fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Niestety, kolejka telefonów do przetestowania nie maleje, zatem miejsce Desire Eye zajmie niebawem inny model... Ale na razie zajmijmy się najnowszym "Hatecem".
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Desire Eye nie odbiega wyglądem od pozostałych modeli firmy. Jego stylizacja jest wypadkową między przepięknym One a nieco skromnym Desire 816. Obudowę HTC Desire Eye wykonano z matowego tworzywa.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Korpus jest nierozbieralny, karty nanoSIM i microSD montujemy w wysuwanych z lewego boku szufladkach. Zaprojektowano je ciekawie - przypominają kształtem umieszczone na przeciwległym boku przyciski, nie mają przy tym żadnego zaczepu ani otworu na igłę do ich wyciągania. By wysunąć szufladkę, potrzebujemy dłuższego paznokcia lub innego płaskiego przedmiotu do podważenia maskownicy slotu. Generalnie - wymiana kart nie jest trudna, a szufladki nie psują wyglądu urządzenia.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nie czynią tego również stereofoniczne głośniki, z których słynie HTC. Próżno szukać charakterystycznych otworków na wąskich panelach wieńczących krótsze boki ekranu. W Desire Eye dźwięk wydobywa się z wąskich, niemal niewidocznych szczelin przy brzegach szybki wyświetlacza. Brawa dla stylistów HTC! Kolejne oklaski zbiorą projektanci za wąską ramkę wokół ekranu oraz za gładki, surowy tył, przechodzący płynnie w boczne ścianki o innym kolorze.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Połączenia dwukolorowych elementów nie sposób wyczuć - HTC stosuje metodę łączenia dwóch kolorów tworzywa w pojedynczym wtrysku do formy - elementy tworzą właściwie jedność, choć wciąż są dwubarwne. Mogą być czerwono-białe (jak w moim egzemplarzu) lub granatowo-błękitne. Rewelacyjny wygląd to jeszcze nie wszystko - liczy się również sztywność konstrukcji. A ta jest tu znakomita - właśnie za sprawą pojedynczego elementu tworzącego większą część obudowy.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Współczuję jedynie serwisantom, którym przyjdzie to wszystko demontować w razie awarii. Nie oceniam jednak podatności telefonu na naprawy, a ogólne wrażenie. A to jest pozytywne. Nie zepsuło go nawet niewielkie pęknięcie, które po tygodniu dostrzegłem na ramce ekranu.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Nie mam pojęcia, jak powstało, telefonu nie zdążyłem jeszcze nawet upuścić. Możliwe, że powstało jakieś naprężenie... Był to jednak problem wyłącznie wizualny - uszkodzenie nie wpłynęło ujemnie na sztywność i szczelność obudowy. A! nie wspomniałem jeszcze, że telefon jest wodoodporny! Można go zanurzyć na metrową głębokość przez pół godziny. Sprawdziłem - rzeczywiście tak jest. Mojemu egzemplarzowi przytrafiło się również nieprzyjemne starcie z samochodowym paliwem - choć nie był to planowany test, Desire Eye zaliczył również i tę próbę.
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Jeśli chodzi o zewnętrzną konstrukcję Eye, nie podoba mi się właściwie tylko jeden drobiazg: nieosłonięte gniazda microUSB (na dole) i minijack (na przeciwległej ściance). Z niemałym zaskoczeniem i radością odkryłem natomiast inny drobiazg - mechaniczny przycisk aparatu umieszczony w dolnej strefie prawego boku. I już wiemy, że robienie selfie nie będzie takie, jak przedtem...
fot. Adam Łukowski/mGSM.pl
Mat. własny























                
                
                
                
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!