Jeszcze zanim rozpocząłem na dobre testowanie, już zachwycił mnie świetną aluminiową obudową i doskonale odwzorowującym kolory wyświetlaczem AMOLED. Poza modułem wyświetlacza, aparatu fotograficznego i niewielkim rozsuwanym panelem na karty, cały Legend mieści się - choć trudno w to uwierzyć - w litym kawałku aluminiowej skorupki.
HTC Legend to telefon wyjątkowy z bardzo wielu powodów. Najistotniejsze to: genialny ekran dotykowy, niezwykła obudowa, szybkość działania, łatwość przesyłu danych.
Im dalej, tym było lepiej; już dawno zabawa urządzeniem elektronicznym nie sprawiła mi tyle radości, a jako że miałem również swego czasu przyjemność dokładnego przyjrzenia się urządzeniom G1 i HTC Hero, z całą stanowczością twierdzę, że Legend niezwykle godnie reprezentuje linię zapoczątkowaną przez HTC Dream. Mamy charakterystyczną, wygiętą w dolnej części obudowę, cztery mechaniczne klawisze funkcyjne, tym razem bez przycisków inicjowania i odbierania połączeń, a także alternatywne sterowanie w postaci optycznego trackpada w odróżnieniu od trackballu w przypadku poprzedników. Tak, to zupełnie inny model, z nowymi opcjami i możliwościami, jednakże widać konsekwencję w utrzymaniu stylistyki, naprawianiu niedoróbek i rozwijaniu rozwiązań, które się sprawdziły.
Użytkowaniu Legenda towarzyszą dwa rodzaje doznań dotykowych. Jedno dotyczy obudowy skonstruowanej za pomocą zimnego, przyjemnie chłodzącego dłoń metalu, drugie zaś - genialnego pojemnościowego wyświetlacza, który zdaje się odgadywać intencje użytkownika. Detale w obudowie ograniczono do niezbędnego minimum. Płaskie przyciski na panelu czołowym zostały zintegrowane z płytą wyświetlacza, trackpad nie wystaje ponad linię obudowy. W odróżnieniu od matowej powierzchni telefonu, standardowy boczny przycisk dwupozycyjny i dwufunkcyjny przycisk blokady wyświetlacza/włączania-wyłączania, wyróżniają się dyskretnym chromowym lśnieniem. Jedyny zgrzyt materiałowy występuje w przypadku gumopodobnego materiału w tylnej części Legenda. Jego funkcja powinna polegać na zapobieganiu przypadkowemu zsunięciu się telefonu z gładkiej powierzchni, ale efekt jest skutecznie psuty przez wystające metalowe obramowanie obiektywu.
Wyświetlacz to poemat, zarówno w przypadku dotyku i ostrości, jak i odwzorowania kolorów, nawet przy dosyć intensywnym nasłonecznieniu. Legend wraz z Desire są dla HTC poligonem doświadczalnym dla nowego HTC Sense. Trudno co prawda przyzwyczaić się do nowego sposobu wywoływania menu głównego oraz zmodyfikowanej filozofii gromadzenia aktywności komunikacyjnej użytkownika, ale wszelkie nowe niedogodności są wynagradzane przez nieocenioną funkcjonalność multidotyku i możliwość płynnego skalowania tekstu i grafiki podczas przeglądania internetu.
Konstrukcja Legenda to projektancki majstersztyk. Długo przyglądałem się obudowie tylko po to, by skonstatować, że większość części musiano montować przez otwór na wyświetlacz, a sam ekran najwyraźniej magicznie wskoczył na końcu we właściwe miejsce, zatrzaskując się na amen i trafiając we właściwe styki. Alternatywą byłby bardzo niewygodny ręczny montaż przez slot w dolnej części obudowy. Zupełnie jak w wypadku żaglowca konstruowanego w butelce.
Efektem jest niezwykle trwała konstrukcja, właściwie bez precedensu w dotychczasowych wytworach przemysłu telekomunikacyjnego. Pewnej ekwilibrystyki wymaga pierwsze włożenie karty SIM i karty pamięci. Po zdjęciu osłony należy jeszcze podnieść plastikową klapkę udostępniającą właściwe szczeliny. Mieści się tam także akumulator, który jest niewiarygodnie cienki. Dodam, że testowy egzemplarz dostałem bez instrukcji obsługi i spędziłem 10 minut z kartą SIM w ręce. Doskonały test na cierpliwość i inteligencję.
"Pod maską" siedzi oczywiście Android w najnowszej wersji z Błyskawicą albo Eklerką - bo i tak, i tak tłumaczy się Éclair. System można pokochać albo znienawidzić w zależności od tego, w jakim stopniu użytkownik lubi zajmować się własnym telefonem.
