadzone automatycznie. Poczta obsługuje także załączniki (do 2,2 MB) na pocztę wychodzącą i przychodzącą.
Pomimo wielu zalet BL-40 ideałem nie jest. Problemów przysparzał niestabilny software – 2 lub 3 razy telefon przestał reagować, także niezbędne było wyjęcie baterii. Pojawiło się też coś, czego nie spodziewałabym się zobaczyć w żadnym telefonie – mianowicie rasowy blue screen, no może niedokładnie taki, jak w systemie Windows, ale coś bardzo podobnego. Jednak przypuszczam, że takie kwiatki nie będą raczej występować w modelach dostępnych na rynku – wedle uzyskanych informacji testowany model to prototyp, więc jest mało prawdopodobne, by jego soft był finalną wersją. Podejrzewam, że winą software’u było też kiepskie odwzorowanie stanu baterii przez miernik – z jednej kreski robiły się trzy, ewentualnie ze stanu pełnego naładowania ogniwa stan baterii nagle przeskakiwał do niemal opróżnionego... Zresztą bateria też nie jest czymś, czym można by się zachwycać w opisywanym urządzeniu – 1000 mAh ogniwo ma do zasilenia tyle prądożernych komponentów telefonu, że półtoradniowy czas pracy przy dość przeciętnym trybie użytkowania nawet mnie nie zdziwił. Zresztą w początkowym szale telefon rozłożyłam na łopatki już w niecałe 6 godzin – wyświetlacz włączony był non stop, muzyka grała, internet przez Wi-Fi śmigał...
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!