Huawei Mate 50 Pro
Recenzja

Opublikowane:

Nie ma dziś lepszego aparatu w smartfonie

Huawei Mate 50 Pro robi to, co udaje się niewielu współczesnym smartfonom: oferuje kolejną innowację w mobilnej fotografii. Przysłona zmienna w zakresie f/1.4-f/4.0 to coś, czego jeszcze nie było. Poza tym zdjęcia są obłędne. Spróbowały by być inne w tej cenie!

Huawei Mate 50 Pro: pomarańczowy nurkuje głębiej

Huawei Mate 50 Pro, poza nowymi możliwościami fotograficznymi, zaskakuje także dwoma wersjami, które na pierwszy rzut oka różnią się tylko kolorem i materiałem obudowy, jednakże zmiany sięgają również szczegółów technologicznych. Uporządkuję na początku, dobrze? Dostępne w Polsce są modele w kolorach srebrnym, czarnym ze złotymi detalami i pomarańczowy z pleckami ze „skóry wegańskiej”.

Warianty różnią się od siebie również ilością obsługiwanych kart SIM, bo w zależności od naszej decyzji, możemy nabyć smartfon zarówno single- jak i dual-SIM. Model single-SIM występuje w Polsce wyłącznie w wersji 8 GB RAM + 256 GB ROM. W modelu dual-SIM znajdziemy pamięć w konfiguracji 8 GB RAM + 256 GB ROM albo 8 GB RAM + 512 GB ROM. Obie wersje obsługują pamięć zewnętrzną, ale niestety wyłącznie w formacie Huawei NM. Zdziwienie może budzić fakt, że maksymalna pojemność kart utrzymana jest na poziomie do 256 GB. Nie mam pojęcia czemu.

Pewnym utrudnieniem w rozpoznaniu czy mamy do czynienia z wersją dual- czy single-SIM jest identyczne oznaczenie: DCO-LX9. Trzeba sprawdzać to uważnie podczas zakupu, choćby oglądając oznaczenia na pudełku: dwa numery IMEI oznaczają dual-SIM, a jeden - single-SIM. Wersja z „wegańska skórą” różni się dodatkowo utwardzanym szkłem Kunlun na wyświetlaczu i lepszymi osiągami w nurkowaniu. Serio. Choć wszystkie Huawei Mate 50 Pro mogą się pochwalić stopniem ochrony IP68, to srebrna i czarna wersja wytrzyma zanurzenie do 2 metrów, gdy pomarańczowa może zanurkować nawet na 6 metrów! Dodatkowe szkło ochronne ma zapewnić 10-krotnie większą odporność na uszkodzenia przy upadku. O ile nic nie uległo zmianie, tylko i wyłącznie pomarańczowego Huawei Mate 50 Pro zakupimy z 512 GB pamięci.

Jeśli już ogarnęliśmy to, co dostępne na polskim rynku, dorzućmy do tego jeszcze to, co tracimy względem rynku chińskiego. Chińczycy dostają oprócz tego co dostępne u nas jeszcze jedną wersję ze „skórą wegańską”, ale w kolorze czarnym. Ten wariant również ma dodatkowe ochronne szkło na wyświetlaczu i podwyższone parametry odporności na zanurzenie. To nie koniec. W chińskich sklepach pojawi się również odmiana jasnofioletowa z delikatnym srebrnym brokatem. Nie ma natomiast różnic w obsługiwanej pamięci ROM i dostępnej RAM.

Trochę to skomplikowane, ale moim zdaniem warto rozpoznać różnice zanim wyda się w zależności od wersji od 6 do 6,5 tys. złotych.

R E K L A M A

Sezamie otwórz się: pudełko i dizajn

Zajrzyjmy do pudełka, które nie kryje może wielkich niespodzianek, ale zawiera ładowarkę, co w dzisiejszych czasach przestało być oczywistą oczywistością. Jako że udało mi się wyrwać z rąk polskiego oddziału wersję pomarańczową Huawei Mate 50 Pro, na pudełku mogłem znaleźć wyraźne logo Kunlun Glass i informację o obsłudze dwóch kart SIM. Pudełko jest duże, a po otwarciu najpierw znajdziemy smartfona w papierowej kopertce, później kluczyk do szufladki z kartami, następnie silikonowe plecki w dodatkowej folii, a wreszcie kabelek i ładowarkę. Ładowarka Huawei Mate 50 Pro oferuje ładowanie SuperCharge na poziomie 66 W. Na dziś to żaden rekord, ale smartfon naprawdę ładuje się i tak błyskawicznie.

Zapewniający kontrastowy i barwny obraz wyświetlacz OLED ma przekątną 6,74 cala i pracuje w rozdzielczości 1212x2616 pikseli przy odświeżaniu 120 Hz. 10-bitowy kolor, gama barw DCI-P3 to elementy obowiązkowe we flagowym modelu. Niestety efekt psuje nieco tradycyjny w serii, ale bardzo szeroki notch z dwoma aparatami fotograficznymi (tzn. z aparatem i czujnikiem ToF). Wyświetlacz Huawei Mate 50 Pro jest zagięty na krawędziach. Są minimalne marginesy, ale bardzo, bardzo wąskie. Rzecz jest trudna do zmierzenia, ale sądzę, że na górze i dole jest ok. 2 mm + grubość ramki (ułamek milimetra), a po bokach ok. milimetra łącznie z grubością ramki. Porządna metalowa rama ma złoty kolor i jest wykończona na wysoki połysk. Lewa krawędź jest pusta, gdy na prawej znaleźć można regulację głośności i przycisk power zdobiony również tradycyjnie czerwonym akcentem.

Na górnej krawędzi mieści się mikrofon i oczko interfejsu podczerwieni. Na dole mamy kolejno: szufladkę na karty, mikrofon, gniazdo USB-c i głośnik. Ale zaraz, zaraz powiecie: a gdzie drugi głośnik, bo wszak Huawei Mate 50 Pro powinien oferować stereo. No, oferuje. Przez głośnik słuchawki mieszczący się pośrodku notcha, pomiędzy przednimi aparatami. Wróćmy na chwilę na dolną krawędź: załączony do zestawu silikon ma specjalne wycięcie nie tylko na głośnik, ale również na dolny mikrofon. Miły i chyba niezbędny szczegół.

Zdania na temat urody plecków smartfona są w Sieci mocno podzielone. Okrągła wysepka z aparatami ma średnicę niemal 1/3 wysokości smartfona i jest umieszczona centralnie ok. 1 cm pod górną krawędzią. Jest tak wysoka, że nawet silikonowe plecki nie są w stanie zniwelować różnicy pomiędzy jej szczytem, a powierzchnią tylnej obudowy. Elementy wysepki rozmieszczone są symetrycznie. Cztery obiektywy jak oczka na kości do gry, a między nimi centralnie dodatkowe elementy w postaci podwójnej lampy błyskowej, oczka lasera i odbiornika AF, czy jeszcze jednego głośnika. Główną zaletą „skóry wegańskiej” jest brak odcisków palców na obudowie. No i oczywiście fakt, że smartfon jest z daleka widoczny – o ile ktoś poczytuje to za zaletę. Połączenie złotej wysepki i krawędzi z kolorem pomarańczowym jest harmonijne i eleganckie.

Wychodzę z założenia, że specyficzny dizajn aparatów jest podyktowany przede wszystkim technologicznymi koniecznościami. Smartfon jest duży, ale smukły. 8,5 milimetra to grubość w najcieńszym miejscu, bo na wysokości aparatów trzeba doliczyć na pewno dobrze ponad milimetr. Biorąc pod uwagę fotograficzne możliwości Huawei Mate 50 Pro, nie mam zamiaru narzekać na odstającą wysepkę. Ci, którzy nie są zainteresowani najlepszym dziś na rynku zestawem aparatów w smartfonie, narzekać mogą.

R E K L A M A

10-stopniowa przysłona i 10-krotny zoom

O ile dizajn aparatów Huawei Mate 50 Pro może się podobać lub nie, o tyle jakość zdjęć raczej nie budzi zastrzeżeń. Tak, początkowo, jeszcze na próbnym oprogramowaniu zdarzały mi się problemy z AF, ale po aktualizacji problemy zniknęły. Tak, nadal mnie wścieka automatyczne przełączanie aparatów i AI działająca nawet po wyłączeniu, ale od tego mam tryb Pro i możliwość pozbycia się większości mankamentów automatu.

Powiększenia lekko zapierają dech w piersiach. To nie pierwsze bezstratne powiększenie 3,5x i nie pierwsze 10-krotne hybrydowe, ale oba działają znacznie lepiej niż w poprzednich flagowcach Huawei. Czy chcę przeczytać odległy napis, czy sięgnąć w mieście jakiegoś architektonicznego detalu, czy wreszcie zidentyfikować ptaka, który mi gdzieś za oknem świergoli – nie mam najmniejszego problemu. 100-krotne powiększenie cyfrowe również się przydaje – choćby właśnie przy odległych napisach i użyciu smartfona w funkcji podręcznej lornetki. Zdjęcie przy zbyt wielkim zoomie cyfrowym nie nadaje się do powieszenia na ścianie, ale wartość informacyjna jest niezbywalna.

Podstawowa matryca Huawei Mate 50 Pro ma 50 Mpx. Towarzyszy jej aparat z peryskopowym obiektywem tele i matrycą 64 Mpx oraz 13-megpikselowa matryca z obiektywem szerokokątnym o polu widzenia 120 stopni. To właśnie główny aparat ma ruchomą przysłonę, którą można ustawiać skokowo (10 pozycji) w zakresie od f/1.4 do f/4.0; dodatkowo obiektyw z ogniskową 24 mm jest stabilizowany przez OIS. Teleobiektyw z ogniskową 90 mm i przysłoną f/3.5 jest oczywiście również stabilizowany mechanicznie. Aparat szerokokątny oferuje przysłonę f/2.2, ogniskową 13 mm, a ze wspomnianego pola widzenia trzeba chyba nieco odjąć na korekcję zniekształceń.

Przypominam, że wszystkie zamieszczone tu zdjęcia zostały przeskalowane na potrzeby tej recenzji. Zdjęcia w pełnym rozmiarze i bez jakiejkolwiek ingerencji można znaleźć w Galerii na karcie smartfona. Wystarczy TU kliknąć.

Nie mam do aparatów zbyt wielu uwag negatywnych. Automat potrafi oczywiście przekłamywać kolory i sporadycznie ma problemy z balansem bieli. Nie jest to nic, czego nie można skorygować, gdy chce się zrobić dobre zdjęcie. Namawiam również do jak najszybszego pobrania aktualizacji po zakupie, bo łata ona problemy zarówno z ostrzeniem, jak i ze sporadycznym „zamyślaniem się” aparatu po wciśnięciu migawki. Zdarzyły mi się kilka razy problemy z nałożeniem rozmycia przy priorytecie przysłony, ale nie widziałem, by któryś z kolegów recenzujących smartfona o tym pisał. Być może miałem pecha albo ręka zadrżała.

Zdjęcia są kolorowe, matryce i oprogramowanie radzą sobie świetnie z dużym rozstrzałem dynamiki kolorów, z jasnymi i ciemnymi plamami obecnymi w jednej scenie. Oprogramowanie dzięki niezłej optyce nie musi podczas dnia szaleć ani z podbijaniem kolorów, ani z ostrzeniem. Zdjęcia są bardzo ostre, a przy tym nie szumią zanadto i jeśli algorytmy wyostrzające działają, to dla mnie nie są zbyt widoczne.

W nocy dzieją się cuda, choć cudów nie oczekiwałem. Na zamieszczonych zdjęciach umieściłem sceny fotografowane tak jak widziało je moje oko i tak, jak był w stanie je zobaczyć automat podczas robienia zwykłego i nocnego zdjęcia. Nawet jeśli ktoś zapomni użyć podprogramu dedykowanego do zdjęć nocnych, aparaty dadzą sobie radę, ale różnice po użyciu podprogramu są jednak widoczne. Po obejrzeniu pierwszych zdjęć miałem takie wrażenie jak w chwili, gdy pierwszy raz robiłem nocne zdjęcia P20 Pro: rewolucja.

Ale bez histerii; Huawei Mate 50 Pro jest w stanie zobaczyć to, czego ludzkie oko w ciemnościach nie widzi. Gdy jest bardzo ciemno – i on zaczyna mieć problemy. Nokturny są bardzo fajne, o ile nie chcemy powiesić ich na ścianie w pełnym rozmiarze, bo wtedy wychodzą na jaw cuda dokonywane przez oprogramowanie, by obraz był jak najostrzejszy: działają najpierw mechanizmy wyostrzające, a później konieczne jest rozmycie, by zdjęcie wyglądało dobrze. Warto pamiętać, że to nadal są maleńkie oczka w urządzeniach mobilnych, a nie potężne obiektywy w lustrzankach z ogromnymi matrycami do zdjęć nocnych. Efekt według mnie jest i tak imponujący.

Główny aparat robi domyślnie zdjęcia łącząc po 4 piksele, a otrzymane fotki maja rozdzielczość 3072x4096 px. Jeśli chcielibyśmy uzyskać zdjęcie w pełnej rozdzielczości oferowanej przez matrycę, trzeba skorzystać z z trybu „wysoka rozdzielczość”. Wtedy dostaniemy zdjęcie 6144x8192 px, ale wielkość pliku wynikowego będzie niecałe 3x większa. - najczęściej będzie to kilkanaście megabajtów w porównaniem do kilku w trybie domyślnym. Jeśli chcemy skorzystać z 10-stopniowej przysłony, trzeba wejść w tryb „pro”. Zdjęcie można zrobić wciskając zmniejszanie głośności, za pomocą głośnej mowy, słowa kluczowego albo uśmiechu. Jeśli umiejscowienie spustu migawki na ekranie nam się nie podoba – można zmienić jego położenie.

R E K L A M A

Z przodu jest poprawnie, ale ogólnie: bomba

Gigantyczny notch na ekranie sugeruje, że z przodu są dwa aparaty. W zasadzie są, ale drugi jest wykorzystywany najprawdopodobniej do rozmywania tła i z pewnością do rozpoznawania twarzy. Huawei zgłasza z przodu oficjalnie matrycę 13 Mpx do autoportretów i nie wdaje się zbytnio w szczegóły przy jej opisach. Ja mogę napisać tylko: działa poprawnie. Szeroki notch może przeszkadzać w pierwszym momencie, ale później przestaje. Jestem w stanie przyzwyczaić się do niego za cenę po raz kolejny jednego z najbezpieczniejszych i najdokładniejszych interfejsów biometrycznych. Wiem, że nikt mi nie odblokuje smartfona zdjęciem mojej twarzy.

W przypadku rejestrowania wideo Huawei Mate 50 Pro również spisuje się bardzo dobrze. Domyślnie interfejs proponuje nagrywanie w 1080p - nie pamiętam, ale chyba w 30 klatkach na sekundę - ale nic nie stoi na przeszkodzie, by skorzystać z zapisu 1080p w 60 kl./s czy w 4K również w 30 albo 60 kl./s. Jeśli nie zależy nam na wysokiej rozdzielczości, można skorzystać z trybu 720p. Również domyślnie filmy zapisywane są za pomocą kodeka H.264, a ręcznie można przełączyć na wydajniejszy, ale nadal nieco mniej elastyczny H.265. Jest jeszcze tryb HDR Vivid, którego zwolennikiem, nie ukrywam, nie jestem. Oznacza teoretycznie lepszy kontrast i bardziej nasycone kolory na urządzeniach z odpowiednim oprogramowaniem wyświetlaczem. Filmy w zwolnionym tempie nagramy w: 1080p przy aspekcie 16:9 w 120 albo 240 kl./s. Możliwe jest również nagrywanie wideo poklatkowego.

Serwis DxO umieszcza na dziś Huawei Mate 50 Pro na szczycie benchmarku. O ile w przypadku dwóch poprzednich smartfonów Huawei, które po premierze znajdowały się na czele miałem spore wątpliwości, tu muszę przyznać: ten flagowiec wyjątkowo udał się producentowi pod względem fotograficznym. Ale to przecież nie jedyna jego zaleta, bo ma przecież także świetny wyświetlacz.

R E K L A M A

Przykładowe filmy nagrane Huawei Mate 50 Pro

Huawei Mate 50 Pro - FHD @30 fps, dzień
wideo: mGSM.pl przez YouTube
Huawei Mate 50 Pro - FHD @30 fps, noc
wideo: mGSM.pl przez YouTube
Huawei Mate 50 Pro - 4K @30 fps, dzień
wideo: mGSM.pl przez YouTube
Huawei Mate 50 Pro - 4K @30 fps, noc
wideo: mGSM.pl przez YouTube
R E K L A M A

Żyj kolorowo, czyli okno na świat w kieszeni

Na początku raz jeszcze chciałbym powtórzyć: oficjalnie szkło Kunlun jest wyłącznie w dwóch wersjach modelu, z których tylko jedna jest sprzedawana w Polsce: pomarańczowa. Kupujesz pomarańczową: masz szkło Kunlun. Pozostałe tego szkła nie mają. Informacja o wytrzymałości szkła pochodzi od producenta smartfona i jest informacją względną, tzn. Huawei Mate 50 Pro z tym szkłem ma 10-krotnie większą szanse na przetrwanie upadku niż Huawei Mate 50 Pro bez tego szkła. Czy trzeba się martwić?

