HTC 7 Trophy
Recenzja

Opublikowane:

Zupełnie inne okienka

O systemie operacyjnym Windows Phone 7 mówiło się dawno. Zapowiadano, że będzie przełomowo, świeżo, szybko i po prostu inaczej. Po kilkunastu dniach mogę śmiało przyznać, że w obietnicach tych było wiele prawdy. Choć nie oznacza to, że telefony pracujące pod "siódmymi Okienkami" są urządzeniami idealnymi...

Sprawnie działający telefon na nowym systemie operacyjnym Windows Phone 7. Radzi sobie z multimediami, spodoba się graczom, fanom muzyki. Mniej osobom, które potrzebują polskich literek. Ale wszystkich powinna ucieszyć bardzo dobra bateria.

Prawdę powiedziawszy, nie do końca wierzyłem w te zapewnienia o innowacyjności i przełomowości. Spodziewałem się raczej, że Microsoft tylko odświeży wcześniejszy system Windows Mobile 6.5 i po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z poprawianiem czegoś, co już jest. Okazało się, że nie miałem racji...

Zburzyć i zbudować od początku

Trzymając w dłoniach HTC 7, przeglądając menu, pracując na wbudowanych lub pobranych aplikacjach, mam wrażenie, że otrzymałem naprawdę nowy produkt. Osoba "nieoblatana" w nowinkach teleinformatycznych, która zacznie korzystać z telefonu, może nawet nie zorientować się, że pracuje na Windowsie! Jedynym elementem, który skojarzy się jej ze znanym systemem operacyjnym, będzie znajdujące się pod wyświetlaczem charakterystyczne logo Windows złożone z czterech falujących kwadracików.

Dlaczego nie widać Windowsa i czy to dobrze? Według mnie - bardzo dobrze. Wcześniejszy Windows Mobile 6.5 miał zapewne tyle samo zwolenników, co przeciwników, za sprawą tego, że był po prostu charakterystyczny i działał według pewnych utartych schematów. Od początku wiadomo było, czego się można po nim spodziewać, z czym użytkownik będzie miał problemy, co zadziała bez zarzutu, a czego zrobić się nie da. Także sam tzw. interfejs użytkownika, czyli ergonomia i układ menu, był po prostu znany i przewidywalny. Być może się mylę, ale twórcy Windows Phone'a 7 postąpili chyba według zasady "zburzyć i zbudować od początku". I za to należy im się duży plus.

Żywe okienka

A co zbudowali? Coś zupełnie nowego. Na ekranie głównym znajdują się duże, czytelne kwadraty i prostokąty (moim zdaniem są one nieco zbyt duże i szkoda, że nie można decydować o ich wielkości). Każdy z nich odpowiada za uruchomienie określonej aplikacji i jest takim "żywym" skrótem. Dlaczego "żywym"? W większości przypadków owa ikonka zmienia się w zależności od okoliczności. Przykładowo, obok symbolu koperty podpisanego "Google Mail" pojawia się liczba określająca, ile jest nieodczytanych e-maili. Inny kwadracik - z kontaktami - podzielony jest na dziewięć części, a w każdej z nich na kilka sekund pojawia się zdjęcie losowo wybranej osoby zapisanej w "Moich kontaktach". W ikonce z pogodą od razu widać, ile jest stopni i jaką mamy aurę za oknem, zaś nieco szerszy prostokąt "pictures" pokazuje ostatnio wykonane przez nas zdjęcie. Większość innych ikonek jest podobnie "żywa". Rozwiązanie nie jest wprawdzie specjalnie odkrywcze, bowiem znamy je już z innych urządzeń, ale prezentuje się naprawdę ciekawie, a - co najważniejsze - sprawnie działa.

Dobry dotyk

Gdy już o ikonkach na ekranie mowa, to przyznaję, że złego słowa o tym wyświetlaczu nie mogę powiedzieć. Obsługuje się go łatwo i precyzyjnie. Aby zmienić wielkość tego, co pokazane jest na wyświetlaczu, wystarczy posłużyć się np. kciukiem i palcem wskazującym i rozsunąć lub zsunąć ekran - zoom zadziała momentalnie. Działa także tzw. dwuklik - podczas przeglądania stron www wystarczy dwa razy uderzyć w ekran, a wybrany tekst pokaże się na całej szerokości ekranu.

Zawartość głównego ekranu przesuwa się dość nietypowo - nie tak, jak ma to miejsce w większości urządzeń, czyli w prawo bądź w lewo, ale do dołu. Dostęp do wszystkich innych programów, opcji i ustawień (niezapisanych na głównym pulpicie) uzyskujemy poprzez naciśnięcie strzałki znajdującej się w prawym górnym rogu. Po jej wybraniu pojawia się długaśna lista malutkich ikonek. Aby którąś z nich dodać do ekranu głównego, wystarczy dłużej ją przytrzymać. Pojawi się menu, z którego wybieramy opcję "Pin to start". Ikonka automatycznie wyląduje na końcu listy. Jeśli chcemy ją przesunąć wyżej lub skasować, wystarczy przytrzymać ją palcem, pojawi się wtedy symbol pinezki, na który trzeba kliknąć. I po robocie.

Jakość i komfort obsługi ekranu dotykowego jest bardzo ważna, albowiem HTC 7 nie ma w zasadzie klawiszy, ostały się jedynie trzy: wspomniany logotyp Windows (pełniący funkcję "Home", czyli powrotu do pulpitu), strzałka w lewo (służąca do cofania lub wychodzenia z danej opcji lub funkcji) i lupa (która pozwala na szukanie za pomocą wyszukiwarki Bing, lecz niestety, nie w urządzeniu, a w internecie). Tutaj po raz pierwszy okazało się, że także Windows 7 potrafi żyć swoim życiem. W pierwszych dniach testów pokazywało mi się duże okienko Binga z możliwością wpisania tekstu, a pewnego dnia okazało się, że lupka uruchamia przeglądarkę ze stroną startową Binga. Niby to samo, ale pierwsza wersja była wygodniejsza, ponieważ okienko miałem znacznie większe.

Niekończący się ekran

Omawiając dotykową obsługę urządzenia, muszę wspomnieć o kolejnej innowacji wprowadzonej przez Amerykanów. Zazwyczaj, uruchamiając jakikolwiek program w którymkolwiek z telefonów, jasno i wyraźnie widziałem pole, w ramach którego działa ów program. Zazwyczaj na górze zostawała informacja o sieci, baterii, godzinie itp., po bokach pojawiały się granice okienka lub paski do przewijania. Nie miałem zatem żadnych wątpliwości, gdzie kończy się okno programu i jak się po nim poruszać. W Windows Phone 7 jest inaczej.

Przykładowo, uruchamiając aplikację do Facebooka, zobaczyłem swoje foto, opis statusu i listę opcji "Photos", "Inbox", "Events" itd. Wiedząc, jak się można poruszać po pulpicie, przesunąłem palcem ekran do góry, zobaczyłem, co się pokazało i pomyślałem, że coś uboga ta wersja programu. Ale... zaraz, zaraz... coś tutaj wystaje z prawej strony... Przesuwam więc ekran palcem w lewo i widzę "Top news". Przesuwam raz jeszcze i mam zdjęcia, raz jeszcze - wydarzenia...

Okazało się, że to, co widziałem na początku, było jakby tylko niewielkim fragmentem większego ekranu, przesuwalnego we wszystkie niemal strony. Podobnie było z innymi programami, także tymi systemowymi. Po wejściu w "Ustawienia" zobaczyłem napis "Applications" i literkę "s". Wyszło na jaw, że to początek słowa "system". Po przesunięciu ekranu miałem możliwość ustawienia opcji systemu operacyjnego.

Podobnie było w aplikacji "Kontakty". okazało się, że obok głównego ekranu z listą adresową mam połączony z Facebookiem ekran "What's news", a także listę najczęściej używanych kontaktów. Przyznaję, że początkowo takie rozwiązanie mnie nie przekonywało, ale po kilku dniach uznałem, że jest proste, wygodne i łatwe w obsłudze. Drugi plusik dla informatyków.

Zawsze jest jakieś ale...

Pozostając na chwilę przy obsłudze programów, dodam, że w wielu aplikacjach w dolnym rogu pojawiały się trzy kropeczki pozwalające na dostęp do opcji dodatkowych. Ale... Niestety, Windows Phone 7 przypomina mi troszkę system operacyjny iPhone'a. Tym, że użytkownik nie ma dostępu do dużej części opcji i ustawień. Twórcy oprogramowania domyślnie założyli, że to oni wiedzą lepiej, jak ma działać dana funkcja i użytkownik nic nie będzie zmieniał. A ja chciałem i nie mogłem... I tak, o ile przy SMS-ach miałem możliwość ustawienia opcji "Potwierdzaj przed usunięciem", o tyle w e-mailach takiej możliwości już nie było. Jeśli tylko kliknąłem na symbol kosza - list elektroniczny znikał. Widać informatycy uznali, że trzeba być konsekwentnym i podejmować odpowiedzialne decyzje... Z pocztą elektroniczną miałem jeszcze jeden szkopuł - nie udało mi się przekonać telefonu, aby przeczytane listy kasował nie tylko ze swojej pamięci, ale także z serwera. W innych urządzeniach można sobie to definiować, tutaj okazywało się, że po całym dniu mobilnej pracy, sprawdzania e-maili, odpisywania na nie i kasowania wieczorem siadałem do komputera i... ponownie pobierałem wszystkie listy, które trafiły do mojej skrzynki w ciągu całego dnia. A ja je przecież już raz kasowałem...

Poza tym nie udało mi się w opcjach znaleźć możliwości wysłania listu elektronicznego i wpisania kogoś jako odbiorcy kopii. Po kilku minutach klikania byłem zmuszony do wysłania e-maila z obiema osobami w polu "do". Na koniec dodam jeszcze, że twórcy Windowsa 7 "zapomnieli" o jakże popularnej opcji "Kopiuj/wklej". Ale... podobno ma się pojawić...

Masa amperogodzin

Dużym zaskoczeniem, tym razem in plus, była dla mnie bateria. Przyznam się, że - jak to zazwyczaj bywa z nowym telefonem - dobrałem się do niego i przez niemal dobę nie wypuszczałem z rąk, a to dzwoniąc, a to SMS-ując, czasami internetując, sprawdzając, jak działają MMS-y, poczta elektroniczna, jak się logować do sieci Wi-Fi, jakiej jakości są robione zdjęcia i jak funkcjonują gry. Ładowany przez całą noc telefon męczyłem sumiennie przez cały dzień i... ikonka wskazywała mniej więcej połowę pojemności! Tak dobrego wyniku, przyznaję, po prostu się nie spodziewałem.

Dość dobrze działała także synchronizacja telefonu z kontaktami, czy to z Facebooka, Google maila, czy też usługi Windows Live. Telefon zazwyczaj sam łączył odpowiednie profile, ale pozwalał też na ręczne linkowanie i rozłączanie profili. Czasami mylił się, po połączeniu dwóch profili mojego redakcyjnego kolegi, obu nazywających się "Wojciech Andrzejewski", powstał nowy profil zatytułowany "Andrzejewski". Imię kolegi zaginęło... A to przecież ładne imię...

Tylko po angielsku lub amerykańsku

Uważni czytelnicy zauważyli zapewne, że w opisach poszczególnych funkcji po raz kolejny pojawiają się anglojęzyczne oznaczenia. Wszystko dlatego, że - przynajmniej na razie - nie ma polskiej wersji językowej systemu, trzeba sobie radzić z oznaczeniami angielskimi.

Sądzę, że duża część czytelników, a także użytkowników, nie będzie miała z tym kłopotów, problemy związane z brakiem języka polskiego mogą się natomiast pojawić podczas korzystania z wbudowanego pakietu Office. Działa on wprawdzie bardzo sprawnie, pozwala na odczytywanie i zapisywanie np. dokumentów, arkuszy kalkulacyjnych lub prezentacji, ale... napisać można tylko tekst bez polskich znaków. Cóż więc z tego, że otrzymam dajmy na to tekst do kolejnego numeru, skoro nie będę mógł go edytować?

Dobre multimedia

Brak języka polskiego nie przeszkadza w korzystaniu z gier i wszelkich multimediów. Wysoką wydajność podczas pracy zapewnia smartfonowi procesor taktowany zegarem 1 GHz. Przyznaję, że skusiłem się na kilka okrążeń w "Need for Speed", grało się znakomicie, a to za sprawą bardzo czułego żyroskopu, dzięki któremu kręciłem telefonem niemal jak prawdziwą kierownicą.

Z kolei dzięki technologii SRS WOW HD mogłem się cieszyć doskonałym dźwiękiem. Filmy z YouTube'a, zwłaszcza w technologii HD, oglądało się bardzo przyjemnie. Ekran ma wprawdzie "tylko" 3,8 cala i rozdzielczość 480x800 pikseli, do telewizora lub tabletu "troszkę" mu brakuje, ale do mobilnych zastosowań sprawdził się bardzo dobrze.

W HTC 7 Trophy nie zabrakło także wbudowanego aparatu fotograficznego z matrycą 5 megapikseli i funkcją nagrywania filmów HD. O jakości zdjęć mogę się wypowiedzieć pozytywnie, tym bardziej że bardzo dobrze spisywała się wbudowana lampa błyskowa. Co ciekawe, spust aparatu cyfrowego działa zawsze, czyli nawet wtedy, kiedy klawiatura jest zablokowana. Pozwala to na szybkie uchwycenie jakiegoś zdarzenia, nie trzeba się martwić o odblokowanie klawiatury. Ale ma to także swój minus... Wiele razy zdarzyło mi się, że rozmawiałem przez telefon, niechcący dotykałem na rzeczony spust i... pstrykałem fotki. Większość można nawet określić jako dosyć artystyczne... hm... może minąłem się z powołaniem...

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Adam Owczarek
Ten artykuł nie ma jeszcze opinii. Bądź pierwszy i zapoczątkuj dyskusję!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A

 Niestety, ale nie ma jeszcze żadnych opinii.

 Dodaj swoją opinię!


Ostatnio przeglądane

mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies