Najnowszy model tajwańskiej firmy HTC to nie pierwsze i pewnie nie ostatnie urządzenie z serii Diamond. Są one do siebie bardzo podobne, a jednocześnie zupełnie inne. Co skrywa w sobie model Touch Pro?
"Zabawka" raczej dla biznesmena niż studenta: pełna klawiatura, Windows 6.1. na pokładzie, dotykowy ekran oraz mnogość zastosowań "służbowych" i "prywatnych". Znakomity wyświetlacz przyćmiewa, niestety, słaba bateria.

Zanim zacznę opisywać sam telefon, poświęcę kilka słów opakowaniu. A to dlatego, że jest ono ze wszech miar oryginalne. Ba! Nigdy wcześniej takiego nie widziałem. Ostrosłup ścięty, czyli pakowanie inaczej Pudełko HTC nie jest bynajmniej zwykłym prostopadłościanem, ale wygląda jak ścięty ostrosłup. Wewnątrz tekturowego, gustownego opakowania można znaleźć eleganckie pudełko z plastikową pokrywą w modnej ostatnio fortepianowej czerni. A w środku? Telefon, słuchawki, kabel USB, dodatkowy rysik, ładowarka i pokrowiec - czyli "na bogato". Przyznać muszę, że jeszcze zanim dostałem się do środka, byłem pod niemałym wrażeniem. Jeśli twórcy telefonu aż tyle sił i środków włożyli w to, aby zaprojektować pudełko, to co będzie z telefonem?
Skoro już zabrnęliśmy w tę matematyczno-geometryczną nomenklaturę, to powiem, że HTC to... rozsuwany sześcian. Zakładając rzecz jasna, że takie pojęcie w ogóle funkcjonuje gdzieś, poza tym tekstem... Tak naprawdę HTC Touch Pro to telefon typu slider, ale... trochę nietypowy. O ile bowiem większość sliderów rozsuwa się do góry (kiedy to ekran wędruje ponad klawiaturę), o tyle w tym telefonie klawiatura wysuwa się z lewej strony urządzenia trzymanego w pozycji pionowej.
Chwilę po rozsunięciu klawiszy ekran zmienia orientację, przestawiając się o 90 stopni w lewo. W dłoniach użytkownika pojawia się więc komórka z pełną klawiaturą QWERTY i - jak się za chwilę okaże - dotykowym ekranem.
Wszelkie czynności na HTC można wykonać albo za pomocą wspomnianej wysuwanej klawiatury, albo używając znajdujących się pod lub po prawej stronie wyświetlacza (w zależności od orientacji) czterech klawiszy nawigacyjnych, ewentualnie klikając bezpośrednio w ekran. I tutaj także są do wyboru dwie opcje - albo korzystając z palca (wskazującego lub każdego innego, jeśli tylko korzystającemu będzie wygodniej), albo z umieszczonego w obudowie rysika. Tutaj warto wspomnieć, że prawdopodobnie w obudowie znajduje się magnes, który powoduje, że rysik pod sam koniec wsuwania jest wciągany do środka. Dzięki temu nie wypadnie. Rozwiązanie pomysłowe i bardzo dobre. Czy rysik jest w ogóle potrzebny? Podczas kilkunastodniowych testów najczęściej poruszałem się po dotykowym ekranie telefonu, korzystając z palca wskazującego i czasami z kciuka. W większości przypadków szło mi bardzo sprawnie, ale... nie zawsze. Kłopo- ty zdarzały się np. wtedy, kiedy musiałem przewinąć jakąś listę, dajmy na to połączeń. Owszem, lekkie kliknięcie na dole owej listy i poruszenie kciukiem do góry powodowało, że przewijała się ona niczym obrazki w jednym z okienek jednorękiego bandyty, ale... czasami takie samo kliknięcie po prostu aktywowało dotknięty numer telefonu. I nagle okazywało się, że dzwonię pod przypadkowo wybrany numer. Tylko po co?
Wspomniany rysik był potrzebny wtedy, kiedy na ekranie pojawiało się kilka opcji do wyboru, np. podczas ustawiania parametrów połączeń. Okazywało się, że lista opcji dostępnych po rozwinięciu jakiegoś tam menu prezentowała się tak małą czcionką, że samym rysikiem (zwanym fachowo stylusem) musiałem się nieźle postarać, aby trafić we właściwą pozycję... A co dopiero kciukiem! Niestety, o ile za pomocą palca udawało mi się przesuwać poszczególne ekrany, o tyle rysik do tego kompletnie się nie nadawał.
Przydawał się za to podczas pisania SMS-ów lub MMS-ów na wirtualnej i nietypowej klawiaturze. Wirtualnej, bowiem aby przygotowa lub odpowiedzieć na jakąś wiadomość, można było otworzyć klawiaturę lub pisać na takiej, która pokazała się na ekranie. Nietypowej, albowiem prezentowała się ona w układzie QWERTY, z tym że... na jednym klawiszu były dwie literki. "QW", "ER", "TY" itd. Aby wybrać dajmy na to "Q", wystarczyło raz kliknąć wirtualny przycisk, aby "W" - dwa razy. Rozwiązanie niby proste, nie udało mi się jednak do niego przyzwyczaić... Jakoś pozostały nawyki z pisania SMS-ów na "tradycyjnej" klawiaturze...
Muszę jednak wspomnieć o jednej sprawie - tworzeniu MMS-ów. Jeśli bowiem okazywało się, że wykonane przez nas zdjęcie było zbyt duże, aby wysłać je MMS-em, telefon grzecznie o tym informował, skalował obrazek do właściwych rozmiarów i... wiadomość multimedialną można było wysyłać. Przypomnę tylko, że inne telefony potrafiły po prostu zakomunikować, że zdjęcie jest zbyt duże i tyle. Nic więcej do zaproponowania nie miały. A tutaj - kolejne rozwiązanie warte pochwały! Złego słowa nie mogę także powiedzieć o samym aparacie, pracującym w rozdzielczości 3,2 megapiksela, mającym funkcję automatycznej regulacji ostrości i lampę błyskową, umożliwiającym nie tylko wykonywanie zdjęć, ale także nagrywanie filmów. Przyznam, że fotki wykonane podczas pewnego upalnego wręcz wrześniowego weekendu nie tylko na ekranie HTC, ale także w domowym komputerze prezentowały się znakomicie...
HTC jest często porównywany do amerykańskiego iPhone’a - oba urządzenia mają dotykowy ekran, oba są multimedialne i mają trafić do podobnego odbiorcy. Podobnie jak i w iPhonie, także w HTC obrazy można przesuwać niemal tak, jak Tom Cruise, czyli John Anderton w "Raporcie mniejszości". Opcja ta robi naprawdę duże wrażenie. Szczególnie widoczne jest to przy zdjęciach i obsłudze odtwarzacza MP3. Poszczególne płyty można na ekranie przerzucać niczym kolorowe kartki w albumie. Jest jednak jedno "ale"... Niestety, zawiadujący telefonem system operacyjny Windows Mobile 6.1 był... koszmarnie wolny! Wielokrotnie zdarzało się, że byłem o wiele szybszy od telefonu. Albo był on osowiały, albo wręcz niegrzeczny, albowiem niektóre komendy musiałem za pomocą palca wskazującego wydawać po dwa, trzy razy. Męczące...
Z zewnątrz Touch Pro wygląda tak samo jak Touch Diamond. I takie samo robi wrażenie. Wyświetlacz o przekątnej 2,8 cala zapewnia bardzo dobrą rozdzielczość i przeglądane e-maili, stron internetowych lub dokumentów jest po prostu bardzo wygodne... O jakości wyświetlacza niech świadczy to, że bodaj największym hitem, podczas prezentacji HTC znajomym, było pokazanie prognozy pogody. Czemu? Po wybraniu tej opcji na ekranie telefonu pokazywała się chmurka lub słoneczko obrazujące stan pogody w danym mieście. Obok można było sprawdzić temperaturę. Ale nie to było wspomnianym hitem. Jeśli bowiem w jakimś mieście padało, na środku ekranu widać było chmurkę i padający z niej deszcz, to... chlapał na wyświetlacz jakby była to szyba samochodowa. A skoro tak, to po chwili pojawiała się... wycieraczka, która owe krople ścierała! Ba! Podczas ruchu "tam" pozostawiała nawet smugi na szybie! Na szczęście, poruszając się "z powrotem" smugi znikały...
A skoro o dokumentach mowa... Oprogramowanie znajdujące się w telefonie pozwalało m.in. na edycję plików Worda i Excela. No to może mały konkurs: który z tekstów znajdujących się w bieżącym "MI" był edytowany na HTC Touch Pro? Dzięki HTC można było także odwiedzać strony internetowe. Ktoś powie, że ekran jest zbyt mały? Jeśli faktycznie obraz okazywał się zbyt mały, wystarczyło powiększyć wybrany fragment strony, a pokazywał się on powiększony na tyle, na ile pozwalała szerokość urządzenia. Jeśli dodać do tego wspomnianą przeze mnie możliwość automatycznej zmiany orientacji po przekręceniu urządzenia, duże strony WWW w sumie na niewielkim HTC nie stanowiły problemu. Tym bardziej, że można je było pobierać nie tylko w technologii GPRS, ale także EDGE, UMTS, HSDPA oraz poprzez sieci Wi-Fi.
Z jednym tylko zastrzeżeniem - trzeba było to robić bardzo szybko. O ile bowiem twórcy Touch Pro przyłożyli się do tego, co telefon potrafi, o tyle zdaje się zapomnieli o baterii, która wszystkich tych funkcji zwyczajnie nie wytrzymała. Cóż bowiem powiedzieć o urządzeniu, które wyjęte z ładowarki rano, nie wytrzymywało do wieczora?! Owszem, nie leżało grzecznie w kieszeni i było dość intensywnie wykorzystywane, ale... chyba do tego je stworzono! Być może przyczyniał się do tego jakiś błąd w oprogramowaniu telefonu, który nie wygaszał wyświetlacza, mimo że odpowiednia opcja była odznaczona w menu. I przez to akumulator wyczerpywał się o wiele za szybko. Innym błędem było nieprzestawienie się zegara. Zdarzało się, iż telefon "zacinał" się na określonej godzinie i przez kilka lub nawet kilkadziesiąt minut twierdził, że czas stoi w miejscu. A ten jednak płynął...
Gdyby wcześniejszych skrótów było komuś mało, może sobie dopisać jeszcze GPS, czyli możliwość korzystania z nawigacji satelitarnej. W testowanym HTC zainstalowana była aplikacja AutoMapa 5.1.0. Jak się sprawowała? Poprawnie. Owszem, czasami zdawało się jej, że byłem w zupełnie innym miejscu, ale poza tym dość sprawnie prowadziła zarówno po większych trasach, jak i po mniejszych osiedlowych uliczkach. Pokazując przy tym punkty POI, prędkość i wysokość n. p. m. A do tego ładną polszczyzną instruowała, gdzie i jak iść lub jechać.
Podsumowując kilkunastodniową przygodę z HTC Touch Pro, muszę powiedzieć, że mimo iż telefon generalnie mi się podobał, z dziennikarskiego obowiązku nie mogę nie wspomnieć o tym, iż zdarzało się, że przychodzące SMS-y nie kojarzyły się z wpisami książki telefonicznej. Poza tym kilkakrotnie obraz z miejscem na wpisanie wiadomości, podczas jej redagowania, opuszczał się o kilka milimetrów i nie było widać, co się pisze... Działo się tak wtedy, kiedy odpisywałem na wcześniejszy SMS, a cała historia rozmowy, niczym w Gadu-Gadu, pojawiała się na ekranie. Jedynym rozwiązaniem było niekorzystanie z opcji "odpowiedz", a napisanie całkiem nowej wiadomości...
Ale, żeby skończyć w bardziej optymistycznym tonie... W HTC rewelacyjna jest gra "Teeter" - taka wersja bilardu. Niczym się jednak nie uderzało, trzeba było odpowiednio balansować telefonem - tak aby piłeczka na ekranie trafiła do właściwego otworu. Grę, jak zwykle, znalazł mój syn, ale ta była pierwszą od dawien dawna, w którą zacząłem grać. I nawet mnie wciągnęła... ale piątego poziomu nie udało się nam przejść...
Podobnie nie udało mi się opisać wszystkich funkcji HTC Touch Pro. Telefon wraca do producenta, a w mojej pamięci zostanie ciekawe urządzenie z dobrym (bo nie wieszającym się), choć czasem powolnym systemem operacyjnym, pełną klawiaturą i dotykowym ekranem, pozwalające na sprawną pracę i zabawę, nawigowanie, prowadzenie rozmów i wideorozmów, wykonywanie zdjęć, nagrywanie filmów, słuchanie muzyki i radia, szybkie przeglądanie poczty elektronicznej i stron internetowych, tworzenie i redagowanie dokumentów biurowych, ładowanie dodatkowych aplikacji... No i piątym poziomem gry "Teeter" nie do przejścia;)
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!