Tak. Jeśli upuszczasz smartfona należy się martwić bez względu na markę smartfona i markę szkła, bo żaden smartfon i żadne szkło nie są w 100% odporne na upadek. W praktyce istotna jest odporność na zarysowania, a tu każda wersja Huawei Mate 50 Pro ma fabrycznie naklejoną na ekranie folię ochronną. Wyobrażam sobie laboratoria Huawei i techników przyglądających się uważnie maszynom torturującym smartfony, by uzyskać statystycznie znaczącą próbę oznaczającą tę 10-krotną przewagę. Co za strata!

Matryca jest taka, że mucha nie siada. OLED z 10-bitowym kolorem, rozdzielczością 1212x2616 px i odświeżaniem do 120 Hz. 300 Hz próbkowanie dotyku nie jest rekordowe, ale w zupełności wystarczy do nawet bardzo intensywnego i szybkiego grania tam, gdzie liczy się czas reakcji. Multimedia wyglądają świetnie, zdjęcia również, co doprowadza mnie do irytacji, gdy te same fotki oglądam na zwykłej matrycy IPS. Na szczęście przy wydruku kolory bliższe są tym z OLED-a.

Wreszcie bezproblemowo działa ekranowe rozpoznawanie linii papilarnych! Bez jakichś szczególnych starań podczas rejestracji odcisku palca zabezpieczenie po prostu działa przy stosunkowo szybkim przyłożeniu. Jedynym problemem może być dosyć niskie położenie czytnika. Smartfon jest duży i jego środek ciężkości jest bardzo wysoko. Jeśli ktoś ma tendencje do upuszczania – niechże na litość skorzysta z rozpoznawania twarzy. Jest bardzo skuteczne, bezpieczne, a do tego nie zmusza, by niebezpiecznie niestabilnie trzymać smartfona.

Jeśli nie ma się alergii na tryb ciemny interfejsu - bardzo polecam go włączyć. Pozytywnie wpływa na czas pracy baterii. Częstotliwość jest domyślnie ustawiona na dynamiczną, ale można na sztywno ustawić 60 albo 120 Hz, choć tego ostatniego raczej nie polecam, bo smartfon dobrze rozpoznaje jakie treści są konsumowane i jak ustawić tę wartość automatycznie. Domyślnie ustawiona „inteligentna rozdzielczość” również daje radę. Smartfon automatycznie przełącza ją w zależności od treści na wyświetlaczu pomiędzy natywną a niższą: 808x1744 px.

Przyznam, że kompletnie nie potrafię wyłapać kiedy to robi, a to oznacza, że robi to dobrze. Nie muszę tego zapewne pisać, ale dla porządku: wyższe parametry ustawione na sztywno mogą (choć nie muszą dostrzegalnie) polepszyć jakość obrazu, ale szybciej wydrenują baterię. Niższe zauważalnie pogorszą jakość wyświetlanych treści, ale nieco wydłużą czas pracy baterii. To co robić, jak żyć? Moim zdaniem pozostawienie wartości domyślnych jest bardzo dobrym kompromisem. Smartfon sobie radzi, to po co mu przeszkadzać?

R E K L A M A

Mógłbym sporo jeszcze napisać...

...tylko po co. Huawei Mate 50 Pro jest przebojem w akceptowalnej jak na flagowego smartfona cenie. Tak, można mnie oczywiście zakrzyczeć, ale warto sprawdzić ceny dzisiejszych flagowców i uświadomić sobie, że Huawei Mate 50 Pro jest wśród nich najlepszym wyborem, jeśli chcemy fotografować. I dla użytkownika kompletnie nie jest istotne, czy ten powrót marki do świetnej jakości spowodowała technologia taka czy inna. Istotne jest, że zdjęcia można robić obłędne. Jeśli mnie stać - kupuję to, co najlepsze, jeśli nie - szukam tańszej i niestety gorszej alternatywy. Podkreślam: w mojej opinii, w tej kategorii cenowej, to jest najlepsze na rynku tego typu urządzenie do robienia zdjęć.

To nadal nie jest smartfon idealny. Nie narzekam ani na baterię, ani na przewodowe ładowanie 66 W, czy bezprzewodowe 50 W, ale znajdą się tacy, co narzekać będą, bo niby dlaczego nie 120 W? Szczególnie, że Nova 10 Pro, którą niedawno miałem w ręce miała ładowanie 100 W. Bateria wytrzymuje bez problemu z ładowaniem co 24 godz. Przy bardzo oszczędnym użytkowaniu do 2,5-3 dób. Czemu tak mało pamięci? Dlaczego tylko 8 GB RAM-u? Nie wiem. Tzn. wiem, że te 8 GB, przy zoptymalizowanym systemie, a za taki mam EMUI siedzący na Androidzie bez usług Google, mnie wystarcza do płynnej pracy. Nie odczuwam braku pamięci operacyjnej. To może jej więcej nie trzeba?

Pamięci dyskowej zawsze jest mi mało, a tu problemu nie rozwiązują wcale zewnętrzne karty w autorskim formacie Huawei, które są droższe od standardu i w dodatku obsługę ograniczono tu do 256 GB. Przy wersji 512 GB daje się z tym żyć. Przy 256 GB wbudowanej pamięci, podobne do mnie chomiki gromadzące zdjęcia, filmy i inne śmieci rzeczywiście mogą narzekać.

I tu dochodzimy do pytania: którą wersję nabyć. Zdaje mi się, że to raczej oczywiste: droższą. Dodatkowe 256 GB pamięci, teoretycznie większa wytrzymałość na upadek, nurkowanie do 6 metrów i szacun na dzielnicy, gdy wyciągnie się takie pomarańczowo-złote cudo są tego warte. A serio: jeśli kogoś stać na tę nieco tańszą, stać go również na droższą, a dodatkowa pamięć i czyste, niełapiące odcisków palców plecki są warte dodatkowych pieniędzy. Niemniej jakość zdjęć w obu przypadkach powinna być taka sama. Nabywca swój rozum ma, więc po ustaleniu priorytetów trzeba po prostu samodzielnie zdecydować. Ja tylko oferuję materiał do przemyśleń.

Huawei po dwóch mniej udanych generacjach flagowców wróci chyba do formy. Mam nadzieję, że ta forma zostanie na dłużej. A jeśli dla kogoś przeszkodą jest nadal formalny brak usług Google, warto się rozejrzeć. Jest dziś stosunkowo łatwy, choć nie polecany oficjalnie sposób na ich uzyskanie. Niemniej zewnętrzne oprogramowanie nie jest tematem tego tekstu, a obawy przed złośliwym softwarem w sklepie Google nie są zawsze bezpodstawne. Ja zdecydowałbym się na Huawei Mate 50 Pro również bez usług Google, ale ja jestem niedzisiejszy.

Materiał własny

O autorze
jacek-filipowicz.jpg
Jacek Filipowicz

Dziennikarz specjalizujący się w rynku urządzeń elektronicznych, ze szczególnym uwzględnieniem urządzeń przenośnych, telefonów, smartfonów i tabletów. Związany z katalogiem mGSM.pl od początku istnienia serwisu. Od 2012 roku pełni funkcję redaktora naczelnego. Autor testów, recenzji, aktualności.

Artykułów: 2025

Ten artykuł skomentowano już 1 raz.
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A
Opinie nie są weryfikowane.
icon up
0,0% 
icon down
 0,0% 
icon unknown opinion
 100,0% 
Default user logo
High

Opinia neutralna

Hdr vivid jak nagrywa? XD
Od 4K przy 30 klatkach w dół (60 kl/s. nie jest obsługiwane przy żadnej rozdzielczości). A jakoś niewyraźnie napisałem, że nie jestem fanem, czy po prostu komuś nie chciało się przeczytać? A moze po prostu nie zrozumiałem żartu. Być może po dopracowaniu technologii - podobnie jak było ze zdjęciami - będzie lepiej. W tej chwili wideo wydają mi się nienaturalne, ale wiem, że są zwolennicy tego trybu, podobnie jak są zwolennicy włączonej AI podczas robienia zdjęć. Zresztą nawet przy wyłączonej AI ona nadal działa, tylko nieco inaczej. Nie da się bez zrobienia tego samodzielnie porównać tego jak wygląda rzeczywistość z tym jak wygląda na filmie w tym trybie. Słowa nic nie mówią. A może nie mam po prostu wystarczających umiejętności opisowych. (jf)
.69.157.194 | 14.12.2022, 17:12
R E K L A M A


mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies