Po kilkunastu dniach testów wiem dwie rzeczy: że nie jest to telefon idealny; i to, że - zwłaszcza jako nowa marka na polskim rynku - komórka może zaistnieć na naszym rynku i być na... honorowym miejscu.

Zacznę może od tego, że telefon jest bardzo ładny. Czerń jego przedniej części kontrastuje z białymi bokami i tyłem. I całość wygląda to po prostu ładnie. Daje się zauważyć, że twórcy urządzenia przemyśleli konstrukcję Honora i całość jest jak najbardziej w porządku. Nic nie skrzypi i nie odstaje, przez co komórka nie wygląda tandetnie, a wręcz elegancko.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Pozytywne wrażenie nie mija, kiedy uruchamiamy telefonu, czyli zaglądamy do środka. Menu oraz towarzyszące mu funkcje nie budzą zastrzeżeń. Śmiało można więc stawiać szkolną "4", ponieważ jest po prostu dobrze. Być może to zasługa wyświetlacza, który rzetelnie odwzorowywał kolory, wszystko na nim było czytelne, wyraziste, czyli takie jak trzeba.
"Czwórka" choćby dlatego, że w obudowie brakowało mi rozwiązania stosowanego czasem w innych sprzętach - malutkiej szparki na boku, w którą to mógłbym wsunąć paznokieć, i szybko i sprawnie otworzyć klapkę chroniącą baterię oraz slot na karty SIM. Ponieważ taką czynność w testowanych urządzeniach wykonuję zazwyczaj często (choćby po to, aby zainstalować lub też wymienić wspomnianego SIM-a), tak było i tym razem. I przyznać muszę, że przekładanie kart, a ściślej rzecz ujmując otwieranie klapki, sprawiało mi trochę kłopotów. Dość szybko znalazłem wprawdzie rozwiązanie, i kciukiem łapałem obudowę w okolicach, gdzie umieszczono slot do połączenia ładowarki i kabla USB komunikującego się z komputerem, niemniej jednak żałuję, że wspomnianej szparki nie było. Miałbym o niebo łatwiej...
Ale jak już odchyliłem tę klapkę, to potem było zdecydowanie "z górki". SIM-y mogłem przekładać tyle razy, ile tylko chciałem. Wymiana ich była bezproblemowa, telefon potem szybko się uruchamiał i kilkanaście sekund później był gotowy do użytku.
fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Przed instalacją kart warto zwrócić uwagę na to, że tylko jedna z nich pracuje w standardzie UMTS, druga zaś pozostaje w sieciach 2G. Niestety, nie da się przełączyć slotów z pozycji menu telefonu. Jeśli zmienimy więc zdanie odnoście do tego, która karta ma zapewniać nam łączność z internetem (a co za tym idzie - znajdować się w slocie UMTS-owym), trzeba będzie zamienić SIM-y miejscami.
fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Trochę to było uciążliwe, ale nie ma przecież rzeczy doskonałych, prawda? Poza tym może się tu pojawić inny drobny kłopot. Jeśli kartę SIM służącą do transmisji danych wsadzimy do slotu pierwszego, a tę do rozmawiania do drugiego, będziemy musieli pamiętać, żeby zawsze podczas wykonywania połączeń wybierać opcję "SIM 2". Jeśli odruchowo tapniemy w pierwszą ikonkę, wykonamy połączenie z karty internetowej (jeśli, rzecz jasna, będzie taka techniczna możliwość). Pewna niedogodność, fakt.
Pewną rekompensatą była możliwość ustawienia opcji "obsługa jedną ręką". Dzięki niej klawiatura stawała się nieco mniejsza i przyklejała się do prawej lub lewej strony ekranu. Funkcja ta pozwala wszystkim tym, którzy bądź to mają niewielkie dłonie, bądź też po prostu nie chce im się sięgać kciukiem daleko, na łatwiejszy dostęp do przycisków.
Wracając jednak do obsługi dwóch SIM-ów, to telefon sprawował się tu bez zarzutu. Karty nie miały problemów z logowaniem do sieci, zawsze - jeśli tylko była taka potrzeba - mogłem z nich dzwonić, SMS-ować lub wysyłać i odbierać MMS-y. Wystarczyło wybrać ikonkę "1" lub "2". Mogłem również internetować, czy to za pośrednictwem sieci komórkowej, czy też sieci Wi-Fi. Prościzna :)
Problemów nie miałem także z obsługę reszty menu. Jest proste, czytelne i intuicyjne, ale także dopracowane. Jak widać, podzielono je na "ogólne" i "wszystkie". W pierwszej grupie znaleźć można te najczęściej używane opcje, w drugiej - pozostałe. Czy to potrzebne rozdzielenie? Być może tak, ponieważ w pierwszej zakładce gromadzi zestaw najczęściej używanych funkcji, ja jednak zawsze korzystałem z opcji zaawansowanej. Takie przyzwyczajenie i już...
Menu, oprócz tego, że proste i czytelne, ma także parę ciekawych "ficzerów". Mam tu na myśli np. tzw. skórki, zwane tutaj motywami. Wybierając jeden z takich preinstalowanych motywów, ewentualnie decydując się na pobranie jakiegoś dodatkowego, w jednej chwili zmieniamy wygląd ikonek. Fajne, pomysłowe i użyteczne rozwiązanie.
Warto tutaj zwrócić uwagę, że wspomniane skórki były bardzo dobrze przygotowane. Niektóre wręcz zaskakiwały pomysłowością i jakością wykonania, szczególnie pewnych detali w natywnych aplikacjach. Proponuję zwrócić uwagę choćby na znajdujący się w lewym dolnym rogu symbol słuchawki. Ciekawe propozycje graficzne, nieprawdaż?
Dzięki skórkom zmieniały się nie tylko same ikonki, ale także tapeta. Fantastyczne rozwiązanie dla tych, którzy szybko nudzą się monotonią graficzną swojego telefonu. Czyli także dla mnie :)
A wszyscy ci, którzy mają kłopoty ze wzrokiem mogą skorzystać z menu uproszczonego, czyli dużych czytelnych klawiszy i takiego można powiedzieć nieco "dziadkofonowatego" menu. Co do uroku tego rozwiązania to może nie będę się wypowiadał, ponieważ to raczej kwestia gustu, ale... z pewnością znajdą się osoby, którym może się ono nie tylko może spodobać, ale wręcz być zbawieniem i jedyną alternatywą. Miło, że ktoś o tym pomyślał, bo nie jest to standardem we wszystkich współczesnych telefonach.
Korzystanie z dużych ikony sobie odpuściłem, często używałem natomiast innej opcji - możliwości sprawdzenia i ewentualnie włączenia lub wyłączenia dostępu poszczególnych aplikacji do sieci komórkowej lub Wi-Fi. Wchodząc do menu mogłem sprawdzić, jakim programem i ile danych zużyłem tu i tam, i - jeśli zaszła taka potrzeba - jeden lub dwa dostępy wyłączyć. Genialnie proste. Niemal genialne :)
Banalną w obsłudze czynnością okazała się też możliwość wyłączenia poszczególnych aplikacji pracujących w tle, ewentualnie "ubicie" wszystkich za jednym kliknięciem. Też z tego korzystałem, i to wiele razy dziennie.
Jakby tego było mało w menu znalazłem opcję, dzięki której mogłem "zaptaszkować", jakie aplikacje mają się automatycznie uruchamiać przy włączaniu telefonu. Funkcja ciekawa i praktyczna. Faktycznie, jeśli przykładowo taki Facebook nie miał zezwolenia na "odpalenie się", nie dostawałem komunikatów o nowych polubieniach i innych takich, jak to miało zwykle miejsce w innych smartfonach tuż po ich uruchomieniu... "Lubię to!".
Polubiłem ten telefon także jako aparat fotograficzny. W roli fotoreportera spisywał się naprawdę bardzo przyzwoicie. Choć, gdybym popracował nad swoimi umiejętnościami robienia zdjęć, być może byłoby jeszcze lepiej... Ale - jak to ktoś kiedyś powiedział - to, że ktoś kupi sobie skrzypce i zacznie na nich grać, nie oznacza, że jest skrzypkiem...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Mimo moich nikłych zdolności fotograficznych, komórka nie miała problemów z łapaniem ostrości, szybko reagowała na wydawane przeze mnie polecenia. Sprawnie mogłem posługiwać się zoomem, a także np. różnymi sceneriami. Jednym tapnięciem zmieniałem ustawienia, wielkość fotki, a także odpalałem opcje związane z lampą błyskową i inne podobne... Pozytywna nuda ;)
W smartfonie, a dokładniej we wbudowanym w niego aparacie fotograficznym, nie zabrakło także funkcji HDR, dzięki której mogłem wykonywać zdjęcia obiektów lub plenerów częściowo oświetlonych, a częściowo - nie. Funkcja przydatna i do tego działająca. Zresztą - wystarczy rzucić okiem...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Podczas testów Honora miałem także okazję uwiecznić, jak w centrum Łodzi rozbierany jest Hotel Centrum.
|
|||
Burzenie łódzkiego Hotelu Centrum nakręcone telefonem Honoc 3C wideo: mGSM.pl przez YouTube |
Przedstawiciel nowej marki stworzonej przez firmę Huawei przyzwoicie wypadał także w benchmarkach. Nie był, jak widać, na szczycie listy, ale - jak na produkt nie z najwyższej półki - nie ma co narzekać.
Niestety, mam prawo podejrzewać, że telefon nie współpracuje prawidłowo z kartami SIM operatora T-Mobile. Dwa razy zdarzyło mi się, że nagle podczas rozmowy połączenie było przerywane, a telefon informował mnie, że w ogóle nie ma żadnej karty SIM. Było to tym bardziej dziwne, że karty SIM nie widział także po zamianie SIM-ów w slotach. Przełożony z drugiej szufladki Plus grzecznie meldował się w sieci, a ex-Era nadal twierdziła, że jej nie ma. Ale kiedy przełożyłem kartę do innego telefonu - zadziałała. A jak znowu wsadziłem ją do C3 - ruszyła bez zająknięcia. Hm...
Od razu spieszę donieść, że podobnych kłopotów nie miałem choćby ze wspomnianą kartą Plusa, jak również z Orange i Play, ale może to zwykły przypadek i o niczym nie świadczy?
Mimo pojawienia się wspomnianych kłopotów, kilkunastodniowe testy Honora wspominam bardzo dobrze, a rozstanie z nim - średnio bolesne. Średnio pewnie dlatego, że w pudełku czekało na mniej już nowe urządzenie; bolesne - bo telefon po prostu mi się spodobał. Choć początkowo obawiałem się nowej marki i podchodziłem do słuchawki nieco sceptycznie, to z każdym dniem smartfon zyskiwał moją sympatię. Aż go polubiłem. Może nawet ze wzajemnością?
Polubiłem między innymi za bardzo dobrą baterię, ponieważ telefon mogłem męczyć naprawdę długo i namiętnie. A prądu ubywało dość powoli. Choć może to tylko dlatego, że urządzenie nie działa w sieciach LTE, a co za tym idzie bateria nie musi obsłużyć dodatkowej anteny? Tak czy owak - nie musiałem chadzać z power bankiem lub malutką ładowarką. A to bardzo cenne.
Nie narzekałem na aparat, ani na funkcje muzyczne. Programy związane z nawigacją również działały bez zarzutu (choć jedna z nich zgubiła drogę, ale to przecież nie wina Honora, prawda?). Komórka pozytywnie przeszła także test głośnomówiący, czyli sprawdzenie, czy i jak będzie można prowadzić rozmowę podczas jazdy samochodem, kiedy to smartfon wpięty jest w uchwyt znajdujący się na desce rozdzielczej.
fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Na koniec wspomnę o innej przyczynie rodzącej się pomniędzy mną a Honorem sympatii - 4-rdzeniowym procesorze. W zupełności wystarczał on do obsługi testowanego urządzenia. Zawsze działał, zawsze szybko i zawsze pewnie.
materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!