Do redakcji trafił kolejny model telefonu z logo HTC. Okazało się, że w czasie testów zebrał prawie same plusy i tylko kilka minusików. Czyżby był to telefon idealny?
Dobry telefon ze sprawnie działającym Windowsem 7.5, bogatymi możliwościami multimedialnymi, internetowymi i personalizacyjnymi. Godny polecenia zarówno fanom gier i rozrywki, jak i osobom wykorzystującym telefon do celów biznesowych.
Chwilę po odpakowaniu komórki nie miałem wątpliwości, z czym będę miał do czynienia. Na plecach wytłoczono literki "HTC", a pod spodem widniał napis "Windows Phone". - Czyżbym miał okazję pobawić się Windowsem 8? - przebiegło mi przez głowę. Szybko jednak zreflektowałem się, że na to jeszcze muszę chwilę poczekać. - Pewnie będzie 7.5 - odpowiedziałem sobie. I nie pomyliłem się.
W telefonie, faktycznie, zainstalowano system operacyjny Windows Phone 7.5. Jak się obsługuje urządzenie? Szybko i sprawnie. Tutaj pozwolę sobie przyznać pierwszego - ale nie ostatniego w tym teście - plusa. Trzeba tylko nauczyć się filozofii mobilnych okienek. Na czym ona polega? Między innymi na tym, że na ekranie widzimy tylko fragment menu lub pulpitu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nie zawsze wiadomo, gdzie czai się dalsza jego część - po prawo, po lewo, na górze, a może na dole? Zagadkę można szybko rozwiązać - wystarczy przesunąć ekran w żądanym kierunku. Jeśli telefon będzie miał co pokazać - z pewnością to uczyni.
Szkoda tylko, że kwadraty i prostokąty pełniące funkcję ikon na głównym ekranie są takie duże. Być może ich rozmiary cieszą osoby mające kłopoty ze wzrokiem, ale - mimo że noszę okulary - poradziłbym sobie z ikonkami mniejszymi nawet o połowę. Wielkość klawiszy powodowała, że na ekranie mogłem zmieścić tylko osiem kwadratów lub cztery prostokąty. Aby uzyskać dostęp do reszty, musiałem przewinąć ekran w dół. Zatem - pierwszy minusik.
Skoro o dotykaniu ekranu mowa, to muszę przyznać, że zarówno twórcy samego telefonu, jak i obsługującego go systemu operacyjnego spisali się na medal. Dopisujemy drugi plus. Ekran bardzo dobrze reagował na dotyk, a dokładniej na jego kilka rodzajów, i podczas kilkunastodniowych testów nie "pomylił" się chyba ani razu.
Weźmy choćby uruchamianie jakiegoś programu. Tutaj ekran musiał rozpoznawać intencje użytkownika i wiedzieć, że krótkie naciśnięcie ma oznaczać uruchomienie aplikacji. Ekran musiał także rozpoznać inną sytuację - kiedy to dotykałem ekranu i wykonywałem ruch w jakimś kierunku, np. aby przesunąć zawartość wyświetlacza i dostać się do kolejnych opcji. Tutaj także się nie mylił, nie zdarzyło się, aby niepotrzebnie coś uruchomił. Wreszcie występowała także taka sytuacja, kiedy to przyciskałem ekran nieco dłużej, aby uruchomić dodatkowe opcje, np. pozwalające na usunięcie lub przesunięcie ikony, lub dajmy na to skasowanie e-maila bez czytania, a nawet bez otwierania. Tutaj także współpraca ekranu HTC i opuszek moich palców przebiegała, można powiedzieć, wzorowo.
Grafika telefonu była do tego stopnia dopracowana, że np. podczas przewijania listy połączeń określone kontakty zdawały się uginać pod naciskiem mojego palca. Jak to możliwe? Jeśli miałem wyświetloną listę osób, które do mnie telefonowały lub z którymi się łączyłem, i jeśli tę listę chciałem przewinąć, to musiałem nacisnąć ekran i wykonać ruch palcem w górę. Jeśli trafiałem pomiędzy nazwiska, ekran po prostu się przewijał. Jeśli natomiast trafiłem niechcący na jakąś osobę i przesuwałem palcem w górę, wtedy "zaczepiony" kontakt nieznacznie wygaszał się; wyglądało to tak, jakby cofał się w głąb ekranu. Nie była to może jakaś kluczowa sprawa, ale wyglądało ciekawie. Podsumowując - czułość wyświetlacza pozwalała na sprawne poruszanie się po telefonie. W innych modelach z dotykowym ekranem zdarzało się, że przewijając podobną listę, nagle dodzwoniłem się do kogoś, bo telefon "myślał", że wybrałem ten kontakt. HTC wiedział, czego od niego chcę. Tak... tak... kolejny plus.
Aby nie było tak słodko - czas na minus. Zacznę od tego, że niezależnie od czynności wykonywanych na telefonie i opcji pokazywanych na ekranie pod wyświetlaczem cały czas widać trzy znaczki: strzałkę w lewo pozwalającą na cofanie się do poprzedniej opcji, logo Windowsa minimalizujące wszelkie programy i przywracające telefon do ekranu początkowego, jak również symbol lupy pozwalający na wyszukiwanie w przeglądarce internetowej. I takie rozwiązanie wydaje się OK. Jeśli jednak uruchomiłem np. kontakty, odruchowo wydawało mi się, że lupa powinna przeszukać listę osób w mojej książce. Nic bardziej błędnego - lupa pod ekranem cały czas szukała... w sieci. Kontakty mogłem przeszukać, korzystając z drugiej lupki umieszczonej na ekranie. Hm... po jakimś czasie się przyzwyczaiłem, ale czy lupa nie powinna być kontekstowa i szukać w tych programach, które są właśnie uruchomione? Według mnie powinna - zatem obiecany minus.
Wróćmy jednak do plusów - następny będzie za miejsce i sposób instalacji karty SIM. Aby tego dokonać, nie musiałem już rozbierać całego telefonu i wyciągać baterii. Wystarczyło, że odsunąłem klapkę na dole tylnej części telefonu. Odkrywała ona specjalne miejsce, w które wystarczyło wsunąć kartę i już można było korzystać z komórki.
Chwilę po uruchomieniu Radara na ekranie pojawił się powitalny układ wspomnianych już ikonek, ale szybko go zmieniłem. Wystarczyło dłużej przytrzymać którykolwiek z kwadracików lub prostokątów i mogłem odpiąć ikonkę, przesunąć ją lub skasować. Dostęp do menu uzyskiwało się poprzez przewinięcie ekranu w lewo i pokazanie opcji schowanych po prawej stronie. Tam umieszczono także wszystkie programy - zarówno te preinstalowane, jak i te pobrane przez użytkownika. Przeciągnięcie którejkolwiek ikonki na ekran główny było banalnie proste - wystarczyło dłużej ją przytrzymać, a pojawiała się opcja "przypnij do ekranu startowego". Zero kłopotów. Plus za prostotę.
Żadnych problemów nie miałem także z obsługą programów. Dzwoniłem, SMS-owałem, pisałem i odbierałem listy elektroniczne. Wysłałem także kilka MMS-ów, opublikowałem kilka statusów na Facebooku (warto dodać, że książka teleadresowa integruje się z ww. portalem po podaniu loginu i hasła, ale bez konieczności pobierania dodatkowej aplikacji).
Wiele programów, płatnych lub bezpłatnych, mogłem ściągać ze sklepu Marketplace. Kilka aplikacji pobrałem i od strony technicznej wszystko działało bez zarzutu. Programy szybko się pobierały, mogłem je dopinać do głównego pulpitu, a jeśli tylko pojawiła się aktualizacja do któregoś z nich, od razu o tym wiedziałem. Na ikonce Marketplace pojawiała się wtedy cyferka informująca o liczbie aktualizacji. Analogicznie, wiedziałem o nowych połączeniach nieodebranych lub nieodczytanych e-mailach. Użytecznie - zatem kolejny plus.
Skoro już tak szastam tymi plusami na prawo i lewo, wspomnę o bardzo dobrym aparacie fotograficznym (robiącym zdjęcia i nagrywającym filmy), możliwości pobierania i edytowania plików (niestety, nie tych "zapisanych jako dokument programu Word 97-2003" - zatem mały minus), możliwości korzystania z telefonu jako odtwarzacza muzycznego i przeglądarki plików wideo.
Plus należy się także za sam układ menu. Zawsze wiedziałem, czego i gdzie mam szukać, a potem jak to uruchomić. Opisy, oznaczenia, dopiski... niemal bez zarzutu. Niemal, albowiem zmyliła mnie w ustawieniach opcja "dostęp do internetu" i umieszczony pod nią mniejszymi literami opis "wyłączony". - Ale... przecież przed chwilą pobierałem pocztę i wszystko działało - zmarszczyłem czoło. Okazało się, że w tym miejscu mogę uruchomić opcję tzw. mobilnego punktu dostępu, czyli udostępniania mojego połączenia innym urządzeniom. Niby jest to "dostęp do internetu", ale... ośmielam się stwierdzić, że nazwa jest nieco myląca. Zatem - minusik...
A jak już piszę o dostępie do internetu, to HTC Radar czasami gubił połączenie. Nie działał i już. Ale to chyba nie była wina samego telefonu, tylko mojej siostry. Telefon informował bowiem, że nie może połączyć się np. z pocztą elektroniczną, dodawał krótkie info o błędzie i meldował, że zapisał je jako... i tu padało imię i nazwisko mojej siostry. Niestety, nie udało mi się wyjaśnić przyczyny kłopotów. Siostra odmówiła jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Tak sobie jednak myślę, że to HTC takie głupie nie jest i wie, co pisze... Chociaż... może powinienem uwierzyć własnej siostrze...
Artykuł pochodzi z numeru 01.2012 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!