Przygoda zaczyna się od niewielkiego samouczka dotyczącego m.in. sposobu wprowadzania znaków na klawiaturze dotykowej, a także niezbędnej konfiguracji konta pocztowego, wyboru sposobu łączenia się z internetem, konfiguracji interfejsu WLAN, o ile oczywiście jest dostępny. Kreatora ustawień można w dowolnej chwili wywołać z menu. Interfejs daje niesamowite możliwości personalizacji w zależności od potrzeb; oferuje siedem niezależnych pulpitów z łatwym przełączaniem. Pulpity można zmieniać, przesuwając palcem w poziomie lub zdecydować się na wyświetlenie wszystkich za pomocą klawisza home. Gotowe predefiniowane zestawy pulpitów są w systemie, ale możemy je zmieniać, umieszczając dodatkowe obiekty w rodzaju ikon lub widżetów, tym samym tworząc i modyfikując w locie własne wygodne środowisko pracy, rozrywki, komunikacji.
Odbiornik GPS działa bez problemów. Przy zimnym rozruchu udawało mu się namierzyć satelity w ciągu 1-2 minut, a często znacznie szybciej. Google Maps dla Androida w Legendzie to aplikacja, którą można wreszcie polubić. Użytkownik dostaje dostęp do eksperymentalnego Google Labs, a z nim szczegóły topograficzne (i nie tylko) dotyczące określonego terenu, których próżno szukać poza dedykowanymi dla GPS-ów aplikacjami.
Zazwyczaj pierwszą aplikacją pobieraną przeze mnie z Android Market jest program do zamykania działających w tle aplikacji. Nie znalazłem do tej pory żadnego, który działałby idealnie, ale w znanych mi modelach HTC był on koniecznością. Tutaj ze zdziwieniem stwierdziłem, że nawet bez automatycznego wybijania procesów system nie dostaje nagłej zadyszki.
Pomimo procesora z zegarem 600 MHz, Legend doskonale sprawuje się jako urządzenie, które pozwala na jednoczesne działanie kilku aplikacji bez zbytniego uszczerbku dla prędkości funkcjonowania OS-a. Nie bez znaczenia jest tu ilość pamięci operacyjnej, ale dużą rolę odgrywa również optymalizacja nowego systemu. Nie uświadczyłem problemów z przeglądaniem i skalowaniem grafiki, wideo albo przeglądaniem stron www. Jedyne kłopoty mogą się zdarzyć po zainstalowaniu nie do końca dopracowanych aplikacji z Android Market. Jeden task-killer jest jak najbardziej na miejscu, jeśli chcemy, aby bateria działała nieco dłużej niż dwa dni.
Oprócz tego wydawało mi się do tej pory, że warto mieć alternatywną przeglądarkę internetową i kilka efektownych darmowych zabawek, ale przeglądarka zainstalowana w systemie wyprowadziła mnie z błędu. Program oferuje miniaturki stron w bookmarkach, działa niesamowicie szybko, sprawnie wczytując nawet strony z flashem (choć z przeglądaniem takiej strony już bywa mniej słodko); serwisy częściej odwiedzane przesuwane są na czoło listy bookmarków. Wyświetlany tekst nie tylko może zostać płynnie powiększony, ale jest również odpowiednio składany, by optymalnie zmieścić się na szerokość na wyświetlaczu. Po przytrzymaniu dłużej palca na ekranie pojawia się menu kontekstowe z miniaturowymi suwakami. Dzięki nim można zaznaczyć wyraz albo większy żądany fragment tekstu, a później skopiować go do schowka, odpytać na jego temat informację z Wikipedii, Google Dictionary albo Google Translation, jak również wysłać zakładkę na Tweetera, linka w mailu lub informację tekstową. Genialne i wygodne rozwiązanie.
Standardowo ostrzegam, że wiele programów potrafi samodzielnie wykorzystać łącze internetowe, dlatego warto na bieżąco kontrolować stan łącz, mieć wykupiony spory pakiet danych albo korzystać z Wi-Fi.
Bardzo wielu użytkowników telefonów nie wyobraża sobie komunikacji bez udziału multimediów. Słuchawka powinna robić porządne zdjęcia, kręcić filmy dobrej jakości, pozwalać na słuchanie radia, własnych utworów audio, a do tego umożliwiać błyskawiczne dzielenie się własnymi dokonaniami ze znajomymi, rodziną, społecznościami, do których należymy. HTC Legend spełnia wszystkie te wymagania. Za zdjęcia odpowiedzialny jest aparat z godną uwagi matrycą 5 megapikseli, ale przede wszystkim z estetyczną wizualnie atrakcyjną i użyteczną aplikacją do robienia fotek. Ustawienia jasności, kontrastu, nasycenia, ostrości realizowane są za pomocą dotykowych suwaków. Dostęp do ustawień doświetlającego LED-a i płynnego powiększenia cyfrowego realizowany jest za pomocą ikonek ekranowych. Aparat Legenda dysponuje automatycznym ustawianiem ostrości, ale można ją także wymusić ręcznie, wskazując na ekranie palcem obiekt odniesienia dla automatycznego focusa. Zdjęcia można robić w aspektach 4: 3 i 3: 2; najwyższa możliwa czułość to ISO 800, a na każdą fotkę można nanieść dane geograficzne miejsca, gdzie została zrobiona. Brak dedykowanego przycisku migawki i osobnego trybu macro, ale przy użyciu wyświetlacza i odrobiny wprawy robi się nieporuszone zdjęcia, a zdjęcia w trybie macro robi się po prostu z marszu (choć zdarza się sporo szumów). Filmy z dźwiękiem nagrywamy do rozdzielczości VGA przy użyciu kodowania MPEG4 albo H.263. Jak zwykle w przypadku obiektywów telefonicznych polecam robienie zdjęć oraz kręcenie wideo w dobrych warunkach oświetleniowych. W ciemnym pomieszczeniu dioda potrafi mocno prześwietlić ludzkie twarze; z kolei manipulowanie czułością generuje szumy. Nie należy bać się eksperymentowania z ustawieniami, bo w razie wpadki jednym przyciskiem da się przywrócić ustawienia domyślne.
Działający na pełnym ekranie odtwarzacz muzyczny Legenda pozwala na segregowanie i wybór utworów pod kątem gatunku muzycznego i wykonawcy, a także poprzez playlisty. Brak equalizera - subiektywnie - nie przeszkadza, bo barwa dźwięku na własnych słuchawkach jest jak najbardziej do przyjęcia. Z kolei natywny odtwarzacz wideo dobrze radzi sobie z obsługiwanymi formatami. Testowałem filmy kodowane H.264, kontener AVI i pliki MP4. Działa, filmy ogląda się bardzo dobrze na dużym ekranie AMOLED, choć chciałoby się większej ilości zarówno formatów muzycznych, jak i filmowych; choćby jakiegoś bezstratnego w rodzaju FLAC oraz DivX/XviD.
Program odpowiedzialny za radio FM jest chyba najbardziej estetyczną aplikacją spośród programów tego typu w oglądanych przeze mnie telefonach. W mieście nie ma problemu z zebraniem wszystkich okolicznych nadajników; niestety, czułość anteny FM (zestaw słuchawkowy) jest stosunkowo niewielka.
Android Legend oferuje łatwą i bezstresową publikację własnych produkcji w wielu serwisach, o ile posiadamy odpowiednie konta, ale jest to opcja dostępna w większości urządzeń podobnej klasy. Legend oferuje jeszcze coś. FriendStream to taki widżet, który śledzi aktywność znajomych w serwisach Facebook, Flickr, Twitter i gromadzi ją w jednym miejscu. Program ma zastąpić obecne do tej pory dedykowane aplikacje dla każdego z serwisów społecznościowych. Bardzo miła rzecz dla nowych użytkowników Androida, którzy chętnie hurtowo się uspołeczniają, a nie lubią korzystać z powiadomień e-mailowych i nie są przyzwyczajeni do starszego oprogramowania.
Lista kontaktów w Legendzie może stać się koszmarem dla użytkownika, który mocno udziela się towarzysko, ponieważ zintegrowany widok pokazuje kontakty z karty SIM, z gmail, pamięci telefonu, Exchange i Facebook. Bardzo nie polecam pozwalania podczas konfiguracji na przeniesienie wszystkich kontaktów z gmaila i Facebooka, ponieważ następne dwie godziny można później spędzić na porządkowaniu koszmarnego bałaganu z adresami e-mail, numerami telefonów i całą resztą danych. Rzecz tylko dla twardzieli.
Komunikacja tekstowa dzięki wirtualnej klawiaturze i inteligentnemu słownikowi to bajka, przynajmniej w języku angielskim. Jeden błąd w słowie to nie problem, o ile pisownia jest jednoznaczna. Słownik pozwala poprawić każdy błędnie napisany wyraz, podsuwając użytkownikowi listę możliwości podczas pisania i podświetlając formę najbardziej prawdopodobną. Jeśli w słowniku danego wyrazu nie ma, zawsze można go dodać. Niestety, niektóre aplikacje mają problem z klawiaturą pracującą w orientacji horyzontalnej; np. widżet z zakładkami internetowymi nie doda nowego adresu, jeśli nie ustawimy telefonu w pionie - dopiero wtedy stają się widoczne przyciski dotykowe niedostępne przy orientacji poziomej. System przy każdym wprowadzanym tekście oferuje autouzupełnianie, które, o dziwo, pomaga, zamiast irytować, bo po prostu działa bardzo sprawnie.
I w końcu cieniutka bateria, z wcale nie cieniutką trwałością. Podczas intensywnego testowania, z korzystaniem z Wi-Fi, nawigacji, kilkunastoma rozmowami dziennie i weekendowym surfowaniem po internecie telefon bez problemu wytrzymywał 1,5 do 2 dni na jednym naładowaniu. Jest to wynik imponujący, zważywszy zapotrzebowanie wyświetlacza i procesora na energię.
Moim zdaniem jedno z najlepszych (jeśli nie najlepsze) urządzeń tej klasy obecnie dostępnych na rynku.
Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet