HTC Desire 816
Recenzja

Po prostu dobry telefon

O modelu 816 wiele się nasłuchałem i naczytałem. Zazwyczaj dobrego. I teraz - kiedy kończę już testy tegoż urządzenia - mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowana większość pozytywnych opinii nie jest przesadzona. To telefon naprawdę dobry i wart polecenia.

Skromnie i elegancko
Skromnie i elegancko Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl

Po kilkunastu dniach sprawdzania możliwości HTC Desire 816 będę miał nie lada problem, aby się z nim rozstać. Ale, jak to mawiają, wszystko co dobre, szybko się kończy, nieprawdaż? Z tą komórką trzeba się będzie pożegnać, a rozpakować kolejną, która leży już na biurku.

Po 816-tce zostaną mi jednak bardzo dobre wspomnienia: sprawdzający się w wielu sytuacjach aparat, naprawdę przyzwoita bateria nieprzyprawiająca mnie o stres związany z rozładowanym telefonem, ogólna niezawodność komórki, bezproblemowość i szybkość działania, a także parę rozwiązań, o których napiszę za chwilę.

Zacznę od tego, że smartfon ma interesujący wygląd zewnętrzny - mam na myśli obłe kształty urządzenia. I tyczy się to w zasadzie wszystkich boków i rantów. Choć gołym okiem widać, że jedne są bardziej zaokrąglone, inne zaś nieco mniej. 816-tkę wygodnie trzyma się w dłoni, choć trzeba uważać, aby przypadkiem nie wysunęła się i nie upadła.

Z przodu - jak to we współczesnych komórkach bywa - wielki ekran i charakterystyczne dla HTC elementy obudowy - górny i dolny pasek z ośmioma wgłębieniami w kształcie kropek. Z jednej strony surowo, z drugiej zaś - elegancko.

Klawiszy fizycznych - brak. A szkoda, bo czasami by się przydały. Wirtualne, rzecz jasna, pojawiały się na samym dole ekranu, ale zdarzało się, że musiałem je wywoływać, co spowalniało nieco działania na telefonie. A gdyby były takie prawdziwe... Ech... rozmarzy się człowiek i tyle...

Zabrakło mi także opcji, a może po prostu nie umiałem jej znaleźć, budzenia telefonu dwukrotnym dotknięciem w ekran. W niektórych testowanych smartfonach korzystałem z takiej funkcji, i jakoś przyzwyczaiłem się, że jeśli chciałem zobaczyć która godzina, ewentualnie sprawdzić, czy czasem nie przegapiłem jakiegoś połączenia lub wiadomości, wystarczyło dwukrotnie pacnąć w ekran. A tu - musiałem korzystać z klawisza "power", umieszczonego - niestety - na lewym boku urządzenia.

Szkoda, że był właśnie tam. Znowu odwołam się do swoich przyzwyczajeń i tego, że w większości używanych komórek (zwłaszcza wyposażonych w system operacyjny Android) wspomniany "power", razem z "ciszej - głośniej", znajdowały się na prawym boku. I musiało minąć kilka dni, abym się oswoił z tym układem. Ale, jakoś dałem radę...

Inne nietypowe i niewygodne dla mnie rozwiązanie, to slot miniUSB umieszczony wprawdzie na dole, czyli w podstawie smartfonu, jednakże nie na środku, tylko po jego prawej stronie. - Co to za różnica - ktoś zapyta. Ano taka - pospieszę z odpowiedzią - że jeśli wstawiam telefon do uniwersalnego uchwytu przymocowanego do deski rozdzielczej w samochodzie, to wspomniany slot znajduje się dokładnie w tym miejscu, w którym komórka opiera się o podstawę uchwytu. A co za tym idzie mogę zapomnieć o komfortowym ładowaniu komórki. Właśnie dlatego!

To był ewidentny minus podczas podróżowania samochodem. A jakiś plus? Specjalna aplikacja pod "tajemniczą" nazwą "car". Po jej uruchomieniu telefon automatycznie przechodził w tryb głośnomówiący (ewentualnie łączył się z zaprogramowanym wcześniej zestawem słuchawkowym), wyświetlał specjalnie okrojone menu z zwiększymi czcionkami, które bardzo dobrze sprawdzały się właśnie podczas jazdy. Na niemałym przecież ekranie bez najmniejszych problemów mogłem zobaczyć kto do mnie dzwoni, a także samodzielnie wybrać jakiś numer. Jeśli ktoś coś napisał - dostawałem duży i czytelny komunikat. Jak dla mnie - prosto i poręcznie.

Wśród ikonek był rzecz jasna klawisz, kierujący mnie do nawigacji Google. A jeśli tylko chciałem - tapałem w ekranik i mogłem dzwonić. Fajna sprawa. Tym bardziej, że jakość takich połączeń była po prostu dobra - i ja słyszałem rozmówców, i oni nie narzekali na to, że nie wiedzą co mówię. Zatem wszystko było chyba ok...

Wracając jednak do moich wątpliwości, czy czasem ktoś do mnie nie dzwonił, to spieszę nadmienić, że informowała mnie o tym specjalna dioda. Malutka, a przez to nie rzucała się w oczy.

Jej wielkość miała jednak swoje dobre strony. Inne telefony, które wyposażono w podobnie działające diody, tyle tylko, że w mocniejsze i bardziej widoczne, musiałem w nocy chować, przykrywać czymś lub odwracać plecami do góry. A to dlatego, że świeciły zbyt mocno - a przynajmniej taką wersję przedstawiała moja tzw. lepsza połowa. I ją to denerwowało. A HTC? Na niego wyżej wymieniona nie psioczyła. Szczęściarz z niego, co nie ;)

A jeśli już mówimy o sytuacji, kiedy to telefon leży w nocy gdzieś w pobliżu naszego łóżka, to HTC wyposażono w opcję "nie przeszkadzać". Czasem z niej korzystałem. Zasada działania nie jest szczególnie odkrywcza - urządzenie jest wyciszone i przyjmuje połączenia tylko i wyłącznie od kontaktów przez nas wyznaczonych. Reszta zostaje odrzucona lub trafia na pocztę głosową. I rano można spokojnie sprawddzić co i kto chciał.

Sprawdzić można było także pocztę, portale społecznościowe, strony www i wszelkie inne zakamarki internetowe. Przydawała się do tego przeglądarka, dedykowane aplikacje i funkcje pozwalające na komunikację z siecią. Jeśli o mnie chodzi, to zazwyczaj korzystałem z Wi-Fi, ale gdy tylko wypadłem z zasięgu domowego lub firmowego internetu bezprzewodowego mogłem delektować się technologią 3G lub LTE.

Takiego porannego przeglądu nie polecam robić, uwaga, podczas śniadania. Pomijam już względy tzw. kultury osobistej, bo przecież niektórzy mogą jadać w samotności, zwracam jednak uwagę na inny walor estetyczny - telefon ma bardzo, ale to bardzo świecącą obudowę. I widać na niej wszystkie dotknięcia, muśnięcia itp. Zwłaszcza paluszków umazanych masłem, musztardą lub czymkolwiek innym ;)

Niezależnie jednak od czystości urządzenia wszystko działało w nim szybko, sprawnie i bez najmniejszych kłopotów. Także opcje, z których nieczęsto się korzysta, jak choćby łączenie się z internetem przez redakcyjne proxy. Był także tethering, czyli możliwość "przerobienia" telefonu w router, i udostępnienia internetu dla innych urządzeń. Też uruchamiałem i też działało. Banalne, prawda?

Wszystkimi wyżej wymienionymi czynnościami sterowałem dotykając ekranu (czystymi) palcami. Ten ekran jest duży, o tym już chyba wspominałem. Jednym słowem trzymamy w dłoni taki mały, podręczny telewizorek :) W tym przypadku jest to jednak zaletą tego urządzenia. Odrobinę to podkreślam, ponieważ początkowo obawiałem się, czy omawiany wyświetlacz nie będzie dla mnie zbyt duży i czy - jak bywało to w przypadku innych telefonów - nie będę miał kłopotów z dotarciem do niektórych opcji w komórce.

Moje obawy wzięły się stąd, że w innych komórkach o podobnych wymiarach (czyli 5,5'), czasami zwyczajnie nie sięgałem kciukiem do niektórych ikonek prezentowanych na wyświetlaczu. Przypominałem sobie jeden z telefonów marki dość znanej, w którym to, aby w menu telefonowania przejść z opcji "klawiatura" do "ostatnie numery" musiałem korzystać z drugiej ręki. Trzymając telefon w prawej dłoni nie byłem bowiem w stanie sięgnąć kciukiem do lewego górnego rogu wyświetlacza.

I już myślałem, że znowu czekają mnie dość traumatyczne przeżycia, kiedy nagle okazało się, że HTC Desire 816 ma pewne epokowe wręcz udogodnienie!

Mam na myśli możliwość przesuwania ekranów w prawo bądź w lewo - właśnie wtedy, kiedy widziałem wspomniane opcje telefoniczne. Tak jak można to robić np. poruszając się po menu. To dość nietypowe rozwiązanie, bowiem zazwyczaj, jeśli na ekranie widziałem klawiaturę służącą do wybierania numerów, to aby dostać się do ostatnich połączeń lub ulubionych, musiałem szukać odpowiedniej ikonki. Tutaj wystarczyło, że przesunąłem ekran, jakbym przewracał kartki papieru. Bardzo mi się to podobało! Bardzo! Bardzo!

Denerwowała mnie za to inna, generalnie bardzo potrzebna niektórym funkcja, czyli powiększanie ekranu. Pewnie nawet nie wiedziałbym, że takowa w ogóle jest zainstalowama w telefonie, gdyby nie przypadkowe jej uruchamianie. Otóż okazało się, że jeśli trzy razy tapnąłem w ekranik mniej więcej w tym samym miejscu, uruchamiałem opcję tzw. lupy. I mogłem oglądać ekran powiększony i to całkiem solidnie.

Subiektywnie rzecz biorąc funkcja ta mnie troszkę denerwowała, ponieważ zdarzało mi się ją uruchamiać nawet kilka razy dziennie; obiektywnie jednak zdaję sobie sprawę, że wielu użytkownikom może się ona spodobać, a nawet być im niezbędna.

Kolejną ważną funkcją, choć z niej także prawie w ogóle nie korzystałem, jest możliwość pracy na np. na edytorz tekstu lub arkuszu kalkulacyjny. Owszem, można długo i namiętnie dyskutować, czy jest to wygodne i choć trochę praktyczne, niemniej jednak ważne jest to, że taka funkcja w ogóle jest. I z pewnością wielu czytelników potwierdzi, że zdarzyły im sie sytuacje, kiedy to - mimo ewidentnej niewygody i nieporęczności - musieli korzystać z takiej opcji i uskuteczniać zdalną, mobilną pracę na mobilnym pakiecie biurowym.

A skoro już jesteśmy przy funkcjach niezbędnych w telefonie, to chyba wszyscy się ze mną zgodzą, że do takowych można zaliczyć wbudowany aparat fotograficzny, prawda? Powiem więc szczerze i bez ściemniania - możliwośći fotograficzne urządzenia bardzo mi się podobały. Telefon robi przyzwoite zdjęcia, ale - niestety - czasami zbyt długo zastanawia się nad ostrością, aż w końcu nie mogąc się zdecydować i ustawia ostrość tak, jak w bajce o Pszczółce Mai: "gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie".

Bezproblemowo radzi sobie za to także z kolorami, scenariami i wszystkimi pozostałymi parametrami i okolicznościami niezbędnymi do wykonania dobrego zdjęcia. Wprawdzie największą część testów tego urządzenia miałem okazję przeprowadzać podczas ferii zimowych, a co za tym idzie - i jak widać na zdjęciach - dominowały raczej barwy białe, niemniej jednak także w mniej zimowych sceneriach komórka radziła sobie całkiem dobrze.

Zaskoczył mnie zoom. Nie sądziłem, że będzie tak duży, i że na maksymalnym zbliżeniu będzie można jeszcze cokolwiek zobaczyć. A - jak widać na załączonych obrazkach - jest dobrze i chyba bez wstydu mogę napisać, że "daje radę".

Jak w każdym współczesnym telefonie, także w HTC Desire 816 nie zabrakło wielu opcji związanych z wykonywaniem zdjęć. Mogłem zmieniać wielkość zdjęcia, scenerię, ISO i wiele innych parametrów (których chyba nie trzeba tutaj szczegółowo wymieniać).

Fani fotografii z pewnością zapytaliby, czy był i jak działał HDR. Odpowiadam, że owszem i że dobrze. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zresztą - można ocenić samemu...

Aparat spisywał się także w słabszych warunkach oświetleniowych, np. podczas koncertu w jednym z łódzkich pubów, w którym to zaprezentował się grający dość nietypową muzykę zespół Operate.

Na wyżej wspomnianym koncercie robiłem nie tylko zdjęcia, ale także nagrałem film. Teledysku z tego to chyba nie będzie, bo nagrywający to tylko dziennikarz z lekkim zacięciem komórkowo-filmowym. Czasem coś sfotografuje, czasem coś nagra. A że interesuje go komunikacja miejska, to zazwyczaj w kadry trafiają autobusy lub tramwaje...


Możliwości filmowe HTC Desire 816
wideo: mGSM.pl przez YouTube

A skoro wspominałem o muzyce, to chyba dobry to moment, aby opowiedzieć o opcjach multimedialnych tego telefonu.

Muzykę można załadować przez aplikacje, np. Google Play, ale także bardziej klasycznie - podłączając komórkę do komputera. Teoretycznie. Bo w praktyce bywało różnie. Na początek podłączyłem 816-tkę do starszego komputera z niezastąpionym XP-kiem. Komputer natychmiast zameldował o odnalezieniu sprzętu, doinstalował kilka sterowników i... na tym się skończyło. Odnaleźć telefonu z pozycji komputera jakoś mi sie nie udało...

Sprawdziłem więc, czy HTC dogada się z Windowsami w wersji 8.1. Tu jeszcze się bardziej rozczarowałem, ponieważ podłączenie spowodowało tylko i wyłącznie wyświetlenie komunikatu, że "nie rozpoznano urządzenia". No to sobie muzyki przez kabelek nie poprzerzucałem...

Niewiele się zastanawiając skorzystałem z usług programu Dropbox i chwilę później w aplikacji "Muzyka" miałem dostęp do pobranych utworów. I mogłem słuchać czy to na głośnikach, czy też na słuchawkach. I tutaj pierwsze zaskoczenie - na telefonie wszystko brzmiało jakoś tak całkiem, całkiem... dobrze. A nawet bez tego "całkiem". No.. zupełnie dobrze!

A czy taką pobraną muzykę będę mógł sobie ustawić jako dzwonek - zastanawiałem się, ale tylko przez chwilę, ponieważ od razu postanowiłem to sprawdzić. Po kilkunastu sekundach okazało się, że można. Ucieszyłem się jak dziecko, ale okazało się, że twórcy telefonu przygotowali dla mnie jeszcze jedną niespodziankę - możliwość przycięcia wybranego utworu tak, aby lepiej brzmiał jako dzwonek! No miodzio, rewalacja, super i "Wielki Brat jest pod wrażeniem".

Ale... żeby moja radość nie była zbyt długa. Po pobraniu kilku utworów nagle telefon zakomunikował mi, że... nie mam już wolnej pamięci... Niestety, gdybym był złośliwy, odpowiedziałbym, że ten telefon to jakby w ogóle nie miał pamięci. Żadnej...

- Jak to, nie ma pamięci - ktoś zapyta. - Można tak powiedzieć - innny mu odpowie. Bo co to jest - we współczesnych telefonach, 8 GB? Prawie jakby nie miał wcale. - Ale przecież pliki można zapisywać na karcie pamięci - odpowie ten pierwszy. - Szkoda tylko, że nie da się tak zrobić z aplikacjami - zauważy ten drugi...

I tak w zrodzonym spontanicznie sporze wyimaginowanych użytkowników - "jednego" i "drugiego" - doszliśmy do dość ważnego, jeśli nie najważniejszego mankamentu HTC Desire 816 - skromnej pamięci. Bo - powiedzmy sobie szczerze - 8 GB, to trochę za mało...

- A jakieś inne wady - będzie się zastanawiał uważny czytelnik, któremu może się wydać, że autor sądzi, że HTC Desier 816 to telefon wręcz idealny. - Może nie wady, ale pewne sporne kwestie są - spokojnie wyjaśni autor. I wskaże choćby na niewymienną baterię. Bo takowa wytrzymuje naprawdę niezłe (tele i inter)katusze, niewiele sobie z tego robiąc i tracąc przy bardzo intensywnym dniu użytkowania zaledwie połowę swojej pojemności. A jeśli dzień jest słabszy dla testującego (i nie znęca się on nad telefonem i nie eksploatuje go poza statystyczną miarę), a lepszy dla akumulatorka, to i dwie noce bez ładowarki HTC jest on w stanie wytrzymać. A to wynik przyzwoity, jak na współczesne komórki!

Czy przyzwoity jest także benchmark? Patrząc na wartości bezwzględne, wychodzi na to, że owszem nie. Ale, proszę mi wierzyć, miewałem komórki z lepszymi wynikami, które w moich rękach działały, jakby chciały, a nie mogły. A HTC? No zgrzeszyłbym, gdybym miał na niego narzekać...

No... chyba, że mam coś wspomnieć o karcie SIM. Zmartwiłem się bowiem nieco, kiedy okazało się, że telefon ten potrzebuje karty w wersji nano. Ja wprawdzie byłem na to sprzętowo przygotowany, śmiem jednak sądzić, że nie każdy z czytelników może być tak przewidujący.

Ale... nie tylko o wielkość samej karty chodzi. Zaraz, zaraz... gdzie ja mam ją zainstalować? Znalazłem osłonkę do slotu, ale w którą szczelinkę mam wsunąć malutki chip? Żadnych wskazówek. No to próbujemy - może tak? Nie. OK, to obracamy kartę i... nie, tak też nie. Trzeba próba okazała się być udaną. Karta zaskoczyła i grzecznie siedziała w środku. Nie jest źle, ale może tak jakaś wskazówka na obudowie? Albo lepiej - na tak niewielkiej zaślepce zasłaniającej slon na SIM-a i kartę microSD? Ja, mimo żem blondyn, to jakoś dałem radę, ale czy wszyscy sobie z tym poradzą? Czy nikt nie będzie którejś z kart wpychał na siłę, co może się skończyć po prostu jej zniszczeniem?

Choć może tylko przesadzam i z lekka dramatyzuję doszukując się wad tak, gdzie ich nie ma? Bo generalnie HTC-a - jak już pisałem - wspominał będę bardzo miło. Może za wielkość? Może za smukłość? A może za bezawaryjność i mocną baterię? A może za LTE, które dawało mi jeszcze szybszy internet? A może za sprawne i bezproblemowe korzystanie z aplikacji nawigacjnych? A może go po prostu jakoś tak zwyczajnie polubiłem?

materiał własny

O autorze
adam-owczarek.jpg
Adam Owczarek

Z-ca redaktora naczelnego mGSM.pl, zawody wyuczone: muzyk i pedagog zawód wykonywany: dziennikarz: prasowy, radiowy, telewizyjny i internetowy. Wykładowca uniwersytecki. Ma 25-letnie doświadczenie dziennikarskie (od kilku lat pracując na stanowiskach kierowniczych w branży tzw. „nowych technologii”, zajmuje się także tematyką transportu publicznego). Twórca autorskich programów i szkoleń z zakresu dziennikarstwa, PR-u i nowych technologii.

Artykułów: 166

Ten artykuł nie ma jeszcze opinii. Bądź pierwszy i zapoczątkuj dyskusję!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A

 Niestety, ale nie ma jeszcze żadnych opinii.

 Dodaj swoją opinię!


Ostatnio przeglądane

mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies